Marketing i Biznes Luźne Ostatnich lat pracy nie można spędzić na czekaniu na emeryturę [Pivot po 50.]

Ostatnich lat pracy nie można spędzić na czekaniu na emeryturę [Pivot po 50.]

Wojciech Jeszka jest kolejnym bohaterem naszego cyklu pt. Pivot po 50. Dziś Pan Wojciech ma 57 lat, a w 2016 roku dokonał przełomowej zmiany na swojej drodze zawodowej, uciekając z ciepłej posady w urzędzie miejskim i postanowił zawalczyć o swoje marzenia. Kiedy podejmował tę ważną decyzję, słyszał, że w tym wieku, to już nie czas na takie zmiany. Jednak Wojciech postawił na swoim, bo jak sam mówi, nie jest zwolennikiem dotrwania, a jednak ciągłego rozwoju.

Ostatnich lat pracy nie można spędzić na czekaniu na emeryturę [Pivot po 50.]
Doszedłem do wniosku, że warto spróbować wykorzystać swoje urzędnicze doświadczenie i z odbiorcy usług stać się ich dostarczycielem Obecnie jestem prezesem zarządu w spółce informatycznej Miałem świadomość, że zmiana będzie rewolucyjna i będę musiał zdobyć wiedzę do tej pory mi niepotrzebną

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Ten materiał jest częścią cyklu wywiadów z osobami, które zdecydowały się na zmianę pracy po 50. W poprzednim odcinku: Zmiana pracy po 50. roku życia? Ograniczenia sami sobie tworzymy w głowie!

Jak wyglądała Pana droga zawodowa przed 50. rokiem życia?

Moją zawodową drogę rozpocząłem od pracy w górnictwie. Po skończeniu szkoły średniej i nieudanej próbie rozpoczęcia studiów byłem zmuszony do podjęcia pracy, która gwarantowała mi w owym czasie odroczenie od służby wojskowej. Nie poddałem się i po roku podjąłem kolejną próbę zdobycia indeksu, tym razem skuteczną. Po czterech latach przerwałem naukę i podjąłem po raz kolejny pracę w górnictwie, by utrzymać założoną rodzinę. Moje obowiązki zawodowe były związane z geodezją, a w zasadzie z miernictwem górniczym, natomiast zdobyty w szkole średniej zasób wiedzy nie był wystarczający i dlatego postanowiłem uzupełnić wykształcenie w tym zakresie oraz zdobyć niezbędne uprawnienia. Po dwunastu latach pracy postanowiłem „wyjść z podziemia” i spróbować swoich sił jako urzędnik. Ten mój pomysł na zmianę pracodawcy nie został w pełni zaakceptowany przez moich bliskich, ale moja decyzja była nieodwracalna. Efektem moich starań było podjęcie pracy w Wydziale Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami (potem nastąpił podział, a ja zostałem w Wydziale Geodezji) Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Zacząłem od najniższego stanowiska urzędniczego i nie mogąc się z tym pogodzić, postanowiłem udowodnić, że zasługuję na awans. Po kilku miesiącach pracy zostałem uprawnionym geodetą i zdobyłem wiedzę niezbędną do wykonywania powierzonych mi obowiązków. Skończyłem przerwane studia i prawie natychmiast rozpocząłem studia podyplomowe na interesujących mnie kierunkach. Moje starania zostały docenione, a pozycja w urzędzie znacząco się umocniła i  nastąpiły kolejne awanse. Zakończyłem pracę w Urzędzie Miejskim w Bytomiu na stanowisku naczelnika wydziału pod koniec 2016 roku.

Mogą Cię zainteresować

Kiedy postanowił Pan przebranżowić się i co wpłynęło na tę decyzję? 

Praca w jednostkach administracji samorządowej ma swoje ograniczenia i to zarówno rozwojowe jak i finansowe. Ostateczna decyzja dotycząca zmiany pracodawcy nastąpiła właśnie w 2016 roku. Uznałem, że więcej w samorządzie nie osiągnę a jeśli nawet to będzie się to wiązało z potrzebą ustępstw, a nawet działania wbrew własnym zasadom.

W jaki sposób się Pan przebranżowił?

Kilkanaście lat pracy w urzędzie pozwoliło mi na nawiązanie kontaktu z przedsiębiorcami świadczącymi usługi geodezyjne i informatyczne. Byłem inicjatorem rozwoju tych usług, a wydział, którym kierowałem był postrzegany jako wiodący w skali województwa, a czasami nawet w skali kraju. To w Bytomiu odbywały się prace pilotażowe w obszarach związanych z rozwojem usług geoinformacyjnych. Doszedłem do wniosku, że warto spróbować wykorzystać swoje urzędnicze doświadczenie i z odbiorcy usług stać się ich dostarczycielem.

Dlaczego akurat taki kierunek rozwoju?

Geodezja a w zasadzie geoinformacja i wszystko to, co wiąże się z informacjami mającymi odniesienie przestrzenne, to moja pasja. Analiza gromadzonych danych, integracja systemów dziedzinowych i umiejętność podejmowania decyzji na bazie wyników tych analiz to obszar, w którym potrafię się poruszać. Uważam, że proces kształtowania świadomości samorządowców w tym zakresie musi być kontynuowany i to jest zadanie dla ekspertów posiadających takie umiejętności jak ja.

Co dziś należy do Pana obowiązków zawodowych? 

Obecnie jestem prezesem zarządu w spółce informatycznej i odpowiadam za jej rozwój, utrzymanie pozycji na rynku oraz kontakt z kluczowymi klientami. Moją ambicją jest stworzenie infrastruktury uniwersalnych usług dla jednostek samorządu terytorialnego. Warto zebrać doświadczenia podmiotów, które próbują realizować potrzeby sektora publicznego i na ich bazie wspólnie przygotować architekturę takiego systemu.

W jaki sposób przygotowywał się Pan do podjęcia tej decyzji?

Rozważałem pozostanie w samorządzie i rozmawiałem z władzami miasta o ewentualnym rozszerzeniu zakresu moich praw i obowiązków. Analizowałem rozwój rynku w interesującym mnie zakresie i możliwości zatrudnienia w interesującej mnie branży. Wyznaczyłem sobie cel i postanowiłem go osiągnąć, mając świadomość, że to prawdziwe wyzwanie.

Z pewnością analizował Pan wszystkie za i przeciw, zanim podjął Pan taką decyzję. Co było po stronie minusów?

Oczywiście, że analizowałem wady i zalety zmiany pracodawcy. Miałem świadomość, że zmiana będzie rewolucyjna i będę musiał zdobyć wiedzę do tej pory mi niepotrzebną. Zaletą była możliwość rozwoju i wykorzystania wiedzy oraz doświadczenia. Z perspektywy czasu oceniam, że minusem był i jest większy stres.

Czy miał Pan wsparcie ze strony swoich bliskich w tej decyzji?

To była moja decyzja i nie liczyłem na wsparcie, a raczej na akceptację i zrozumienie.

Czy zdarzyło się Panu usłyszeć, że w tym wieku, to już nie czas na takie zmiany?

Tak. Od wielu osób usłyszałem, że spokojnie mogłem dotrwać do emerytury na stanowisku naczelnika wydziału. Pewnie jest w tym wiele racji, ale ja nie jestem zwolennikiem dotrwania, a jednak ciągłego rozwoju.

Jak podjęta decyzja o zmianie drogi zawodowej wpłynęła na Pana życie?

Niestety, więcej czasu musiałam poświęcić na dostosowanie się do nowych wymagań, a w efekcie miałem go mniej dla rodziny. To jednak zupełnie inny świat, inne obowiązki i zupełnie inne zasady działania. Na początku tej nowej drogi wziąłem na siebie za dużo obowiązków i nie obyło się bez błędów. Te doświadczenia mnie wzmocniły i nauczyłem się efektywniej realizować zadania.

Co powiedziałby Pan osobom w podobnym wieku, które marzą o zmianie drogi zawodowej, ale boją się podjąć taką decyzję?

Moje pokolenie ma za sobą wiele zmian i bogate doświadczenia. Przetrwaliśmy trudne chwile, żyjąc marzeniami o tym, że w końcu spotka nas nagroda. Jeśli to się do tej pory nie zdarzyło, a jest jeszcze na to szansa, to warto zaryzykować. W wieku pięćdziesięciu kilku lat mamy jeszcze przed sobą wizje kilkunastu lat pracy i nie można ich spędzić na czekaniu na emeryturę.

Polecamy również

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl