Absolwenci AWF-u ręcznie robią elektryczne deski longboardowe i wysyłają je na cały świat. Oto Majestic Boards
17.12.2021 | Autor: Marta Wujek
Grupa młodych ludzi, studentów AWF-u i pasjonatów sportów na deskach tuż po studiach postanowiła przekuć swoje hobby w biznes. I tak powstała firma Majestic Boards, która produkuje autorskie elektryczne deski longboardowe. Pierwszy prototyp deski powstawał blisko 2 lata, a dziś młodzi ludzie sprzedają swoje produkty online prawie na cały świat, a użytkownicy jeżdżą na ich deskach już w 16 różnych krajach. Rozmawiamy z Ulą Dytko, która opowiada nam o początkach biznesu i samej produkcji desek.
Prowadzisz firmę? Ucz się od najlepszych w branży i weź udział w najbardziej przedsiębiorczej konferencji w Polsce, Founders Mind 🧠
Sprawdź szczegóły wydarzeniaKto stoi za Majestic Boards?
Za Majestic Boards stoi przede wszystkim Szymon Kaczmarek z Ulą Dytko wraz z przyjaciółmi i rodziną, którzy aktywnie pomagają w tworzeniu naszego projektu oraz szereg profesjonalnych podwykonawców, bez których nie bylibyśmy w stanie stworzyć w Polsce autorskiego produktu.
Jak wyglądała Wasza historia, kiedy i dlaczego postanowiliście stworzyć pierwszą elektryczną deskę?
Poznaliśmy się na studiach, gdzie obydwoje zaraziliśmy się zajawką do wszelkiego rodzaju sportów na deskach, od snowboardingu, którego jesteśmy instruktorami, po jazdę na zwykłej desce longboardowej, która była naszym głównym środkiem transportu w sezonie letnim. Jako absolwenci AWF-u, zostaliśmy nauczeni kreatywności i otwartości na nowe rozwiązania. Naszym marzeniem było móc połączyć swoją pasję do desek z pracą, która będzie przynosiła korzyści również innych, w tym wypadku nie tylko dla użytkownika, ponieważ elektryczny longboard to niesamowicie przyjemny sposób na przemieszczanie się, ale również dla środowiska, na które elektryczne pojazdy mają pozytywny wpływ, szczególnie w wysoce zurbanizowanych obszarach.
Od początku myśleliście o tym projekcie, jako o biznesie? Jeśli nie, to kiedy pojawił się pomysł na komercjalizację Waszego pomysłu?
Naszym pierwszym pomysłem była chęć stworzenia własnego standardowego longboardu, po zbadaniu rynku okazało się, że już w tamtym okresie market jest bardzo zapełniony, a nisza, jaką tworzą longboardziści, nie jest na tyle duża, aby nieznany produkt mógł zyskać większe zainteresowanie. Podczas szukania inspiracji będącej alternatywą dla zwykłego longboardu, zauważyliśmy, że nowością, która zyskuje na popularności, były wtedy elektryczne hulajnogi i hoverboardy. Elektryczny longboard w Polsce w tamtym czasie brzmiał jak statek kosmiczny i mało kto potrafił wyobrazić sobie to urządzenie. Dlatego stwierdziliśmy, że właśnie tutaj jest potencjał na skupienie swoich działań i spróbowania stworzenia własnego innowacyjnego produktu. Dlatego, że elektryczna deskorolka łączy w sobie najważniejsze dla nas jako użytkowników cechy, czyli przyjemności z płynnej jazdy jak w przypadku snowboardingu i zjazdu z góry oraz możliwości dojazdu do celu po płaskiej nawierzchni jak w zwykłym longboardingu, tyle że bez konieczności odpychania się i wkładania w to wielkiego wysiłku.
Jak wyglądały początki Majestic Boards? Zrobiliście jedną, kilka desek i zaczęliście je sprzedawać, a może robiliście to na zamówienie?
Nasze początki zaczęły się od składania desek z gotowych customizowanych podzespołów i części, na które nie mieliśmy większego wpływu. Nie wszystkie części również dało się dostosować do naszych potrzeb. Produkty te były zadowalające, ale każda nasza customizacja czy projekt był wykorzystywany przez innych producentów. Dodatkowo w miarę pracy nad elektrycznymi deskami dostrzegliśmy wiele rzeczy wymagających usprawnień oraz chcieliśmy wprowadzać coraz lepsze rozwiązania dla naszych klientów. Po roku działania stworzyliśmy całkowicie własny projekt elektrycznego longboardu z autorskimi rozwiązaniami użytkowymi oraz designem. Zaczęliśmy w pierwszej kolejności od samodzielnego wycinania własnego kształtu decku, a nawet tworzenia form w piasku do odlewania pierwszych prototypów trucków z przetopionego aluminium.
Dlaczego się na to zdecydowaliście?
Ponieważ ilości od jakich zaczynaliśmy, były zbyt małe, żeby producenci tych elementów chcieli je produkować, a koszty większych ilości przekraczały znacznie nasze możliwości. W pierwszej fazie projektu byliśmy na tyle entuzjastyczni, że nawet podjęliśmy się stworzenia frezarki cnc do wycinania drewnianych desek, ale w trakcie pracy rzeczywistość zweryfikowała zbyt ambitne pomysły (śmiech). Po wielu próbnych prototypach, serii testów oraz wykonania setek aluminiowych odlewów, kiedy ostatecznie stworzyliśmy taką elektryczną deskę, która spełniała nasze oczekiwania (a zajęło to prawie 2 lata i ogrom pracy), zaczęliśmy szukać podwykonawców do wyprodukowania naszych części profesjonalnie i seryjnie, aby ostatecznie skompletować produkty na cele komercyjne.
Jak docieraliście do pierwszych klientów? Mieliście jakieś szczególne sposoby na to?
Wielu pierwszych klientów znalazło nas tzw. “pocztą pantoflową”, niektórzy byli naszymi znajomymi, inni słyszeli od naszych znajomych o tym, co produkujemy i tak zaczęliśmy pierwsze sprzedaże. Następnie wystawiliśmy ogłoszenia na takich platformach jak Allegro oraz stworzyliśmy stronę internetową i fanpage na Facebook’u, które pozwoliły nam na dotarcie do bardziej zewnętrznych klientów.
A jak dziś docieracie do klientów?
Obecnie docieranie do klienta to szereg działań, prowadzenie social mediów, testowanie produktów, udział w targach oraz eventach, promocja w internecie, aktualizowanie strony i sklepu internetowego.
Wasze deski są produkowane przez Was, część procesów wykonywana jest ręcznie. Domyślam się, że to pracochłonny proces. Ile trwa stworzenie jednej deski?
Tak, jest to dość pracochłonny proces, choć już nie tak bardzo jak na samym początku, kiedy to produkcja kilkudziesięciu sztuk zajmowała około pół roku. Obecnie wykonujemy je seriami i pełny cykl powstania deski od początku do końca w tym procesie to około 2,5 miesiąca.
Jak to wygląda logistycznie? Macie własny warsztat? Ile osób pracuje przy produkcji?
Tak, mamy warsztat, w którym ostatecznie składana, testowana i pakowana jest każda z desek osobiście przez osoby z naszego teamu. Obecnie przy produkcji w naszej siedzibie pracują 4 osoby oraz mamy kilkudziesięciu zewnętrznych podwykonawców.
Na Waszych deskach można jeździć cały rok. Jednak wydaje mi się, że w jakimś stopniu jest to biznes sezonowy, a przynajmniej w okresie letnim więcej osób rozgląda się za deskami i potencjalnie może na Was trafić. Jak sobie radzicie z różnicą w ilości zamówień pomiędzy sezonami?
Tak, jak najbardziej można jeździć cały rok na naszych deskach, jednak w naszym polskim klimacie nie dla każdego pora zimowa będzie przyjemna do jazdy. Ale nie jest to dla nas duży problem, ponieważ w tym czasie w innych regionach za granicą temperatura jest dopiero wtedy idealna, więc skupiamy się w tych okresach na innych rynkach zagranicznych.
Na ilu rynkach zagranicznych jesteście obecni?
Tak naprawdę wysyłamy deski na cały świat z wyjątkiem USA jak do tej pory. Mimo że nasze działania skupiały się głównie na Polsce i dopiero planujemy rozszerzyć je na rynki zagraniczne, mamy klientów z całej Europy, ale i poza nią np. w Japonii, Korei czy Finlandii.
Nie prowadzicie produkcji seryjnej, dzięki temu każda deska jest unikatowa. Czy zdarzały się jakieś szczególne prośby od klientów?
Nie prowadzimy produkcji seryjnej jeśli chodzi o cały cykl, ale seryjnie produkowane są podzespoły do desek. Jednak ze względu na to, że ostateczne procesy wykonujemy ręcznie jesteśmy w stanie customizować tak naprawdę każdą z części i realizujemy takie prośby na życzenie naszych klientów np. indywidualny grawer, zmiana koloru trucków czy decku, dodanie wiązań do deski i tym podobne.
Jakie są Wasze dalsze plany?
Nasze plany w tej chwili głównie opierają się na zwiększeniu pojemności produkcyjnych oraz wyjście jeszcze bardziej na rynki zagraniczne. Chcielibyśmy również w Polsce od nowego sezonu realizować cykliczne eventy oraz zawody dla każdego ridera elektrycznej deski niezależnie od posiadanej marki. Użytkownicy elektrycznych pojazdów już teraz tworzą społeczności, które jednoczą riderów i tak naprawdę dają możliwość wspólnej grupowej jazdy, co jest super sprawą w wolnym czasie.
Zapisz się do naszego newslettera, żeby nie przegapić najciekawszych artykułów:
Zostaw komentarz