Dlaczego Piotr Chmielewski nie lubi, jak się go nazywa mentor social media ninja? Jak wyglądała ścieżka jego kariery? Dlaczego student, który nie przepadał za wystąpieniami publicznymi pracuje jako szkoleniowiec? O tym wszystkim dowiesz się z tego wywiadu.
Założył Pan firmę w młodym wieku. To poważna i odważna decyzja. Nie bał się Pan?
To było stopniowe. W zasadzie to za późno ją założyłem, bo dopiero w wieku 27 lat. Jak dziś o tym myślę, to dobrze by było, gdybym zrobił to wcześniej. Ale nie założyłem właśnie dlatego, że wcześniej się bałem. W ogóle, to miałem przecież pracować w dyplomacji albo instytucjach UE. Co innego można robić po stosunkach międzynarodowych ze specjalizacją prawo UE? No, co prawda, na ekonomicznej uczelni, ale jednak. Tak się akurat złożyło, że w czasie studiów zaangażowałem się we współtworzenie serwisu Portal Spraw Zagranicznych psz.pl. Po studiach dałem się namówić na współtworzenie spółki, która go prowadziła. Robiłem to z myślą, że absolutnie nie zamierzam niczym kierować – co najwyżej dołożę się trochę do rozwoju projektu. Dopiero po latach poczułem się bardziej gotowy do otworzenia własnej działalności. Także krok po kroku – bez gwałtownych ruchów. A kolega, który namówił mnie na spółkę, ma zasługi w uratowaniu mnie od unijnej machiny biurokratyczno-urzędniczej – za co do dziś jestem mu wdzięczny.
Kiedy zorientował się Pan, że to szkolenia i obsługa w zakresie mediów społecznościowych to odpowiednia ścieżka?
Najpierw był pomysł dotyczący szkoleń. Co ciekawe, nigdy nie lubiłem publicznych wystąpień, a na studiach to zdecydowanie była moja słaba strona. Potem jednak zapisałem się do jednej z tzw. szkół trenerów biznesu i to był strzał w dziesiątkę. Rok na przełamanie swoich obaw. Poczułem, że w zasadzie nic innego mnie nie interesuje. Charakter pracy szkoleniowca ma trzy zalety, które niezwykle mi odpowiadają: zmienność miejsc pracy, poznawanie nowych ludzi, konieczność ciągłego uczenia się. Na początku było zabawnie, bo wiedziałem że chcę prowadzić szkolenia, ale nie wiedziałem z jakiej dziedziny. W szkole trenerów uczyliśmy się raczej organizacji procesu szkoleniowego, czyli moderowania zajęć w trybie warsztatowym, takim w którym prowadzący nie jest alfą i omegą, tylko zarządza procesem, w którym często to uczestnicy wiedzą więcej niż on sam. Absurdalnie to brzmi w świecie marketingu internetowego – tu prowadzący ma mówić jak jest, i koniec. Ale w innych tematach całkiem się sprawdza. Więc te inne tematy prowadziłem. Nie będę ich wymieniał wszystkich, ale rozpiętość była naprawdę duża: od poszukiwania pomysłów na odróżnienie się od konkurencji, przez tworzenie biznesplanów, aż do wszelkich innych szkoleń związanych ze sprzedażą. I jakiego projektu bym nie organizował, zawsze najlepsze efekty w ich promocji dawał Facebook. Po pewnym czasie szkolenie z FB też się pojawiło. Myślałem, że skończy się tylko na jednym szkoleniu. Myliłem się bardzo. Marketing facebookowy po pierwsze okazał się fascynujący, po drugie wciąga jak mało co, po trzecie jest tak obszerny, że trudno zajmować się nim na serio i robić jeszcze coś innego. Działalność agencyjna była rozwinięciem. Mieliśmy na tyle dużo zapytań, że nieprowadzenie jej byłoby mało rozsądne biznesowo.
No dobrze mam firmę, założyłam sobie fanpage, bo słyszałam, że to modne, i jakieś efekty są. Co powinnam zrobić dalej?
Zastanowić się o czym będzie ten fanpage. Nie powinien być o firmie i o tym „co u nas słychać”. No, chyba że ma przyciągnąć wyłącznie ludzi z bliskiego otoczenia, którzy znają już firmę (klienci, znajomi, rodzina, osoby – które są już skłonne skorzystać z usług lub produktów). Jeśli ma przyciągnąć osoby z dalszego otoczenia, to musi być o czymś. Na przykład: „strona o tym jak wychować dziecko, żeby było zdrowe i mądre” – jeżeli chcemy promować suplement wspierający odporność u dzieci, „strona o tym jak błyskawicznie nauczyć się angielskiego” – w przypadku szkoły językowej, „strona o tym jak lepiej grać w tenisa” – w przypadku firmy organizującej wyjazdy tenisowe. Czasem sensowny może być podział: jeden fanpage „o firmie”, po to, by integrować osoby z bliskiego otoczenia i drugi „o czymś”, dla zdobycia nowych – zbudowania społeczności osób zainteresowanych tematem. Do tego potrzebna będzie wyrazista nazwa fanpage’a. Sama nazwa firmy nie wystarczy, jeśli mamy ochotę pozyskać osoby, które jeszcze firmy nie znają. Optymalne będzie połączenie nazwy marki i zdania, które wytłumaczy o czym będzie fanpage. Do tego dochodzi umiejętność lokowania produktu we wpisach, żeby nie być nachalnym, tylko kontekstowo kierować członków społeczności do zapoznania się z produktem/usługą. I wreszcie, ale niemniej ważne: trzeba będzie się nauczyć systemu reklamowego, bo przyciski „promuj post” nie wystarczą. To jest ta część techniczna, dla niektórych stopień trudności porównywalny jest z nauką japońskiego. Ale to chwilowe, im więcej czasu spędza się tworząc akcje reklamowe na FB, tym bardziej oczywisty ten system się staje. Zapewne z językiem japońskim jest podobnie, nie sprawdzałem.
Czy każda marka powinna być na Facebooku? Czy istnieją takie branże dla których nie ma sensu prowadzenia fanpage?
Tak – takie w których grupa docelowa jest na tyle mała, że jesteśmy w stanie z każdym potencjalnym klientem osobiście utrzymywać relacje biznesowe. Chociaż nawet wtedy można zrobić reklamy remarketingowe i takie, które będą wyświetlane wyłącznie tym wybranym użytkownikom FB, których postrzegamy jako klientów, i to będzie wsparcie działań tradycyjnych.
Kiedy zacząć pozyskiwanie fanów? Jak to zrobić najmniejszym nakładem finansowym?
Wtedy, kiedy zaczynamy na serio traktować Facebooka – im szybciej, tym lepiej. Raczej nie obejdzie się bez działań płatnych. Żeby zmniejszyć ich koszt trzeba tworzyć precyzyjne, możliwie wąskie grupy docelowe i porównywać w których grupach koszt pozyskania fana jest najniższy. Potem tylko na tych grupach się skupić.
Czy nie jest tak, że jak się za darmo dzielimy swoją wiedzą, to później mniej chętnie odbiorcy angażują się w płatne szkolenia?
Jest wręcz przeciwnie – i mam wrażenie, że zostało to udowodnione milion razy – i nikt doświadczony, na poważnie nie twierdzi inaczej. Szczególnie w świecie marketingu internetowego, w którym narzędzia dość szybko się zmieniają, to czym się podzielę za darmo dziś – niekoniecznie nadal będzie nowością za rok.
Czy w planach ma Pan napisanie książki?
O właśnie. W poprzednim zdaniu przypadkiem już odpowiedziałem. Trudno będzie, bo trudno jest napisać książkę „o Facebooku”, która nie przedawni się błyskawicznie. Ale nie poddaję się – już się przymierzałem do tematu i pewnie do niego wrócę. Niestety muszę zdradzić, że pisać nie lubię. To prawdopodobnie też powód, dla którego jak dotąd się nie udało.
Czy czuję się Pan mentorem młodych social media ninja? Jeśli tak to jakie to uczucie?
Nieee… Chociaż biorąc pod uwagę to, jak wielu uczestników szkoleń pracuje na co dzień w agencjach reklamowych, PR-owych, social mediowych, to dobre pytanie. Myślę sobie, że słowo „mentor” to za dużo powiedziane. Młodym social media ninjom, potrzeba po prostu kogoś z doświadczeniem, kto przyspieszy ich proces uczenia się. No to tak – w tym im rzeczywiście pomagam.
Facebook obfituje w treści zarówno poważne, jak i zabawne. Fanpage, który obowiązkowo przegląda Piotr Chmielewski to?
Zatrzymam się tym razem na tych zabawnych. Absolutnym mistrzostwem jest dla mnie https://www.facebook.com/ASZdziennik Z niedawnych hitów również https://www.facebook.com/historyjkizchwilidlaciebie Oraz oczywiście niezniszczalny https://www.facebook.com/tosamozdjecielindycodziennie – oby nie zabrakło im pomysłów na posty! 😉
Łatwiej prowadzić działania na Fb dla B2B czy B2C? I dlaczego?
Łatwiej prowadzić te działania, których odbiorcy lubią markę, są zainteresowani ofertą, oferta jest atrakcyjna, a grupy docelowe duże. Takie złote strzały zdarzają się jednak dość rzadko, więc trzeba sobie radzić w każdych warunkach.
Dziękuję za poświęcony mi czas. Życzę wciąż tak zawrotnego tempa J.
B2B – (ang. Business to Business).
B2C -(ang. business-to-consumer) .
Piotr Chmielewski – Założyciel Social Media Now. Trener Akademii Rozwoju Biznesu.
Czytaj również:
https://marketingibiznes.pl/social-media/jak-wprowadzic-content-marketing-w-social-media
https://marketingibiznes.pl/content-marketing/6-skladnikow-dobrego-tekstu-i-postscriptum
Zostaw komentarz