Marketing i Biznes Start-up zone Najczęstsze błędy młodych startupowców

Najczęstsze błędy młodych startupowców

Jakie są najczęstsze błędy młodych startupowców? Okazuje się, że źródła problemów leżą u podstaw, jak np. brak zdefiniowania niszy rynkowej. I nie tylko, zbyt długie odwlekanie wprowadzenia produktu na rynek czy mierzenie sukcesu miarą fundraisingu często prowadzi do zderzenia się ze ścianą. Zapytaliśmy ekspertów z branży o to, jakie są najczęstsze błędy młodych startupowców. Dowiedz się, czego unikać w budowaniu własnego startupu.

Najczęstsze błędy młodych startupowców
Odkładanie w czasie wprowadzania produktu na rynek to jeden z najczęściej popełnianych błędów przez początkujących przedsiębiorców. Zamiast zwlekać z launchem, lepiej wprowadzić na rynek wersję MVP i zebrać informacje dotyczące pierwszego odbioru produktu przez klientów. Przekonanie, że fundraising jest wyznacznikiem sukcesu, może być niezwykle niebezpieczne na drodze młodego startupowca. Są firmy i founderzy, którym służą inwestycje VC, ale jest dużo firm, które zdecydowanie powinny pozostać w fazie bootstrap, samodzielnie generując zyski. Przekleństwem founderów jest czasem wizja tak szeroka i tak ambitna, że w ich głowach klientem startupu może być każdy. Dlatego kluczowe dla sukcesu startupu w początkowaj fazie rozwoju jest jasne zdefiniowanie swojej niszy rynkowej i grupy docelowej.

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Odkładanie w czasie wprowadzenia produktu na rynek

Odkładanie w czasie wprowadzania produktu na rynek to jeden z najczęściej popełnianych błędów przez początkujących przedsiębiorców. Wynika z powodów takich jak obawa przed przyjęciem produktu czy chęć dopracowania produktu do perfekcji. Często też, w firmie brakuje odpowiednio przygotowanej strategii „go to market”, a więc wejścia na rynek.

Najczęstszy efekt to przedłużanie prac nad funkcjonalnościami, które wcale nie są niezbędne. Jednocześnie, „przepalanie” czasu i pieniędzy na pracę, podczas gdy firma nie generuje żadnych przychodów. Jak powiedział twórca LinkedIna, Reid Hoffman: „Jeśli nie wstydzisz się wersji produktu, który wprowadziłeś za pierwszym razem na rynek, prawdopodobnie wprowadziłeś go za późno”. Wieloletnia praca nad produktem, który później okazuje się niesprzedawalny, jest dość powszechną sytuacją.

Zamiast zwlekać z launchem, lepiej wprowadzić na rynek wersję MVP (minimum viable product) i zebrać informacje dotyczące pierwszego odbioru produktu przez klientów. Pozwoli to zaplanować pracę nad finalną wersją produktu lub usługi w zgodzie z realnym oczekiwaniem rynku.

Pogłębiaj branżowy networking z innymi startupowcami. Weź udział w wyjeździe w gronie 30 innych przedsiębiorców z branży software house — wypełnij niezobowiązujący formularz.

W tym miejscu warto również wskazać czynnik, który zwiększa szanse na sukces nowego produktu. Chodzi o weryfikację realnego popytu na produkt lub usługę. Pytanie znajomych o zdanie nie ma sensu, bo zazwyczaj będą się wypowiadać pozytywnie na temat produktu, ale sami nie zostaną nigdy klientami.

Najlepsza, choć zarazem najtrudniejsza opcja to zawarcie umów z przyszłymi Klientami na dostawę produktu, w momencie, gdy stanie się dostępny. Wbrew pozorom, czasami jest to możliwe. W wersji minimum warto przeprowadzić badanie rynku na własną rękę wśród potencjalnych Klientów. Zadając dodatkowo pytanie, czy zapłaciliby określoną kwotę za proponowane rozwiązanie.

Można także udostępnić na preferencyjnych warunkach (np. bezpłatnie) produkt we wstępnej wersji do testów. Takie zderzenie założeń i wiary w produkt z rzeczywistością pozwala urealnić oczekiwania. Warto podjąć działania tego rodzaju na jak najwcześniejszym etapie.

Przekonanie, że fundraising jest wyznacznikiem sukcesu

Przekonanie, że fundraising jest wyznacznikiem sukcesu, może być niezwykle niebezpieczne. Są firmy i founderzy, którym służą inwestycje VC, ale jest dużo firm, które zdecydowanie powinny pozostać w fazie bootstrap, które osiągają zyski i mogą samodzielnie skalować biznes.

Często takie firmy generują solidne wzrosty bez większej presji skalowania za wszelką cenę. Zarządzają również lepiej kapitałem i popełniają mniej błędów, co w długim terminie może przełożyć się na większe szanse zrobienia dużego i rentownego biznesu.

Co więcej, dzięki takiej sytuacji founderzy mają pełną kontrolę nad spółką i nie muszą się martwić konfliktem zdań, opinii czy strategii z inwestorami. Dlatego, uważam, że nie każdy powinien podążać ścieżką finansowania zewnętrznego. Trzeba się zastanowić, jaki mamy apetyt na ryzyko i stres i wtedy dopiero zadecydować, którą drogę obrać.

A gdyby tak spotkać się w gronie osób o podobnych wyzwaniach, problemach, poglądach — podobnym mindsecie? Weź udział w wyjeździe razem z 30 innymi founderami i pogłębiaj branżowy networking na wyższym levelu.

Brak zdefiniowanej niszy rynkowej oraz grupy docelowej

Przekleństwem founderów jest czasem wizja tak szeroka i tak ambitna, że w ich głowach klientem startupu może być każdy, praktycznie dowolna osoba na świecie. I o ile wielkie wizje są świetne i działają również na wyobraźnię inwestorów, o ile żaden startup nie zrealizował takich wizji z dnia na dzień. Dlatego kluczowe dla sukcesu startupu w początkowaj fazie rozwoju jest jasne zdefiniowanie swojej niszy rynkowej i grupy docelowej, czyli klientów, do których startup będzie chciał dotrzeć najpierw.

Ta początkowa grupa powinna być stosunkowo wąska, na tyle, żeby łatwo było dotrzeć do jej przedstawicieli i zweryfikować czy usługa, jaką oferować zamierza startup faktycznie będzie tej grupie niezbędna i zostaną oni klientami.

Dobrym przykładem jest tu startup HiPets, który w swojej poprzedniej inkarnacji nazywał się HiDone i celował w łączenie osób, które potrzebują jakiejś usługi z wykonawcami. Tak szeroka grupa docelowa powodowała, że bardzo trudno było pozyskać klientów. Po piwocie w kierunku usług dla właścicieli zwierząt okazało się, że to sam w sobie ogromny rynek i żeby go opanować, trzeba jeszcze bardziej zawęzić odbiorców jedynie do weterynarzy i ich klientów. I to wcale nie znaczy, że wielką wizją nadal nie pozostaje powerapp dla właścicieli zwierząt i usługodawców. HiPets nadal dąży do niej przez stopniowe zwiększanie funkcjonalności swoich aplikacji oraz przez ekspansję zagraniczną.

Pogłębiaj branżowy networking z innymi startupowcami. Weź udział w wyjeździe w gronie 30 innych przedsiębiorców z branży software house — wypełnij niezobowiązujący formularz.

Niewystarczające wsłuchiwanie się w potrzeby klientów

Tworząc Hashionę na samym początku, chciałam, żeby była to aplikacja edukacyjna oraz śledząca objawy. Byłam pewna, że pacjenci potrzebują wiedzy, dowiadywania się o swojej chorobie oraz leczeniu. Stworzyliśmy program “krok po kroku do remisji”, dostarczaliśmy wiele ciekawych artykułów, interaktywnych modułów pisanych przez specjalistów dotyczących symptomów, żywienia, suplementów i diagnozy. Oczywiście były to bardzo wartościowe treści, natomiast nie w stopniu wystarczającym. Program umożliwił nam zebranie informacji zwrotnych na temat potrzeb pacjentek, a także ich symptomów. Dowiedzieliśmy się, że mgła mózgowa i trudności z koncentracją to jeden z głównych objawów mentalnych użytkowniczek. Wiele z nich skarżyło się też na choroby współistniejące, takie jak insulinoodporność czy otyłość.

Okazało się również, że program jest przeładowany wiedzą, chcieliśmy podzielić się wszystkim, co wiemy – niestety, poskutkowało to bałaganem oraz przeciążaniem. Dodatkowo zdaliśmy sobie sprawę, że przeczytanie artykułów i wypełnienie zadań w aplikacji poszerzały wiedzę, ale nie uczyły jak te zmiany w życie wprowadzić. Unikaj glutenu? Okej, ale jak to zrobić? Przecież wszystko ma gluten!

Pacjenci potrzebowali więcej rozwiązań, prowadzenia za rękę, aby osiągnąć remisję. Po przeczytaniu wielu opinii zdecydowaliśmy, że zmienimy strategię i staniemy się platformą żywieniową oraz lifestylową. Dostarczamy spersonalizowaną dietę, przepisy na każdy tydzień wraz z listą zakupów. Plany dietetyczne wspomagają leczenie, dzięki wykluczeniom, które najczęściej wpływają na samopoczucie pacjentek z Hashimoto. Pozwalają wyciszyć stan zapalny, poprawiają samopoczucie i koncentrację. Chcemy rozwijać tę część platformy dalej. Nasz program również w dalszym ciągu jest dostępny, natomiast jest cały czas modyfikowany. Chcemy, żeby wiedza była bardziej przystępna i skondensowana. Podzieliliśmy go na krótsze moduły, aby był łatwiej przyswajany i ciekawy. Pokazujemy jak śledzić swoje symptomy i generujemy raporty, które przedstawiają nasze indywidualne wzorce zdrowotne. Jesteśmy platformą wspierającą leczenie, którą ciągle rozwijamy, dzięki opinii naszych użytkowniczek. Jesteśmy bardzo wdzięczni za zbudowaną społeczność!

Często mamy założenia na temat tego, jak użytkownik się zachowa i czego potrzebuje — nawet jeśli jest to poparte danymi. Z innego sektora, może się okazać zupełnie nieadekwatne dla naszego produktu. Dlatego tak ważne jest regularne wsłuchiwanie się w potrzeby użytkownika, przeprowadzanie ankiet, rozmów, wprowadzanie małych zmian i oczekiwanie na reakcje – tylko w taki sposób jesteśmy w stanie stworzyć coś naprawdę wartościowego.

A gdyby tak spotkać się w gronie osób o podobnych wyzwaniach, problemach, poglądach — podobnym mindsecie? Weź udział w wyjeździe razem z 30 innymi founderami i pogłębiaj branżowy networking na wyższym levelu.

Błędy wynikające z rekrutacji talentów

Nie łatwo jest znaleźć odpowiednie osoby do pracy w startupie na wczesnym etapie. Każdy z pracowników, włącznie z założycielami, wykonuje wiele czynności i musi być bardzo elastyczny. W języku angielskim idealnie obrazuje to określenie „hears a lot of hats„, czyli znać się na wszystkim pobieżnie, ale nie być specjalistom w danej dziedzinie.

Startup w początkowym okresie istnienia weryfikuje bardzo dużo hipotez. Trzeba rozumieć jak działają szybkie iteracje, bo czas często jest tutaj najważniejszy.

Ten tryb pracy trzeba „czuć”. Wymaga on dużej dozy samodzielności, szybkości działania i dostosowywania nie do wiecznie zmieniających się strategii biznesowych. Takich osób nie ma zbyt dużo na rynku — nie każdy też lubi, gdy codziennie wpadają inne zadania do wykonania.

Dobór pracowników o odpowiednich kompetencjach to bardzo ważna decyzja, która z czasem może zadecydować o „być, albo nie być” startupu.

Oprócz tego są też inne zagrożenia. Rynek pracownika podczas pandemii oraz w czasach, gdy praca zdalna jest na porządku dziennym, niesie też swoje ryzyka i zagrożenia. Nam też zdarzyło się „naciąć”, gdy osoba przez nas zatrudniona w pełnym wymiarze czasu okazała się mieć dwie prace 🙂 Zorientowaliśmy się, dopiero gdy nie wykonywała swoich obowiązków i „zapominała” o firmowych spotkaniach.

Cały czas uczymy się dynamiki pracy w naszej firmie. Należy prowadzić otwartą komunikację, wyciągać lekcje i słuchać siebie nawzajem.

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl