Paweł Tkaczyk mówi, że zarabia na życie opowiadaniem historii. Od 2003 roku prowadzi bloga o szeroko pojętym marketingu (choć nie chce, by mówić o nim bloger), pisze książki, prowadzi wykłady i szkolenia oraz zajmuje się budowaniem marek. Pierwsze kroki w blogowaniu stawiał, gdy jeszcze nikt o blogach nie myślał. Dziś swoją stronę traktuje jako jedno z narzędzi do promocji jego działań. Nie przyjmuje płatnych współprac, zarabia na blogu pośrednio.
Marta Wujek, Marketing i Biznes: Kiedy pojawiła się myśl o założeniu blogu?
Paweł Tkaczyk: Możesz nie wierzyć, ale… jakieś dwadzieścia lat temu. Mój pierwszy blog powstał w okolicach przełomu wieków. Był wtedy tylko osobistym pamiętnikiem, bardzo się cieszę, że już go nie ma w sieci – zniknął razem z serwerem, na którym stał. W obecnej, marketingowej postaci, blog funkcjonuje od około 2003 roku. Zatem to nie był pojedynczy pomysł na blog, raczej ewolucja, odkrywanie, co można zrobić z tym nowym tworem.
Można więc powiedzieć, że dostrzegłeś potencjał w blogowaniu, zanim jako taka blogosfera powstała w Polsce?
Z tym dostrzeganiem potencjału to chyba za dużo powiedziane. Nikt w tamtych czasach nie podejrzewał, jak bardzo blogosfera może się rozwinąć. Możesz tamtych blogerów nazwać „zapalonymi entuzjastami”. Byliśmy ciekawi, technologia nas kręciła…
Myślałeś o zarabianiu na blogu?
Nigdy nie zarabiałem bezpośrednio na blogu. Zresztą, w okolicach roku 2003 zarabianie na blogu było… źle postrzegane! Pamiętam, kiedy dostałem do testów pierwszą Motorolę RAZR i opisałem to na blogu. To był rok 2004 i głosy świętego oburzenia w stylu „sprzedałeś się!” czy „blogi nie powinny być komercyjne!” były na porządku dziennym.
Dziś konsekwentnie odmawiam komercyjnej współpracy na blogu. Nie z powodów ideologicznych, po prostu bloguję bardzo nieregularnie i nie lubię mieć bata nad sobą. Plus, zarabiam na blogu nie bezpośrednio – prowadzę szkolenia, warsztaty, przemawiam na konferencjach i za to biorę pieniądze. A blog jest dla mnie jednym z mediów, dzięki którym docieram do ludzi, którzy chcą mnie słuchać. Podobną rolę pełnią książki, podcasty, Facebook… Nie traktuję ich jako bezpośrednich sposobów na zarabianie.
Czyli forma marketingu?
Tak, traktuję blog jako medium, platformę przekazywania myśli. W czasach przed Facebookiem była to jedna z niewielu platform, dziś mamy Instagram Stories, Facebooka, podcasty i mnóstwo innych…
A finansowo jak to wychodzi?
Nie zarabiam na blogu bezpośrednio. Nie biorę pieniędzy za artykuły, ostatnią komercyjną akcję zrobiłem z okazji premiery książki „Superbetter” i to tylko dlatego, że autorka, Jane McGonigal, jest moją znajomą i po prostu lubię z nią rozmawiać. A wydawnictwo poprosiło mnie właśnie o przeprowadzenie wywiadu z nią. Normalnie po prostu grzecznie odpisuję, że nie robię takich rzeczy. Co nie znaczy, że blog nie zarabia: przyciąga ludzi, którzy chcą mi zapłacić za mówienie na konferencji, poprowadzenie szkolenia, napisanie artykułu dla nich… Czytelnicy bloga kupują moje książki.
Jak myślisz, skąd bierze się taka popularność blogerów w ostatnim czasie?
Blogi po prostu stały się czymś zwykłym. Kiedyś prowadzenie bloga wymagało dość sporych umiejętności technicznych, a sam bloger kojarzył się z nastolatką wylewającą żale w pamiętniku. Dziś blog jest traktowany jak normalne przedsięwzięcie biznesowe – stawia się przed nim cele, zatrudnia ludzi do realizacji tych celów. Jakość blogowania się poprawiła, bo o ile kiedyś na tym rynku wystarczyło być, żeby być zauważonym, o tyle dziś trzeba naprawdę mieć na siebie pomysł.
Blogerzy się specjalizują – dostajemy wysokiej klasy blogi podróżnicze, ekonomiczne, biżuteryjne czy rolnicze. Większość blogerów zdała sobie sprawę, że w kategoriach takich jak moda czy – nie cierpię tego słowa – „lifestyle” nie da się już tak łatwo przebić. Nikt nie będzie z dnia na dzień (ani nawet z roku na rok) nową Maffashion, Jessicą Mercedes czy Macadamian Girl. Blogerzy szukają nisz, zaczynają pisać coraz lepiej. Szukają też nowych kanałów dotarcia do swoich odbiorców. Robią wideo, piszą książki… Dobry bloger bardzo rzadko dziś pozostaje tylko blogerem.
Dlaczego nie lubisz określenia lifestyle?
Bo to słowo, które nic nie oznacza, nie pozwala na pozycjonowanie Twojego blogu. „Lifestyle”, czyli styl życia. Każdy ma własny, a Twój wcale nie jest lepszy od innych. Dlaczego kogokolwiek miałoby interesować Twoje życie? Moim zdaniem blogerzy, którzy nie mieli pomysłu na siebie, szli w lifestyle – pisanie o wszystkim i o niczym. 99% z nich źle na tym wyszła.
Myślisz, że blogosfera może być zagrożeniem dla tradycyjnych mediów?
Nie i nie podoba mi się pomysł takiego szczucia na siebie tych dwóch środowisk. Dziennikarze tradycyjni, tacy jak Maciej Samcik, prowadzą też doskonałe blogi. Z drugiej strony projekty takie jak Outriders zacierają granice między blogowaniem, a tradycyjnym dziennikarstwem. Nie znam nikogo, kto powiedziałby „czytam tylko blogi, nie czytam gazet” (albo: tekstów dziennikarskich). I odwrotnie, nie znam nikogo, kto ufałby tylko dziennikarzom i nie zaglądał na blogi. Te światy się przenikają, nie stanowią dla siebie zagrożenia.
Uważasz, że istnieje coś takiego jak szczucie tych dwóch światów na siebie?
Oczywiście. Uczestniczyłem w kilku konferencjach, w których zorganizowano panele „blogerzy vs. dziennikarze” lub jakieś wariacje wokół tego tematu. Absolutnie to rozumiem, konflikt się sprzedaje. Ale takie postawienie sprawy prowadzi do generalizowania na podstawie pojedynczych przykładów: pokazujemy jeden zły nagłówek w gazecie i mówimy „to mamy czytać?” Z drugiej strony dziennikarze pokazują jakiś wpis z blogu lifestyle’owego i mówią „to jest dziennikarstwo?” Nie tędy droga.
Co jest Twoim największym marzeniem związanym z blogiem?
Hmm… Mieć czas na bardziej regularne pisanie. Choć to takie marzenie trochę na siłę – blog jest dla mnie środkiem do celu, nie celem samym w sobie. Ma pokazywać ludziom, co ciekawego mam do powiedzenia. I spełnia to zadanie nawet kiedy nie piszę często – nowi czytelnicy mogą po prostu przekopywać się przez kilkaset archiwalnych tekstów. Od czasu do czasu je czyszczę, usuwam takie, które nie przynoszą już nikomu korzyści. Staram się pisać tak, żeby teksty przechodziły próbę czasu, ale dziś na przykład znalazłem artykuł z 2006 roku pod tytułem „Co to jest LinkedIn”. Nawet jeśli temat się nie przedawnił, to LinkedIn sprzed dziesięciu lat wygląda zupełnie inaczej niż ten dzisiejszy.
A w kwestii samego blogowania, co się zmieniło na przestrzeni tych lat?
Na pewno sposób, w jaki ludzie do blogów docierają. Kiedyś blogerzy mieli wiernych czytelników, którzy subskrybowali wpisy przez czytnik RSS, czytali wszystko. Dziś blog jest tylko jednym instrumentem w większej orkiestrze influencera, przyciąga się ludzi do artykułów wpisami na Facebooku, buduje bazy mailingowe. Blog sam w sobie nie jest już narzędziem budowania lojalności, potrzeba różnego rodzaju „wspomagaczy”. Rola strony głównej na blogu się zmieniła – kiedyś wystarczyło, kiedy był to spis ostatnich artykułów. Dziś powinna pełnić bardziej rolę przewodnika dla ludzi, którzy nie do końca wiedzą, dokąd trafili.
Zakładam bloga i co dalej? Jak szuka się pierwszych reklamodawców, partnerów – szuka się w ogóle?
To chyba zależy od tego, do czego chcesz używać tego bloga. Jeśli chcesz na nim zarabiać to zanim go założysz, warto zrobić analizę rynku. Ile jest podobnych blogów w Twojej niszy? Czy jest coś, czego im brakuje? Czy możesz się jakoś wyróżnić? Czy reklamodawcy to docenią? „Zakładam blog” powinno być stosunkowo daleko w Twojej strategii. Po co zakładać tysiąc pięćsetny blog o makijażu, kiedy możesz założyć blog o traktorach i być… druga albo trzecia w Polsce? Co ma do zaoferowania Twój blog o makijażu, czego do tej pory nie było na rynku?
Z drugiej strony możesz nie sprzedawać reklamodawcom swojego bloga (bo na przykład masz mało czytelników), ale sprzedawać… swoją pracę. Ludzie chcą dobrych zdjęć, pisania dobrych tekstów. Twój blog jest wtedy jedynie potwierdzeniem Twoich umiejętności a nie medium, które sprzedajesz. Jest mnóstwo niebezpośrednich sposobów zarabiania na blogu.
Wymień jakieś.
Wspominałem o moich: zarabiam na szkoleniach, wykładach na konferencjach, na pisaniu artykułów do gazet, doradzaniu firmom… Blogerzy i vlogerzy zarabiają na książkach, które wydają (jak Radek Kotarski czy Ewa Grzelakowska-Kostoglu), na kursach online.
Ile czasu poświęcasz blogowi w stosunku do Twoich pozostałych aktywności zawodowych?
Blogowi poświęcam już bardzo mało czasu. Robimy ten wywiad pod koniec roku – w zeszłym tygodniu opublikowałem artykuł o trendach marketingowych. Poprzedni artykuł ukazał się… na początku października. Piszę więc nieczęsto. Raz w miesiącu poświęcam mniej-więcej godzinę na wrzucenie linków do starych artykułów na blogu w media społecznościowe – na fanpage czy Twittera. Tym sposobem ktoś, kto nie dotarł do starszych tekstów (bo obserwuje mnie od niedawna) dostaje nową lekturę a ja dostaję nowych czytelników na blogu.
Ilu masz czytelników?
Pięćdziesiąt tysięcy w miesiącu, w którym piszę. Około trzydziestu tysięcy w miesiącu, w którym nie piszę. W grudniu robiłem eksperyment, sprawdzałem, jakie jest organiczne czytelnictwo kiedy nie piszę i nie wrzucam nawet linków do mediów społecznościowych. Oscyluje między osiemnastoma a dwudziestoma tysiącami odwiedzających.
Myślisz, że blogowanie może być dobrym pomysłem na życie?
Och, to chyba pytanie nie do mnie. Nie uważam się za blogera, przynajmniej według mojej definicji. Dla mnie bloger to ktoś, dla kogo blog stanowi główne źródło przekazu wiedzy, zdobywania czytelników, interakcji. Ja na równi traktuję konferencję, live na Facebooku, książkę, blog… Gdybym jutro zamknął blog, nic wielkiego by się nie stało. Zatem: zapytaj kogoś innego.
Co jest najważniejsze w blogowaniu?
Moim zdaniem: strategiczne analizy. Możesz wkładać wysiłek i nie wybić się, bo czytelnicy po prostu nie mają miejsca w głowie na kolejny blog o modzie. A Ty blogujesz, bo tak Ci serce podpowiada, choć marzysz, żeby blog stał się dobrze prosperującym przedsiębiorstwem. Przykro mi, ale opieranie rozwoju przedsiębiorstwa na intuicji ma krótkie nogi. Mierzenie, ważenie, analiza – są bardzo ważne.
Czyli nie wystarczy: “pisz o tym, co kochasz i na czym się znasz”?
Nie, bo takich jak Ty (którzy kochają to samo i chcą o tym pisać) będzie na pęczki. Jak zamierzasz się wyróżnić bez strategicznego planu?
A co jest najtrudniejsze w blogowaniu?
Konsekwencja tego mierzenia i ważenia. Czyli: jeśli z analiz wynika, że Twój blog się nie rozwija (liczba czytelników nie rośnie, masz minimalny udział w rynku, świadomość Twojej marki jest niewielka) – czas zwinąć kram. Poważnie. Włożyć wysiłek w coś, co ma szanse powodzenia.
Nawet jeśli Twoi czytelnicy wmawiają Ci, że jesteś najlepsza i nadal będą Cię czytać, uświadom sobie, że to bardzo skrzywiona opinia – opinia garstki, do której udało Ci się dotrzeć gdy tymczasem większość o Tobie po prostu nie słyszała. Jeśli traktujesz blogowanie jak biznes, wyznacz sobie cele, konkretne wskaźniki sukcesu i – jeśli ich nie osiągniesz – po prostu zajmij się czymś innym. Albo powiedz sobie otwarcie, że blogujesz dla siebie i niezależnie od analiz po prostu będziesz to robić dalej.
Ten wywiad powstał dzięki BuyBox w ramach cyklu Zarabianie na blogu. Tutaj znajdziesz wywiad z Moniką Pryśko – Tekstualna.
Zostaw komentarz