Marketing i Biznes Luźne Transhumanizm ocali nas czy zniszczy? Anthony Levandowski założył religię, w której Bogiem ma być maszyna!

Transhumanizm ocali nas czy zniszczy? Anthony Levandowski założył religię, w której Bogiem ma być maszyna!

Transhumanizm ocali nas czy zniszczy? Anthony Levandowski założył religię, w której Bogiem ma być maszyna!

Prowadzisz firmę? Ucz się od najlepszych w branży i wyjedź w gronie innych przedsiębiorców na Founders Camp

Wypełnij niezobowiązujący formularz już teraz

Przeglądając rano media trafiłam na informację o organizacji religijnej Way of the Future (Bogiem ma być inteligentna maszyna), którą założył Anthony Levandowski. Google, w którym niegdyś inżynier pracował, oskarża go o przywłaszczenie sobie praw autorskich związanych z projektem autonomicznych samochodów i przekazanie ich firmie Uber. Jak widać postać Levandowskiego jest dość kontrowersyjna. Jednak jego najnowszy projekt otwiera szerszy temat, który jest rozwijany na całym świecie od dawna, a o którym wciąż mało się pisze. Mam na myśli transhumanizm.


Jak podaje businessinsider.com.pl w dokumentach związanych z zarejestrowaniem wspomnianej organizacji religijnej w stanie Kalifornia, można przeczytać jedynie: „Way of the Future ma zająć się stworzeniem Boga bazującego na sztucznej inteligencji, a rozumienie go i czczenie ma doprowadzić do zwiększenia dobrobytu społeczeństwa”. Elton Musk, odnosząc się do poczynań Levandowskiego, skomentował na Twiterze: „Na liście osób, które absolutnie NIE powinny móc rozwijać cyfrowej superinteligencji…”.

Jeżeli wspomniany inżynier jest tak zdolny, jak mówią ludzie z jego otoczenia, którzy twierdzą, że ma on możliwości, by konkurować z takimi postaciami jak Steve Jobs, czy Elton Musk, to chyba mamy powody do zmartwień. Ponieważ rozwój sztucznej inteligencji to jeden z elementów, który otwiera drzwi do transhumanizmu. Jednak nasze obawy powinny pojawić się dużo wcześniej, ponieważ trend ten, filozofia, czy jak mówią inni (podobno) cel ludzkości, kolejne ogniwo w ewolucji, rozwijany jest od początku XX wieku.

A przynajmniej jego współczesne wyobrażenie, ponieważ pierwszych wzmianek dotyczących, nienazwanego wtedy jeszcze transhumanizmu, możemy doszukiwać się już u Nietzschego (1844 – 1900), a potem u podstaw eugeniki. Jednak tak dalekie zagłębienie w temat wymagałoby napisania osobnego materiału. Skupię się zatem na współczesnych dokonaniach.

Dlaczego powinniśmy się bać?

Może trzeba zacząć od odpowiedzi na to pytanie. Deklaracja transhumanistyczna, wydana przez organizację Humanity+, zawiera wszystkie najważniejsze zasady i wartości, jakimi kierują się ludzie pragnący rozwijać i propagować tę filozofię. Głównym jej założeniem jest dążenie do przekształcenia człowieka w transczłowieka (pół-człowieka, pół-robota). Dzięki czemu będzie można opóźnić śmierć, zyskując więcej czasu na dopracowanie sposobu na nieśmiertelność.

Kiedy to nastąpi będziemy w stanie przywrócić do życia zmarłych. Natomiast ostatecznie nasze myśli i świadomość, czyli upraszczając: impulsy elektryczne w naszych neuronach, zostaną przeniesione na nośniki elektroniczne i tym samym pozostaniemy nieśmiertelni. Niemożliwe? Czytajcie dalej…

Nawet jeśli nie zaniepokoiła Was futurystyczna wizja robo-świata, powinno zainteresować Was coś innego. Mianowicie jedną z bardzo ważnych zasad zapisanych w deklaracji transhumanistycznej, jest równość. Kiedy tylko pojawią się technologiczno-medyczne możliwości tworzenia transludzi, każdy z nas powinien mieć do tej przemiany pełne prawo.

No i tu mi się coś nie zgadza. Równość na całym świecie, nie brzmi to – jeśli nie irracjonalnie – to przynajmniej infantylnie? Nie mogę uwierzyć w to i chyba nikt mnie nie przekona, że jeśli naukowcy odkryją „eliksir nieśmiertelności”, wyjdą na ulice i zaczną go rozdawać.

Główne zasady socjologii, związane ze stratyfikacją społeczeństwa, przeczą tej teorii. Poza tym chciwość ludzi na pieniądze i władzę podpowiada inny scenariusz. Myślę, że jeżeli doszłoby do momentu, w którym naukowcy potrafiliby wskrzeszać zmarłych i uchronić ludzkość od śmierci, takim odkryciem bardzo szybko zainteresowałyby się różnego rodzaju organizacje państwowe i wszyscy bogacze tego świata (kolejka byłaby długa). Wątpliwym jest to, że chcieliby się oni podzielić takim dokonaniem z nami wszystkimi. Zatem powstałby świat podzielony na ludzi, postludzi i roboty?

W tym miejscu, krótko przypomnę, że na początku tego roku w Belgii, Parlament Europejski oficjalnie wydał, pierwszy w historii, formalnoprawny akt urodzenia dla… robota! Nazywa się on Fran Pepper, waży 28 kg i ma 120 cm wzrostu. Jego rodzicami są naukowcy Astrid Hanne i Francisa Foksa. I to nie jest żart.

Mrzonki szaleńców, czy fakt?

Wróćmy jednak do samego transhumanizmu. Może to tylko wybujała fantazja inżynierów, którzy naoglądali się filmów Science Fiction? To, że jeden szaleniec założył religię, w której Bogiem ma być maszyna, jeszcze nic nie oznacza. Istnieje przecież religia, w której czczą spaghetti, a jakoś makaron nie opanował świata. Jednak dokonania współczesnych naukowców i biohakerów wskazują na to, że temat jest bardzo poważnie rozwijany.

Najbardziej mrożącymi krew w żyłach poczynaniami współczesnych transhumanistów jest rozwój krioniki. Na świecie powstają ośrodki, w których można zamrozić ciało człowieka tuż po śmierci. Ma to pomóc w późniejszym przywracaniu do życia, oczywiście wtedy gdy rozwój naukowo-technologiczny na to pozwoli.

Największymi ośrodkami są Alcor Life Extension Foundation z Arizony (ponad 150 zamrożonych „pacjentów” i ponad 1000 członków, którzy zadeklarowali chęć zamrożenia swojego ciała po śmierci), Cryonics Institute w stanie Michigan (ponad 140 „pacjentów”, ponad 1300 członków i około 120 zamrożonych zwierząt) oraz rosyjska klinika KrioRus (ponad 50 „pacjentów” i kilka zwierząt).

– Choć życie i śmierć to dzisiaj pojęcia czysto medyczne, w przyszłości będziemy traktowali je bardzo umownie. Działalność naszej firmy porównałbym do jazdy ambulansem na ostry dyżur w szpitalu, który nie został jeszcze wybudowany – skomentował dla nt.interia.pl przedstawiciel firmy Alcor, Max More.

Mniej drastycznych, nie tak spektakularnych przykładów, przybliżających nas do transhumanistycznej rzeczywistości, mamy całą masę. Zaczynając od chipowania pracowników korporacji (co jest coraz bardziej popularne w Szwecji), przez sztuczne narządy, stawy i kończyny u ludzi, po ostatnie dokonanie naukowców z Philadelphii, którzy wyhodowali owcę w sztucznej macicy, o czym media huczały jakiś czas temu.

Biohakerzy

Ciekawe wydają się być również dokonania biohakerów. Nazywają siebie w ten sposób ludzie, którzy nie zawsze posiadają wykształcenie medyczne lub techniczne, a którzy na własną rękę próbują eksperymentować z udoskonalaniem człowieka. Jedną z ciekawszych grup jest Science for the Masses z Kalifornii. Opracowali oni i przetestowali na sobie specjalne krople do oczu, które po zastosowaniu, dają człowiekowi zdolność widzenia w ciemności – noktowizor w kroplach.

Ostatnio wśród biohakerów modne jest również uzupełnianie swojego ciała o dodatkowe zmysły. Np. wszczepianie pod skórę na opuszkach palców magnesów, ma to dawać zdolność odczuwania pola magnetycznego. Bardziej spektakularnym dokonaniem (które jakoś łatwiej przychodzi mi zrozumieć) jest osiągnięcie Nail Harbissona, hiszpańskiego muzyka i plastyka, który urodził się z rzadką odmianą daltonizmu, w wyniku której przez całe życie widział jedynie w czarno-białych barwach. Musiało to być wyjątkowo bolesne dla artysty.

We współpracy z informatykiem Adamem Montandonem, opracował on Eyeborg. Urządzenie składa się z kamery połączonej ze słuchawkami. Komputer przetwarza barwy i zamienia je na dźwięki. W ten sposób plastyk nauczył się odróżniać kolory. Co ciekawe Nail wywalczył sobie pozwolenie na wykonanie zdjęcia do paszportu, z nieporęcznym urządzeniem na głowie. Tłumaczył, że elektronika na jego czole, jest jak okulary u osób z wadami wzroku. Środowisko okrzyknęło go pierwszym, legalnym cyborgiem na świecie.

Wcześniej był też Ferejdun M. Esfandijari z Brukseli (1930-2000). Był on pierwszą osobą, która oficjalnie uznawała się za transczłowieka. Już w latach 70. XX sam okrzyknął się tym mianem, a na dowód tego zastąpił swoje imię i nazwisko nazwą FM-2030. Był pisarzem, futurystą, filozofem, transhumanistą i wykładowcą (The New School, UCLA i Florida International University).

Uważał, że imię i nazwisko to pozostałość po prymitywnych, plemiennych czasach człowieka i ówcześnie nie ma żadnej racji bytu. Kiedyś, to jak nazywano nas przy urodzeniu, określało to kim jesteśmy. We współczesnych czasach wielokrotnie zmieniamy się w ciągu naszego życia, dlatego jest to bez sensu. FM-2030 był przekonany, że w 2030 roku będziemy już potrafili osiągnąć nieśmiertelność. Niestety nie doczekał się tych czasów, zmarł w 2000 roku, a obecnie „czeka” na swoją szansę, zamrożony w klinice Alcor.

W Polsce również istnieją tego typu grupy. Najbardziej znaną jest Hackerspace z Trójmiasta. Jeden z jej członków, transhumanista Tadeusz Wiktor Dybowski, mówił o biohakerach w rozmowie z biznes.trojmiasto.pl – Za kolebkę kultury biohackerskiej można uznać Stany Zjednoczone, gdzie grupy fascynatów przeprowadzały pierwsze „garażowe” eksperymenty z implantacją magnesów neodymowych (zmysł magnetyczny) czy chipów RFID (identyfikacyjnych), które mogą w przyszłości zastąpić dowód osobisty i kartę płatniczą. Wiele startupów Krzemowej Doliny jest z branży biotechnologicznej. Chiny są światowym liderem w badaniach nad terapią genową, technologią CRISPR (nowa technologia związana z inżynierię genetyczną) i biotechnologią w ogóle. W kwestii robotyki, egzoszkieletów oraz części implantów przoduje Japonia.

Co dobrego?

Oczywiście osiągnięcia naukowe, które możemy wpisać w nurt transhumanistyczny, który w ogólnym założeniu, przynajmniej w pierwszej fazie, ma udoskonalać nasze ciało to nie tylko dziwaczne doniesienia o szalonych eksperymentach. Wiele z powstałych współcześnie rozwiązań ma ogromny wpływ na jakość naszego życia i nie można tego pominąć.

Przykładowo, czy ktoś z nas obecnie dziwi się słysząc o protezach, implantach, sztucznych sercach, zastawkach, pompach insulinowych czy wewnętrznych aparatach słuchowych? A przecież to nic innego jak forma transhumanizmu. Wymieniamy w naszych organizmach to co chore, słabe i niesprawne i wstawiamy zamienniki. A nawet idziemy krok dalej, co pokazała jakiś czas temu Angelina Jolie, która profilaktycznie usunęła narządy, które były w ryzyku zachorowania na chorobę nowotworową. Jak bardzo nie byłaby to kontrowersyjna sprawa i jakie mamy o niej zdanie – to się dzieje!

Kojarząc powyższe przykłady dokonań współczesnych naukowców i biochakerów, historię i rozwój transhumanizmu, oraz ostatniego newsa o nowo powstałej organizacji religijnej dostrzegam pewną całość. Starania nad przeistoczeniem człowieka w transhumana są coraz bardziej odważne, coraz więcej ludzi o tym mówi, a pędzący rozwój technologiczny i medyczny daje coraz większe nadzieje na zrealizowanie szalonego planu. Pytanie jak się to skończy dla nas, zwykłych ludzi i czy wspomniana wcześniej równość rzeczywiście będzie przestrzegana.

 

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl