Marketing i Biznes Start-up zone Subiektywny wybór 11 najciekawszych startupów z InfoShare 2018

Subiektywny wybór 11 najciekawszych startupów z InfoShare 2018

Subiektywny wybór 11 najciekawszych startupów z InfoShare 2018

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Małe podsumowanie naszego pobytu w Trójmieście. Przedstawiamy 11 najciekawszych w naszej opinii startupów, z którymi mieliśmy przyjemność spotkać się i porozmawiać podczas tegorocznej edycji InfoShare w Gdańsku.


Handy Shower

InfoShare
fot. Facebook.com/handyshowerpl

Pierwsze na świecie urządzenie, które działa jak kompletna, mobilna łazienka. Ma funkcje prysznica, kraniku do mycia rąk i bidetu. Małe, lekkie, wygodne – mieści się w dedykowanym pokrowcu. Do działania wykorzystuje zbiornik, w który nalewa się wody – 2-litrowy lub większy, nawet 10-litrowy.

Urządzenie może być wykorzystywane w domu, gdy następuje czasowe wstrzymanie biegu bieżącej wody, ale także w rejonach dotkniętych klęskami żywiołowymi. – Po trzęsieniu ziemi na Haiti niemal cała populacja została odcięta od elektryczności i wody. Wybuchła epidemia cholery, której bakterie przenoszą się nawet przez kontakt z zaworem kranu. Nasz zestaw pozwala korzystać z wody bezdotykowo – wyjaśniał Zdzisław Iwanejko, pomysłodawca i szef przedsięwzięcia. Wcześniej założył m.in. firmę Iwanejko Electronics, pracował dla Nencki AG Langenthal w Szawjcarii projektując m.in urządzenia testowe dla firmy Daimler Benz czy samochód elektryczny dla poczty szwajcarskiej.

Handy Shower mamy do dyspozycji 8 wymiennych końcówek, dzięki temu urządzenie można dostosować do sytuacji. Do działania wykorzystuje jedynie siłę grawitacji.

Grupa odbiorców to osoby żyjące poniżej lub na granicy ubóstwa – kilkaset milionów do miliarda ludzi. W tej chwili Handy Shower oferowane jest w dwóch zestawach (koszt: 80-100 złotych), ale, także na Infoshare, jego pomysłodawca poszukuje źródła finansowania, by dalej rozwijać produkt o kolejne moduły. – Chcemy stworzyć choćby składany pedał do pompowania wody. Potrzebujemy jednak funduszy na nową formę do odlewu, której koszt porównywalny jest z ceną nowego samochodu. Kilka takich samochodów już w to zainwestowaliśmy, więc bez wsparcia zewnętrznego będzie nam trudno rozwijać produkt – podkreśla Iwanejko.

Rozwiązanie jest opatentowane w Polsce, w USA i na Tajwanie – w pozostałych krajach postępowania są w toku. Jak twierdzi pomysłodawca, w ciągu ostatnich 20 lat żaden patent w procedurze międzynarodowej nie został tak dobrze oceniony, jak Handy Shower.

AnyMind

InfoShare
fot. https://www.facebook.com/AnnaRys

Anna Ryś, CEO

AnyMind to narzędzie umożliwiające przeprowadzanie płatnych wideo konsultacji online. Wtyczkę można zainstalować na każdej stronie internetowej. – Możesz być tłumaczem, prawnikiem, stylistą czy blogerem. Możesz prowadzić biuro księgowe, a dzięki AnyMind będziesz mógł włączyć swoich pracowników w konsultacje online, albo stworzyć portal tematyczny, na którym konsultować będą zewnętrzni eksperci z danej branży – wyjaśnia Ania Ryś, CEO startupu.

Sama wtyczka przypomina w działaniu livechat – mamy przycisk na stronie, który uruchamia wtyczkę. Klient widzi z kim, w jakim temacie i w jakiej cenie za minutę może się skonsultować, dodaje metodę płatności lub uzupełnia konto (w modelu prepaid) i realizuje połączenie ze specjalistą. Mając konto w AnyMind, możemy korzystać z usług różnych konsultantów korzystających z tego narzędzia na swojej stronie, a docelowo firma zamierza uruchomić marketplace gromadzący wszystkich ekspertów w jednym miejscu.

Dzięki temu klient będzie miał jedno miejsce, w którym wystarczy określić temat, by uzyskać dostęp do wielu specjalistów. Wprowadzany aktualnie algorytm uczenia maszynowego ma za zadanie uczyć się nawyków użytkownika, i dopasowywać rozmówców najlepiej do aktualnej sytuacji.

Choć produkt rozwijany jest od 2 lat, aktualnie AnyMind jest na etapie testów beta. Model biznesowy opiera się na prowizji od przeprowadzonej konsultacji – będzie wynosić 25%, ale w okresie testowym narzędzie jest bezpłatne. – Konsultanci, którzy dołączą do nas teraz, będą mieli dożywotnio tylko 15% prowizji – dodaje Ania.

Jak tłumaczy szefowa przedsięwzięcia, AnyMind nie jest typowym startupem – działa w ramach Contactis Group, posiada finansowanie właściciela oraz inwestorów pozyskanych także na rozwój pozostałych dwóch firm z grupy.

Rent and Lend

InfoShare
fot. marketing i biznes

Platforma, która wykorzystuje trend sharing economy – umożliwia wypożyczanie między użytkownikami dowolnych przedmiotów (narzędzi, mebli, ubrań i wszystko, co przyjdzie ci do głowy). – Mówimy tu zarówno o osobach prywatnych, jak i organizacjach pozarządzowych i, w przyszłości, małych firmach. Platforma umożliwia więc zdobycie dodatkowych funduszy za udostępnianie innym swoich rzeczy – tłumaczy Leszek Szklarczyk, założyciel firmy. Doświadczenie zdobywał zarządzając projektem w Amnesty International, na co dzień pracuje w korporacji w dziale rekrutacji.

4-osobowy zespół pracuje nad Rent and Lend od roku, po godzinach. Ma gotowy MVP, który został sprawdzony w zamkniętych testach beta i zostanie wypuszczony na rynek 3 lipca wraz z wersją mobilną.

Brzmi ciekawie, ale też… ryzykownie. – Sprawdziliśmy, jak robią to inni giganci sharing economy, i najprościej mówiąc – jest to biznes oparty na zaufaniu. Dlatego pierwszym gwarantem jakości danego użytkownika są jego referencje – komentarze do transakcji, ilość gwiazdek, zebrane punkty. Przy rejestracji sprawdzane są podstawowe dane identyfikacyjne – wyjaśnia Szklarczyk. Dodaje przy tym, ze startup prowadzi rozmowy z francuską firmą ubezpieczeniową, która zabezpieczyłaby wszystkie transakcje na platformie. Dzięki temu, w przypadku kradzieży bądź uszkodzenia, poszkodowany będzie mógł otrzymać rekompensatę.

Firma w tej chwili utrzymuje się z własnych środków – zespoł poszukuje w tej chwili finansowania inwestorskiego i grantów, które pomogą rozwinąć projekt. – Nasze plany to ekspansja lokalna w Krakowie, potem na inne miasta wojewódzkie i cały świat. W 6 największych miastach Polski total addressable market to 690 tysięcy osób, a więc grupa, która będzie w stanie wygenerować ponad 2 miliony transakcji.

Runvido

InfoShare
fot. marketing i biznes

Każdy obraz statyczny może – przy pomocy smartfona – zamienić się w animację lub video. Co to znaczy? Każdy z nas pamięta sceny z Harry’ego Pottera, gdy bohaterowie otwierali gazety – w otoczonych ramkami fotografiach toczyło się życie; sfotografowane osoby wychodziły z kadru, albo przechadzały się po nim. Runvido działa na podobnej zasadzie – po uruchomieniu aplikacji i ustawieniu obiektywu nad zdjęciem, widzimy zapisaną wcześniej animację.

Zdjęcie z gotową animacją dodawane jest do repozytorium. Następnie – aplikacja przetwarza je w chmurze, a na ekranie telefonu wyświetla video. – Aplikację stworzyliśmy z moją żoną oraz moim ojcem, który od wczesnych lat prowadzi własną drukarnię. Od lat nasi klienci borykali się z problemem: jak w krótkiej formie wyrazić to, co chcielibyśmy powiedzieć za pomocą 1000 słów? – tłumaczy Grzegorz Ciosek, pomysłodawca.

Klientem Runvido są i będą duże brandy, instytucje, organizacje kultury, kluby piłkarskie i tak naprawdę każda firma, która szuka unikatowego sposobu na promocję. – Po stronie użytkownika pozostaje jedynie zainstalowanie aplikacji, którą następnie można odczytywać video “zaklęte” w różnych grafikach. Grafiki można przypisywać do konkretnej lokalizacji i wersji językowej – a więc to samo logo drużyny piłkarskiej w Anglii będzie wyświetlać inny komunikat, niż gdyby było odczytywane na terenie Polski – podkreśla Ciosek.

W zamyśle twórców, aplikacja ma “rządzić pozostałymi” – tak, by nie trzeba było instalować osobnych aplikacji tworzonych przez poszczególne organizacje. Jaką przewagę ma Runvideo nad QR kodami? – Te ostatnie trzeba specjalnie wydrukować. Dzięki naszej aplikacji, raz zakodowany obraz uruchamia tą samą sekwencję video, niezależnie, czy jest naniesiony na koszulce, ekranie komputera czy bilbordzie – wyjaśnia Ciosek.

Firma współpracuje już z kilkunastoma dużymi klientami (PGNiG, x-kom, Onet), rozlicza się na podstawie abonamentu i ilości odtworzeń – ceny zaczynają się od 99 złotych.

Anima

InfoShare
fot. marketing i biznes

Inteligentny system powiadomień, który powstał w ramach konkursu technologicznego. Stworzyło go trzech studentów Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej: Mateusz Bajko, Mateusz Markiewicz i Michał Jaszczuk.

Na czym dokładnie to polega? Urządzenie w formie designerskiej figurki, przypominającej głowę lisa, wykrywa nasz telefon, kiedy jesteśmy w pobliżu. Wtedy za pośrednictwem aplikacji wysyła nam powiadomienia, które wcześniej na nim zapisaliśmy. Możliwości zapisania takiej informacji są różne, może to być tekst, nagranie, lub zdjęcie. Urządzenie można postawić w domu, by po powrocie z pracy przypomniało nam o domowych obowiązkach, lub w biurze, by pamiętać o tym na czym skończyło się projekt poprzedniego dnia.

Jednak twórcy gównie skupiają się na rozwiązaniu domowym. – Chcielibyśmy żeby było to urządzenie dla całej rodziny. Można do niego przypisać parę osób. Tak więc cała rodzina może korzystać z jednego urządzenia. Wychodząc z domu można zostawić wiadomości dla dziecka, czy dla pierwszej osoby, która wejdzie do domu, żeby np. zamknęła okno czy nakarmiał kota, bo zapomnieliśmy o tym wychodząc z domu – komentuje dla Marketing i Biznes Mateusz Bajko. Zatem Anima to domowy asystent.

Twórcy Animy podpisali umowę z Instytutem Innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej na sfinansowanie ważnego etapu w drodze do komercjalizacji ich pomysłu. Otrzymali 100 tys. złotych wsparcia z rządowego programu Inkubator Innowacyjności+ na dokończenie prototypu Animy i przygotowania do wprowadzenia jej na rynek. Natomiast w październiku tego roku planują uruchomić zbiórkę na jednej z platform crowdfundingowej. Koszt takiego urządzenia, po wejściu na rynek, będzie oscylował w granicach 30 – 40 dolarów.

OPUS

InfoShare
fot. marketing i biznes

Pierwsza na świecie zdecentralizowana platforma muzyczna oparta na technologii blockchainowej spod znaku ethereum oraz protokole IPFS. Dzięki temu artyści mają pełny wgląd w swoje finanse oraz rozwój samej platformy. – Nasze rozwiązanie powoduje, że artysta ma ogromne zyski finansowe, bo aż 98 proc. dochodu trafia właśnie do niego. Jest to platforma muzyczna streamingowa, w której użytkownik się rejestruje, płaci abonament i ma dostęp do nielimitowanej ilości utworów – komentuje dla Marketing i Biznes Philipp Siemek, odpowiedzialny za marketing w projekcie.

Platforma ma zostać wypuszczona na rynek do końca maja. Natomiast pierwsze prace nad nią rozpoczęły się równo rok temu. Panowie finansowanie zdobyli otwierając w sierpniu zeszłego roku zbiórkę crowdfundingową. Startup tworzony jest przez osiem osób.

– 98 proc. przychodu projektu przekazywane jest bezpośrednio do artystów, którzy umieszczą swoje utwory na platformie. O pozostałych dwóch procentach będą decydować inwestorzy. Wybór, czy przeznaczyć je na marketing, dalszy rozwój platformy, czy dywidendę należy do nich i jest to jeden z elementów pełnej decentralizacji. Zarówno my, jak i inwestorzy będą zarabiali na handlu walutą, którą emitujemy (tokenami – przyp.red.), które wejdą do obrotu na giełdę – komentował Mateuszu Mach, współtwórca projektu, w zeszłym roku dla portalu businessinsider.com.pl.

SISKIN

InfoShare
fot. marketing i biznes

Projekt, który jest rozwijany od dwóch lat. Jest to rozwiązanie, które ma usprawnić przebieg różnego rodzaju eventów, konferencji, targów, festiwali muzycznych itp.. Produktem jest opaska NFC, dzięki której organizator może efektywniej zarządzać całym wydarzeniem oraz bazą gości. Dzięki niej nie potrzebujemy biletów (czyli eliminujemy ilość zatrudnionych pracowników na recepcji oraz kolejki), bo wszystko jest wczytane w opaskę, którą wcześniej wysyłamy gościom.  

Opaska może być jednorazowa lub jako dodatkowy gadżet, który uczestnicy mogą ze sobą zabrać na pamiątkę imprezy, na przykład w formie skórzanej, z ładnym tłoczeniem. – Jako uczestnik mogę wykorzystać ją również później. Można bowiem ściągnąć darmową aplikację i przypisać do tej opaski, za pomocą telefonu, swoją prezentację, czy własną wizytówkę. Idąc na spotkanie wystarczy, że użyję czyjegoś smartfona z modułem NFC i ta osoba może ściągnąć moje dane, które w niej przechowuję – wyjaśnia Katarzyna Drynko, odpowiedzialna za rozwój biznesu.

Opaska może być silikonowa, skórzana lub materiałowa. Istnieje możliwość zamówienia w pełni spersonalizowanego produktu. Poza tym, że mamy w niej wgrane informacje na temat rodzaju naszego biletu, naszą wizytówkę, możemy umieścić w niej również naszą prezentację, pobierać materiały z eventu czy zdjęcia. Jest ona zatem swego rodzaju „teczką” do której zbieramy interesujące nas treści z danego wydarzenia. Dodatkowo jest opcja wprowadzenia przelewów bezgotówkowych, czyli organizator może umieścić w niej środki, lub żetony do wykorzystania podczas wydarzenia.

Pierwszy event, który był wyposażony w opaski SISKIN odbył się w zeszłym roku. Projekt jest kontynuacją działalności reklamowej firmy, w związku z tym zamawiając opaskę, można zamówić również kompleksowe usługi reklamowe. Na ten moment projekt jest samowystarczalny, jednak twórcy przyznają, że inwestycja pomogłaby im w dalszym rozwoju.

ISS RFID

InfoShare
fot. marketing i biznes

– Zajmujemy się ogólnie pojętą technologią RFID, czyli identyfikacją drogą radiową, która wspiera procesy logistyki, transportu, magazynowania, a nawet w branży sklepowej. Prezentujemy nasze rozwiązania w postaci plomb zabezpieczających z wbudowanym tagiem RFID, które podnoszą stopień bezpieczeństwa na przykład w transporcie. Oprócz tego mamy również rozwiązania stacjonarne, wtedy montujemy anteny pod sufitem lub na bramkach i każdy samochód, który przejeżdża jest skanowany. Jesteśmy na etapie pilotaży. Niektóre z nich kończą się dosłownie na dniach i mamy nadzieje, że jeszcze w tym roku będziemy mogli podpisać już finalne wdrożenia – komentuje dla Marketing i Biznes Jakub Kownacki, współtwórca ISS RFID.

