Marketing i Biznes IT Od programisty do prezesa. „Budowanie firmy to nie odhaczanie zadań na liście” [WYWIAD]

Od programisty do prezesa. „Budowanie firmy to nie odhaczanie zadań na liście” [WYWIAD]

Od programisty do prezesa. „Budowanie firmy to nie odhaczanie zadań na liście” [WYWIAD]

Prowadzisz firmę? Ucz się od najlepszych w branży i weź udział w najbardziej przedsiębiorczej konferencji w Polsce, Founders Mind 🧠

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Marta Bąk, Marketing i Biznes: Jakub, od jak dawna programujesz? Jak się zaczęła Twoja przygoda z kodowaniem i w jakim języku stawiałeś swoje pierwsze kroki?

Jakub Kot, CEO Dealavo: Programuję mniej więcej od kiedy skończyłem 12 lat, czyli od jakichś 17 lat. Moja fascynacja programowaniem zaczęła się w chwili, kiedy zobaczyłem pierwszy raz komputer. Zafascynowała mnie gra Prince of Persia i już wtedy wiedziałem, że chcę rozumieć jak to wszystko działa. Przez kilka lat zamęczałem swojego ojca, który miał wcześniej styczność z programowaniem podczas studiów, pytaniami aż w końcu kupił mi pierwszą książkę o języku Pascal. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z programowaniem.

Czy pamiętasz jak wyglądała Twoja pierwsza rekrutacja jako programisty? Jak ona przebiegała? Czy dostałeś się wówczas na stanowisko, na które aplikowałeś?

Rekrutacja składała się z dwóch części – z części miękkiej i z części technicznej. Paradoksalnie część miękka okazała się trudniejsza, gdyż musiałem odpowiadać na pytania takie jak „kto jest twoim autorytetem”, „kim chciałbyś być za 5 lat” i tym podobne – jak wtedy uważałem – bzdury. Zupełnie się tego nie spodziewałem więc odpowiedzi wymyślałem na poczekaniu. Dopiero po latach i po przeprowadzeniu wielu rozmów rekrutacyjnych po drugiej stronie stołu, a także po popełnieniu wielu błędów podczas rekrutacji do firmy, którą zarządzam, zrozumiałem co naprawdę jest celem części miękkiej… ale to temat na osobny artykuł.

Po części psychologicznej przyszła pora na część techniczną z liderem zespołu. Dostałem kilka bardzo prostych pytań z kartki – pytania były tak proste, że po kilka razy upewniałem się czy faktycznie o to chodzi pytającemu i czy nie ma tam jakiegoś drugiego dna. Nie było. Mogę powiedzieć, że byłem rozczarowany tym, jak prosta była ta rekrutacja – jako rytuału przejścia oczekiwałem czegoś dużo bardziej wymagającego :).

W ten sposób dostałem swoją pierwszą poważną pracę w GG Network SA (Gadu-Gadu). Była wiosna roku 2010, a testowano wówczas Facebook Messenger, zwany wtedy „Facebook Chat” i był on niedostępny w Polsce.

Jak to się stało, że przeszedłeś do CodiLime? Jakie miałeś zadania na początku?

Po odejściu z Gadu Gadu zrobiłem sobie chwilę przerwy na dokończenie studiów i napisanie pracy inżynierskiej. Niestety szybko zaczęło mnie to nudzić, więc najpierw wróciłem do współpracy z Gadu-Gadu jako external-developer – czyli pracowałem zdalnie w takich godzinach, w jakich chciałem. Miałem po prostu jeden projekt, który rozwijałem sam. Mniej więcej w tym samym czasie zaangażowałem się w pracę na część etatu dla nowo powstałego startupu. Projekt wydawał się ciekawy i miał potencjał, ale niestety nic z tego nie wyszło. Wtedy postanowiłem drugi raz odpocząć trochę od pracy i dokończyć studia – tym razem już magisterskie.

Niestety znowu odpoczynek potrwał zaledwie miesiąc. Podczas targów pracy na wydziale Elektroniki PW zaciekawiło mnie stoisko, mało wtedy znanej firmy CodiLime. Nigdy mnie nie ciągnęło do pracy w banku czy korporacji, więc celowo omijałem bardziej oblegane stoiska wielkich firm. Przy stoliku CodiLime spotkałem jednego z założycieli (pozdrawiam Bartek), który przekonał mnie, że powinienem aplikować. Tym razem rekrutacja była już bardziej wymagająca, ale znowu się udało.

 

Moim pierwszym projektem w CodiLime, do którego dołączyłem, był projekt sieciowy dla amerykańskiej spółki telekomunikacyjnej należącej do japońskiej grupy NTT. Dobrze uzupełniałem zespół algorytmicznych wymiataczy z UW, ponieważ znałem się trochę na sieciach komputerowych.

Obecnie pracujesz nad Dealavo. Jakie były kamienie milowe tego projektu? Jak powstał pomysł na monitoring cen i w jaki sposób zmieniło się samo narzędzie od początku?

Nigdy nie myślałem w kategoriach kamieni milowych. Nie ma chyba nigdzie listy, którą trzeba odhaczyć, żeby zbudować dobrze działającą firmę. To jest ciągły proces poprawiania wielu rzeczy, który nie sprowadza się tylko do programowania. To ciężka praca całego zespołu, czyli ludzi, którzy włożyli w ten projekt mnóstwo serca i wysiłku. Pamiętam natomiast kilka takich momentów, z których cieszyliśmy się z zespołem najbardziej: pierwszy płacący klient, pierwsza duża firma korzystająca z Dealavo, pierwszy klient zagraniczny, pierwszy milion przychodu, itp.

Co według Ciebie było najcięższe do wdrożenia w Twojej pracy przy Dealavo?

Najtrudniejszy był dla mnie przede wszystkim rozwój moich umiejętności miękkich, radzenia sobie ze stresem, oraz pogodzenie się z faktem, że w większości ludzie, których zatrudniamy w Dealavo są bardziej zdolni i utalentowani w swoich dziedzinach niż ja. Szczególnej dyscypliny wymaga ode mnie nie wtrącanie się w sprawy techniczne i nie narzucanie swojego zdania w tym temacie. Staram się zostawiać to ludziom, którzy znają się na tym lepiej ode mnie.

W swoim zespole macie mistrzów programowania. W jaki sposób przekonaliście ich, żeby dla Was pracowali? Czy jedynym czynnikiem motywującym były pieniądze?

Dealavo jest spin-offem z CodiLime. W oryginalnym brzmieniu hasło „mistrzowie w programowaniu” odnosi się do założycieli i pierwszych pracowników CodiLime. Pojawiło się ono też w artykule w Forbesie na temat CodiLime i pewnie do tego odnosi się pytanie. O ile założyciele CodiLime faktycznie nosili tytuł mistrzów świata w programowaniu zespołowym, o tyle takim tytułem może pochwalić się naprawdę niewiele osób – w Dealavo nie pracuje obecnie żaden tytularny mistrz świata. Natomiast faktycznie kultura organizacyjna zbudowana między innymi przez to hasło ustawiła poprzeczkę sporo wyżej niż w innych firmach. W Dealavo obecnie około 40% programistów może pochwalić się osiągnięciami i tytułami w Olimpiadzie Informatycznej, Matematycznej czy Elektronicznej.

 

Oczywiście wynagrodzenie programisty musi być adekwatne do jego umiejętności i pracy którą wkłada, oraz do otoczenia rynkowego, ale samo wynagrodzenie to za mało, żeby przyciągnąć najzdolniejszych ludzi – nie tylko programistów. W mojej ocenie kluczowe są możliwości rozwoju jakie firma może zaoferować pracownikowi. Wydaje mi się, że jestem tego najlepszym przykładem. W ciągu kilku lat spędzonych w CodiLime przeszedłem ścieżkę od programisty, przez szefa małego zespołu, product-managera, do prezesa spółki zależnej zatrudniającej 30 osób. W ciągu tych kilku lat miałem parę ofert pracy za dużo wyższe pieniądze niż akurat zarabiałem, ale zawsze oceniałem je jako mniej atrakcyjne, ponieważ nie dawały mi możliwości tak szybkiego rozwoju.

Jakie macie plany rozwoju Dealavo na najbliższy czas?

Utrzymać albo zwiększyć tempo wzrostu 🙂

Wywiad powstał dzięki:

Coders Lab

Łącząc doświadczenie edukacyjne ze znajomością rynku pracy IT, Coders Lab umożliwia szybkie i efektywne zdobycie pożądanych kompetencji związanych z nowymi technologiami. Skupia się się na przekazywaniu praktycznych umiejętności, które w pierwszej kolejności są przydatne u pracodawców.

Wszystkie kursy odbywają się na bazie autorskich materiałów, takich samych niezależnie od miejsca kursu. Dzięki dbałości o jakość kursów oraz uczestnictwie w programie Career Lab, 82% z absolwentów znajduje zatrudnienie w nowym zawodzie w ciągu 3 miesięcy od zakończenia kursu.


Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl