Podobno wcale nie jesteśmy narodem wódczanym. To czasy komunizmu, które charakteryzowały się nadmiernym spożyciem tego trunku, przypięły nam taką łatkę. Historycznie jednak piwo było polską specjalnością. Już o Bolesławie Chrobrym mówiono, że niezły z niego był piwosz. Od kilku lat – dokładnie od 7 – przypominany sobie te piwne korzenie i odżywa w części społeczeństwa pasja do dobrego piwa. Minibrowary przeżywają prawdziwy renesans.
Garść statystyki na udowodnienie powyższych stwierdzeń. W 2016 roku browary w Polsce sprzedały 40 mln hektolitrów piwa. Przeciętnie jeden Polak wypija 98 litrów piwa przez rok. Daje nam to 4. miejsce na świecie w rankingu spożycia. Prawie cały rynek piwny zdominowany jest przez 3 koncerny: Kompanię Piwowarską, Grupę Żywiec oraz Grupę Carlsberg. Pozostałe 2 procent rynku to piwa warzone lokalnie. Wydaje się niedużo, ale liczba browarów kraftowych stale rośnie. Jest ich już 150, a kolejne 80 niedługo się otworzy. Co 50. kupione piwo w kraju pochodzi z browaru kraftowego.
„Piwna rewolucja” nad Wisłą zaczęła się w 2010 roku od spektakularnego powrotu piwa grodziskie. Grodziskie to starodawne piwo – jedyny typowo polski styl. Od dawna było niewarzone i odchodziło powoli w zapomnienie, aż do momentu, kiedy Ziemowit Fałat i Grzegorz Zwierzyna, domowi piwowarzy z Lublina, uwarzyli je ponownie i zawojowali światek piwowarski. Później, w maju 2011 Browar Pinta zrobił furorę swoim Atakiem Chmielu. Zaczęło się tworzyć coraz więcej browarów rzemieślniczych, zarówno restauracyjnych, jak i kontraktowych oraz małych browarów od piw specjalnych. Browary restauracyjne łączą własną warzelnię z pubem czy knajpą. Kontraktowe mają swoją recepturę, ale produkcję zlecają innym browarom. Małe browary rzemieślnicze warzą same według autorskich receptur i sprzedają produkty do sklepów czy pubów, głównie do tzw. multitapów, gdzie jest kilkanaście kranów i beczek z piwami.
Chętnych na piwny biznes nie brakuje. Sporo ludzi zaczyna od pasji, która z czasem przeradza się w interes. Rzucają pracę w korporacjach i we własnych kuchniach warzą trunek. Na wypuszczenie pierwszego, autorskiego piwa potrzeba około 15-20 tys. złotych. Kwota niemała, ale niejednokrotnie znajomi pożyczają fundusze początkującym piwowarom, albo uzyskują oni finansowanie poprzez kampanie crowdfundingowe. Dzięki rozwojowi lokalnych browarów tylko w 2016 roku pojawiło się 1500 nowych rodzajów piwa. Istnieje 30 stylów piwa, a każdy nowy minibrowar stara się tak namieszać w kadziach, by stworzyć oryginalny i smaczny trunek. Mają dla kogo się starać, bo smakoszy piwa też przybywa. Ludzie mają przesyt lagerów – jasnych, lekko goryczkowatych, cienkich, w miarę mocnych piw produkowanych przez koncerny. Przez lata to było jedyne dostępne piwo i każdemu wydawało się, że właśnie tak ma ten alkohol smakować. Szybko „wchodzić” i dawać przysłowiowego kopa. Oczywiście dalej w masowym odbiorze piwo ma taką reputację, ale okazuje się, że są też osoby gotowe dać 10 czy nawet 30 złotych za butelkę piwa, które będzie inne niż wszystkie. Lokalne piwa są droższe, ale oferują nieporównanie lepszą jakość i doznania smakowe niż te od koncernów. Nawet najgorsze piwo uwarzone własnym sumptem będzie miało przewagę nad lagerem z masowego wyrobu.
Branża minibrowarów jest w fascynującym momencie – pełen rozkwit, niespaczony jeszcze niezdrową konkurencją, z ogromnymi perspektywami do dalszego rozwoju. Browarów kraftowych będzie jeszcze przybywać, ale powoli wzrost ten przyhamuje. Rynek zacznie też weryfikować sam siebie – słabsi odpadną, silniejsi wprowadzą pewną powtarzalność oferty. Każdy browar postara się wyspecjalizować w jakimś rodzaju piwa, bo nie da się wiecznie eksperymentować. Ceny zaczną troszkę spadać, pojawią się pierwsze wojny cenowe. W dużych miastach browar rzemieślniczy osiągnie już swoje apogeum, za to w małych jest jeszcze prawie wcale nierozwinięty. Część browaru opuści swoje nisze i zawojuje kraj lub zacznie eksportować. Piwa specjalne będą bardziej widoczne w marketach sieciowych i na stacjach benzynowych. Tyle perspektywy rynkowe, a co z samym piwem? Do łask wracają lagery oraz dawne, zapomniane receptury odgrzebywane gdzieś na strychach. Modne jest piwo o smaku kawy. Dalej na topie będzie też IPA oraz piwa kwaśne, zwłaszcza z dodatkami owoców. Nowym trendem w branży jest leżakowanie piwa w beczkach.
W ciągu najbliższych 10 lat browary kraftowe mają zająć 6% rodzimego rynku i osiągnąć liczbę 500. Nie mamy więc na razie szans dogonić USA, gdzie minibrowary przeżywają boom od ponad 20 lat i aktualnie mają 12% rynku. Jednak jak na raptem kilka lat ekspansji i tak obecny stan branży w Polsce jest imponujący. Warto też podkreślić, że w tej grze niekoniecznie liczy się jak największa produkcja. Piwa specjalne są droższe od koncernowych, więc przy mniejszej podaży mogą też zarobić całkiem nieźle. Poza tym, gdyby zaczęły być robione na masową skalę i spożywane nawet przez panów z ławeczki pod sklepem, przestałyby już być piwami rzemieślniczymi.
Czytaj również:
https://marketingibiznes.pl/marketing/generowanie-leadow-b2b-a
https://marketingibiznes.pl/biznes/nawarz-innym-dobrego-piwa
9 lekcji z organizacji premiery produktu na platformie Product Hunt
Zostaw komentarz