Marketing i Biznes Start-up zone Rzucili pracę i zajęli się… malowaniem butów! Zrobili custom dla Otto Portera z NBA

Rzucili pracę i zajęli się… malowaniem butów! Zrobili custom dla Otto Portera z NBA

Rzucili pracę i zajęli się… malowaniem butów! Zrobili custom dla Otto Portera z NBA

Prowadzisz firmę? Rozwiń swój biznes podczas konferencji Founders Mind

Sprawdź szczegóły!

Od jakiegoś czasu na polskim rynku pojawiają się punkty renowacji i odnowy butów, które mają w swojej ofercie również customy. Bartłomiej Bucholc i Michał Kowalewski postanowili wyspecjalizować się w tym ostatnim. Ich firma EMBRO istnieje od 2016 roku. W tym czasie udało im się podjąć współpracę z największymi markami obuwia na świecie jak: Nike, Adidas, New Balance czy Converse. Zrobili też buty dla takich gwiazd ze świata sportu jak: Otto Porter (NBA), Mariusz Wlazły, Bartosz Kurek, Sławomir Peszko, Arkadiusz Milik itd.. Cel na ten rok: zrobić buty dla Roberta Lewandowskiego.


Wybrałam się do Sopotu, by poznać tych młodych przedsiębiorców i dowiedzieć się jak zbudowali swoje butowe imperium. Na dworzec przyszedł po mnie Bartek i Dominik, jeden z pracowników. Już po drodze do ich biura, które mieści się dosłownie rzut kamieniem od dworca głównego w Sopocie, zaczynają z przejęciem opowiadać o firmie. Mają bardzo dużo pozytywnej energii, którą zarażają.

Po 10 minutach jesteśmy na miejscu. W środku jest jasno i nowocześnie, na półkach stoją pomalowane buty. Siadamy przy stole, za którym jest ściana, na której panowie wieszają zdjęcia swoich największych osiągnięć. Jest tam między innymi zdjęcie, na którym wręczają buty Mariuszowi Wlazłemu, czy projekt rysunku na buty Bartosza Kurka. Zaczynamy rozmowę…

custom
fot. marketing i biznes.

Bartek i Michał w 2015 roku poznali się w jednym z Gdańskich centrów handlowych. Bartek pracował w sklepie piłkarskim, gdzie obsługiwał maszynę do haftu. Michał w tym czasie sprzedawał gry na wyspie w tej samej galerii. Kiedy Bartek miał wolną chwilę przychodził do Michała na wyspę, odpalali grę FIFA i dyskutowali o życiu. Pewnego dnia Bartek wpadł na pomysł. Zauważył potencjał w maszynie do haftu, którą obsługiwał w pracy. Michał od razu pomysł podchwycił. To był początek ich wspólnej drogi biznesowej i firmy EMBRO.

– Na pomysł wpadłem w momencie, kiedy dowiedziałem się, że w mojej ówczesnej firmie, możemy robić wyłącznie buty Nike. Zapaliła mi się żarówka w głowie, że można przecież robić buty dla praktycznie wszystkich producentów. Opowiedziałem o tym Michałowi, a on stwierdził: zróbmy to! Początkowo biłem się z myślami, nie miałem pojęcia skąd weźmiemy pieniądze, w końcu sama maszyna kosztuje 100 tys.. Jednak Michał stwierdził, że nie ma to znaczenia i  jakoś to ogarniemy – wspomina Bartek.

Gdyński Biznesplan

Pomysł powoli kiełkował w głowach chłopaków, aż w styczniu 2016 roku Bartek idąc na tramwaj, zauważył ogromny baner z napisem: Gdyński Biznesplan. Nie czekał ani chwili, od razu zadzwonił do Michała. Okazało się, że w Gdyni organizowany był konkurs biznesowy. W jednej z jego poprzedniej edycji wziął udział zespół ludzi z projektem syntezatora mowy IVONA i zajął 7 miejsce. Panowie nie zastanawiali się ani chwili, od razu zdecydowali się startować.

Do konkursu zgłoszono 469 różnych projektów. Michał i Bartek przez kolejne pół roku uczęszczali na różnego rodzaju szkolenia biznesowe, tworzyli biznesplan i model biznesowy. – Byliśmy zupełnie zieloni w tym temacie. Napisaliśmy na malutkiej karteczce co mniej więcej chcielibyśmy zrobić, ale nie mieliśmy pojęcia jak. Właśnie dlatego taki konkurs był nam bardzo potrzebny – komentuje Bartek.

custom
fot. mat. pras.

Decyzja o zgłoszeniu się do konkursu okazała się strzałem w dziesiątkę. Zespół zajął drugie miejsce. Niedługo po tym Jakub Jakubowski z Magazynu Prestiż Trójmiasto napisał o nich pierwszy artykuł. Jak sami przyznają, są mu za to bardzo wdzięczni, bo był to ważny moment, a dzięki publikacji ludzie dowiedzieli się o EMBRO. W międzyczasie próbowali również pozyskać finansowanie, żeby ruszyć pełną parą. Wewnętrznie byli przekonani, że to jest naprawdę fajny pomysł i odniosą sukces.

Kiedy ich pomysł dojrzewał, w Polsce customy i renowacja obuwia nie była popularna. Można powiedzieć, że prawie nikt o niej nie słyszał. Jednak w tym samym momencie, kiedy panowie dopracowywali swój biznesplan i walczyli we wspomnianym konkursie, Martyna Zastawna z Warszawy otworzyła Wosh Wosh, pierwszy w Polsce punkt czyszczenia i renowacji butów. Jej sukces utwierdził Michała i Bartka w przekonaniu, że idą dobrą drogą. Można powiedzieć, że Martyna zrobiła dla nich badanie rynku.

Poza finansowaniem i rozgłosem problem był jeszcze ze zbudowaniem zespołu. – Ani ja, ani Michał nie potrafimy malować. Więc szukaliśmy na zagranicznych Instagramach, co można zrobić z butami – tłumaczy Bartek. Na Youtubie znaleźli film pt. „malowanie graffiti na butach” z 2012 roku. Michał stwierdził, że skoro twórca materiału jest Polakiem, to warto do niego napisać. Okazało się, że człowiek, który malował te buty, był z Gdańska!

custom
fot. mat. pras.

W marcu 2016 roku Michał i Bartek spotkali się z Piotrkiem, twórcą filmiku o malowaniu butów. – Opowiedzieliśmy mu o naszej wizji firmy. Piotrek w tamtym momencie nie miał cech przedsiębiorczych, ale miał talent plastyczny. My mieliśmy wizję biznesową, ale nie potrafiliśmy malować. Więc się doskonale uzupełniliśmy. Piotrek zgodził się wejść z nami we współpracę. – opowiada Bartek.

Przez następne siedem miesięcy panowie walczyli o dotację z Urzędu Pracy. Bartek z wykształcenia jest geodetą, a Michał psychologiem biznesu. Nie było to zbyt zbieżne z malowaniem butów, dlatego ciężko było im udowodnić, że mają kompetencje do prowadzenia takiego biznesu. Jednak nie poddawali się i wykazywali ogromną determinację, bo naprawdę chcieli stworzyć tę firmę.

Czekając na finansowanie Michał cały czas pracował na wysepce z grami. Bartek zwolnił się ze sklepu piłkarskiego i dołączył do niego. – Tak więc przez siedem miesięcy siedzieliśmy razem, pisaliśmy projekty, zdobywaliśmy pierwszych klientów, przyjmowaliśmy buty na wysepce. Testowaliśmy produkty na swoich butach i butach znajomych – wspomina Bartek.

custom
fot. mat. pras.

Baltic Games

Kolejnym krokiem milowym okazał się gdański Baltic Games. To bardzo duża impreza dla skejtów, organizowana przy współpracy z marką Cropp. Okazało się, że panowie prywatnie znają organizatora tego eventu. Opowiedzieli mu więc o swoim pomyśle i o tym, że niebawem będą mieli maszynę do butów. Ten zgodził się na to, by wystawili swoje stoisko. Niestety po drodze pojawiły się problemy…

Nie udało im się kupić maszyny, a do imprezy zostały cztery dni. Zapytali organizatora, czy mogą w takiej sytuacji pojawić się na wydarzeniu i chociaż rozdać ulotki. Wojtek (organizator) odpowiedział im: „panowie, mówiliście, że maszyna będzie, to teraz trzeba to jakoś ogarnąć”. Fartem udało się uratować sytuację. W tym samym czasie odezwał się do nich jeden z inwestorów.

custom
fot. marketing i biznes

– Dzięki temu w ciągu czterech dni udało nam się zorganizować stoisko. Maszyna przyjechała do nas pociągiem. Odebraliśmy ją z dworca głównego w Gdańsku i biegiem polecieliśmy na event. Wszystko było na wariackich papierach, jednak udało się. To był kolejny bardzo duży krok – tłumaczy Bartek.

Tuż po Baltic Games panowie wreszcie dostali dotację i 9 grudnia 2016 roku powstali oficjalnie. Od sierpnia do grudnia ich biuro stanowił pokój Bartka. Dziś wspominają z uśmiechem moment, gdy po wspomnianej imprezie, wnosili swoją maszynę na trzecie piętro, oczywiście bez windy. Od tego momentu kroczek po kroczku realizowali swoje pierwsze projekty, a już niedługo miał nastąpić kolejny przełom…

GORTAT CAMP i Otto Porter

Rok temu organizowany był GORTAT CAMP. Do Bartka zadzwonił jego przyjaciel ze Sklepu Koszykarza i zapytał, czy jest w stanie wykonać buty dla… Otto Portera (znany koszykarz, który w tym czasie podpisał jeden z najwyższych kontraktów z NBA), który miał się pojawić na tym wydarzeniu!

– Zapytaliśmy ile mamy na to czasu. Okazało się, że za cztery dni gotowe buty muszą być w Warszawie. Jeden custom robi się około 10 do 14 dni! Rzuciliśmy wszystko, co mieliśmy do zrobienia i przez cztery dni i cztery noce malowaliśmy te buty. Udało się. Otto Porter razem z Marcinem Gortatem odpakowali nasze buty i to był moment zwrotny – wspomina Bartek.

custom
fot. mat. pras.

Po tym wydarzeniu zaczęły odzywać się do nich coraz większe marki. Nawiązali współpracę z takimi firmami jak: Nike, Adidas, New Balance, Converse. Obecnie mogą pochwalić się tym, że w ciągu ostatniego pół roku współpracowali praktycznie z każdą największą marką na świecie. Robili różne rzeczy od zwykłych customów, po całe kampanie. Jednocześnie cały czas robili kolejne akcje ze Sklepem Koszykarza. Na mistrzostwa Europy w siatkówce zrobili buty dla Bartosza Kurka z charakterystycznym wilkiem i orłem. Zrobili buty dla Mariusza Wlazłego, Joanny Jędrzejczyk itd..

– Co najśmieszniejsze, nigdy nie mieliśmy pieniędzy na marketing, to wszystko samo zaczęło się napędzać! Strategia, którą sobie obraliśmy, to dotarcie do znanych osób. Stwierdziliśmy, że mamy coś na tyle fajnego, że te osoby same będą chciały zrobić sobie z tym zdjęcie, czy napisać o tym. Na jednym z targów butowych pokazaliśmy buty IKEA, które odbiły się tak szerokim echem, że nawet chłopcy z Abstrachuje  i Maffashion udostępnili je na swoim Insta Story – tłumaczy Bartek.

custom
fot. mat. pras.

Pierwszy rok EMBRO chłopcy zamknęli z dużym sukcesem. Oczywiście nie obyło się bez problemów, bo jak mówi Bartek, nie ma biznesów, w których wszystko byłoby łatwe i przyjemne. To co było ich największym problemem to brak doświadczenia. Nagle z osób, które zajmowały się zupełnie czymś innym, musieli stać się menagerami. Jednak udało się i dziś Michał z Bartkiem zatrudniają pięć osób, cały czas szukają kolejnych pracowników i sięgają po coraz większe zlecenia.

Bartek nie kryje, że ma problem ze znalezieniem kolejnych osób do zespołu. – Nasze społeczeństwo jest mocno rozwinięte intelektualnie. Mamy bardzo dużo osób po studiach, z wyższym wykształceniem. Natomiast zaczyna brakować nam rzemieślników, osób, które są wykwalifikowane w jakimś konkretnym zawodzie – tłumaczy Bartek. Poza tym, że brakuje kompetentnych osób, ciężko również o lojalnych pracowników. Bartek podkreśla, że  mają bardzo zgrany zespół, na który zawsze mogą liczyć i dzięki któremu  udało się zbudować to co mają dziś.

Zespół

Hubert zajmuje się obsługą maszyny, nazywają go krawcem, ponieważ specjalizuje się we wszystkim co jest szyte. Wojtek jest renowatorem. Dominik jest od części kreatywnej. Łukasz zajmuje się koordynacją pomiędzy klientem, a pracownią. Mateusz jest fotografem i specjalistą od Social Media. Bartek zajmuję się sprzedażą i marketingiem. Natomiast Michał zajmuje się organizacją zleceń na maszynę.

– Do tej pory w 95 proc. przypadków nieudanych rekrutacji, to był mój błąd. Rafał Sonik mówi, że nie ma złych pracowników, tylko są źle alokowani. Czyli ich umiejętności są źle rozdysponowane w firmie. Zgadzam się z tym w 100 proc.. Kiedy patrzę na osoby, które z nami współpracowały, a już z nami ich nie ma, wiem że po prostu podjąłem złą decyzję. Każdy z nas niestety uczy się na własnych błędach – przyznaje Bartek.

custom
fot. marketing i biznes

Łukasz od zawsze miał talent plastyczny. To on wykonał wspomniane buty dla Bartosza Kurka. Wcześniej pracował w jednym ze sklepów muzycznych. Był znajomym Michała i Bartka. – Widzieliśmy, że potrzebuje odmiany i że potrzebuje mocniej realizować się artystycznie. Zaproponowaliśmy mu prace z nami i uważamy, że wszedł jak ryba w wodę, a z perspektywy czasu, widzimy, że odzyskał fajną energię – mówi Bartek.

Wojtek był klientem EMBRO. – W zeszłym roku odwiedziłem chłopaków, by zostawić u nich buty do renowacji, której nie mogłem podjąć się sam, bo nie miałem pomysłu jak to ugryźć. Podczas rozmowy z Michałem wspólnie próbowaliśmy dość do tego, jak możemy uratować moje buty. Michał przekonał się, że posiadam wiedzę teoretyczną i praktyczną na temat renowacji butów. Więc zaproponował mi pracę. Akurat wtedy jej szukałem. Studiuję psychologię pracy i biznesu na Uniwersytecie Gdańskim w formacie dziennym, ale jestem w stanie to wszystko pogodzić – wspomina Wojtek.

– Dosłownie pięć minut wcześniej rozmawialiśmy o tym, że potrzebujemy nowej osoby i trzeba wystawić ogłoszenie. Po chwili wchodzi do nas Wojtek i opowiada o butach. Panowie mnie zawołali i powiedzieli: „poznaj naszego nowego współpracownika”. Wojtek całą ekipę doskonale uzupełnia o wiedzę, ponieważ jest miłośnikiem butów, zbiera buty kolekcjonerskie – dodaje Bartek.  

custom
fot. marketing i biznes

Huberta również znali wcześniej. Jest mocno technicznym człowiekiem. Dlatego wpadli na pomysł, żeby przeszkolić go z maszyny. Okazało się, że nie miał z nią żadnych problemów.  Natomiast Mateusz zrealizował dla nich jedno wideo z ich partnerem biznesowym. – Widziałem w nim duszę rzemieślnika. Poza tym interesuje się całym streetwear-em. Dlatego nie musieliśmy tłumaczyć mu czym się zajmujemy. Wszedł do naszego zespołu jak kolejny, dopasowany puzzel – tłumaczy Bartek.

Dominik jest najdłużej stażem pracy w EMBRO. – Kiedy nie miałem dużo pieniędzy, szukałem butów na allegro. Wyszperałem tam używane Nike Air Max, które na zdjęciu wyglądały jak nowe. Niestety to co do mnie dotarło, znacznie odbiegało od tego, co zakładał sprzedający. Osoba sprzedająca była tak uparta, że nie chciała przyjąć ich z powrotem. Skończyło się na częściowym zwrocie pieniędzy.

Stwierdziłem wtedy, że jakoś muszę uratować te buty. Postanowiłem je posklejać i odmalować. Wtedy przez myśl przeszło mi, że dobrym pomysłem byłoby założenie firmy zajmującej się renowacją butów. Dwa tygodnie później przeczytałem artykuł o EMBRO, więc odrzuciłem ten pomysł.

custom
fot. marketing i biznes

Pracowałem wtedy w callcenter. Byłem znudzony i zmęczony pracą tam. W między czasie robiłem graffiti, którym interesuję się odkąd pamiętam, w zasadzie jak jeszcze ledwo umiałem pisać, to już kombinowałem z literami. Któregoś dnia przeglądałem Facebooka w pracy i znów trafiłem na informacje o EMBRO. Szukali pracowników.

Pomyślałem, że spróbuję. W ogłoszeniu było napisane, żeby wysyłać portfolio zamiast CV. Wysłałem parę prac na kartkach, parę płócien, które robię i kilka zleceń, które wykonywałem na ścianach. Moje prace spodobały się Bartkowi, zaprosił mnie na rozmowę. No i tak zostałem – opowiada Dominik.

EMBRO cały czas szuka kolejnych osób do zespołu. Ponieważ jest z tym problem, Bartek znalazł rozwiązanie z tej sytuacji nawiązując współpracę z gdańskim ASP. – Studenci ASP często kojarzeni są z ludźmi, którzy uczą się malować obrazy. Jednak jest to szersze zagadnienie. Sztuka użytkowa, projektowanie, architektura – bardzo szerokie spektrum możliwości. Będziemy przeprowadzali warsztaty na ASP z tworzenia customów. Nasi pracownicy dzięki tej współpracy, będą mogli brać udział w warsztatach na uczelni. Natomiast studenci, którzy będą chcieli odbyć praktyki lub staż, będą mogli przyjść do nas – opowiada Bartek.

custom
fot. marketing i biznes

Pracodawcy Pomorza i publiczne wystąpienia

W listopadzie zeszłego roku do Bartka zadzwonił jego kolejny serdeczny przyjaciel, który organizował konferencję dla uczniów liceum „Future is coming”. Konferencja odbywała się w Starogardzie Gdańskim. – Kolega powiedział do mnie: „Bartku jesteś moim prelegentem, opowiesz młodym ludziom o tym, jak prowadzić biznes i jak odnaleźć pasję w życiu”.

– Nigdy, nawet na apelach w szkole, nie występowałem. Na konferencji miało być 300 osób. W pierwszym momencie stwierdziłem, że nie ma szans żebym tam wystąpił. Do konferencji był miesiąc. Kuba dzwonił do mnie dzień w dzień, jeśli nie odbierałem telefonów przyjeżdżał do biura, jeśli nie było mnie w biurze, pisał do mnie na Messengerze – wspomina Bartek.

Tydzień przed konferencją zdecydował się jednak stawić czoła swoim lękom i postanowił wystąpić. Powiedział sobie: „Bartek! Kiedyś bałeś się założyć firmę, kiedyś nie wiedziałeś na czym polega wystawianie faktur, kiedyś trzeba skoczyć z tego bungee!” Noc przed wystąpieniem nie zmrużył oka. Jednak przełamał się, a wystąpienie wyszło naprawdę dobrze.

Przez cały poprzedni rok Bartek próbował dostać się do Pracodawców Pomorza. Jest to organizacja łączona z konfederacją Lewiatan, która zrzesza ponad 1000 firm na całym Pomorzu. Żeby się do niej dostać trzeba być uchwalonym przez całą radę. Jako początkująca firma z ograniczoną siecią kontaktów – niemożliwe!

Jednak co się okazało? Prelekcji Bartka, której tak bardzo się bał i bronił się przed nią rękami i nogami, słuchał Tomasz Limon – dyrektor zarządzający Pracodawców! – Podbiegł do mnie po moim wystąpieniu i wręczył mi wizytówkę mówiąc: „musimy się spotkać”. Tak też się stało. Okazało się, że Pracodawcy Pomorza chcą stworzyć organizację Młodych Pracodawców. Zaproponował mi funkcje przewodniczącego! – wspomina Bartek.

custom
fot. mat. pras.

– Po udzieleniu pierwszej prelekcji dostałem cztery kolejne propozycje. Zadziałało to jak kula śnieżna, nagle okazało się, że miałem tyle wystąpień, że nie miałem już czasu na stres. Wystąpiłem podczas Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości w Gdańskim Inkubatorze Przedsiębiorczości, potem w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu w Gdyni, potem byłem na Uniwersytecie Gdańskim na Wydziale Zarządzania. Od tamtego momentu cały czas gdzieś występuję i jest to fajne, bo nigdy nie wiesz kto cię słucha – dodaje Bartek.

Amber Cup

Tuż przed sylwestrem w grudniu 2017 roku Bartek przeczytał wywiad z Danielem Kaniewskim, który jest menagerem Kamila Grosickiego. Jak zwykle w jego głowie zapaliła się lampka. Okazało się, że za tydzień na Ergo Arenie organizowany będzie duży turniej piłkarski Amber Cup. Po raz kolejny wiedział co chce zrobić, ale jeszcze nie wiedział jak.

– Okazało się, że w swojej sieci kontaktów mamy z Danielem pięciu wspólnych znajomych. Po pięciu minutach już miałem do niego numer telefonu, a po dziesięciu już rozmawialiśmy. Przedstawiłem  się i powiedziałem z jakiej jestem firmy, a on nas kojarzył! Powiedział „EMBRO? To wy chyba buty malujecie?” To był absolutny szok. Nasza marka zaistniała!

Po kilku dniach zadzwonił do mnie i powiedział: „spotkajmy się za godzinę, będę miał 15 minut”. Michał spakował laptopa ze zdjęciami naszych prac i pobiegliśmy na spotkanie, które przedłużyło się do 2,5 godziny. Dostaliśmy zlecenie na wykonanie butów dla ambasadorów turnieju, którzy są reprezentantami Polski, zostaliśmy sponsorem głównej nagrody w turnieju juniorskim i seniorskim. Bardzo nam na tym zależało, bo wiedzieliśmy, że będzie tam Polsat i portal łączynaspiłka.pl, czyli główny kanał Polskiego Związku Piłki Nożnej – opowiada Bartek.

Panowie w ramach nagrody przygotowali wielki voucher z logo Amber Cup i EMBRO. Podczas wydarzenia Bartek poznał reprezentantów Polski i dziennikarzy itd.. Kolejne kontakty się uruchomiły. Nagle okazało się, że PZPN chciałby współpracować z EMBRO, zaczęli się zgłaszać kolejni reprezentanci Polski, znów zrobiło się o nich głośno. Po tym wydarzeniu zrobili buty dla Tomasza Hajto, komentatora Polsatu (dawniej reprezentanta Polski). – Mamy takie motto: każdemu trzeba dać szanse odmówić – odpowiada Bartek, kiedy podziwiam jego determinację i odwagę w docieraniu do znanych osób.

Wspólnie ze Sklepem Koszykarza stwierdzili, że zrobią buty dla Mariusza Wlazłego, które będą zwieńczeniem całej jego kariery. Postanowili umieścić na butach wszystkie ważniejsze momenty z kariery sportowca. – Odpaliłem Wikipedię, żeby spisać jego najważniejsze dokonania. Okazało się, że tych informacji było tak dużo, że nawet spory rozmiar buta (47) nie ułatwił sprawy, by to wszystko na nich zmieścić. Wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić pierwsze w historii buty z artykułami z gazet. Zebraliśmy artykuły na temat Mariusza, jego podpis, jego motto i zrobiliśmy z tego kolaż – opowiada Bartek.

custom
fot. marketing i biznes

Gdy Bartek wręczył buty, Mariusz Wlazły był w takim szoku, że przez 10 minut nie był w stanie nic powiedzieć. – Mój tato jest wielkim fanem siatkówki. Od najmłodszych lat jeździliśmy na różne mecze. Kiedy wysłałem tacie zdjęcie, na którym wręczamy nasze buty Mariuszowi, to tato wzruszył się – wspomina Bartek.

Smykałka do biznesu od najmłodszych lat

Przy okazji tej opowieści nie mogę nie zapytać o to, jak rodzice Bartka zareagowali na jego pomysł. „Jesteś geodetą i będziesz buty malował!?” Takie zdanie usłyszał Bartek od swoich rodziców, kiedy pierwszy raz opowiedział im o swoim pomyśle na biznes. – Moi rodzice nie rozumieli mojego pomysłu. Tato bardzo długo mówił, że będę szewcem, pucybutem. Po prostu nie rozumieli potrzeby rynku. Jednak ciężko, by ktoś, kto nie ma styczności z mediami społecznościowymi wiedziały, że coś takiego istnieje – tłumaczy Bartek.

Rodzice Bartka prowadzili hurtownię napojów i alkoholi. Zatem od najmłodszych lat, wspólnie z bratem mieli okazje obserwować jak prowadzi się własny biznes. Kiedy chłopcy podrośli pomagali rodzicom, ojciec często zabierał ich do swoich klientów. Bartek wspomina, że to właśnie podczas takich spotkań ojciec nauczył go nawiązywania relacji z ludźmi. Wtedy jeszcze nie wiedział, że nazywa się to networking.

custom
fot. mat. pras.

– Kiedy poszedłem na etat, nie mogłem się odnaleźć. Lubiłem swoją pracę, ale nie mogłem pojąc tego, że ktoś wywiera na mnie jakiś nacisk, że między pracownikami jest rywalizacja i nieczyste zagrywki. Byłem tym stłumiony. Nie wiedziałem dlaczego, aż do momentu, w którym wpadłem razem z Michałem na pomysł własnej firmy. Nagle otworzyłem oczy, rozwinąłem skrzydła. Od małego byłem obecny w biznesie. Nie rozumiałem tych mechanizmów, ale chłonąłem to – wspomina Bartek.

Dalsze plany

W styczniu panowie zrobili całą kampanię dla Pumy. Obecnie pracują nad zleceniem dla firmy Cropp. Docelowo chcą mieć większą pracownię i obsługiwać zamówienia internetowe na większą skalę. W tym celu tworzą aplikację opartą na rzeczywistości rozszerzonej do projektowania butów. Mają już zebrany zespół i środki i jak mówią zaczynają działać. Jeśli chodzi o zamówienia internetowe, obecnie klienci muszą wysłać swoje buty. Natomiast panowie są bardzo blisko zorganizowania własnego magazynu z butami różnych marek, które będzie można kupić u nich online i zlecić ich pomalowanie.

Do tej pory zespół zrobił blisko 6 tys. par butów. Zainwestowali już 300 tys. złotych. Cel na 2018 rok to współpraca z Robertem Lewandowskim. Obecnie robimy buty dla Arkadiusza Milika, zrobiliśmy buty dla Sławomira Peszki (najlepszego przyjaciela Roberta Lewandowskiego) więc jesteśmy coraz bliżej. Nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, że gdybym miał okazję porozmawiać z Robertem chociaż przez 10 minut, byłbym w stanie przekonać go do nas – tłumaczy Bartek.

– W pierwszym roku wyznaczyliśmy sobie tak odważne cele, że każdy pukał się w głowę. Punkt pierwszy, to była współpraca z największymi markami na świecie. Nikt w to nie wierzył, oprócz nas samych. Jednak udowodniliśmy, że bez kontaktów da się to zrobić. Ostatnio przeczytałem na Marketing i Biznes fajny cytat: „Rozmowa dwójki biznesmenów: – Tobie to było łatwiej, bo miałeś kontakty. – Panie! jak ja zaczynałem, kontakty to miałem tylko w ścianach.” I u nas dokładnie tak było – dodaje na koniec Bartek.

 

 

 

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl