Marketing i Biznes Biznes Kobiety mają moc, doskonale radzą sobie nawet za sterami firmy… budowlanej!

Kobiety mają moc, doskonale radzą sobie nawet za sterami firmy… budowlanej!

Kobiety mają moc, doskonale radzą sobie nawet za sterami firmy… budowlanej!

Prowadzisz firmę? Rozwiń swój biznes podczas konferencji Founders Mind

Sprawdź szczegóły!

Wiesława i Katarzyna Wysmułek, mama i córka, wspólniczki w branży… budowlanej! Firma budowlana Wikon istnieje od sześciu lat i od samego początku za jej sterami stoją kobiety. Budują kilka domów rocznie prowadząc za rękę swoich klientów od wyboru wymarzonej działki, po przekazanie w ich ręce kluczy do nowego domu.


Te kobiety nie boją się niczego, prowadzą trudne rozmowy w na pozór męskim świecie, same budują marketing i wizerunek firmy, kiedy trzeba zakładają gumiaki i nadzorują każdą wkręcaną śrubę i każdą położoną cegłę. Postanowiliśmy spotkać się z tymi heroskami i dowiedzieć się jak wyglądały początki firmy Wikon oraz jak obecnie wygląda ich praca.

Marta Wujek, Marketing i Biznes: Jak to się stało, że dwie panie znalazły się w branży budowlanej?

Wiesława Wysmułek, założycielka firmy Wikon: Sześć lat temu, po sprzedaży domu, chciałam zainwestować pieniądze. Miałam doświadczenie w branży budowlanej, bo pracowałam przez ponad dziesięć lat w składach budowlanych. Dzięki temu zdobyłam wiedzę teoretyczną. Był to zatem jedyny kierunek, w którym mogłam rozwijać nowy biznes.

Katarzyna Wysmułek, pracownik firmy Wikon: Dodam, że przez te dziesięć lat mama poznała bardzo wielu architektów i podwykonawców. Przez ten czas budowała swoją wiedzę, doświadczenie ale i znajomości w branży. Natomiast po pracy w składach budowlanych przyszło jeszcze doświadczenie w sprzedaży nieruchomości.

Wiesława: Tak, to prawda zanim zaczęłam własną działalność pracowałam jeszcze w nieruchomościach by bardziej zgłębić temat. Muszę przyznać, że dopiero tam zorientowałam się czego szukają klienci. Kiedy uzupełniłam tę wiedzę, postanowiłam wybudować pierwszy dom na próbę.

Na próbę?

Wiesława: Tak, był to bardzo kameralny dom w lesie, z daleka od miasta. Trafiłam na ciężki, 2013 rok – wiosna wtedy zaczęła się bardzo późno, a pogoda nas nie rozpieszczała, brnęliśmy przez ciężkie warunki atmosferyczne. Mimo wszystkich przeciwności, wszystko udało się zrealizować.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Czyli najpierw wybudowała Pani dom, a dopiero później szukała klienta?

Wiesława: Tak, kiedy zaczęłam budowę nie było jeszcze klienta. Dzięki temu wypielęgnowałam ten dom łącznie z ogrodem, kwiatami itd.. Potem znalazło się dwóch zainteresowanych jednego dnia i od razu go sprzedałam.

Katarzyna: Ten pierwszy dom był sprzedawany ze łzami w oczach, bo to było takie dziecko mamy (śmiech).

Wiesława: Zdecydowanie, wyglądało to tak, jakbym się wyprowadzała z własnego domu.

Co było potem?

Wiesława: Potem było już tylko lepiej.

Katarzyna: Było lepiej dlatego, że był to pierwszy dom, na którym można było przećwiczyć model sprzedaży. Wszystko co mogło pójść nie tak, to poszło. Ta pierwsza budowa bardzo dużo mamę nauczyła.

Skąd miała Pani w sobie poczucie, że chce prowadzić własny biznes zamiast iść na etat?

Wiesława: Kiedy pracowałam w składach budowlanych miałam nad sobą przełożonych. Natomiast w nieruchomościach miałam bardziej wolną rękę. Po tym doświadczeniu wiedziałam, że do etatowej pracy już nie wrócę. Poza tym, tak jak powiedziałam na początku, miałam pieniądze ze sprzedaży domu, które chciałam zainwestować.

Wracając jeszcze do początków. Obecnie dużo mówi się o przedsiębiorczości kobiet, które zajmują coraz częściej stanowiska kojarzone typowo z mężczyznami. Natomiast myślę, że dziesięć lat temu było nieco inaczej. Nie bała się Pani tego, że klienci nie zaufają kobiecie w branży budowlanej?

