Branża edukacji to bardzo specyficzna, a zarazem nie do końca zagospodarowana przestrzeń. Kiedy content znaczy treść, a marketing oferowanie swoich towarów i usług, połączenie tych słów w dziedzinie edukacji wiąże się z dużą ilością pracy oraz czasu.
Edukację dzielimy na kilka grup:
- uczniowie,
- studenci,
- nauczyciele,
- dyrekcja.
Przeważnie ta ostatnia grupa ma wpływ na swoich pracowników, czyli nauczycieli.
Od początku egzaminy i wybory
Już w trzeciej klasie następuje tzw. mieszanie klas, polegające w głównej mierze na stresie wymierzonych w małych dzieci, ponieważ „ja już nie będę w klasie z Zosią” lub „nie będzie Janka”. Wyobrazić sobie należy w tym momencie wielki płacz dziecka i rozważanie niesprawiedliwości tego świata.
Potem są egzaminy szóstoklasisty (na szczęście ostatni raz w tym roku). Uczniowie pisząc testy szóstoklasisty bardziej myślą o zbliżających się egzaminach do gimnazjów, które odbywają się prawie w tym samym czasie. Jeśli dziecko nie dostanie się do wymarzonej szkoły powstaje tzw. „ściana płaczu”. Z tym pojęciem spotkamy się jeszcze na studiach. Niepotrzebne generowanie dodatkowego stresu w postaci testów szóstoklasisty daje kolejny powód do buntowniczego nastawienia do życia, edukacji i całego otoczenia. Łatwo zauważyć, że okres gimnazjum jest (średnio) najbardziej buntowniczym okresem dziecka, który nie pozwala siebie tak nazywać, nakazując wszystkim w około używać słowa „młodzież”. Następnie jest koniec gimnazjum zakończony, a jakże, egzaminami, a punkty zaważą o tym, czy dany osobnik dostanie się do wymarzonego liceum. Następnie studia…
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Jeśli chcemy dotrzeć bezpośrednio do uczniów należy zrozumieć tę grupę, sięgając z pytaniami do początku – pierwszej klasy. Z jakimi technologiami spotyka się 6,7 i 8 latek? Jakich stron używa, gdzie przebywa? A dziecko w klasach szkoły podstawowej na poziomie 4-6? Gdzie się loguje, co pisze, na czym skupia swoją internetową aktywność?
Uczniowie (dzieci i młodzież) to bardzo ciekawa grupa, jeśli chcemy, aby w przyszłości została naszym targetem. Polecam każdemu przyglądać się uważnie tym grupom, ponieważ za kilka, kilkanaście lat, to oni będą naszymi klientami. Warto także zwrócić szczególną uwagę na grupy licealistów oraz studentów. Gdzie są? Co robią, co piszą? W co klikają, co czytają? Jakie statystyki mamy na stronie internetowej? Będziemy musieli brać pod uwagę o wiele więcej czynników.
Być może Facebook się skończy i cała grupa docelowa skupi się na innym serwisie społecznościowym? A może to będzie zupełnie inny rynek? I tak jak z marką Nokia, która przegapiła okres smartfonów i nikt (oprócz nas, dinozaurów) nie pamięta cudownej 6210i.
Jak docierać?
Snap i Insta jest dla uczniów, młodzieży. Nierzadko te kanały są wykorzystywane także przez Studentów. Moda na Facebooka się nie kończy. Pozostaje pozycjonowanie strony internetowej, częste uzupełnianie jej i śledzenie statystyk. Dlatego szczególne ukłony dla Michała Sadowskiego – dalej będzie spokojnie latał swoim dronem, kręcąc filmiki, bo jego biznes sam się będzie kręcił przez wiele lat. Będziemy potrzebowali przerabiać coraz więcej danych w krótszym czasie. Będziemy przyglądali się użytkownikom, ich zachowaniu oraz czasie, w jakim pojawią się na naszej podstronie. To się dzieje dzisiaj, ale zwracam uwagę, że kto tego nie robi dzisiaj, to nie wygra w przyszłości. Dlatego warto używać darmowych statystyk oraz tych płatnych – bo to najzwyczajniej w świecie się zwraca!
W jaki sposób zachęcić do zakupu?
Uczeń – rodzic. Ofertę kierować należy do rodziców wtedy, kiedy wybór nie należy do dziecka. Na poziomie szkoły podstawowej to właśnie rodzic decyduje o losach swojego dziecka (często nawet wybierając gimnazjum). Jaką aplikację rodzic będzie chciał kupić, czy pośle dziecko na naukę robotyki, czy da swojemu dziecku dodatkową możliwość nauki gry na pianinie czy też zapisze do szkółki sportowej? Jeśli dziecko nie ma możliwości wyboru należy odnaleźć wspólne zainteresowania dla grupy rodziców, precyzyjnie ją określając i dopiero wtedy kierować reklamę (powiedzmy, że to będzie reklama internetowa). Może odbiorcami twojego produktu są rodzice zainteresowani książkami matematycznymi dla swoich dzieci? Wtedy zapewne warto porozmawiać np. z wydawnictwem o współpracy.
Skupmy się na drugiej grupie – nauczyciel-dyrektor. Podnoszenie ciągłej wiedzy u użytkowników jest bardzo popularne wśród nauczycieli. Mają oni możliwość tzw. podnoszenia kwalifikacji zawodowych, wpisanych w ścieżkę kariery zawodowej – tzw. awans zawodowy nauczyciela. Jeżeli nauczyciel nie chce się kształcić to zostaje od wielu lat na tym samym poziomie kariery zawodowej. Można rozróżnić także „stanowiska” nauczyciela kontraktowego , mianowanego i nauczyciela dyplomowanego .Nauczyciel decyduje sam lub za nauczycieli decyduje dyrektor. Mamy dwa kanały użytkowników do których możemy dotrzeć. Sposób na dotarcie do nich pozostawiam każdemu doświadczonemu sprzedawcy.
Zadaniem mojej firmy jest prowadzenie szkoleń dla każdej z grup. Elastyczność.
Szukanie grup odbiorców spersonalizowanych, szczególnie w dziedzinie edukacji, jest wyzwaniem dla wszystkich sprzedawców swoich produktów.
10 rad jak nie utonąć w edukacyjnym gąszczu:
- Nie zapominaj o tworzeniu dobrej treści, które same będą się udostępniały i lajkowały w serwisach społecznościowych.
- Pamiętaj, dyrektor to poważna persona – często nie sięgająca do maili czy nie będąca na Facebooku. Dlatego przeproś się z telefonem, wydrukuj katalog produktów i jedź do klienta.
- Udostępnij coś za darmo. Klient, aby się przekonać, sam musi to wypróbować – najchętniej za darmo.
- Język korzyści, a nie wad. Nie wytykaj ciągłych wad w systemie edukacji. Dyrektor wie lepiej od ciebie, jak dużo ich jest. Przedstaw mu korzyści płynące z posiadania twojego produktu.
- Nie gniewaj się jeśli nie dostaniesz odpowiedzi – w systemie edukacji jest wiele ścieżek (w tym zatwierdzenie zakupu i dalsza płatność za towaru), przez które finalizacja zakupu towaru musi przejść. Często nawet dyrektor nie jest w stanie “przepchnąć” korzyści z posiadania twojego produktu.
- Rodzic jak dyrektor – nie ma czasu, jeśli siada do komputera to dla relaksu, kupuje, gdy musi. Docieraj tam, gdzie musisz, nie wydawaj pieniędzy tam gdzie się nie zwrócą.
- Poznaj potrzeby i zachowania twojej grupy odbiorców.
- Jeśli potrzebujesz do tego ludzi, to zacznij od dziś – nie musisz zatrudniać pracowników, dzisiaj dużo rzeczy (jak nie wszystkie) można wykonać przez Internet.
- Niech inni wiedzą, że coś się dzieje – nawet jak nic nie piszesz to udostępnij, ciągle aktualny artykuł lub video na YouTubie, które da kolejne share i like (być może pozyskasz nowych, przyszłych klientów).
- Przede wszystkim działaj! Oderwij się na chwilę i spisz wszystkie formy dotarcia do grup, określ wady i zalety, a może potrzebujesz czyjejś pomocy? Pytaj i szukaj, działaj.
Pamiętaj: “jeśli nie ma cię w internecie, nie istniejesz”.
Czytaj również:
https://marketingibiznes.pl/e-commerce/biznesplan
Zostaw komentarz