PushPushGo to platforma do automatyzacji i zarzadzania powiadomienia web push.
Od redakcji: Jeśli chcesz zmierzyć się z pytaniami z serii 12 trudnych pytań do startupów napisz na marta@marketingibiznes.pl
W jaki sposób sfinansowałeś start swojego startupu / działalności?
Start, jak pewnie w większości przypadków, był sfinansowany z oszczędności i był to dość skrupulatnie zaplanowany proces, ponieważ od dłuższego czasu zanim jeszcze powstał projekt PushPushGo przygotowywałem się do tego, aby w pewnym momencie uruchomić swój projekt, będąc świadomym tego, że na początku trzeba wyłożyć własne środki w postaci oszczędności.
Warto tutaj zwrócić uwagę na to, że na dobrą sprawę w branży IT, główny składnik inwestycji potrzebnej do rozwinięcia projektu to po prostu pieniądze, które pozwolą na przeżycie czyli opłacenie rachunków, mieszkania itd. Większość innych składników inwestycji jest znikoma, aby realnie uruchomić MVP projektu i pozyskać pierwszych klientów. Mówię tutaj głównie o modelu SaaS. W innych modelach np. IoT pewnie te składniki będą trochę inne. Warto też pamiętać o tym – i to taka mała porada dla startupowców – że dużo lepiej rozmawia się z funduszami lub aniołami biznesu, jeśli pokażemy wcześniej nasze zaangażowanie i wiarę w produkt w postaci właśnie zbudowania MVP, pozyskania pierwszych klientów, inwestycji własnego czasu i pieniędzy. Poza tym uważam, że takie podejście kształtuje charakter i pozwala zbudować dobre fundamenty mentalne do dalszego budowania i skalowania biznesu.
–Warto też pamiętać o tym – i to taka mała porada dla startupowców – że dużo lepiej rozmawia się z funduszami lub aniołami biznesu, jeśli pokażemy wcześniej nasze zaangażowanie i wiarę w produkt w postaci właśnie zbudowania MVP, pozyskania pierwszych klientów, inwestycji własnego czasu i pieniędzy. Poza tym uważam, że takie podejście kształtuje charakter i pozwala zbudować dobre fundamenty mentalne do dalszego budowania i skalowania biznesu.
Kiedy (albo: czy) osiągnęliście BEP?
BEP osiągnęliśmy pod koniec poprzedniego roku, po lekko ponad 3 latach komercyjnej działalności. Warto tutaj dodać, że jest to też wynikiem inwestycji funduszu VC – spora część środków została przeznaczona na badanie pewnych hipotez. Możemy oczywiście mówić o tym, że startupy przepalają pieniądze na wiele rzeczy, natomiast uważam, że takie przepalanie jest również swego rodzaju lekcją i po prostu badaniem szans i hipotez, jakie pojawiają się na horyzoncie. Bez tego typu podejścia pewnie nie bylibyśmy w stanie dowiedzieć się, gdzie możemy nasz produkt sprzedawać, do kogo go kierować oraz jakimi kanałami pozyskiwać klientów.
Obecnie jesteśmy w momencie, kiedy rozwijamy się i inwestujemy z własnych środków, bez konieczności pozyskiwania wsparcia finansowego, mamy BEP więc droga jaką przeszliśmy jest wypadkową wielu testów i inwestycji – często nietrafionych -, jakie przeprowadziliśmy.
Kiedy zaczyna brakować pieniędzy… Czy miałeś taki moment i jak sobie z nim poradzić? Zarówno finansowo, jak i mentalnie…
Myślę że tutaj ważną rolę powinno odgrywać racjonalne i konserwatywne podejście do samego planowania i kontroli kosztów. Jeśli mamy odpowiednio zaplanowane wydatki oraz plan na to, co się stanie jeśli coś nie wypali i mamy scenariusz negatywny, względnie nic takiego nie powinno nam się przytrafić. Myślę że dość dobrym ćwiczeniem jest stworzenie prostego arkusza, który pozwala nam określić wskaźnik „crash test”, czyli na ile starczy nam gotówki, jeśli nasze przychody spadną o X% i na bazie tego rozpisać sobie plan B i C. W naszej historii mieliśmy raz taką sytuację, natomiast mieliśmy też plan B i C, a nawet D na wypadek realizacji czarnego scenariusza. Podejście mentalne powinno wynikać po prostu z odpowiedzialności za kwestie finansowe i ułożenia prostych i skutecznych modeli, które pozwolą nam po prostu kontrolować koszty, przychody oraz budować planu awaryjne.
Gdyby ktoś zaoferował Ci milion złotych – w jaki sposób byś je zagospodarował?
Myślę, że na to pytanie mógłbym odpowiedzieć na milion sposobów, więc pozwolę sobie podać dwa przykłady, w których wyobrażam sobie taką sytuację.
Pierwszy to milion złotych dla startupu który ma swoich pierwszych klientów, względnie posiada trakcję, ma pomysł na pozyskiwanie klientów. To, co bym zrobił to maksymalne sprawdzenie innych kanałów akwizycji i ich dywersyfikacja oraz rozwój produktu. Traktowałbym ten milion jako inwestycję na test, który pozwoli nam pozyskać praktyczną wiedzę, być swego rodzaju uniwersytetem.
Druga sytuacja to milion dla firmy, która osiągnęła BEP. W tym przypadku zapewne taka firma wie, co chce skalować i rozwijać. Zdecydowanie przeznaczyłbym je na skalowanie aktualnego modelu, z zaznaczeniem, że nie zawsze taka inwestycja jest konieczna i dobra. Czasami lepiej rozwijać się organicznie, bo wiele razy zdarza się, że taki rozwój jest długoterminowo zdrowszy. Możemy dodać jeszcze trzecią sytuację: milion prywatnie. Zdecydowanie odłożyłbym na 6 miesięcy i spokojnie myślał o tym w co go zainwestować. Niestety, duży przypływ gotówki oznacza nietrafione i nieprzemyślane inwestycje. Warto z takimi kwotami się stopniowo oswajać.
Z czego najtrudniej było Ci zrezygnować poświęcając się biznesowi?
Według mnie biznes nie jest po to, aby mu się poświęcać za wszelką cenę i pewnie byłbym w stanie tutaj stworzyć dość długi wywód filozoficzny. Oczywiście często wizja tego, że tworząc startup będziemy w stanie zachować work-life balance jest utopijna, ale warto w długiej perspektywie myśleć o tym, aby nie zatracić się w budowanie biznesu, ponieważ nie jest on jedynym celem w życiu. Niestety taka równowaga jest ciężka do zachowania, co odbija się na życiu prywatnym, realizacji swoich pasji, a celem życia nie jest siedzenie ciągle w pracy, nawet jeśli ona jest naszą pasją. Ze swojej strony nie miałem takich rzeczy, z których musiałem zrezygnować, bardziej nieco ograniczyć, więc nie oceniam tego jako rezygnacji.
Czy był taki moment, kiedy przekroczyłeś granicę i sfera prywatna zaczęła być zagrożona?
Początki – pewnie do 2 lat od momentu powstania – były trudne i takie granice często przekraczałem, ale był to efekt bardziej braku doświadczenia i szukania wzrostów za wszelką cenę. Z czasem, jeśli ma się w otoczeniu ludzi z którymi można szczerze porozmawiać na ten temat, człowiek jest w stanie odpowiednio reagować i nie dać wciągać się w ten wir, który długoterminowo jest mocno niekorzystny.
Czy oddałbyś kontrolę nad Twoją firmą, jeśli tylko pojawiłby się inwestor, który chciałby ją kupić?
Musimy pamiętać o tym, że nawet jeśli inwestor chce kupić pakiet większościowy, a nawet 100% udziałów, to my jako założyciele będziemy zobowiązani do okresu lock-up i dalszego rozwijania spółki. Myślę, że nie ma zbyt wielu transakcji, gdzie ktoś kupuje udziały, aby sam zarządzać taką spółką. Czy miałbym z tym problem? Jeśli byłby to inwestor, który da wartość w postaci rozwoju finansowego i intelektualnego, a przy tym mamy wspólną wizję, jak najbardziej tak. Wychodzę z założenia, że z takich aliansów tworzą się kolejne biznesy, kolejne sieci na bazie których można budować kolejne fajne rzeczy i inicjatywy.
Czy jest coś co czujesz, że powinieneś robić w swoim biznesie, ale tego nie robisz?
Na ten moment nie przychodzi mi nic takiego do głowy, bo jedna, najważniejsza, której się nauczyłem przez ten czas, to dawanie swobody działania ludziom w firmie, a nie wychodzenie z perspektywy że to ja wiem najlepiej i musi być tak jak ja chcę i ostatecznie głos należy do mnie. Obecnie wolę model, w którym to współpracownik ma odpowiedzialność, a decyzje podejmujemy wspólnie na bazie dyskusji, analizy.
Czy byłbyś w stanie postawić wszystko na jedną kartę i w momencie kryzysu ratować swój startup za wszelką cenę? Czy jest tego wart?
Tutaj znowu należy brać dwie perspektywy. Jeśli firma ma perspektywy, ale np. brakuje jej nagle gotówki oraz spółka nie ma realnie żadnych perspektyw – np. zamykana jest przez prawo jakaś część rynku. W takim przypadku jest to wariactwo, aby ratować coś, co nie będzie mogło istnieć. I znowu: co oznacza “za wszelką cenę”? Jeśli ktoś ma rodzinę, dzieci i ratuje swój biznes kosztem utraty tego, to uważam to za głupotę. Oczywiście to skrajny przykład, ale tutaj warto odpowiedzieć sobie na pytanie: co dla mnie znaczy “za wszelką cenę” i czy długoterminowo będzie to dobre i nie będę tego żałował?
Uważam, że absolutnym obowiązkiem przedsiębiorcy w sytuacji trudnej jest pokazanie, że w współpracownicy czy dostawcy mogą na niego liczyć, że potrafi on wziąć odpowiedzialność i jest w stanie mentalnie stawić czoła problemom.
Najtrudniejsza sytuacja z jaką musiałeś się zmierzyć uruchamiając, prowadząc biznes? W jaki sposób rozwiązałeś problem?
Wszystkie najtrudniejsze momenty są objęte zapisami NDA (śmiech). Nie było chyba takiego momentu, który uznałbym za najtrudniejszy. Było wiele sytuacji typu awaria serwerów, wykup udziałowców, natomiast nie było chyba takiej, którą mógłbym wyróżnić.
Czy był moment, w którym chciałeś wrócić na etat i dać sobie spokój z robieniem biznesu?
Nie miałem takiego momentu, ponieważ traktuję biznes jako długoterminowe działanie. Pewnie wynika to też z tego, że biznes PushPushGo dość dobrze wypalił i może miałbym inne spojrzenie gdyby było inaczej.
Ile biznesów Ci nie wyszło, zanim wypalił ten docelowy?
Ten był pierwszy i był przemyślany. Wcześniej dość długo się do tego przygotowywałem, obserwowałem osoby, który startowały z sukcesem od zera, bezpośrednio z takimi pracowałem i uważam dało mi to dość dużą przewagę na starcie i dobre spojrzenie na wyzwania, z jakimi trzeba się zmierzyć i też wiedzę, jak pewne rzeczy organizować.
Zostaw komentarz