Rozwiązanie ma za zadanie usprawnić logistykę. Przykładowo, obecnie jeśli do sklepu trafia paleta z produktami, aby zrobić inwentaryzację, należy fizycznie je przeliczyć i sprawdzić. Natomiast jeżeli oznaczymy każdy z nich wspominanymi bombami, wystarczy że całą paletę przeskanujemy mobilnym terminalem magazynowym, który ma wbudowaną antenę RFID oraz czytnik kodów kreskowych. Dzięki temu za pomocą wciśnięcia jednego guzika, można momentalnie odczytać kilkadziesiąt tagów, które znajdują się na produktach na palecie, bez jej rozpakowania.

Dodatkowo dzięki zastosowaniu plomb mamy wgląd do tego, gdzie dokładnie znajduje się nasz produkt, czy jest zabezpieczony i czy nie otworzył go ktoś do tego nieupoważniony. Panowie finansowanie pozyskali z akceleratora technologicznego. Przez pierwsze półtora roku pracowali nad opracowaniem plomb zabezpieczających, na które mają patent. Obecnie posiadają prywatnego inwestora, który wykupił ich z akceleratora.

– Plomby są na etapie działających prototypów, czekamy na klientów, zrobiliśmy je w Polsce we współpracy z Politechniką Gdańską z ośrodkiem badawczo-rozwojowym zajmującym się RFID. Tak więc całość wykonana jest w Polsce, jest to nasz know-how, który staramy się chronić – dodaje Jakub Kownacki.

Maszfakture.pl

InfoShare
fot. marketing i biznes

Aplikacja, która ma pomóc biurom rachunkowym wyeliminować ręczne wprowadzanie tysięcy faktur do programów księgowych. –  Tradycyjny model polega na tym, że klient biura księgowego przynosi faktury papierowe, a biuro księgowe przenosi je do swojego systemu. My mamy rozwiązanie, które ten problem eliminuje. Klient wysyła od siebie faktury, które importują się do programu księgowego, dzięki czemu biuro zyskuje ogromne oszczędności czasowe – komentuje dla Marketing i Biznes Tomasz Kuik, Dyrektor Sprzedaży.

Usługa ma być przystępna cenowo, a jej średni koszt będzie się wahał między 50, a 60 złotych za abonament miesięczny. Pan Tomasz podkreśla, że twórcy projektu nastawiają się na większą ilość klientów, dlatego nie chcą tworzyć drogiej, elitarnej usługi. Jak do tej pory rozwijają projekt z własnego budżetu, jednak powoli zaczynają się rozglądać nad zewnętrznym finansowaniem, ponieważ mają nowe pomysły, które chcą rozwijać w ramach projektu. Pracę nad maszfakture.pl rozpoczęli 4 lata temu.

Obecnie mają już w pełni działająca usługę importowania faktur do programów handlowych lub księgowych. Za dwa, trzy tygodnie dodają do produktu funkcję rozpoznawania faktur. Pozostaje rozwiązanie problemu faktur zakupowych, np. takich ze stacji benzynowych, które wciąż są w formie papierowej. Panowie pracują nad rozwiązaniem i jak przyznali, właśnie ukończyli i testują skanowanie faktur, by móc wprowadzać je do systemu za pośrednictwem zdjęcia lub skanu faktury.

Wezwijdoktora.pl

InfoShare
fot. marketing i biznes

Startup zajmuje się organizacją lekarskich wizyt domowych na terenie całej Polski (obecny jest w 7 miastach: Trójmiasto, Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź oraz Rybnik i okolice). –  Pośredniczymy pomiędzy pacjentem, a lekarzem w umawianiu wizyt domowych. Na chwile obecną mamy rozwiniętą platformę, która pozwala pacjentowi odnaleźć lekarza w jego okolicy i skontaktować się z nim.

 – Miasta dzielimy na strefy po to, by lekarze którzy są w naszej bazie nie musieli dojeżdżać na drugi koniec miasta. Mamy również call center, w formie telefonu dyżurnego, który działa od 7.30 do 21.00 i w tym czasie jesteśmy dostępni dla klientów – komentuje dla Marketing i Biznes Kaja Kaczmarczyk.

Na ten moment platforma posiada w swojej bazie 40 lekarzy. Projekt już zarabia na siebie, a uruchomiony został 1 września 2017 roku. Wtedy dostępnych lekarzy za pośrednictwem platformy było zaledwie kilku, tylko na terenie Gdyni. Finansowanie projektu od początku było w pełni własne.

Twórcy zarabiają na pobieraniu odpowiedniego procenta z wynagrodzenia lekarza za każdą pojedynczą wizytę. Poza tym wezwijdoktora.pl współpracuje z firmami ubezpieczeniowymi. Jest to jeden z kierunków rozwoju, na który chcą obecnie postawić twórcy. Jak to działa? Platforma dostaje zgłoszenia od firm ubezpieczeniowych, że osoby, które mają w danej firmie polisę, chcą umówić wizytę domową. Organizują kontakt między lekarzem, a pacjentem, a rozliczają się z firmą ubezpieczeniową.

ZOE (Zone of Open Education)

InfoShare
fot. marketing i biznes

Pomysł Dominika Ilnickiego, Maksym Pelcer oraz Adriana Radosz-Almazan. Każdy z panów ma zaledwie 16 lat, jednak już zdążyli stworzyć ambitny projekt. ZOE to chatbot na Messengera, który ma za zadanie, jak mówią panowie, poprawić jakość edukacji nastolatków. Według nich treści podręcznikowe są przedstawiane w sposób nudny i archaiczny, dlatego oni postanowili to zmienić. Do ZOE każdy będzie mógł napisać w każdym momencie, a ta momentalnie odpowie na każde pytanie. Idealne na szybką powtórkę wiadomości przed klasówką.

– Zauważyliśmy, że problemem jest jakość treści w podręcznikach. Oczywiście nie chodzi nam o to, że te treści są niewiarygodne! Po prostu młodzi ludzie, nasi rówieśnicy, posługują się obecnie troszkę innym językiem. Nie chcemy mówić im o nauce w nudny sposób, tak jak to bywa w podręcznikach, chcemy mówić do nich emocjami, gifami itp.. Poza językiem, chcemy nasz produkt zaprezentować i udostępnić tam gdzie obecnie cały czas siedzą młodzi ludzie, czyli na Messengerze. Można powiedzieć, że w ten sposób uzupełniamy treści, które są w podręczniku – komentuje dla Marketing i Biznes Dominik Ilnicki.

Jak do tej pory panowie wypuścili wersję beta, która zebrała 1000 użytkowników. Obecnie pracują nad drugą wersją, która ma się pojawić we wrześniu i będzie zawierała informacje z zakresu fizyki oraz języka angielskiego. Na Facebooku została stworzona grupa, w której Dominik, Maksym i Adrian informują użytkowników o wprowadzanych nowościach i zbierają feedback.

Sama idea powstała na przełomie marca i kwietnia ubiegłego roku, a pierwsze prace ruszyły pod koniec wakacji. Następnym krokiem będzie zarabianie na subskrypcjach – Jeśli ZOE coś ci wysyła i tłumaczy, ale ty nadal tego nie rozumiesz, wtedy możesz wejść na opcje użytkownika premium. To będzie już usługa płatna, dzięki której będzie można połączyć się z człowiekiem, który udzieli użytkownikowi korepetycji online. Inna opcją będą dodatkowe, płatne przedmioty – dodaje Dominik Ilnicki.

Jak do tej pory panowie nie mają żadnego finansowania, a projekt rozwijają własnymi silami. Nie szukają inwestora, bo jak sami mówią, na ten moment nie potrzebują wielkich pieniędzy. Jak na razie szukają sposobu na zdobycie kwoty rzędu 10 – 15 tyś., która pozwoliłaby im rozwinąć działania marketingowe.

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl