Do 2024 roku femtech będzie generował 1,1 mld globalnych przychodów. Na czym polega jego fenomen i dlaczego go tak nazwaliśmy?
28.04.2021 | Autor: Marta Wujek
W 2019 roku femtech globalnie wygenerował 820,6 mln dolarów przychodu, a do 2024 roku kwota ta ma dobić do 1,1 mld. Na czym polega fenomen nowej branży i czy rzeczywiście potrzebujemy nazywać obszary biznesowe nowymi nazwami, czy nie wystarczyłoby powiedzieć “rozwiązania kobiece”.
Prowadzisz firmę? Ucz się od najlepszych w branży i weź udział w najbardziej przedsiębiorczej konferencji w Polsce, Founders Mind 🧠
Sprawdź szczegóły wydarzeniaFintech, cleantech, martech, a teraz jeszcze femtech. Czy rzeczywiście potrzebujemy nowych nazw na określanie różnych branż technologicznych? Być może, bo patrząc na to, jak silnym trendem staje się femtech i jak ogromne pieniądze generuje ten obszar, może rzeczywiście warto było stworzyć nową nazwę.
Kiedy powstał femtech i czy ta nazwa jest nam potrzebna?
Zacznijmy od początku. Jak podaje serwis sztucznainteligencja.org.pl pierwszy femtech powstał w 2013 roku w Niemczech. Ida Tin, pochodząca z Danii, stworzyła Clue, aplikację do monitorowania cykli menstruacyjnych (i to ona jako pierwsza użyła tego określenia). Dziś nikogo nie dziwi taka funkcja, a większość kobiet posiada taką apkę w swoim telefonie. Jednak przez te siedem lat branża tak mocno się rozwinęła, że dziś pod tą nazwą kryją się aplikacje do monitorowania tygodni ciąży, planowania ciąży, tampony dostępne w modelu subskrypcji, zdalne KTG, urządzenia do monitorowania dni płodnych, po tak zaawansowane projekty, jak zamrażanie komórek jajowych.
Inaczej mówiąc, femtech to obszar, który skupia wszelkiego rodzaju rozwiązania i usługi związane z kobiecymi sprawami. No właśnie. I może o te “kobiece sprawy” całe to zamieszanie. Według wielu psychologów i feministek określenie to jest wstydliwe, co wpajano nam od małego. No bo która z nas na lekcji WF-u mówiła, że nie może ćwiczyć, bo ma okres? Żadna. Byłysmy niedysponowane, albo nie mogłyśmy brać aktywnego udziału w lekcji z powodu kobiecych spraw. Może więc określenie femtech ma z kobiet zdjąć to poczucie tabu i dać wreszcie porządne, nienacechowane negatywnie określenie na te nasze sprawy w technologii.
Jeszcze inni twierdzą, że trzeba było nazwać ten obszar femtechem, bo wśród inwestorów zdecydowaną większość stanowią mężczyźni. Jak podaje serwis businessinsider.com.pl 94 proc. decydentów w amerykańskich funduszach venture capital to mężczyźni. I to im ma być łatwiej powiedzieć, że mają w swoim portfelu femtech niż kobiecy biznes.
– Nowy termin był potrzebny, żeby w tym mocno zmaskulinizowanym świecie venture capital przebić się z nowymi koncepcjami. Kiedy mamy do czynienia ze sprawami pomijanymi przez wiele lat, nowa nazwa i dyskusja, którą ta nazwa budzi, pozwala im wyjść na światło dzienne i przyciągnąć zainteresowanie mediów i inwestorów – tłumaczyła w audycji radia Tok FM Małgorzata Ratajska-Grandin z firmy OVHCloud, co zacytował serwis sztucznainteligencja.org.pl.
Jako kobieta mogę powiedzieć, że osobiście jest mi to obojętne, jak to nazywamy. Jednak pojawienie się nowego słowa w świecie, w którym słowa kończą się na -tech zaciekawiło mnie. No i jak się okazało, jest się czemu przyglądać. Okazuje się, że femtech bardzo mocno się rozwija w ostatnich latach i generuje ogromne sumy.
Ogromny potencjał rynkowy femtechu
Jak podaje serwis denverpost.com tylko w 2019 roku femtech wygenerował 820,6 mln dolarów globalnych przychodów, a w ręce twórców rozwiązań dla kobiet trafiło w sumie 592 mln dolarów i mowa tu o inwestycjach podwyższonego ryzyka. Natomiast kobiety wydają blisko 500 miliardów dolarów rocznie na urządzenia medyczne. Dane pochodzą od firmy badawczej PitchBook. Natomiast według raportu Frost & Sullivan z marca 2020 roku przychody branży femtech mają osiągnąć 1,1 mld dolarów do 2024 roku przy rocznym tempie wzrostu 12,9 proc..
– Firmy femtech na całym świecie, takie jak Nabta Health, Kasha, UE Lifesciences, HeraMed i BloomLife, zaspokajają potrzeby kobiet za pomocą innowacyjnych modeli biznesowych i nowego podejścia. Firmy te są przygotowane do znacznego wzrostu, jeśli uda im się skalować swoje rozwiązania we wszystkich regionach, dostosowując je do zmieniających się potrzeb – powiedziała, cytowana przez serwis frost.com Siddharth Shah, Transformational Health Program Manager w Frost & Sullivan.
Natomiast według analityków Pitchbook mogłoby być jeszcze lepiej. Mimo prognozy dużego wzrostu, według nich femtech jeszcze jest słabo rozwinięty. Jak podkreślają tylko 4 proc. wszystkich przedsiębiorstw i prowadzonych badań jest skoncentrowana na zdrowiu kobiet. Może jednak oznacza to, że femtech dopiero się rozpędza, a wspomniane prognozy wywróżą mu złoty start?
Polski femtech
Na polskim rynku również mamy mocną reprezentację femtechową. Jedną z głośniejszych jest firma, której współzałożycielką jest dr. n. med. Patrycja Wizińska-Socha, która stworzyła Pregnabit. Jest to urządzenie, które pozwala na zdalne wykonywanie badania KTG, dzięki czemu kobiety w ciąży nie muszą jeździć do przychodni czy szpitala, a badanie mogą wykonać w domu. Jak czytam na stronie projektu, w 2020 roku 750 pacjentek wykonało ponad 10 tys. badań korzystając z Pregnabit.
Kolejnym bardzo ciekawym projektem, który jednocześnie zwrócił uwagę na problem, o którym wcześniej nie mówiło się za wiele, jest PelviFly. Urszula Herman stworzyła aplikację połączoną z elektronicznym tamponem, który służy do ćwiczeń mięśni dna miednicy. Dzięki temu kobiety mogą przeciwdziałać wystąpieniu u nich problemów z nietrzymaniem moczu.
Takich przykładów na polskim rynku mamy wiele i cały czas pojawiają się nowe. Można by wymieniać bez końca: OvuFriend, polska aplikacja do monitorowania niepłodności; Your KAYA, produkty do higieny intymnej w modelu subskrypcyjnym; czy Glovo, które nie jest związane z samym zdrowiem stricte, ale z pielęgnacją, bo to specjalnie opracowane rękawice do demakijażu, które mogą być stosowane nawet przez kobiety o delikatnej, alergicznej cerze.
Podsumowując, widać wyraźny wzrost w branży femtech. Natomiast jej nazwę, bez względu na nasze odczucia co do słowo-techów, z pewnością możemy wpisać do swoich słowników, bo wspomniane dane i prognozy wskazują na to, że coraz częściej będziemy czytać o femtechach.
Zostaw komentarz