Wiesława: Bałam się, bo praktycznie nikt nie stawiał na to, że mi się uda.

Bliscy odradzali?

Wiesława: Może nie tyle odradzali, bo wiedzieli, że się na tym znam, ale nie wierzyli we mnie. Wystąpiłam też do urzędu pracy o dotacje unijne. Napisałam super biznes plan, w którym przedstawiłam całą wizję swojej firmy. Niestety okazało się, że zabrakło mi kilku punków i nie otrzymałam dotacji. Szkoda, że nie ma obecnie programu, który uzupełniałby dofinansowania dla tych firm, którym dawniej nie przyznano pieniędzy, a którym jednak się udało. Wszystko to co napisałam w biznesplanie sprawdziło się, a nawet przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania.

Skoro bliscy wiedzieli, że zna się pani na rzeczy, dlaczego nie wierzyli?

Wiesława: Nie wierzyli, bo jestem kobietą. Może to się teraz zmienia. Jednak na samym początku rzeczywiście podchodzono do tego stereotypowo „no jak to, kobieta, blondynka, chce wybudować dom!?”.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Co mówi tata, mąż o waszym biznesie?

Katarzyna: Niestety tato dziewięć lat temu nagle zmarł. Tuż przed rozwinięciem się firmy zostałyśmy same. Musiałyśmy wybrać dalszą drogę. Miałyśmy do wyboru załamać się albo wziąć się w garść.

Byłam wtedy jeszcze na studiach i dzięki mamie mogłam je dokończyć. Mam nadzieję, że tata jest z nas dumny i gdzieś nad nami czuwa.

Jak w każdej firmie zdążają się trudniejsze momenty i znaczące decyzje do podjęcia, my zazwyczaj podejmowałyśmy te dobre. Mam nadzieję, że jest w tym jego pomoc.

Dziś kiedy przychodzą do Pań klienci dziwią się, że za sterami firmy stoją kobiety?

Wiesława: Nie. Zdarza się, że przez telefon pytają „a dlaczego ja cały czas rozmawiam z Panią, a nie mężem”, albo proszą do telefonu pana Wiesława (śmiech). Natomiast nie ma już szczególnych oporów ze strony klientów, czy współpracowników. Poza tym proszę pamiętać, że jesteśmy w takim środowisku, że wszyscy się znamy. To nie jest Warszawa, tylko mniejsza miejscowość.

Kiedy Kasia dołączyła do biznesu?

Wiesława: Kasia dołączyła do mnie po około trzech latach. Zaczęłam wtedy w jednym okresie budowę trzeciego domu i zaczęło brakować mi czasu. Wiedziałam, że jest to moment, w którym muszę kogoś zatrudnić, bo nie dam sobie rady sama.

Kasia stanęła przed wyborem, czy idzie własną drogą, czy dołącza do mnie. Jeśli poszłaby swoją droga, musiałabym kontynuować pracę z obcą osobą i nauczyć ją wszystkiego od podstaw. Kasia, uczyła się wszystkiego prawie dwa lata.

Katarzyna: Studiowałam dziennie socjologię. Po studiach podjęłam pracę w obszarze rekrutacji, następnie zajęłam się sprzedażą i myślałam, że w tę stronę będzie rozwijała się moja ścieżka zawodowa. Natomiast cały czas z tyłu głowy miałam poczucie, że praca mamy jest super – nie miała wtedy presji związanej z żadną umową, pracowała zatem we własnym tempie. Na wszystko miała czas.

Porównywałam moją pracę, w której miałam bardzo mocno napięty harmonogram z biznesem mamy, i w moim odczuciu miała dużo luzu.  Wydawało mi się, że jest to atrakcyjne miejsce, w którym mogłabym się odnaleźć. Postanowiłam więc spróbować swoich sił w jej firmie.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Okazało się, że byłam w ogromnym błędzie. Dziś wiem, że kiedy nie zna się dokładnie danego tematu, to nie wie się, jak dużo pracy on pochłania. Moje wyobrażenia były bardzo naiwne. Myślałam, że jedynym zadaniem mamy jest rozdzielanie i nadzorowanie pracy. Zdziwiłam się, bo jest tego zdecydowanie więcej.

Czy miałaś momenty załamania? Skończyłaś socjologię, i zamiast robić karierę w korporacji biegasz po budowach…

Katarzyna: Oczywiście, że miałam. Jestem jeszcze młodą osobą. W swojej pierwszej pracy, zaraz po studiach, każdego dnia miałam kontakt z rówieśnikami. W momencie kiedy mama mnie zatrudniła wszystko się w jednym dniu skończyło.

Teraz mam do czynienia z panami w średnim wieku na budowie, z którymi się nie poplotkuje (śmiech). Z mamą można porozmawiać ale to jest praca cały czas tylko z jedną osobą. Dlatego na samym początku bardzo brakowało mi kontaktu z innymi ludźmi i to powodowało najgorsze momenty załamania.

Zawsze w takich chwilach nachodziły mnie pytania: „Czy tak już będzie wyglądało moje życie? Czy już zawsze będę na budowie w roboczych butach i zniszczonych ubraniach?”.

Jak rozumiem przezwyciężyłaś te momenty załamania?

Katarzyna: Tak. Pomogło mi poczucie satysfakcji, że już coś zrobiłam i osiągnęłam w tym obszarze. Dodatkowo w pewnym momencie poczułam, że  jestem już zakorzeniona w tej firmie i jeżeli odejdę, mama sama sobie nie poradzi.

Istotnym był również czynnik mama-córka, polegający na chęci pomocy mamie, a potem ta pomoc stała się moim hobby. Teraz już mi to nie przeszkadza. Jestem przyzwyczajona, że trzeba wstać o szóstej, pozakładać na siebie kilka warstw ciuchów w zimę, stać na dworze i marznąć.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Co zmieniłaś w firmie?

Katarzyna: Wchodząc do firmy wprowadziłam świeży powiew do spraw związanych z marketingiem. Pierwszy dom sprzedawał się tylko i wyłącznie poprzez papierowe ogłoszenia na słupie!  Nie mogłam w to uwierzyć! Jak to się stało, że ogłoszenie na słupie zadziałało?!

Natomiast idąc z duchem czasu i patrząc na to, co dzieje się na rynku nie mogłyśmy bazować już tylko na ogłoszeniach w gazecie albo na słupie.  Musiałam przekonać mamę, że musimy znaleźć się w Internecie, a nie było to łatwe i zajęło mi sporo czasu.

Mama nie była przekonana do Internetu?

Katarzyna: Była bardzo oporna, nie chciała założyć nawet strony internetowej. Wydawało jej się to zupełnie zbędne. Myślała, że firma będzie funkcjonowała jedynie w oparciu o marketing szeptany. Uważała, że skoro jesteśmy w małej miejscowości to wystarczy.

Jednak nie wystarczyło. Pojawiła się więc strona, fanpage, nasza własna skrzynka mailowa itd. Wydaje mi się, że dzięki temu mama coś zrozumiała. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że firma pod względem marketingowym musi aż tyle robić.

Jak wyglądała Twoja nauka budowlanki?

Katarzyna: Nie było łatwo. Na początku wydawało mi się, że dom buduje się trzy lata. Moja wiedza budowlana była zbliżona poziomem do wiedzy przeciętnego Kowalskiego. Dzięki temu, że miałam najlepszą nauczycielkę,  kwestie typowo techniczne i budowlane poznałam bardzo szybko.

Mama zabierała mnie na budowę, co na początku wydawało mi się nudne. Spędzałam tam godziny obserwując każdy wbity szpadel, każdą przykręcaną śrubkę. Mama bardzo pilnowała, bym naocznie zobaczyła każdy etap budowy i nauczyła się pracować zgodnie ze sztuką.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Czy jest podział między wami, jeśli chodzi o obowiązki w firmie?

Katarzyna: Obecnie podział jest coraz bardziej widoczny. Na początku go nie było, bo cały czas się uczyłam i musiałam być wszędzie z mamą, obserwować co robi. Oprócz tego musiałam wypełniać swoje dodatkowe obowiązki, czyli sprawy administracyjne i związane z marketingiem. Natomiast teraz mam tyle wiedzy, że gdybym sama została na budowie, to dałabym sobie radę. Nie muszę więc codziennie jeździć wszędzie z mamą, a co za tym idzie mam więcej czasu na marketing.

Jak wygląda marketing w branży budowlanej?

Katarzyna: Nasz marketing jeszcze mocno raczkuje. Dopiero od roku mama pozwala rozwijać mi skrzydła (śmiech). Zaczęłam od zaprojektowania strony, umieszczenia na niej treści i zdjęć, a następnie rozwijałam fanpage na Facebooku i to są główne kanały naszego marketingu.

Poza tym mamy swoje profile na wszystkich możliwych portalach branżowych.  To dla nas bardzo ważne, ponieważ osoby szukające firmy budowlanej nie bazują tylko na tym co znajdą na stronie internetowej, ale szukają też opinii i rekomendacji.

Dodatkowo staramy się dzielić naszą wiedzą. Na naszym fanpage’u można znaleźć dużo konkretnych, praktycznych porad związanych z budową domu. Oczywiście może z tego skorzystać każdy, nie tylko te osoby, które się decydują na nasze usługi. Jesteśmy również otwarte na pytania, tak więc śmiało można do nas pisać i konsultować z nami problemy. Przymierzamy się również do stworzenia eksperckiego bloga w tej tematyce.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Nadal działają Panie w takim modelu, że najpierw budują domy, a później je sprzedają?

Wiesława: Nie. Dużo się zmieniło, ponieważ od dłuższego czasu praktycznie na każdą inwestycję, zaraz po jej rozpoczęciu, miałyśmy klientów. Nasz model biznesowy się zmienił i coraz częściej przyjmujemy rolę generalnego wykonawcy. Zmiana modelu była spowodowana obserwacją i analizą rynku, na którym to klienci oczekują gotowych rozwiązań.

Wszyscy coraz więcej pracują, a co za tym idzie, mają coraz mniej czasu. Podpisujemy kompleksową umowę – począwszy od znalezienia odpowiedniej działki, budowę domu, przyłączenia mediów, aż do technicznego odbioru budynku.

Jak wygląda obecnie rynek budowlany? Mówi się, że jest boom budowlany. Klienci stoją w kolejce?

Wiesława: W tej chwili jest ogromny problem z pracownikami i rzeczywiście ciężko dziś o dobrą, sprawdzoną ekipę budowlaną. Od lat współpracujemy ze stałymi podwykonawcami i widzimy, że przez ogrom zleceń mają coraz mniej czasu. Termin na usługi zamawia się w tym momencie z prawie rocznym wyprzedzeniem i jest to normą.

Katarzyna: Obecnie klienci już nauczyli się tego, że jest problem na rynku. Tak naprawdę jest problem z pracownikami na każdym etapie, od murarzy po wykończeniówkę. Nie ma ludzi do pracy. Same tego doświadczamy.

Współpracujemy od lat z tymi samymi podwykonawcami, są to firmy które zatrudniają swoich pracowników na umowy o pracę, a co za tym idzie nie są tani. Przez to musimy walczyć na rynku z firmami, które zatrudniają „na czarno” prywatne osoby bez doświadczenia w budowlance.

Z czego to wynika, jak myślicie?

Wiesława: To nie pierwszy raz. Od kiedy prowadzę firmę to już trzecia taka sytuacja na rynku nieruchomości. To będzie trwało jakiś czas. W tej branży jest ciągła sinusoida. Ludzi jest coraz mniej, bo wyjechali za granicę.

Katarzyna: Moim zdaniem powodem jest jeszcze jedna kwestia. Kiedy rozpoczynałam studia, to w ogóle nie były popularne kierunki typowo zawodowe.

Rodzice zazwyczaj stawiali na to, by posłać dzieci na studia. Przez to dziś brakuje nam rzemieślników i fachowców. Brakuje osób z konkretnym fachem w rękach. Pewnie za parę lat znów się pojawią, bo ludzie dostrzegli dziurę na rynku i można się spodziewać, że zawody rzemieślnicze znów wrócą do łask.

firma budowlana
fot. mat. pras.

Ile domów do tej pory zbudowałyście?

Katarzyna: Budujemy kilka domów rocznie. Więcej się nie da, bo jesteśmy tylko we dwie.

Wiesława: Tak naprawdę nie chcemy tego rozbudowywać, bo każdemu klientowi poświęcamy bardzo dużo czasu. Nie mogłybyśmy sobie na to pozwolić przy większej ilości inwestycji. Chcemy stawiać na jakość, a nie na ilość. 

Katarzyna: Możemy dzięki temu spać spokojnie, bo wiemy, że wszystkie inwestycje są naprawdę dopracowane i porządnie zrealizowane. Tak może się dziać wyłącznie, gdy będziemy miały czas na to, by wszystkiego osobiście dopilnować.

Jesteście firmą rodzinną. Wracacie z budowy, siadacie do obiadu razem i dalej rozmawiacie o budowach?

Wiesława: Nie mieszkamy razem. Widujemy się tylko w pracy i nie organizujemy już sobie niedzielnych obiadków.

Katarzyna: Kiedyś było tak, że mama dzwoniła i zapraszała na obiad w niedzielę. Obecnie nadchodzi weekend i odpoczywamy od siebie (śmiech).

Wiesława: Tak, przychodzi piątek i Kasia do mnie mówi: „Tylko nie dzwoń do mnie” (śmiech).

 

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl