Marketing i Biznes Biznes Jacek Gzyl (Grenton): Cały czas miałem przekonanie, że nawet jeśli będę sprzedawał jabłka na ulicy, to zarobię więcej niż jako inżynier na etacie

Jacek Gzyl (Grenton): Cały czas miałem przekonanie, że nawet jeśli będę sprzedawał jabłka na ulicy, to zarobię więcej niż jako inżynier na etacie

Grenton to firma, która powstała dokładnie 10 lat temu. Tworzy systemy smart home. Dziś jest globalną spółką, działającą na 26 rynkach, bijącą się o miano lidera branży. Wiedzieliście, że to polska firma? Jesteście ciekawi, kto za nią stoi? Zapraszamy na rozmowę z CEO Grentona, Jackiem Gzylem.

Jacek Gzyl (Grenton): Cały czas miałem przekonanie, że nawet jeśli będę sprzedawał jabłka na ulicy, to zarobię więcej niż jako inżynier na etacie
Pomysł na Grentona powstał w latach 2010-2011 Jacek Gzyl: nie wyobrażam sobie pracować dla kogoś, bo nie widzę w tym sensu W samej Unii Europejskiej będzie do 2024 roku 240 milionów domów i 42 proc. z nich będzie mieć rozwiązania smart home W branży smart home Polska w Europie powoli staje się tym samym, czym jest Dolina Krzemowa w Stanach Współpraca Grentona z SunRoof

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Dołącz do klubu przedsiębiorczych osób – Founders.pl.

Grenton działa dziś w Polsce i na 26 innych rynkach. Ma partnerów głównie w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Obecnie zatrudnia ponad 50 osób, m.in. w działach sprzedaży, logistyki, R&D i w marketingu. Ciągle poszerza zespół o ciekawe, zafascynowane nowymi technologiami osoby. Jak tłumaczy Jacek, ma szczęście do spotykania inspirujących ludzi, podzielających jego i wspólnika zainteresowania. W 2017 roku do zespołu Grentona dołączył Grzegorz Wąchocki, obecnie członek Zarządu i Dyrektor działu R&D. 

Skromny i ambitny CEO

Kiedy zaczynałam rozmowę z Jackiem Gzylem, powiedział mi, że nigdy nie opowiadał o kulisach powstawania Grentona. Sam w życiu nie szuka poklasku i konsekwentnie robi swoje. Jak się szybko okazało, za tą marką stoi ciekawa historia człowieka, który przedsiębiorczość ma we krwi. Już na studiach założył sobie, że nigdy nie będzie pracował dla nikogo, a  przy tym nie miał za sobą bogatych rodziców, którzy mogli mu ułatwić start w biznesowym świecie.

Niewątpliwie Grenton swój sukces zawdzięcza uporowi i ciężkiej pracy, jaką wykonał Jacek i jego wspólnik Piotr Hnacik (którzy za czasów studiów byli akademickimi sąsiadami). Przeciwności było wiele, ale panowie od początku wierzyli w swój potencjał i intuicję biznesową. 

Mogą Cię zainteresować

Jacek mówi mi, że zawsze stara się w życiu robić rzeczy na 110 procent. Takie jest też jego podejście do biznesu. Lubi podejmować wyzwania i mocno się angażuje w to, co robi. Energii do pracy szuka w aktywnościach blisko natury, często przekraczając swoją strefę komfortu. Uwielbia góry, odkrywa snowboard ekstremalny – freeriade, splitboarding oraz heliski, lubi trekking i wspinanie na ferratach. Ma za sobą już takie wyzwania jak rejs po norweskich fiordach i nocleg na jachcie w temp. poniżej zera czy samotną eksplorację karaibskiej wyspy ze spaniem w dżungli na hamaku. I cały czas myśli o kolejnych podróżach.

Natomiast gdy pytam go o to, co daje mu siłę do działania, bez namysłu odpowiada: rodzina, w tym trójka ukochanych dzieci, z którymi wspólnie podróżuje i zawsze są to podróże niekonwencjonalne. 

Jak wyglądały początki marki Grenton?

Jacek Gzyl: Początki są już dość odległe. Pomysł na Grentona powstał w latach 2010-2011. Założyłem go wspólnie z moim wieloletnim partnerem biznesowym, z którym działamy do dzisiaj.

Kim on jest?

To Piotr Hnacik. Był moim sąsiadem w akademiku krakowskiej uczelni AGH, na której wspólnie studiowaliśmy. Na trzecim roku założyliśmy naszą pierwszą spółkę, później ją sprzedaliśmy, a kapitał, który w ten sposób pozyskaliśmy, przeznaczyliśmy na inwestycje w różnego rodzaju startupowe projekty. Jednym z nich był właśnie Grenton, który jest dziś spółką, która najlepiej się rozwija, takie nasze cudowne dziecko. 

Co studiowaliście?

Studiowaliśmy na Wydziale Elektroniki, Elektrotechniki, Automatyki i Telekomunikacji. 

Pierwsza spółka, którą sprzedaliście, co to była za firma?

Była to spółka telekomunikacyjna, działająca w latach 2002 – 2010. W jej ramach świadczyliśmy usługi dla kilkunastu tysięcy ludzi w Polsce. Oferowaliśmy dostęp do internetu, telewizji i telefonu. Był to czas, gdy rynek telekomunikacyjny mocno się integrował. Nasza firma została wchłonięta przez największego dziś operatora, czyli UPC. Dzięki temu mogliśmy inwestować dalej.

Czyli od samego początku swojej kariery zawodowej wiedzieliście, że zostaniecie przedsiębiorcami? Nie myśleliście nigdy o etacie?

Do dziś pamiętam, kiedy pierwszego dnia rejestrowaliśmy się w akademiku. Obydwaj do Krakowa przyjechaliśmy z mniejszych miejscowości. Byłem bardzo nastawiony na obszary przedsiębiorcze. Nie miałem łatwego życia, pochodzę z wielodzietnej, skromnie żyjącej rodziny, więc musiałem sobie sam radzić w życiu i uczyłem się tego już w szkole średniej. Pamiętam jedno z naszych spotkań studenckich, gdy rozmawialiśmy o tym, co chcielibyśmy robić w przyszłości.

Co wtedy powiedziałeś?

Powiedziałem: nie wyobrażam sobie pracować dla kogoś, bo nie widzę w tym sensu. W grupie, w której o tym rozmawialiśmy, był wtedy też Piotr, który bardzo dobrze to sobie zapamiętał, bo potem to wspominaliśmy. Nasi rówieśnicy byli zdziwieni takim podejściem. Oni wyszli z bardziej konserwatywnych domów, gdzie nauka, a potem praca na etacie to jedyny słuszny scenariusz. Ja cały czas miałem przekonanie, że nawet jeśli będę sprzedawał jabłka na ulicy, to zarobię więcej niż jako inżynier na etacie. To, co było dla mnie najważniejsze, to wolność i decydowanie o własnym losie. Nigdy się tego nie bałem i nie miałem wątpliwości, że tego nie da się zrobić.

Czyli można powiedzieć, że przedsiębiorczość masz we krwi?

Można (śmiech). Zwłaszcza że razem z moim wspólnikiem nie mamy dużych trudności w tym, co robimy. W sumie to bardzo dobre pytanie, bo właśnie zacząłem się zastanawiać, czy wynika to z krwi, jak powiedziałaś, czy po prostu mieliśmy trochę szczęścia. Myślę, że składa się na to kilka czynników. Fajnie poukładało się nasze życie, bo udało nam się dostać na bardzo dobre studia, spotkać mądrych ludzi i dość szybko założyć pierwszy biznes, który spieniężyliśmy z dużym sukcesem i to przed 30. rokiem życia. Potem mieliśmy siłę i chęci na to, by nadal inwestować i się wspierać. Kiedy sprzedaliśmy naszą pierwszą firmę, dostaliśmy zakaz konkurencji, dlatego skupiliśmy się na innych projektach, między innymina Grentonie i chyba właśnie to było naszym paradoksalnie szczęściem. Grenton pojawił się w świetnym czasie. Myślę, że razem z Piotrem mieliśmy też swego rodzaju biznesową intuicję. Tak samo było z internetem. To był początek 2000 roku, my już wtedy wiedzieliśmy, że trzeba budować szerokopasmowe sieci, bo to nowy rynek, który będzie się rozwijał. Znaleźliśmy się w świetnym miejscu i czasie ze swoim pomysłem. Dokładnie to samo zrobiliśmy z Grentonem 10 lat temu, kiedy jeszcze nikt nie myślał i nie marzył o inteligentnych domach, a ja byłem przekonany, że to będzie przyszłość.

Czyli edukację rynku macie już za sobą czy wciąż trzeba edukować?

Cały czas. Teraz w mojej ocenie największy problem jest w tym, by wygrać z przekonaniami ludzi, bo wciąż wiele osób uważa, że to elektronika, a elektronika jest zawodna.

A nie jest?

We wszystkim jest ziarno prawdy, ale ja zawsze podpieram się analogią do samochodów. I nie mówię tu o super nowoczesnych jak Tesla. Praktycznie każdy samochód, który wyjeżdża z fabryki, jest zautomatyzowany. Dba o komfort, ekonomiczną jazdę oraz bezpieczeństwo. Sam się o tym przekonałem np. kiedy reagował na hamulec wcześniej niż ja, do tego automatycznie steruje oświetleniem, pracą wycieraczek, multimediami. Dziś wiele osób na hasło „smart home” mówi: „Ale po co mi to? Przecież zawsze używałem  zwykłego przełącznika, a nie włączałem światło za pomocą apki”. Tak samo było z autami i teraz jest np. ze zmywarkami. Dopóki nie doświadczysz wygody, ciężko uwierzyć, że to zmiana na lepsze.

Ile czasu pracowaliście nad Grentonem?

Pierwsze pięć lat wykorzystaliśmy na stworzenie całego systemu. Kolejne pięć lat na edukację rynku. Dziś jesteśmy przekonani, że boom na smart home już się zaczyna. Zakładam, że już za chwilę więcej domów będzie z automatyką niż tych bez niej.

Dlaczego akurat obszar smart home Was zainteresował?

Budowałem dom i marzyłem wtedy o tym, żeby był innowacyjny, energooszczędny, łatwy do zarządzania. Chciałem mieć nowoczesne instalacje, jak na przykład, system rekuperacji. Zacząłem zastanawiać się również nad systemem do zarządzania. Takie systemy były wtedy dostępne na rynku, ale bardzo drogie. Zdecydowałem się na jeden z nich, który z perspektywy czasu okazał się nieco archaiczny, jednak pozwolił mi poznać ten świat. I dostrzegłem w tym ogromny potencjał. Już wtedy, w 2010 roku uwierzyłem w to, że smart home jest rozwiązaniem, które w przyszłości będzie standardem w domu

Poza tym zawsze fascynowały mnie nowe technologie. Wybrałem uczelnię, aby rozwijać się w tym obszarze. Jestem absolwentem prestiżowego wydziału z dyplomem rektora za wyniki. Piotr – jako partner biznesowy – uzupełnił mój ekstrawertyczny potencjał, przypilnował finansów, marketingu i obranej strategii rozwoju. Ja odpowiadałem za sprzedaż, budowanie zespołów i relacje z partnerami, bo w tym czułem się najlepiej. Zadziałało, razem od lat stanowimy zgrany duet.

Spełniło się to przeczucie, że smart home w przyszłości będzie standardem?

Z roku na rok ten rynek jest coraz większy. Dochodzimy powoli do momentu, gdy praktycznie każdy, kto buduje dom, zastanawia się, w jakim obszarze i jakim zakresie warto go zautomatyzować. 

W takim razie jak oceniasz potencjał rynku smart home?

W samej Unii Europejskiej będzie do 2024 roku 240 milionów domów i 42 proc. z nich będzie mieć rozwiązania smart home. To olbrzymi rynek wart 22,3 mld euro w samej kategorii whole home systems, w której działa Grenton. Rynek smart home jest jednym z najszybciej rozwijających się rynków w Europie i na świecie. Dziś już każdy, kto buduje dom, jakąś automatykę instaluje – do sterowania roletami, ogrzewania czy podlewania ogrodu. Grenton zastępuje większość sterowników, z resztą urządzeń potrafi się komunikować, dzięki temu mamy jeden system i jedną aplikację zarządzającą całym domem. Kiedy opuszczamy dom, jednym przyciskiem przygotujemy go na nasze wyjście. Nie musimy nerwowo biegać, tracić czasu na aktywację alarmu, wyłączanie świateł czy zamknięcie rolet. Wizualnie także zyskujemy, bo na ścianie nie wisi pięć manipulatorów, tylko jeden panel dotykowy, który się ładnie wpasowuje w aranżację wnętrza.

Patrząc na stronę technologiczną… Co było najtrudniejsze? 

W świecie nowych technologii wiedza szybko się dezaktualizuje, trzeba na bieżąco przyswajać nowe rzeczy. Wtedy na rynku pracy brakowało osób, rozumiejących innowacyjne rozwiązania i przygotowanych do pracy nad nimi, ale jakimś cudem udało się ich znaleźć. Jestem dumny z zespołu, który tworzy i rozwija produkty Grenton, bo wiem, że o kompetentnych ludzi było naprawdę ciężko. Wyzwania, jakie nam towarzyszą, to np. ciągła niedojrzałość rynku, choć widać zmiany na lepsze, brak zrozumienia funkcji oraz korzyści z życia w inteligentnym domu. To sprawia, że często zmagamy się z oporem oraz zastanymi przekonaniami. 

Były momenty, że chciałeś to rzucić? 

Oczywiście, ze były takie momenty. Nawet dziś zdarza mi się myśleć: nie muszę pracować, mam z czego żyć. Jednak może nie powinienem mówić tego publicznie (śmiech). A tak na poważnie, mam to szczęście, że towarzyszą mi wspaniali ludzie, którzy napędzają mnie do działania i wiem, że mogę im ufać. I wszyscy jesteśmy bardzo dumni z tego, co zrobiliśmy – tak, jakbyśmy skonstruowali rakietę kosmiczną. I mimo że tyle lat minęło, wciąż czujemy „flow”. Dlatego, nawet jeśli przychodzą słabsze dni, wiem, że nigdy nie mógłbym zostawić Grentona. 

Co, Twoim zdaniem, przyczyniło się do sukcesu Grentona na polskim rynku?

Jestem ambitny, nie boję się wyzwań. Smakuję sukcesy, nie żyję długo porażkami.  W zasadzie porażki zawsze – w dłuższym czasie mnie wzmacniają, są lekcją, dają dużo wniosków. Przekładam to na pracę z zespołem. Motywuję do zmian i szukania tego, co możemy zrobić lepiej, nawet jeśli to oznacza naukę na błędach. Sukces Grentona po części wynika z naszego (z Piotrem) DNA w podejściu do klienta, współpracowników i partnerów biznesowych. Pierwsza spółka nauczyła mnie, że problem klienta to mój problem, dlatego w Grentonie klient czuje się zaopiekowany. Lubimy robić rzeczy dobre, dopracowane, często wykraczające poza aktualne potrzeby rynku. Staramy się być wizjonerami.

Dlaczego postawiliście na połączenia przewodowe, a nie bezprzewodowe, które mogą się większości z nas wydawać bardziej nowoczesne? 

Bardzo często słyszę, że jak coś jest bezprzewodowe, to nowoczesne. Podczas studiów bardzo mocno dotykałem tematu transmisji, elektroniki i transmisji danych i tu tkwi największy problem.

To znaczy?

„Bezprzewodówka” ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwie, jeśli chodzi o plusy to: mobilność i prostota. Jednak minusem jest to, że jest to po prostu sygnał radiowy, a szczególnie w automatyce i na poziomie jakim jest Grenton, nie możemy sobie pozwolić na to, że coś nie zadziała, a przy radiu nigdy nie będziemy tego pewni. System radiowy może zakłócić nawet odkurzacz czy kosiarka do trawy. Oczywiście, urządzenia te są stabilne i działają poprawnie, natomiast jeśli mówimy o hiper pewności, to nikt nie jest w stanie nam jej zagwarantować w przypadku radiówki. Grenton od początku był przez nas zaprojektowany jako profesjonalny, rozbudowany system kablowy, oparty na transmisji przewodowej, w którym moduły rozmawiają ze sobą przewodowo.

Ale elementy bezprzewodowe też macie…

Tak i jest to dla nas równie ważna część systemu. Dzięki takim elementom można w łatwy i nieinwazyjny sposób rozbudować swój system o dodatkowe funkcje. Cały czas obserwujemy rynek smart home i widzimy, że jest on podzielony na dwa główne obszary, czyli firmy, które mają profesjonalne rozwiązania kablowe i bezprzewodowe oraz takie firmy, które mają proste pudełkowe rozwiązania bezprzewodowe. Uważam, że systemy przewodowe z rozbudowaną siecią instalatorów, są to profesjonalne rozwiązania do domów i apartamentów, a bezprzewodowe to raczej proste rozwiązania do użycia na ograniczonych obszarach, np. pokój kinowy, może bardziej jako gadżety. 

Wspomniałeś o konkurencji. No właśnie, jak ona wygląda? Z kim bijecie się o udział w rynku?

Konkurencja jest. Co ciekawe, w tej branży Polska w Europie powoli staje się tym samym, czym jest Dolina Krzemowa w Stanach. Widzę, że coraz bliżej nam do lidera w Europie w branży smart home. Podobnie jak w branży okien, bo Polska zdominowała totalnie ten rynek i wszyscy od nas się uczą, jak robić dobre okna. Jednak wracając do smart home, w Polsce z dużym przytupem zaczęło Fibaro ale tylko w zakresie rozwiązań bezprzewodowych. Jest też kilka mniejszych firm, które bardzo dobrze sobie radzą. 

Muszę zapytać też o sytuację związaną z pandemią. Z tego, co wiem, na rynku komponentów elektronicznych jest ogromny problem z dostępnością produktów. Też widzicie ten problem i czy ta sytuacja wpłynęła na Waszą działalność?

Niestety, dostrzegamy ten problem. Powoli zaczyna nas to martwić, mamy nadzieję, że nie jest to trend, który będzie się utrzymywał, tylko chwilowy zator. Sam początkowo łączyłem to bardziej z zatorem w kanale Sueskim. Mówi się, że przez tę sytuację 15 proc. handlu światowego zostało wstrzymane na kilka tygodni. Kanał udrożnili, a problemy pozostały. Dziś myślę, że jest to spowodowane wzmożonym popytem, który się rozwinął po ostatnich lockdownach, nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Dotacje i pieniądze, które w tym czasie popłynęły do ludzi, spowodowały to, że dużo więcej kupujemy, także elektroniki. Taka jest moja teoria. Jako Grenton dajemy sobie radę z tą sytuacją i nie mamy żadnych zastojów, natomiast są coraz większe trudności w planowaniu produkcji. 

Weszliście jakiś czas temu we współpracę z firmą SunRoof. Czy możesz powiedzieć coś więcej o kulisach tej współpracy?

To dość świeży temat, jednak był to naturalny proces, do którego musiało dojść, bo nasze produkty się uzupełniają. SunRoof wykazuje się dużą dojrzałością biznesową i w mojej ocenie bardzo dobrze się rozumiemy wzajemnie. To partnerstwo sprzyja obu stronom, oni mają technologię, która wytwarza energię, my mamy technologię, dzięki której można tę energię skonsumować w jak najbardziej efektywny sposób. Bardzo się cieszę, że weszliśmy w tę współpracę i wierzę, że ma ona ogromny potencjał, bo rozmawiamy na różnych płaszczyznach i nakreślamy wspólne cele.

Jakie są Wasze najbliższe plany?

Najbliższe plany są bardzo ambitne, zresztą jak wszystkie nasze plany od samego początku (śmiech). W tej chwili powiększamy dział marketingu, mocno inwestujemy w dział R&D, bo mamy kilka nowych, ciekawych pomysłów. Stawiamy na produkt i ciągły rozwój produktu i to właśnie tu spożytkujemy największe budżety. Mamy śmiałe założenia zdobywania 5-6 nowych rynków rocznie.

W tym roku mija okrągłe 10 lat, od kiedy Grenton istnieje. Osiągnęliście sukces, jesteście zadowoleni z tego, co zrobiliście przez ten czas?

Jestem bardzo zadowolony i dumny z tego, co osiągnęliśmy oraz że mamy tak wspaniały zespół. Po tych 10 latach z dumą mogę powiedzieć, że osiągneliśmy sukces, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że najlepsze wciąż przed nami. Potencjał, który jest dla nas możliwy, jest ogromny. Uważam, że Grenton ma absolutne prawo do tego, żeby powiedzieć, że jest potężną spółką globalną. Naszym celem jest bycie produktem numer jeden w Polsce i Top 3 w Europie. I w tym kierunku idziemy. 

Polecamy również

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl