Marketing i Biznes Start-up zone Zarobił 100 tys. dolarów tworząc trzy platformy całkowicie sam. Cory Zue opowiada o byciu solowym przedsiębiorcą

Zarobił 100 tys. dolarów tworząc trzy platformy całkowicie sam. Cory Zue opowiada o byciu solowym przedsiębiorcą

Cory Zue, to przedsiębiorca, czy też jak się określa "solopreneur" z RPA, który postanowił, że zarobi jednego dolara na produkcie stworzonym i wydanym w internecie. Od tamtego czasu minęły cztery lata, a Cory stał się bogatszy o 100 tys. dolarów, zrezygnował z funkcji CTO, a jego produkty zaczynają mu przynosić coraz większe zyski.

Zarobił 100 tys. dolarów tworząc trzy platformy całkowicie sam. Cory Zue opowiada o byciu solowym przedsiębiorcą

Prowadzisz firmę? Ucz się od najlepszych w branży i weź udział w najbardziej przedsiębiorczej konferencji w Polsce, Founders Mind 🧠

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Który z Twoich projektów był pierwszy?

Place Card Me było pierwszą platformą. To narzędzie, które pozwala stworzyć zaproszenia czy kartki z życzeniami na specjalne okazje w trzech krokach. Saas Pegasus z kolei pozwala na automatyczne budowanie podstawowych funkcjonalności na stronach, takich jak np. metody płatności. Trzecim jest Chat Stats, które pozwala na sprawdzanie danych na czatach grupowych. Tj. udostępnia informacje o tym, kto publikuje najczęściej, kto uzyskuje najwięcej polubień itp.

Mogą Cię zainteresować

Jak długo zajęło Ci stworzenie tych platform?

Stworzenie wszystkich trzech projektów zajęło mi łącznie ok. 1500 godzin. Pomysł na Place Me Card narodził się na moim własnym ślubie. Moja żona i ja chcieliśmy użyć czegoś podobnego do wykonania zaproszeń dla gości, ale nie mogliśmy znaleźć niczego, co by nam się spodobało, więc postanowiłem zbudować to sam. Z kolei pomysł na SaaS Pegasus pojawił się, gdy zobaczył podobne narzędzia dla innych frameworków i języków. Poczułem wtedy, że na rynku ciągle istnieje przestrzeń do zagospodarowania tego typu narzędziami – szczególnie dla Python i Django. Jestem programistą, więc wszystko zbudowałem sam. W trakcie tworzenia tych projektów nauczyłem się też innych potrzebnych umiejętności, tj. marketingu czy UX design.

Jak dotarli do Ciebie pierwsi klienci? W jaki sposób promowałeś swoje narzędzia?

Place Card Me to narzędzie B2C o niskiej cenie, więc na początku stworzyłem kampanię Google i Reddit Ads, na którą wydałem 100 dolarów. Wszystko po to, aby przyciągnąć ruch na platformę. Reklamy nigdy nie miały dodatniego ROI, ale pomogły mi potwierdzić, że istnieje popyt na takie narzędzie i że niektórzy ludzie mogą być skłonni za to zapłacić. Myślę, że reklamy często są niedostatecznie wykorzystywanym kanałem „uczenia się” i walidacji.

SaaS Pegasus miał landing page przez ponad rok, zanim został uruchomiony. Tworzyłem na nim treści i próbowałem go nieco pozycjonować, a przy okazji zbierajałem e-maile użytkowników. Dzięki temu mogłem dokonać przedsprzedaży, zanim produkt został jeszcze upubliczniony. Jedyną rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem, aby promować swoje narzędzie szerzej w social media, było jego udostępnienie na mało znanym subreddicie. Właściwie jest to tak niszowy produkt, że nie musiałem robić nic więcej, ponieważ ludzie, którzy chcieli go znaleźć, mogli go znaleźć. Ponadto opisuję swoje aplikacje na Twitterze i od czasu do czasu tym sposobem trafiam do klientów Pegasus. Jednak poza tym nie odniosłem żadnego sukcesu w social media.

Mówisz tutaj o zbieraniu e-maili, czy gromadziłeś też dane tych osób? Jak wygląda ich zbieranie i przetwarzanie w RPA? W Unii Europejskiej funkcjonuje rozporządzenie „RODO”, które wskazuje, jak należy przetwarzać dane osobowe. 

Jeśli chodzi o RODO, tak naprawdę nie zbieram żadnych danych klientów, więc nie był to poważny problem. Do obsługi moich newsletterów używam MailChimp i udostępniam użytkownikom opcje rezygnacji i wypisania się z subskrypcji. 

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w trakcie budowania startupu czy produktu? W Twoim AMA na Indie Hackers czytałem, że pisałeś, że ważniejsze jest najpierw zgromadzenie potencjalnych klientów, a dopiero potem czysty biznes. 

Powiedziałbym, że są to dwie powiązane ze sobą kwestie – pierwsza to nie poddawanie się. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że powinienem był zrezygnować z Place Me Card na długo, zanim przyniosło to jakiekolwiek zyski. Gdybym to jednak zrobił, to straciłbym wielką szansę. Drugą najważniejszą kwestią są przemyślenia i ciągła analiza Twoich działań oraz próbowanie nowych rzeczy. Na przykład nie powinieneś rezygnować, ale powinieneś być w stanie rozpoznać, kiedy coś nie działa, a następnie spróbować czegoś innego. Nie wystarczy po prostu kontynuować rozwoju projektu, jeśli Twój produkt czy pomysł są złe. Musisz pracować w sposób, który w końcu ujawni ci, co konkretnie nie działa, a następnie pracować dalej, aby to poprawić lub spróbować czegoś innego.

Czy zatem Ty sam dokonałeś kiedyś piwotu?

Bardziej prawdopodobne jest, że po prostu przestanę nad czymś pracować i włączę autopilota w danym projekcie, niż to, że dokonam piwotu. Moje dwa duże projekty okazały się zaskakująco podobne do tego, jak je sobie wyobrażałem, kiedy zaczynałem. Nigdy zatem nie było potrzeby, aby dokonywać jakichś radykalnych zmian. Jednak zrezygnowałem z kilku innych projektów, zanim uzyskałem stabilność.

Rozwijanie Twoich platform to Twoja obecna praca, która przynosi Ci największe zyski, czy generują poboczne dochody?

Obecnie mam trzy źródła dochodu – moje projekty, praca na część etatu i consulting. Z biegiem czasu te projekty z pobocznych stały się bardziej znaczące i dziś stanowią sporą część mojej miesięcznej pensji. Mam nadzieję, że jeszcze w tym będą stanowić one 50% mojego całkowitego dochodu. Co do mojego częściowego zatrudnienia, to jestem kimś w rodzaju „przedsiębiorcy-rezydenta” w firmie, w której pełniłem kiedyś funkcję CTO. Moje oficjalne stanowisko to „Chief Accelerator”. Co się zaś tyczy consultingu, to lwią jego część stanowi doradztwo dla osób, które chcą uruchomić swoje własne projekty. Najczęściej są to moi klienci, którzy znajdują mnie dzięki SaaS Pegasus. 

Dlaczego właściwie zdecydowałeś się na bycie „solowym przedsiębiorcą”? Nigdy nie myślałeś o znalezieniu cofoundera lub zatrudnieniu kogoś?

Pełniąc funkcję CTO przez 10 lat mierzyłem się z wieloma aspektami biznesu, za którymi nie przepadam. Mowa tutaj o zarządzaniu ludźmi czy kwestiach księgowo-biurokratycznych. Zdecydowałem się pracować samodzielnie, bo daje mi to całkowitą wolność i niezależność w podejmowaniu decyzji. Nie muszę nikogo pytać o pozwolenie na zrobienie czegokolwiek ani martwić się, że ktoś narzeka na moją pracę. To bardzo wyzwalające uczucie. 

Jak w ogóle Twoja poprzednia firma zareagowała na to, że chcesz odejść i pracować samodzielnie? Co prawda mówiłeś, że nadal z nimi współpracujesz, ale jakie były te pierwsze reakcje?

Właściwie to zostałem CTO, kiedy w firmie pracowały tylko trzy osoby, więc poprzeczka była ustawiona stosunkowo nisko. (śmiech) Mam bardzo dobre relacje z CEO firmy, która zresztą wspierała mnie w mojej decyzji.

Jak właściwie wygląda Twój work-life balance? Miałeś na głowie trzy różne projekty, które zacząłeś, kiedy jeszcze pełniłeś funkcję CTO.

Powiedziawszy szczerze, to jest świetnie! Jednym z moich głównych celów jako solo-przedsiębiorcy było oddzielenie mojej pracy od życia prywatnego i jak dotąd udaje mi się to z powodzeniem. Celowo stworzyłem produkty, które mają stosunkowo niskie obciążenie, dzięki czemu nie muszę się martwić o dni wolne czy pracowanie w nieco krótszym wymiarze czasu. W pracy spędzam ok. 35 godzin tygodniowo i nigdy się nią nie stresuję. Czasem tylko zastanawiam się, czy aby nie powinienem pracować ciężej, ale mam dwoje małych dzieci, wokół których też jest sporo pracy.  

Możesz mi powiedzieć, jak to jest być przedsiębiorcą w RPA? Niedawno pisałem artykuł, w którym powołując się na badania, wskazywałem, że Kapsztad jest jednym z najlepszych miejsc do prowadzenia biznesu – zwłaszcza w sektorze IT.

Jest tu świetnie – zwłaszcza jeśli masz dostęp do rynków międzynarodowych. Kapsztad ma bardzo przystępne koszty życia i fantastyczny kulturę. Miasto jest piękne, a ocean, plaże czy góry są oddalone o 30 minut drogi. Są tu też winnice i można prowadzić ciekawe życie. Kapsztad ma też silną lokalną społeczność technologiczną. Powiedziałbym też, że rynek pracy jest tutaj dobry jak na standardy południowoafrykańskie, ale niekoniecznie na te międzynarodowe. Można tu jednak żyć na dobrym poziomie, jeśli sprzedajesz swoje produktów na rynki amerykańskie czy europejskie lub gdy pracujesz dla międzynarodowych organizacji.

To czytają inni

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl