Nachodzi rewolucja 4.0. Automatyzacja zapanuje w fabrykach i zakładach pracy. Roboty zabiorą pracę ludziom. Bardzo dużo zawodów w ogóle zniknie z przestrzeni – telegraf, maszynista, telemarketer, pracownik banku i poczty, księgowy, bibliotekarz, agent ubezpieczeniowy, recepcjonista. Te wszystkie profesje lepiej i sprawniej wykona SI (sztuczna inteligencja). Pora się przebranżowić, póki czas. Najlepiej na trenera robotów.
Roboty w przemyśle, roboty w biznesie
Trener robotów to zawód, który „szkoli” roboty przemysłowe. Zajmuje się ich instalacją, uczy ich pracy na stanowiskach, kontroluje je. Takie roboty zastępują pracowników fabryk. Trener robotów zajmuje się tak naprawdę programowaniem takich maszyn. Na jedną fabrykę potrzeba może kilku takich osób. Zatem, zamiast zatrudnić 200 pracowników przy taśmie, firma zakupi 200 robotów i zatrudni kilku trenerów do nich. To opłacalne, bo roboty zapewniają przewagę konkurencyjną na rynku. Roboty gwarantują jakość i wydajność produkcji, a przede wszystkim jej powtarzalność. To jednak nie jedyny aspekt robotyzacji. Roboty o sztucznej inteligencji SI zastąpią innych pracowników, nie tylko fizycznych z fabryk. Będą w stanie wykonać wiele profesji – takich, które da się zautomatyzować. Wspomniane wyżej zawody, jak pracownicy banków, poczty, ale także urzędów są w 97% zagrożone „wyginięciem”. Bibliotekarze też w 97%, tak samo agenci ubezpieczeniowi, księgowi, pracownicy działu kadr i płacowego. Recepcjoniści w hotelach w 96%. Przede wszystkim zaś i w pierwszej kolejności zniknie zawód telemarketera: prawdopodobieństwo tego to 99%. SI da się nauczyć odpowiadać na schematyczne pytania, rozwiązywać proste problemy klientów, umawiać ich na wizyty przez telefon itd. Call Centra, jakie znamy, niedługo mogą zniknąć.
Część osób z tych branż, gdzie automatyzacja wyprze człowieka, będzie szkolić roboty, ucząc ich…swojego własnego fachu. Zdecydowana większość jednak po prostu straci posadę i będzie musiała poszukać nowej profesji. Inne zawody związane z przetwarzaniem i obróbką danych, głównie finansowych, także są na wymarciu. Jakie zawody są niezagrożone? Te, które wymagają kreatywności, jak pisarz czy dziennikarz, oraz takie, których nie da się ująć w algorytm, czyli lekarz, terapeuta. Jeśli chcesz się dowiedzieć, czy twoją pracę przejmie robot, wejdź na stronę „will robot take my job?” Wpisz nazwę zawodu po angielsku lub wybierz przypadkowy przykład i zobacz procent prawdopodobieństwa. Na razie wydaje się to być fajną zabawą, ale już niedługo widmo otrzymania wypowiedzenia z pracy z powodu robota może stać się realne.
Polska nadgania
Do niedawna nie było powodu do paniki – przynajmniej w kraju nad Wisłą. Polska była w ogonie Europy pod względem automatyzacji, o globalnej skali już nie wspominając. W 2013 roku na 10 tysięcy pracowników przypadało u nas 19 robotów. Tymczasem na Słowacji ten wskaźnik wynosił 83 roboty, w Czechach – 72, na Węgrzech – 47, a w Niemczech aż 282. Liderem była wtedy Korea Południowa z 437 robotami na 10 tys. mieszkańców. Jak widać, przepaść była ogromna. Polska zaczęła jednak w ostatnich latach trochę nadganiać. Między 2010 a 2015 liczba robotów wzrosła u nas o 26 procent. Według danych Międzynarodowej Federacji Robotyki (International Federation of Robotics – IFR) w 2013 r. na polski rynek dostarczono 692 roboty, w 2014 r. było to 1267 robotów, a już w 2015 r. osiągnięto rekordowe 1795 sztuk. To wzrost o ponad 259% w ciągu dwóch lat. Do Korei Południowej wciąż nam daleko, ale widać, że polscy przedsiębiorcy powoli zauważają zalety zatrudniania robotów. Pomagają w tym zagraniczne firmy, które wybierają Polskę na siedziby swoich fabryk. Mamy fabrykę Volkswagena, w przyszłym roku w Jaworze otworzy się Mercedes. W takich miejscach jak fabryki samochodów robotów jest od groma. Jeśli chodzi o rynek tworzenia robotów mamy kilku przedstawicieli jak np. Husarion, który sprzedaje RoboCORE, ale najczęściej idą one a eksport. RoboCORE sprzedał się w ilości 400 sztuk do tej pory, ale tylko 15% z tego trafiło na rodzimy rynek (wedle wywiadu z właścicielem firmy). W kwestii przejęcia przez SI naszych miejsc pracy nie mamy na razie powodów do silnych obaw – nie stanie się to jutro ani pojutrze. Tym bardziej że siła robocza w u nas dalej jest tania. Jednak badania wskazują, że w ciągu 25 lat w Polsce zagrożonych automatyzacją będzie 40% miejsc pracy. Takie liczby już mogą dać do myślenia – w końcu wielu z nas czeka jeszcze 25 i więcej lat pracy, bo do emerytury daleko. Tymczasem Polacy nie zauważają nadchodzącej rewolucji 4.0 i nie martwią się o swoje profesje. Badania pokazują, że co prawda wśród pracujących Polaków, 64% zgodziło się ze stwierdzeniem, że w perspektywie trzydziestu lat maszyny lub roboty będą wykonywały większość zadań obecnie wykonywanych w pracy przez ludzi, ale z drugiej strony aż 48% sądzi, że w perspektywie dziesięciu lat nadal będzie pracować w tym samym zawodzie. Siedmiu na dziesięciu Polaków w ogóle nie przewiduje przebranżowienia (za: http://next.gazeta.pl/next/7,151003,21630559,za-25-lat-roboty-przejma-w-polsce-40-proc-miejsc-pracy-kto.html). Fajnie, że jesteśmy optymistami w tej kwestii, ale może to się skończy niedobrze dla niektórych. Przebranżowienie nie odbywa się z dnia na dzień. Już dziś warto rozważać taką opcję, myśleć o kursach i szkoleniach, szukać alternatywy. Na przykład w informatyce, która dalej pozostaje dziedziną bezpieczną. Albo w robotyce.
Robotyka to przyszłość
Potrzeba będzie na początek rzeszy ludzi, żeby roboty wyszkolić do przejęcia prac ludzi właśnie. Warto pomyśleć o studiach z robotyki lub kursach z tego zakresu. Na razie robotyka jest bardzo popularna wśród…dzieci. Zajęcia z robotyki na klockach lego są oferowane w żłobkach, przedszkolach czy centrach kreatywnych zajęć dla maluchów. Przykłady to robonauta.pl czy sieć franczyz „Twój robot”. Bardzo dobrze, że zapanowała taka moda. Dzieciaki, które od małego będą mieć do czynienia z robotyką, mają szanse opanować profesję trenera robotów z łatwością w przyszłości. I mieć fach w ręku, gdy nadejdzie rewolucja 4.0.
Zostaw komentarz