Marketing i Biznes Biznes Bohomoss: chcemy zmieniać życie kobiet. Historia o tym, jak polska marka z piżamami zdominowała rynek

Bohomoss: chcemy zmieniać życie kobiet. Historia o tym, jak polska marka z piżamami zdominowała rynek

Bohomoss: chcemy zmieniać życie kobiet. Historia o tym, jak polska marka z piżamami zdominowała rynek

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Bohomoss zaczynało od sprzedaży sukienek, dziś firma jest czołowym producentem piżam i – jak to się mówi – nie bierze jeńców. Marka rozrasta się w zawrotnym tempie i nie osiada na laurach – zasięgi na Facebooku przekraczają 250 tysięcy fanów, na Instagramie Bohomoss followersów ma jeszcze więcej. W czasie pandemii Bohomoss na przekór wszystkiemu, zbudowało swój zespół i zwiększyło budżety. Zapytaliśmy Bohomoss, skąd płynie ich siła i odwaga do działania. 

 

Rozmawiamy z Joanną Czekańską, Marketing Manager w Bohomoss. 

 

Od jak dawna marka Bohomoss istnieje na rynku?

Twórczyniami Bohomoss są Jola Łopatko i Paulina Patrzałek. Sześć lat temu dziewczyny wyznaczyły sobie cel i konsekwentnie do niego dążyły, ale okupione było to ogromnym wysiłkiem, bo początki – mówiąc szczerze – nie były łatwe. Produkcja, próby sprzedaży, dotarcie do klienta – tutaj na każdym etapie trzeba było się nagimnastykować. Na początku dziewczyny nie sprzedawały piżam, pomysł na ten biznes zrodził się dopiero później. O sukcesie i popularności Bohomoss zadecydowała ciężka praca, cierpliwość, zaangażowanie, misja, cel, oraz wiele pokory. Markę oczywiście tworzą jednak przede wszystkim ludzie i to jest nasz największy kapitał. Mamy w firmie takie motto: jeżeli coś w życiu warto, to warto budować relacje.

 

Skąd wzięła się nazwa “Bohomoss”?

Bohomoss to połączenie dwóch słów: boho i moss. Paulinie bardzo podobało się to pierwsze, które łączyła ze stylem w modzie oraz polska marką “Bohoboco”, z kolei Jola dołożyła “moss”, od nazwiska znanej modelki i projektantki – Kate Moss. Nazwa jest unikatowa, uniwersalna, nie mamy problemu z jej przetłumaczeniem na inne języki. Same zalety!

 

Czy za marką stoi jakaś misja?

Chcemy pomóc  kobietom budować ich samoocenę. Każda z nas jest wartościowa, piękna i zasługuje na wszystko, co najlepsze. Chcemy aby kobiety dbały nie tylko o swoich najbliższych, co najczęściej się zdarza, ale żeby też zadbały o siebie. Noc to 1/3 doby, czyli całkiem sporo, warto więc także wtedy mieć na siebie coś pięknego, w czym nawet bez makijażu i z rozczochranymi włosami – nadal będziemy wyglądać jak milion dolarów. Jak czujemy się piękne, to i pięknie wyglądamy. Pamiętajmy, że o tych “newralgicznych” porach widzą nas nasi domownicy, rodzina, mąż, partner dzieci czy rodzice – te osoby, które są w naszym życiu najważniejsze. Więc jeśli warto się dla kogoś stroić to przede wszystkim dla siebie i dla nich. Bohomoss chce przyczyniać się do tego, aby zmieniać życie kobiet na takie, które będzie satysfakcjonujące dla nich samych. Chcemy przekonać kobiety, że warto żyć w zgodzie ze swoimi wartościami i to właśnie wtedy osiągną swój życiowy sukces, który – dodajmy – wcale nie musi oznaczać materialnego bogactwa.

Na Facebooku i Instagramie macie potężne zasięgi. Jak się to robi?

Budowanie społeczności w social mediach to proces, który trwa latami. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem że  trzeba robić to konsekwentnie, systematycznie, nie wolno odpuszczać czy osiadać na laurach. Jednym ze sposobów, który pomógł nam rozkręcić konta była organizacja konkursów, które przeprowadzamy nie tylko sami, ale we współpracy z innymi markami. Do rozwoju naszych profili przyczyniła się też współpraca z influencerkami. 

 

No właśnie, w Waszych piżamach pozuje choćby Natalia Siwiec…

Natalia jest główną ambasadorką marki Bohomoss, ale w naszych kampaniach pojawiało się sporo znanych osób. Przez półtora roku współpracowaliśmy np. z Maritą Surmą, znaną jako Deynn – to też była bardzo mocna, wyrazista twarz naszego brandu. Z Natalią Siwiec mamy podpisany kontrakt czasowy, w ramach którego robimy sesje wizerunkowe, Natalia angażuje się też na swoim prywatnym profilu, na którym od czasu do czasu nas promuje. Nawiązanie z nią współpracy to był strzał w dziesiątkę – nasze klientki bardzo ją lubią i utożsamiają się z nią.

 

Jak często organizujecie sesje zdjęciowe z Natalią? 

Z Natalią przeprowadzamy dwie sesje zdjęciowe rocznie, a to dlatego że tyle kolekcji wypuszczamy w ciągu 12 miesięcy. Sesje to ogromne wyzwanie i duże przedsięwzięcie, bo każda przebiega inaczej, wymaga innego przygotowania. Z drugiej strony to też duże przeżycie, które dostarcza sporo emocji wszystkim zaangażowanym. Jest to tak absorbujące, że właściwie po zamknięciu jednej sesji, płynnie przechodzimy do myślenia o następnej. Każda musi być inna, unikalna, nie możemy zanudzić klientek powtarzalnością.

Zobacz również

Jak wygląda proces dotarcia do celebrytów? 

Zawsze na początku roku planujemy kogo widzielibyśmy jako twarz naszej marki w związku z konkretnymi okazjami i momentami w kalendarzu. Przez długi czas było tak, że to my wychodziliśmy z inicjatywą, teraz zainteresowani często sami się do nas zgłaszają. Mamy w dziale marketingu koleżankę Madzię, która zajmuje się komunikacją z influencerami, negocjuje i ustala z nimi warunki współpracy. Każda umowa jest tworzona indywidualnie pod konkretną partnerkę. Na ten element działalności kładziemy duży nacisk, ponieważ Instagram jest kluczowym kanałem naszej działalności. Jak zresztą w całej branży fashion. 

 

Czym różni się współpraca z influencerami od tej z ambasadorami marki? Jakie są ich zadania?  

Praca z influencerami zazwyczaj opiera się na pojedynczych, krótkoterminowych “strzałach”, natomiast w przypadku ambasadorów, te działania są długofalowe. Wtedy w grę wchodzą kontrakty, które określają charakter i częstotliwość akcji rozłożonych w czasie. Na przykład dogadujemy się na ustaloną liczbę współprac w danym roku. Współpracujemy też z mikroinfluencerami – to nie są bardzo popularne osoby, ale mają dobrze prowadzone konta, które wpisują się w filozofię naszej marki. Zwykle takie dziewczyny same się do nas zgłaszają – wtedy zazwyczaj proponujemy im nasz produkt, a one w zamian promują nas u siebie na Instagramie.  

 

Czy to zawsze się opłaca? 

Zależy które działania. To jest jak z kampaniami reklamowymi – jedne przyniosą większy, drugie mniejszy efekt. Niemniej jednak współpracy z influencerami nie warto zawsze przekładać na pieniądze, ponieważ takie działania bardzo dobrze wpływają na nasz wizerunek, pozwalają na poszerzenie komunikacji i dotarcie do jak największego grona potencjalnych klientek. Nawet gdy te mniej popularne dziewczyny dotrą do grona swoich fanów, to i tak jest to dla nas rewelacyjne bo wiemy, że zadbaliśmy w ten sposób o punkt styku marki z potencjalnym klientem.   

 

Z jakimi trudnościami (i czy w ogóle) wiąże się sprzedaż bielizny online? 

Jedną z trudności jest organizowanie sesji zdjęciowych. E-commerce rządzi się swoimi prawami, więc jeśli nie ma ładnych zdjęć, mało kto decyduje się na zakup danego produktu. Bardzo mocno więc przywiązujemy do tego uwagę, żeby zdjęcia były najwyższej jakości i odzwierciedlały nasz produkt w stu procentach. Muszą być atrakcyjne i przyciągać uwagę. 

 

Kolejnym wyzwaniem jest sprzedaż. Naszą główną tkaniną jest satyna, która jest wysokiej jakości, sprawdzana, testowana od wielu lat, ale – jak wiadomo – nie jest to materiał naturalny. Ważne jest więc dla nas, żeby zwracać uwagę klientek na to, że satyna satynie nie jest równa, że u nas jakość materiału jest pierwszej klasy, gruba, mięsista, sprawdzona. Niestety, kupując na odległość, klient nie może zobaczyć ani dotknąć towaru, więc zadanie mamy mocno utrudnione.

Czy marka Bohomoss może potwierdzić tezę, że pandemia spowodowała wzrost dochodów w branży e-commerce? 

W  naszym przypadku tak było. Od początku pandemii stawaliśmy wszystkiemu na przekór i robiliśmy zupełnie coś innego niż wielu innych przedsiębiorców. Zamiast zmniejszać budżety, my je zwiększyliśmy, zamiast wyciszać działania, my realizowaliśmy ich jeszcze więcej i co najważniejsze – podczas gdy wiele firm zwalniało swoich pracowników, my w tym czasie postanowiliśmy zbudować zespół i zapraszaliśmy do współpracy kolejne osoby, które szczerze powiem okazały się świetnym wyborem i wspaniałymi, zaangażowanymi członkami zespołu. W tym momencie nie wyobrażam sobie pracy bez nich.

 

Czy zauważacie wzrost w związku z konkretnymi datami w kalendarzu, np. Dniem Kobiet? Czy w tym kontekście, bielizna jest towarem “sezonowym”, czy sprzedaje się raczej proporcjonalnie, niezależnie od okazji? 

Myślę, że każda marka, która w swoim asortymencie posiada produkt, który nadaje się na prezent odczuwa taką sezonowość. I tak jest też u nas. Z tym, że kumulacja sprzedaży i zainteresowanie marką przypada na ostatni kwartał roku. Wówczas bardzo intensywnie pracujemy, zarówno od tej strony produkcyjnej, jak i sprzedażowej, która jest ściśle związana z marketingiem. Do tego szczytu sprzedażowego przygotowujemy się przez cały rok. Odkładamy na te cele większe budżety, planujemy strategie, kontraktujemy szersze działania na szwalniach, bo to też trzeba z odpowiednim wyprzedzeniem zaplanować. Zatrudniamy też nowe osoby do pomocy, głównie do obsługi klienta, aby nasi konsumenci mogli czuć się obsłużeni na najwyższym poziomie. Zależy nam też na tym, aby w ciągu tego szczytu, paczki z naszych magazynów wychodziły maksymalnie w ciągu 24h. Ważne jest aby zadbać o najmniejszy nawet szczegół, bo to wszystko składa się na sukces.  Co z tego, że uruchomimy potężną kampanię reklamową, wydamy na nią mnóstwo pieniędzy, skoro powiedzmy, że strona internetowa nie będzie działała dobrze i  nie wytrzyma tak dużego obciążenia ruchu albo klient nie będzie mógł się skontaktować z nami? 

 

Jak zatem przygotowaliście się do Dnia Kobiet? 

Zorganizowaliśmy mini sesję dedykowaną z okazji Dnia Kobiet, zaplanowaliśmy kilka współprac z influencerkami, uruchomiliśmy kampanie na różnych kanałach. Szczerze mówiąc jednak, 8 marca nie jest świętem, które przysparza nam bardzo dużo ruchu – w przeciwieństwie do Black Friday czy Bożego Narodzenia. Dla nas Dzień Kobiet jest okazją do tego, żeby przypomnieć kobietom, że same sobie też powinny robić prezenty i czasem kupić coś ładnego. 

 

Częściej kupują u Was mężczyźni prezenty dla kobiet, czy kobiety same dla siebie

Bardzo często kobiety kupują same dla siebie, bądź też dla innych kobiet. W okresie prezentowym, czyli zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem, da się zauważyć, że mnóstwo mężczyzn robi zakupy dla swoich kobiet. Biuro obsługi klienta odbiera wówczas mnóstwo telefonów od zagubionych panów, którzy nie do końca wiedzą jaki rozmiar wybrać albo dopytują, co się u nas najbardziej sprzedaje i co się klientkom podoba.

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl