Marketing i Biznes Start-up zone Mają 16 lat i rozwijają swój startup! Ich chatbot pomoże nastolatkom w nauce

Mają 16 lat i rozwijają swój startup! Ich chatbot pomoże nastolatkom w nauce

Mają 16 lat i rozwijają swój startup! Ich chatbot pomoże nastolatkom w nauce

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Rozwój technologii w ostatnich latach bardzo mocno przyśpieszył. W związku z tym zmienia się rynek pracy, sposób naszego życia i samo społeczeństwo. Z jednej strony mamy do czynienia z trzydziestolatkami, którzy są absolwentami studiów z przypadku i nie mając pomysłu na swoją przyszłość, unikają samodzielności. Z drugiej zaś strony mamy młodych ludzi, którzy coraz wcześniej zaczynają myśleć o własnym biznesie. Według Raportu Polskie Startupy 2017 zrealizowanego przez Fundację Startup Poland 58 proc. założycieli startupów w Polsce jest w wieku od 30 do 39 lat, 26 proc. poniżej 30 lat, a 16 proc. ma 40 lat i więcej. Poznajcie historię chłopców, którzy rozwijają swój startup ZOE.


Tymczasem będąc na tegorocznym InfoShare w Gdańsku spotkałam chyba najmłodszych przedstawicieli środowiska startupowego. Dominik Ilnicki, Maksym Pelcer i Adrian Radosz-Almazan z Gdyni mają po szesnaście lat, a od roku pracują nad własnym startupem. Ich projekt to ZOE, która jest chat botem na Messengera. Skierowana jest do ich rówieśników, a jej zadaniem jest pomoc w szybkim powtarzaniu wiadomości z podręczników. Dzięki niej uczeń nie będzie musiał już przekopywać się przez cały podręcznik w poszukiwaniu na przykład wzoru na objętość. Wystarczy, że zapyta o to ZOE, a ta w kilka sekund przypomni odpowiedni wzór, datę czy regułkę.

Postanowiłam porozmawiać z tymi młodymi chłopakami. Pewnie wiele osób powie: „no tak, po co się uczyć, wystarczy wpisać coś w smartfona i już wiesz, świat schodzi na psy.” Tak czy siak wygląda na to, że Generacja Z, Post-Milleniarsi, Pokolenie Internetowe, Pokolenie C, Pokolenie Instatnt – czy jakkolwiek inaczej ich nazywacie –  właśnie zaczyna zabierać się za planowanie kolejnych zmian w naszej rzeczywistości. Powiem więcej, wygląda na to, że to działa. Przez ostatni okres wakacyjny ZOE była testowana i w tym czasie odebrała 50 tys. wiadomości od nastolatków!

Czyżby era tradycyjnych studiów powoli się kończyła? Coraz częściej mówi się ostatnio o kursach, na przykład kodowania, po których absolwenci po intensywnej trzymiesięcznej nauce z powodzeniem znajdują dobre zatrudnienie. Każdy z moich rozmówców wszystkiego uczył się sami oglądając YouTube, przeglądając Internet, czytając branżowe pisma, wreszcie działając metodą prób i błędów, a mają zdecydowanie większą wiedzę na temat nowych technologii niż wielu moich rówieśników, a od twórców ZOE jestem prawie dwa razy starsza…

Marta Wujek, Marketing i Biznes: Za co każdy z was odpowiada w projekcie?

Dominik Ilnicki, współtwórca Zone of Open Education (ZOE): Odpowiadam za cały development, stronę techniczną i programistyczną. W skrócie pilnuję tego, żeby w wszystko działało.

Maksym Pelcer, współtwórca Zone of Open Education (ZOE): Zajmuję się tworzeniem prezentacji, grafik oraz budowaniem bazy danych i contentu dla ZOE.

Adrian Radosz-Almazan, współtwórca Zone of Open Education (ZOE): Ja również tworzę grafiki, animację, content oraz występuję na scenie, kiedy prezentujemy nasz projekt.

ZOE
fot. mat. pras.

Muszę o to zapytać, czy wy sami korzystacie z ZOE?

Adrian: Tak i mogę nawet powiedzieć, że ostatnio ZOE pomogła mi na sprawdzianie z fizyki.

Na sprawdzianie, czy przed sprawdzianem?

Adrian: (śmiech) przed, oczywiście przed sprawdzianem.

Skąd pomysł?

Maksym: Wzięliśmy udział w konkursie szkolnym, który polegał na stworzeniu projektu związanego z nowymi technologiami. Pracowaliśmy nad nim przez cały rok szkolny, a po tym czasie odbyły się finały. Zajęliśmy pierwsze miejsce. Naszym pomysłem konkursowym był chat bot, który pomaga naszym rówieśnikom w nauce.

Dominik: Po prosu zauważyliśmy problem, który spotykał zarówno nas jak i naszych rówieśników w szkole, więc stwierdziliśmy, że poszukamy rozwiązania.

Jaki to był konkurs?

Dominik: Apps for good i chodzi w nim o to, żeby stworzyć cokolwiek związanego z nowymi technologiami. Warunek jest taki, że ma to być zrobione przez nastolatków po to, by pomóc innym nastolatkom. Trzeba złożyć drużynę i w dziesięć miesięcy stworzyć coś fajnego.

Szkoła, praca nad projektem, życie nastolatka. Zapewne nie mieliście na nic czasu przez te dziesięć miesięcy?

Maksym: Przez cały okres trwania projektu mieliśmy wyznaczone dwie dodatkowe godziny tygodniowo podczas zajęć szkolnych, które mogliśmy poświęcić na pracę nad projektem. W tym czasie ustalaliśmy co chcemy zrobić i jakie będą kolejne kroki. Natomiast po lekcjach wracaliśmy do domu i siadaliśmy do komputerów.

Adrian: Zdarzało się, że będąc w szkole na lekcjach, dostawaliśmy maila, na którego trzeba było pilnie odpisać albo szybko musieliśmy coś zrobić związanego z projektem. W takich sytuacjach spotykaliśmy się na najbliższej przerwie w toalecie i tam organizowaliśmy awaryjne biuro ZOE (śmiech).

W którym momencie przyszła do was myśl, że to może być coś więcej, niż tylko wygrany konkurs?

Adrian: Udało nam się zając pierwsze miejsce. Myśl, że moglibyśmy rozwijać nasz projekt dalej, przyszła do nas właśnie po finałach. Rozmawialiśmy wtedy z jurorami. Oni mocno zainteresowali się naszym projektem i powiedzieli, że mają w stosunku do nas pewne plany i pomogą nam w rozwoju tego pomysłu. Powiedzieli żebyśmy wyjeżdżali, zdobywali wiedzę i szli z tym w świat.

Dominik: Dzięki temu nabraliśmy większej wiary w to co robimy. Spotkaliśmy się z ogromnym entuzjazmem ze strony nie tylko jurorów ale i naszych rówieśników, naszego otoczenia, to pozwoliło nam uwierzyć, że to co robimy naprawdę jest fajne.

Osoby z jury stały się waszymi mentorami?

Dominik: Tak, zdecydowanie. My jesteśmy jeszcze młodzi i nieopierzeni, a oni dodali nam pewności siebie i pokazali kierunki, którymi moglibyśmy podążać dalej.

Jak wasi rodzice zareagowali na to, że wasz projekt nie kończy się na etapie wygranego konkursu?

Dominik: Moi rodzice początkowo podchodzili trochę sceptycznie do projektu, ponieważ widzieli, że poświęcam mu bardzo dużą ilość czasu. Bali się, że zaniedbam szkołę. Natomiast kiedy okazało się, że może być z tego coś więcej, bardzo się ucieszyli i dopingują mi. Początkowo po prostu martwili się o ewentualne zaległości w nauce, natomiast nigdy mnie nie blokowali.

Maksym: Rodzice zdecydowanie starają się nas wszystkich wspierać.

Dominik: Zwłaszcza jeśli chodzi o wyjazdy. Przykładowo na event do Poznania do siedziby Netguru na sesję mentoringową pojechał z nami tato Adriana, a do Berlina, na konferencję poświęconą big data połączonej z eventem startupowym, mój brat.

Adrian: Zdecydowanie mamy ogromne wsparcie od naszych rodziców i jesteśmy im za to bardzo wdzięczni.

ZOE
fot. mat. pras.

Co mówią wasi nauczyciele o ZOE? Pewnie są dumni ze swoich uczniów?

Dominik: Musimy powiedzieć, że szkoła naprawdę bardzo mocno nas wspiera. Jeden z wyjazdów do Berlina szkoła nam zasponsorowała, a na miejsce pojechał z nami nasz nauczyciel. Więc nie możemy narzekać jeśli chodzi o podejście szkoły do tego co robimy.

Te wyjazdy to dla was marketing czyli pokazanie ZOE. Pozyskanie wiedzy. Czy może szukanie kontaktów?

Maksym: Te wyjazdy głównie traktujemy jako pozyskanie kontaktów i nowych znajomości. Poza tym z każdego wyjazdu wracamy z nowymi doświadczeniami i wiedzą.

Adrian: Myślę, że w dużym stopniu te wyjazdy to też motywacja do dalszej pracy i zdobycie doświadczenia. Kontaktów również, bo z wieloma osobami, które poznaliśmy podczas tych wydarzeń, do tej pory mamy kontakt mailowy i zawsze możemy się ich o coś zapytać czy poradzić.

Berlin, Poznań, InfoShare w Gdańsku gdzieś jeszcze się wybieracie w najbliższym czasie?

Maksym: Tak, niebawem mamy szanse na wyjazd do Lizbony.

Adrian: Pod koniec września jest możliwość wyjazdu na międzynarodowy finał wspomnianego konkursu. Zapowiada się na to, że raczej pojedziemy tam wystąpić.

Zgłosiliście się do konkursu, wygraliście go, a teraz próbujecie zrobić z tego biznes. Dla mnie to nadal nieoczywiste, że trójka szesnastolatków jest tak świadoma i swobodna w tematach biznesowych. Skąd macie w sobie tą przedsiębiorczość? Wasi rodzice są biznesmenami i podglądaliście taki sposób na życie w waszych domach, czy może zauważyliście obecny trend startupowy?

Maksym: Nasi rodzice nie są przedsiębiorcami. Po prostu każdy z naszej trójki interesuje się technologią, startupami, losami szefów największych firm i stale to śledzimy. Myślę że pociągnął nas pęd startupowy.

Dominik: Mieszkamy w Trójmieście, w którym jest bardzo dużo firm technologicznych, ciekawych startupów i eventów z tym związanych, chociażby InfoShare, na którym się spotkaliśmy po raz pierwszy. Uczestnicząc w tego typu eventach mniejszych i większych uczymy się tego środowiska.

Rozmawiając z Wami na InfoShare byłam zaskoczona z jaką płynnością używacie pojęć biznesowych i jak swobodnie rozmawiacie w tym temacie. Nie sądzę, że każdy szesnastolatek ma taką wiedzę i w ogóle myśli o biznesie. Gdzie się tego nauczyliście?

Dominik: Myślę, że dużo doświadczenia nabraliśmy przez ten konkurs oraz przez wspomniane eventy, w których staramy się brać udział jak najczęściej. Przebywając w takim środowisku, siłą rzeczy wsiąkamy w to. Jednocześnie często czytamy pisma i portale internetowe, w których opisywane są historie różnych firm, które odniosły sukces.

Maksym: Można powiedzieć, że w tym środowisku staramy się być już od roku. Na każdym evencie czy podczas spotkań z kimś z tego rynku uczymy się nowych rzeczy.

ZOE
fot. mat. pras.

Technologia i środowisko startupów cały czas się rozwija. Myślicie, że nastały już takie czasy, że żeby osiągać taki sukces jak twórcy Facebooka czy Apple trzeba zaczynać tak wcześnie jak wy?

Adrian: Uważamy, że wiek nie ma znaczenia, bo wszystko zależy od pomysłu i od tego co ten pomysł ma do zaoferowania innym, jaką ma wartość w sobie. Oczywiście fajnie jest jak ma się szesnaście lat i już się powoli tego wszystkiego smakuje, bo to doświadczenie jest bardzo cenne.

Dominik: Ja uważam, że warto zaczynać w młodym wieku, bo nasza kreatywność teraz jest bardzo duża. Nie jesteśmy jeszcze schematyczni, nie mamy jeszcze sztywno nakreślonych norm i światopoglądów. Niestety to co się z tym wiąże, a co jest dla nas bardzo przykre, bo wiele razy się z tym spotkaliśmy, to bariera związana z wiekiem.

Nie traktują was poważnie?

Dominik: Mamy czasami takie wrażenie. Poza tym jest bardzo dużo obostrzeń związanych z pełnoletnością. Wiele osób nie chce podpisywać umów z osobami poniżej osiemnastego roku życia. Czasami spotykamy się z tego typu barierami i niechęcią.

Porozmawiajmy o samej ZOE. Zgłosiliście się na konkurs, wpadliście na pomysł i trzeba było przejść do realizacji. Skąd wiedzieliście co i jak robić?

Dominik: Jak? Internet, Internet i jeszcze raz Internet. Wszystkiego musiałem nauczyć się od zera sam. I muszę przyznać, ze jestem temu projektowi bardzo wdzięczny, bo zdobyłem przez ten czas ogromną wiedzę. A jeśli chodzi o to jak wpadliśmy na ZOE? Szukaliśmy pomysłu, zastanawialiśmy się co moglibyśmy fajnego zrobić konsultując te rozważania z naszymi rówieśnikami i na tej podstawie staraliśmy się coś budować.

Podczas InfoShare powiedzieliście, że ZOE ma pomóc waszym rówieśnikom w szybkim dostępie do konkretnej wiedzy. Dzięki temu nie trzeba przekopywać książek czy Internetu w poszukiwaniu konkretnego wzoru, daty czy regułki, bo ZOE podsunie je natychmiastowo. Jak się ustosunkujecie do negatywnych opinii na temat waszego pokolenia? Mówią, że jesteście leniwi, że wszystko chcecie mieć podane na tacy, zamiast przeczytać książkę chcecie żeby ZOE w kilka sekund powiedziała wam co w niej było najważniejsze…

Dominik: Rzeczywiście można powiedzieć, że nasze pokolenie jest pokoleniem instant, chcemy mieć wszystko tu i teraz. Jednak nie uważam, że powinniśmy z tym walczyć. Każdy chce mieć dostęp do informacji natychmiastowo. Mało tego, uważam, że to nie dotyczy tylko naszego pokolenia, ale ogólnie naszych czasów i wszystkich ludzi, którzy w nich żyją. Każdy obecnie, bez względu na wiek, ma przecież smartfona i chce mieć każdą informację na wyciągnięcie ręki. Największe firmy na świecie pracują nad tym, by człowiek w zasadzie nie musiał nawet pomyśleć o tym co chce, a żeby od razu to dostawał.

Wydaje mi się, że projekty jak nasz mają za zadanie jeszcze bardziej uprościć to życie i nie widzę w tym nic złego. Jeżeli młodzi ludzie będą dostawali wiadomości potrzebne do lekcji natychmiastowo, w bardziej przystosowanej dla nich formie, to może paradoksalnie zaowocować tym, że chętniej będą się uczyć i pozyskiwać nowe informacje. Nie ma co walczyć z wiatrakami i kazać młodym ludziom, którzy nie czytają, czytać, bo i tak nie będą tego robili. ZOE to atrakcyjniejsza forma przyswajania wiedzy i wierzymy, że dzięki temu młodzi ludzie częściej będą po tę wiedzę sięgać.

To może potrzebujemy reformy edukacji? Pokolenie instant chce się uczyć w inny sposób…

Adrian: Moim zdaniem zmierzamy w tym kierunku, że wszystko będzie się odbywało za pośrednictwem smartfonów, komputerów czy ogólnie ujmując technologii. Nie dobrze byłoby rezygnować z tego. Co w tym złego, że mamy szybki dostęp do informacji? Oczywiście nie umniejszamy tradycyjnemu systemowi nauczania, wcale nie mówimy, że jest on zły, a ZOE ma być alternatywą. Nasz projekt ma być uzupełnieniem tradycyjnego źródła wiedzy, a nie atakiem na nią.

Maksym: Chcemy naszym rówieśnikom dać narzędzie, które będzie pomocą w nauce, a nie zastępstwem.

Dominik: Nie mamy na myśli rewolucji, a raczej uzupełnienie tradycyjnych metod. Chcielibyśmy żeby ZOE żyła w symbiozie w stosunku do tego, co proponują nasi nauczyciele.

ZOE
fot. mat. pras.

Jak reagują wasi rówieśnicy na ZOE?

Adrian: ZOE bardzo się podoba użytkownikom. Jak na razie testujemy ją na zamkniętych grupach na Facebooku. Do tej pory była jedna fala, kiedy nasze rozwiązanie miało duży rozgłos i każdy chciał z niej korzystać. Ostatnio widzimy lekkie obniżenie statystyk, ale wciąż mamy grupy beta testerów, którzy pomagają nam ulepszać ZOE. Niemniej nie spotkaliśmy się do tej pory z negatywną opinią. Natomiast prawdziwą weryfikacją będzie wrzesień, bo chcemy wtedy wypuścić ją na rynek. Zobaczymy jak zareaguje na nią dużo szersza publika. Mamy nadzieję, że wyniki będą jak najlepsze.

Chcecie ruszyć we wrześniu. Jak to wygląda w kwestii tego co mówiliście wcześniej, że nie możecie podpisywać umów?

Adrian: Nie mamy założonej działalności i nie mamy takiej potrzeby jak na tę chwilę. We wrześniu nie ruszymy z monetyzacją. Będzie to darmowa wersja. Chcemy zebrać feedback oraz użytkowników, a dopiero wtedy będziemy myśleć o działalności.

Ile czasu sobie na to dajecie?

Adrian: Pół roku.

Maksym: Będziemy na bieżąco obserwować sytuację i zastanawiać się co dalej.

Często rozmawiam z przedsiębiorcami, którzy mają duże doświadczenie na rynku i pytam ich o dofinansowania w naszym kraju dla startupów. Mówią, że problem jest taki, że młodzi ludzie mają pomysły ale nie wiedzą co dalej, nie mają planu na ich dalszy rozwój. Jak jest w waszym przypadku?

Dominik: Myśleliśmy o tym, aby w przyszłości, kiedy dojdzie do monetyzacji naszego projektu, zrobić dwa pierwsze przedmioty dla użytkownika gratis, a każdy kolejny płatny. Poza tym myśleliśmy też o tym, że jeżeli ZOE coś ci podpowiada, tłumaczy, a ty nadal tego nie rozumiesz i potrzebujesz na przykład nadrobić pewien materiał, to możesz połączyć się z człowiekiem i on wytłumaczy ci to na zasadzie korepetycji online. Byłaby to opcja premium.

To są plany rozwoju projektu. A jeżeli po wrześniu okaże się, że to wypali i macie ogromną liczbę użytkowników, macie plan na to skąd wziąć pieniądze na rozwój? Może myślicie o inwestorach?

Dominik: Jak na razie nie widzimy takiej potrzeby i w przyszłości chyba również nie. Jak na ten moment wszystko co zakładamy możemy zrobić sami. Oczywiście przy dużym ruchu pewnie będziemy potrzebować większego zastrzyku gotówki. Natomiast jeśli nadejdzie taki moment raczej nie będziemy myśleć o inwestorze, a raczej o zbiórce crowdfundingowej lub o współpracy z Ministerstwem lub jakimś wydawnictwem. To są kierunki w które chcielibyśmy uderzać.

A dlaczego nie inwestor?

Dominik: Zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy młodzi. Mamy jeszcze szkołę, a co za tym idzie nie mamy pełnej dyspozycyjności itd.. To byłoby trudne we współpracy z inwestorem. Poza tym nie oszukujmy się nikt nie da przykładowo 200 tys. euro szesnastolatkom…

Jak traktujecie projekt ZOE. To dla was przygoda, szansa na wdrożenie się w świat binesowo-startupowy, czy może wierzycie, że prędzej czy później przekuje się to na poważny biznes?

Dominik: Podchodzimy do tego luźno. Zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy dużo czasu na ten projekt, a przy tym dobrą poduszkę finansową w postaci rodziców. Staramy się jak najwięcej nauczyć i wynieść z tego doświadczenia. Chcemy za dziesięć lat, kiedy nasi rówieśnicy dopiero będą wychodzić na rynek pracy, mieć już duże doświadczenie i wiedzę, co z pewnością przełoży się na lepszy start. Wiadomo, że chcemy żeby z tego coś wyszło i żebyśmy mogli kontynuować nasz projekt ale nie za wszelka cenę i nie z klapkami na oczach.

 

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl