Każdy z nas przeżył to nieraz: niekończąca się kolejka ludzi w wąskim korytarzu przychodni, kaszląca, kichająca i narzekająca. Po odczekaniu swojego i dostąpieniu wreszcie zaszczytu konsultacji lekarskiej, niejednokrotnie czuliśmy się gorzej – psychicznie i fizycznie – niż przed nią. Alternatywę dla takiego obrazka oferuje telemedycyna. Do niedawna nowalijka, teraz coraz szerzej stosowana usługa, która możliwe, że niedługo stanie się normą.
Telemedycyna to konsultacje medyczne on-line poprzez live-chaty lub video-konferencje. To także wymiana dokumentów medycznych, wyników badań, choroby historii na internetowych platformach, zdalny monitoring oraz komentarze i opisy wyników. Odbywa się zarówno na płaszczyźnie wewnętrznej między doktorami, laboratoriami i ośrodkami zdrowia, jak i między doktorem i służbą medyczną a pacjentami. Takie usługi świadczą na swoich platformach internetowych prywatne sieci przychodni, jak np. Lux Med czy Medicover, ale są też firmy dedykowane jedynie telemedycynie, takie jak Telemedi.co cy Telemedycyna Polska. Klienci najczęściej są biznesowi – korporacje wykupują pakiety dla swoich pracowników. Jest też jednak możliwość wykupienia dostępu do telemedycyny indywidualnie, czy nawet zakupu pojedynczej konsultacji on-line.
Największą zaletą zdalnego leczenia – zarówno dla pacjentów, lekarzy, jak i firm – jest znaczące skrócenie znienawidzonych kolejek. „Z mniejszymi kolejkami łączy się poprawa jakości zdrowia społeczeństwa oraz oszczędności, bo pilne przypadki oczekują krócej na osobistą wizytę u specjalisty, a mniej pilne konsultacje mogą odbyć się zdalnie” – tłumaczy Paweł Sieczkiewicz z Telemedi.co. Firmy telemedyczne chwalą się, że aż 8 na 10 przypadków konsultacji on-line kończy się sukcesem i nie ma potrzeby, by pacjent udawał się do lekarza. Dzięki temu nie musi tracić czasu na dojazdy i stresować się długim oczekiwaniem. Lekarz ma więcej atencji dla pacjentów stacjonarnych, z trudniejszymi przypadkami. A firma nie musi zwalniać pracownika na godzinę czy dwie, by udał się do lekarza – może to równie dobrze uczynić w pracy. Wiadomo, że czas to pieniądz, ale w przypadku telemedycyny udaje się zaoszczędzić także zupełnie realną kasę. Według raportów do końca tego roku tylko w Unii Europejskiej dzięki telemedycynie koszty służby zdrowia zmniejszą się o 100 mld euro.
Oczywiście zdalna forma diagnostyki i leczenia nie sprawdzi się przy każdej dolegliwości. Najczęściej jest wykorzystywana przy prostych konsultacjach internistycznych, dermatologicznych, w monitoringu zdalnym w kardiologii oraz rozmowach z psychologiem, dietetykiem czy położną. Przy bardziej złożonych problemach zdrowotnych bezpośredni kontakt z doktorem jest dalej niezastąpiony. Wadą, czy raczej wyzwaniem, przy telemedycynie jest także określenie czy dana kwestia wymaga wizyty, czy da się ją rozwiązać zdalnie. Przykładowo analiza wyników badań czy dodatkowe pytania po wizycie często powodują dylemat pacjentów w tej kwestii. Obawy wiążą się też z tym, kto jest po drugiej stronie „kabla”. Niektórzy mają ograniczone zaufanie do kontaktów on-line i nie są przekonani, że będą rozmawiać z prawdziwym lekarzem. To spora bariera informacyjna, która hamuje rozwój telemedycyny. Innymi przeszkodami są brak odpowiednich środków finansowych czy technologii oraz niejasne w naszym kraju regulacje prawne. Mimo to zdalna medycyna zyskuje coraz bardziej na popularności, proporcjonalnie wraz z rozwojem prywatnych usług medycznych, które w większości wykorzystują tę formę diagnostyki. Wartość prywatnego sektora zdrowia w Polsce szacowana jest już na 5 mld złotych. To najwięcej w całej Europie Środkowo-Wschodniej. W całym naszym regionie ponad 60% badanych, według sondażu PwC, deklarowało gotowość skorzystania z usług telemedycyny w przyszłości. To bardzo duży odsetek i wróży spory skok w rozwoju tych usług, o ile za deklaracjami pójdą czyny, a dodatkowo respondenci będą mieli możliwość skorzystania z telemedycyny w swojej przychodni czy szpitalu.
Nie każdy ma luksus posiadania prywatnego pakietu medycznego, najlepiej jeszcze opłacanego przez pracodawcę, i tym samym dostęp do telekonsultacji, telediagnostyki czy telemonitoringu. Największą szansą rozwoju tej dziedziny jest obecnie jej wdrożenie w publicznej służbie zdrowia oraz refundowanie. Poza zwykłymi przychodniami, telemedycyna miałaby szerokie zastosowanie w szpitalach – pacjent mógłby wyjść szybciej i kontynuować rekonwalescencję w domu, pod zdalnym monitoringiem lekarzy. Mogłoby to wręcz zrewolucjonizować opiekę szpitalną w kraju. Z bardziej przyziemnych celów dla tej branży, Sieczkiewicz wymienia „dostęp do konsultacji za rogiem, czyli możliwość łączenia się z własnych urządzeń mobilnych czy szerszy dostęp do tzw. gabinetów telemedycznych”. Trendem będą też przenośne urządzenia telemedyczne, które łączą się z centrum medycznym i od razu informują, gdy coś niepokojącego się dzieje z naszym zdrowiem. W takich komfortowych warunkach, kiedy wszystkim zajmą się zdalne urządzenia, pacjentowi pozostanie tylko chorować…
Czytaj również:
5 prawd, o których musisz wiedzieć, zanim zostaniesz social media menadżerem.
https://marketingibiznes.pl/biznes/wiecie-co-w-tej-branzy-nie-istnieje
Zostaw komentarz