Nie ma na co czekać, na emeryturze może być za późno [Pivot po 50.]
08.11.2021 | Autor: Marta Wujek
Marek Stryjkowski, jak sam o sobie mówi, jest zadowolonym z życia 57-latkiem, prowadzącym z życiową partnerką Ewą Lachert wspólne przedsięwzięcie pod marką Piękni i Zdrowi Od Pokoleń. Na pokładzie znajdują się również: 27-letnia córka Agata, miłośniczka fotografii i koni, trzy psy oraz dwa konie. Marek wiele lat spędził w korpo (IBM, Avaya, T-Mobile), ale od czerwca 2019 roku jest już na swoim jako reprezentant marki amerykańskiej firmy naukowo–badawczej - Nu Skin. Marek jest kolejnym bohaterem naszego cyklu: Pivot po 50.
Prowadzisz firmę? Ucz się od najlepszych w branży i weź udział w najbardziej przedsiębiorczej konferencji w Polsce, Founders Mind 🧠
Sprawdź szczegóły wydarzeniaTen materiał jest częścią cyklu wywiadów z osobami, które zdecydowały się na zmianę pracy po 50. W poprzednim odcinku: Marzenie o zmianie drogi zawodowej to znak, że żyjemy w wewnętrznej dysharmonii
Ile ma Pan obecnie lat?
W tym roku skończę 57 lat.
Jak wyglądało Pana doświadczenie zawodowe przed 50 rokiem życia?
50-te urodziny obchodziłem, pracując w T-Mobile. Po studiach i drobnym epizodzie w postaci montowania i sprzedaży komputerów oraz pisania oprogramowania rozpocząłem pracę w polskiej firmie Apexim. Po Apeximie przyszła praca w IBM Polska, później ciekawy, roczny epizod jako Dyrektor Kanału Partnerskiego w Avaya Polska i wreszcie od 2002 praca w Polskiej Telefonii Cyfrowej (ERA) i w T-Mobile.
Kiedy postanowił Pan zmienić pracę i co wpłynęło na tę decyzję?
W T-Mobile jak to w międzynarodowej korporacji zachodziły duże zmiany. Branża telefonii komórkowej stawała się coraz mniej trendy i od bodajże 2010 zaczęły się zwolnienia. Wówczas zaczęła nachodzić mnie myśl o konieczności zmian, natomiast przez dłuższy czas pozostawało to w sferze bliżej niesprecyzowanych planów. Nie było to tak, że nic kompletnie nie robiłem. Owszem w T-Mobile zmieniłem dział i wziąłem dzięki temu udział w paroletnim projekcie wdrożenia CRM-a, ale to jednak była zmiana wewnątrz tej samej firmy. Dopiero dzięki żonie, która widocznie też szukała czegoś dodatkowego, czegoś nowego, w 2016 trafiłem na firmę Nu Skin. Początkowo nie traktowałem tego tematu jako poważnej alternatywy, miało to być drugie, zapasowe źródło przychodu, tak na wszelki wypadek.
W jaki sposób się Pan przebranżowił?
Jak już wspomniałem, od jesieni 2016 wraz z żoną, Ewą Lachert Stryjkowską zacząłem współpracę z firmą Nu Skin. To jest firma wykorzystująca model Network Marketingu, czyli potocznie MLM, działająca w branży beauty, anti-aging oraz wellness. Do czerwca 2019 roku z mojej strony było to raczej oswajanie się z nową branżą, ze sprzedażą, przecieranie szlaków. Owszem, szukałem klientów i przyszłych partnerów, brałem udział w szkoleniach, spotkaniach czy konferencjach Nu Skin. Ale dopiero w momencie, gdy uległ rozwiązaniu dział, w którym pracowałem, to współpracę z Nu Skin potraktowałem na 100% poważnie. Przez moment myślałem, czy nie składać CV do jakiejś firmy telekomunikacyjnej, ale jednak wybrałem Nu Skin.
Dlaczego akurat ta dziedzina?
To dobre pytanie. Nie była to może do końca świadoma i przemyślana w detalach decyzja z mojej strony. O ile żona wybrała firmę ze względu na technologie i produkty oferowane przez nią, to dla mnie bardziej istotna była świadomość możliwości budowania drugiego źródła przychodów. A że najbardziej skuteczną drogą do zdobywania pieniędzy jest sprzedaż, to była to naturalna kolej rzeczy. Dość szybko zorientowaliśmy się, że i obszar działalności jest w trendzie i na czasie, ale to już przyszło, gdy zaczęliśmy poznawać firmę, biznes i produkty.
Co dziś należy do Pana obowiązków zawodowych?
Jestem niezależnym przedsiębiorcą współpracującym z Nu Skin. Moim podstawowym zadaniem, bo trochę ciężko w takiej relacji nazywać to obowiązkiem zawodowym, jest pozyskiwanie klientów oraz kolejnych partnerów biznesowych. Zainteresowanym osobom przedstawiam technologie i produkty, które mogą pomóc rozwiązać ich problemy, czy też zaspokoić potrzeby związane ze zdrowym, dobrym wyglądem i samopoczuciem. Część z tych osób jest zainteresowana tym, co robię, więc takim osobom przedstawiam firmę, z którą współpracuję, model biznesowy, możliwości finansowe i wsparcie, jakiego mogę udzielić nowej osobie.
Zmiana pracy po 50. roku życia to duże wyzwanie. W jaki sposób przygotowywał się Pan do podjęcia tej decyzji?
U mnie to był proces powolnego oswajania się i nauki. Owszem, był moment podpisania umowy partnerskiej, ale to była formalność, nietworząca konkretnych zobowiązań, czy konieczności podjęcia działań. To przygotowywanie się potrwało ze dwa lata. Z czasem dojrzałem do myśli, że jest to zajęcie, z którym zostanę na długo.
Z pewnością analizował Pan wszystkie za i przeciw zanim podjął Pan taką decyzję. Co było po stronie minusów?
Tak, w początkowym okresie, gdy poznawałem firmę i nową branżę, analizowaliśmy wszystkie za i przeciw. Łącznie z tym że byliśmy w Stanach Zjednoczonych w siedzibie firmy, aby bliżej poznać naszego Partnera Biznesowego. Dla mnie jakimś minusem było to, że może być trudno uzyskać dobre przychody już na samym starcie, aczkolwiek w naszym przypadku nie odgrywało to jakiejś większej roli. No i może konieczność zmierzenia się z faktem, że staję się przedsiębiorcą i sprzedawcą.
Czy miał Pan wsparcie ze strony swoich bliskich w tej decyzji?
Największe wsparcie miałem ze strony żony, która mocniej zaangażowała się od samego początku. Natomiast jeśli chodzi o sam biznes, to trochę się sprawdziło powiedzenie, że z rodziną najlepiej to na zdjęciu. Naszymi klientami są w większości osoby, które były obce, poznane na różnego rodzaju spotkaniach czy poprzez social media. Za wyjątkiem jednej kuzynki, która poszła w nasze ślady i żony jednego z naszych przyjaciół.
A czy zdarzyło się Panu usłyszeć, że w tym wieku, to już nie czas na takie zmiany, że rynek pracy nie chce osób w tym wieku?
Nie słyszałem takiej „rady”, obracam się raczej w gronie osób, które albo prowadzą własne firmy, albo tak jak ja współpracują z Nu Skin. A że duchem czuję się raczej na trzydzieści kilka lat, to może jakoś to wpływa na to, że mało kto, poza tymi, którzy wiedzą ile mam lat, ocenia mój wiek właściwie. Przeważnie, pomimo siwych włosów ludzie myślą, że jestem młodszy.
Jak podjęta decyzja o zmianie drogi zawodowej wpłynęła na Pana życie?
Uważam, że pomimo tego, że nie jest to zajęcie łatwe, podjąłem bardzo słuszną decyzję. Powoli staje się to naszym sposobem na życie, co w normalnej pracy jest raczej mało możliwe. Charakter pracy jest taki, że możemy pracować w zasadzie w dowolnym miejscu. Dzięki tej zmianie spotkało mnie mnóstwo dobrych i ciekawych ludzi i sytuacji. Poznałem mnóstwo nowych osób, nawiązaliśmy przyjaźnie. Zaczęliśmy całkiem sporo jeździć, może jeszcze nie podróżować, ale zwiedzać. Przy okazji doszło do tego bieganie i w ogóle więcej aktywności fizycznej, na którą mamy czas. Nauczyłem się social mediów, oczywiście mam tu jeszcze sporo do zrobienia, ale są podstawy. Dużo więcej śmiejemy się, mamy więcej czasu dla siebie, dla rodziny. Nie wisi nade mną groźba zwolnienia to po pierwsze, ale co ważniejsze odkryłem, co chcę dalej w życiu robić.
Co powiedziałby Pan osobom w podobnym wieku, które marzą o zmianie drogi zawodowej, ale boją się podjąć taką decyzję?
Moja rada dla Silversów czy też osób, które zbliżają się do tej granicy wiekowej, jest taka, żeby po pierwsze nie odrzucać okazji, które się nadarzają, a przynajmniej dowiedzieć się, co nam ktoś proponuje, po drugie warto zacząć marzyć, jeśli zapomniało się o tym i zacząć realizować te marzenia. Nie ma na co czekać, na emeryturze może być za późno. I jeszcze jedna rada – życie zaczyna się po pięćdziesiątce, warto to mieć na uwadze i robić wszystko, aby z tego życia korzystać i czerpać pełnymi garściami. Siedzenie w domu, trzymanie się kurczowo etatu, z którego mogą nas zwolnić, nie ma sensu. Mamy w sobie duży potencjał, ciekawość, siły, trzeba to wszystko tylko obudzić w sobie i działać. W tym roku, w wieku 57 lat przebiegłem 4 półmaratony, jeden bieg Ultra (tylko) 36 kilometrów, poza tym – trzy razy w tygodniu chodzę na treningi biegowe. Można, jak się tylko chce. A i zarabiamy z żoną w tym MLM-ie takie pieniądze, że wyszliśmy z długów, inwestujemy i pomagamy inwestować naszej córce. Przyszłość widzę w jasnych barwach.
Najważniejsze to wierzyć w swoje możliwości, chcieć coś robić, a nie spoczywać na laurach, nie polegać wyłącznie na motywacji, bo ona może być chwilowa, ale na założonych celach i wytrwałości. To jak w sporcie. Trzeba mieć cel, upór i wytrwałość w jego osiągnięciu.
Zostaw komentarz