• Chcesz opowiedzieć nam historię swojego biznesu? Napisz do nas na adres: redakcja@marketingibiznes.pl.
Według danych zebranych przez WWF z masowej hodowli zwierząt do atmosfery każdego roku trafia ponad 7 miliardów ton CO2, co według fundacji stanowi 14,5 proc. całkowitej antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych. Sektor hodowli zwierząt tym samym dostarcza do naszej atmosfery więcej zanieczyszczeń niż branża transportowa.
Mało tego, masowe hodowle zwierząt nie tylko zatruwają nasze powietrze, ale również przyczyniają się do degradacji lasów. Im więcej hodujemy zwierząt, tym więcej miejsca potrzebujemy na uprawy zbóż, którymi je karmimy. I znów odwołam się do danych WWF, według których przez ostatnie 50 lat z powierzchni Ziemi zniknęło 20 proc. Amazonii.
Niestety mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że sięgając co niedzielę po tradycyjnego schabowego, dokłada swoją cegiełkę do tej katastrofy. Można więc zadać pytanie: co mamy zrobić, przecież jeść musimy. Tak, jeść musimy i żeby nasze ciała funkcjonowały w zdrowiu, potrzebujemy dostarczać im białka. Jednak nie musimy czerpać go z tradycyjnego mięsa. Firmy technologiczne z całego świata, w tym z Polski, mają propozycje rozwiązujące ten problem. Oto krótki przegląd alternatywnych propozycji do tradycyjnej produkcji mięsa.
Mięso in vitro
Pierwszy raz w historii mięso z probówki zostało zaprezentowane w 2013 roku w Londynie, był to burger wołowy. Jego twórcą był holenderski lekarz Mark Post, który przewodzi firmie MosaMeat. Badania, które rozpoczęły się w 2000 roku, były dofinansowywane przez rząd w Holandii.
Choć prace nad mięsem z probówki trwają już od wielu lat, dopiero w zeszłym roku Singapur, jako pierwszy kraj na świecie, oficjalnie dopuścił do obrotu mięso produkowane w warunkach laboratoryjnych. Powstałe w ten sposób mięso kurczaka dostarczy do tamtejszych sklepów firma Eat Just. Singapurska Agencja Żywności takie pozwolenie wydała pod koniec 2020 roku, jednak oficjalnie nie podano jeszcze, kiedy tego typu mięso zostanie udostępnione konsumentom.
Mięso in vitro produkuje się, poprzez namnażanie komórek pobranych od zwierząt. Metoda ta pozwala nie tylko na zaoszczędzenie powierzchni potrzebnej pod uprawy, ale również nie zużywa tak ogromnych ilości wody, jak w przypadku tradycyjnej hodowli. Nic więc dziwnego, że naukowcy z całego świata pracują nad optymalizacją procesu hodowli mięsa w warunkach laboratoryjnych.
Polacy również mają swój udział w tej branży. W laboratorium biologicznym Centrum Nauki Kopernik (któremu przewodzi biolog molekularny Stanisław Łoboziak) wyhodowano in vitro mięso kurczaka. Co ciekawe polscy naukowcy wykorzystali do tego liście szpinaku, które posłużyły jako szkielet powstałego mięsa. Kto wie, być może niebawem i u nas rząd wyda pozwolenie na produkcję mięsa w ten sposób? Międzynarodowa organizacja pozarządowa Good Food Institute Europe prowadzi już rozmowy na ten temat z Unią Europejską.
Choć badania nad produkcją mięsa w warunkach laboratoryjnych odbywają się niemalże na całym świecie, a rządzący coraz baczniej przyglądają się tej branży w kontekście odpowiednich pozwoleń, wciąż naukowcy mają na tym polu wiele wyzwań do pokonania. Po pierwsze taka hodowla wciąż jest bardzo droga i docelowy produkt byłby bardzo drogi. Po drugie tradycyjne mięso (np. wołowina) zawiera nie tylko komórki mięśniowe, ale również komórki tłuszczu. W przypadku hodowli in vitro możemy uzyskać tylko jeden rodzaj komórek. Niemniej rozwiązanie tych problemów to jedynie kwestia czasu.
Mięso z probówki, a może mięso z powietrza?
Bardzo ciekawą propozycją w aspekcie zwalczania masowych hodowli zwierząt na mięso ma amerykańska firma Air Protein. Opracowała ona metodę wytwarzania mięsa z… powietrza. To nie żart. Amerykańscy naukowcy do tego procesu wykorzystują mikroorganizmy, które przetwarzają dwutlenek węgla, a w efekcie powstaje produkt w 80 proc. zbudowany z białka.
To może baton ze świerszczy?
Kolejną alternatywą do tradycyjnego mięsa w naszych posiłkach, jest białko pochodzące z… owadów. W naszej części świata może brzmieć to nieco niesmacznie, jednak prawda jest taka, że (jak powiedział w rozmowie z PAP dr Radomir Jaskuła) aż jedna trzecia ludności na Ziemi (ponad 2 mln osób) regularnie spożywa owady. Tego typu przysmaki najbardziej popularne są w Azji, Afryce i Ameryce Południowej, a najmniej w Europie. Długa jest również historia tych przysmaków, bo ludzie sięgają po nie od ponad 5 mln lat.
Temat wydaje się być orientalny? To trzymajcie się, bo jak się okazuje, przekąski z owadów produkowane są też w Polsce. Mało tego nie jest to nowość, bo Jacek Janicki z Łodzi już dobre kilka lat temu założył markę Ronzo, pod którą sprzedaje między innymi batony zrobione ze zmielonych świerszczy. Jak przekonuje pomysłodawca projektu, taka przekąska zawiera wiele cennych składników.
Unia Europejska dopuszcza owady
Owadzia rewolucja w branży spożywczej jest bliżej, niż może nam się wydawać. Na początku tego roku Agencja Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Żywności na prośbę Unii Europejskiej wydała swoją opinię na temat wykorzystywania owadów w branży spożywczej. Opinia ta okazała się pozytywna i dotyczy, jak na ten moment, jedynie larw mącznika młynarka.
Prawdopodobnie w połowie tego roku UE ustosunkuje się do tej odpowiedzi i jeśli będzie przychylna tej opinii, tego typu składniki produktów spożywczych zostaną dopuszczone do obrotu. Z tego co podawały media przy okazji tej informacji, wynika, że Unia Europejska przygląda się również innym gatunkom owadów.
Coraz więcej nas chce być vege
Szukanie zamienników tradycyjnego mięsa stało się w ostatnim czasie modne, a nasze menu jest coraz bardziej zielone. To już dawno nie jest, jedynie kwestia diety, ale sposób i styl życia. Serwis Focus.pl przytoczył w zeszłym roku badanie opinii wykonane wśród Niemców, z którego wynika, że 42,1 proc. naszych zachodnich sąsiadów w jakiś sposób ogranicza lub kompletnie rezygnuje z jedzenia mięsa i wędlin.
Natomiast (jak podał serwis Business Insider z okazji Światowego Dnia Wegetarianizmu w 2020 roku) zaledwie 4 proc. Polaków nie uwzględnia w swojej diecie mięsa w ogóle. Jednocześnie widoczny jest silny trend i zainteresowanie taką dietą wśród młodych osób (7 na 10 wegetarian ma poniżej 35 lat).
Korporacje odpowiadają na trend
Duże światowe korporacje z branży spożywczej również zauważają ten trend i starają się zaoferować klientom może nie mięso z probówki, ale jego wegetariańskie zamienniki. Może wydawać się to dziwne, w końcu to ci giganci napędzają cały ten konsumpcjonizm, który de facto jest przyczyną zaistniałej sytuacji. Niemniej zdają sobie zapewne sprawę z tego, że muszą iść z duchem czasu.
I tak McDonald’s w Skandynawii testował jakiś czas temu warzywne nuggetsy, a w marcu tego roku podpisał umowę z Beyond Meat (jeden z najbardziej znanych producentów roślinnego mięsa) Pizza Hut zaproponowała pizzę MEATamorfoza, która zawiera mięso od tego samego roślinnego dostawcy, KFC wprowadziło wegetariańskiego burgera i twistera bez mięsa, a brytyjski Burger King zapowiedział, że do 2031 roku 50 proc. jego menu będzie roślinne.
Jak widać, rewolucja w branży spożywczej powoli zaczyna nabierać rozpędu. Bez względu na to, czy będzie to mięso hodowane in vitro, białko z owadów, czy roślinne zamienniki, jedno jest pewne – rewolucja ta jest potrzebna, by ocalić nasze środowisko. Przedsiębiorcy działający w branży foodtech powinni bacznie przyglądać się tym trendom, bo być może już niebawem będą one normą na ich rynku.
Żródło: https://www.wwf.pl/aktualnosci/apetyt-na-samozaglade-jak-zjadanie-zwierzat-zabija-nasza-planete
Zostaw komentarz