Marketing i Biznes Biznes Crowdfunding w Polsce i na świecie. Wywiad z Bartoszem Malinowskim z WE the CROWD

Crowdfunding w Polsce i na świecie. Wywiad z Bartoszem Malinowskim z WE the CROWD

Crowdfunding w Polsce i na świecie. Wywiad z Bartoszem Malinowskim z WE the CROWD

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Ostatnio coraz więcej interesujących projektów trafia na polskie platformy crowdfundingowe takie jak polakpotrafi.pl czy wspieram.to. Jest to zatem odpowiedni moment, aby zastanowić się nad ich skutecznością oraz spojrzeć z dystansem cały segment crowdfundingu w naszym kraju. Aby podejść do tematu w sposób bardzo konkretny, wybrałem do swojej rozmowy człowieka poświęconego tejże tematyce od dłuższego czasu, Bartosza Malinowskiego.

Cześć Bartek! Jesteś twórcą bardzo interesującej inicjatywy WE the CROWD, tym samym jedną z najbardziej odpowiednich osób, które mogłyby się wypowiedzieć w temacie Crowdfundingu w Polsce i nie tylko. Opowiedz w kilku zdaniach czym się zajmujecie na co dzień?

Żeby być precyzyjnym – istnieją dwie marki w grupie CROWD. Jedna to fundacja i medium WE the CROWD, druga to agencja kreatywno-crowdsourcingowa CROWDthinks.

W ramach tej pierwszej, WE the CROWD, zajmujemy się szeroko rozumianym społeczeństwem Internetu, czyli nami samymi w realiach, w których granice między online a offline już dawno uległy zatarciu. Opisujemy, analizujemy, popularyzujemy takie zjawiska jak P2P economy, sharing economy, crowdsourcing, crowdfunding. Dużo piszemy, jeszcze więcej mówimy, przekazując wiedzę na szkoleniach czy wykładach. Fajne jest to, że jesteśmy na styku kilku światów: jesteśmy startupem, mamy background akademicki, działamy jako NGO. Ważna jest dla nas misja społeczna i część działań pro publico bono, ale mamy też solidny (i chyba dość nowoczesny) model biznesowy, wzorowany na WIRED.

Jeżeli chodzi o CROWDthinks, to jest to agencja kreatywna i marketingowa, która w praktyce realizuje to, czym WE the CROWD zajmuje się w teorii. Tworzymy strategie i wdrażamy je na każdym poziomie, koncentrując się na angażowaniu społeczności internetowych, tworzeniu cyfrowych doświadczeń. Ciekawe, że współpracujemy głównie z fantastycznymi startupami, które dostrzegły w naszej ofercie szansę na przyspieszenie rozwoju ze wsparciem internautów. Ale współpracujemy również z Miastem Radomsko i kilkoma większymi markami na rynku pod kątem większych inicjatyw crowdsourcingowych.

Dlaczego tak bardzo fascynuje Ciebie tłum? Możesz powiedzieć coś więcej na temat genezy Twoich zainteresowań? Jest to temat w naszym kraju w dalszym ciągu bardzo niszowy.

Wiesz… kompletnie się nie zgadzam :). Często prowadząc zajęcia ze studentami lub szkolenia czy warsztaty, zadaję pytanie – z czym kojarzy Wam się Internet. Mnóstwo osób widzi przed oczami łącza, kable, przepływ cyfrowej informacji, interfejs Google etc. To bardzo techniczna, „bezduszna” percepcja. I oczywiście słuszna, ale tylko częściowo. Internet dziś to my. Internet to jego użytkownicy – CROWD – którzy współtworzą, współdzielą, modyfikują treść, wiedzę, informację. Jeżeli spojrzeć na to w ten sposób, to nie ma mowy o jakiejkolwiek niszowości. Wręcz przeciwnie – to masowość totalna.

Tak, pewnie, że crowdfundingu czy crowdsourcing dopiero dojrzewają. Ale masz Wikipedię. Masz torrenty. Masz bitcoin. Masz Mozillę Firefox. Masz istockphoto czy Flickr. Masz społeczności moderskie, bawiące się grami Blizzarda albo Bethesdy. Masz wreszcie Facebooka, który dysponuje contentem produkowanym oddolnie czy Periscope, który jest livesreamem tłumu.

Co mnie fascynuje w tym obszarze? Absolutnie wszystko. Przypominają mi się słowa ironiczne Richarda Dawkinsa: „Science is fascinating and if you don’t agree, you can fuck off” ;).

To styk ekonomii, socjologii, psychologii (nie tylko tłumu!), antropologii… obserwowanie nas w sieci i tego co potrafimy zbudować (ale też ile potrafimy spieprzyć) jest bezwzględnie pasjonujące. Zastosowanie biznesowe tego potencjału to ledwie wycinek możliwości. Jedyne co potrafi przerażać to właśnie ten ogrom zagadnień, z których każde wydaje się warte uwagi, analizy, wdrożenia.

Czy łatwo angażuje się społeczności internetowe w naszym kraju?

Społeczności angażuje się łatwo na całym świecie, bo Internet dawno pokonał granice geograficzne, ale z kilkoma zastrzeżeniami:

  • Jeżeli wie się w jakim celu angażuje się społeczności,
  • w jakim stopniu,
  • w jaki sposób,
  • kogo dokładnie,
  • i jak ma wygląda dwustronna wymiana wartości – teraz i w przyszłości.

Problem z angażowaniem społeczności jest podobny jak z tym rozumieniem Internetu, o którym mówiłem wcześniej. Wiele organizacji rozumie to technologicznie. Platforma czy social medium jest niczym bez „social”, bez strategii i bez dobrej implementacji.

Więc odpowiadając w skrócie: społeczności angażuje się łatwo… ale niekoniecznie w naszym kraju i wcale nie jest to wina społeczności ;).

O ile zaangażowanie ludzi do darmowych inicjatyw na satysfakcjonującym poziomie jest jak najbardziej realne, o tyle projekty na portalach wspieram.to czy polakpotrafi.pl najczęściej zderzają się ze ścianą. Jeszcze za wcześnie w Polsce na skuteczny crowdfunding? Jest tu gdzieś problem, czy go nie ma?

Nie zgodzę się. Co rozumiesz przez zaangażowanie? Rozumiem, że wpłacanie pieniędzy. Popatrz na to, jak różne projekty są finansowane przez crowdfunding. Popatrz ile modeli crowdfundingu obecnie istnieje na rynku.

W Polsce jest miejsce na skuteczny crowdfunding i ten skuteczny crowdfunding ma miejsce. Po prostu nie w takiej skali i proporcji, jakie byśmy sobie tego życzyli. Ponownie, nie społeczność jest problemem, tylko podejście do realizacji projektów, specyfika rynku i otoczenia rynkowego a czasem nawet kultura platform crowdfundingowych.

crowd-2

Odnoszę wrażenie, że ludzie za oceanem chętniej otwierają portfele, wspierając najróżniejsze projekty. Większość z tych, którym się udaje, prawdopodobnie posiada już wcześniej tysiące fanów, jak chociażby słynna karcianka z kotami, która zebrała miliony dolarów, jednakże tam nawet i bez tego, ludzie są o wiele bardziej otwarci na tego typu inicjatywy.

Niekoniecznie wynika to z zasobności portfela, przecież średnie wsparcie to ledwie kilkanaście dolarów, co można traktować jako symboliczną kwotę. Jak to z tym jest według Ciebie? Dlaczego użyteczne projekty w naszym kraju spotykają się ze z nieporównywalnie mniejszym odzewem niż te na zagranicznych portalach?

Nie obraź się, ale odpowiedzi pośrednio udzieliłeś sam, wiążąc zaangażowanie społeczności stricte z crowdfundingiem :). Nie chodzi wyłącznie o kasę. Dobre kampanie crowdfundingowe to często takie, które potrafiły zaangażować fanów na długo przed zbiórką. Mówimy tu o tradycyjnym, rzetelnie realizowanym od strony strategicznej i wykonawczej marketingu i PR. Chodzi o to, by zaoferować wartość nie oczekując żadnych pieniędzy. Angażować stopniowo, dać wrażenia emocjonalne, poczucie kolektywności. Wyjść z produktem, usługą, poza wąsko rozumiany zestaw korzyści, a uczynić z nich doświadczenie w każdym dostępnym kanale – social media, realu, na stronie www.

Chcemy realizować lepsze kampanie? Musimy się nauczyć budować społeczności nie podczas kampanii crowdfundingowej, tylko na długo przed jej rozpoczęciem. Tak sfinansowaliśmy naszą książkę o crowdfundingu i o tym piszemy naszą kolejną, dedykowaną startupom, udostępniając ją w kawałkach za darmo na naszym blogu.

https://www.youtube.com/watch?v=AQkPtkEdt54

Znamiennym przykładem w ostatnim czasie wydaje się być projekt domofonu w smartfonie Nofo. Za projektem stoi cały zespół, także brak odzewu tym bardziej dziwi. Profesjonalnie stworzona akcja, jasno określone nagrody za wsparcie, a mimo tego po 2 tygodniach – symboliczne wsparcie 6 osób. W sumie całe 600 zł z 50 tysięcy, o które walczą twórcy. Kwestia zbyt małego hype’u?

Jedna rada. Jak chcesz przeanalizować kampanię crowdfundingową, nie zatrzymuj się wyłącznie na stronie zbiórki. Spójrz na ich fejsa – mają 24 lajki. Nie mają społeczności. Do tego mają 3 posty. Ich strony nie znalazłem. Nazwa nie porywa. Nagrody nie porywają… jest multum rzeczy, które zrobione są niewłaściwie. Nie wiem za bardzo co jeszcze dodać, poza jednym: na pewno chcą dobrze jako inżynierowie, po prostu brakuje im backgroundu marketingowego. W CROWDthinks do takich rzeczy nie dopuszczamy, ale dlatego potrzebne jest rozwiązanie systemowe, a nie jedna agencja, która robi za kilka.

Jeszcze inną odsłoną tematów związanych z crowdfundingiem jest ostatnio Patronite. Tam jeszcze bardziej znamiennie widać różnice w tym, na co ludzie wolą przeznaczać swoje środki. Dla przykładu dam dwa bieguny. Po jednym Krzysztof Gonciarz, tworzący ciekawe, angażujące treści, ale który biedy raczej nie klepie – 30 tysięcy złotych miesięcznie. Śląskie Centrum Kultury, które szuka wsparcia na pokrycie kosztów utrzymania – póki co nie zebrało ani grosza.

Pomiędzy tymi dwoma przykładami znajduje się oczywiście dziesiątki innych inicjatyw, blogerzy i portale internetowe, które mają swoją społeczność, ale cały czas za małe zasięgi. Co sądzisz o proszeniu o kasę ludzi, którzy generalnie nie muszą tego robić? Easy money? Uważasz, że jest to chwilowa moda, czy raczej nowa furtka z możliwościami, które dopiero przyjdzie nam poznać?

To złożony problem. Kilka lat temu byłem purystą. Zbuntowany, pryncypialny, „fuck the system”. Uważałem, że crowdfunding służy wyłącznie tym, którzy mają pod górkę w przypadku tradycyjnych źródeł finansowania. Dziś uważam nieco inaczej. Ba, sam oferuję dużym firmom tzw. corporate crowdfunding.

Uważam, że społeczność potrafi wyczuć, kiedy ktoś wyciąga rękę po pieniądze, które faktycznie ma w kieszeni. A nawet jeśli tak jest, to pamiętaj, że crowdfunding opiera się na świadczeniu wzajemnym. Tak długo, jak w przedsprzedaży ludzie otrzymują produkt (a właściwie jego obietnicę…), trudno mówić o jakimkolwiek oszustwie. Tak długo, jak w crowdfundingu inwestycyjnym ludzie otrzymują udziały w startupie, chociaż ma on już inwestora, także trudno mówić o jakimkolwiek oszustwie.

Nie każdy ma potrzebę otrzymać finansowanie przez crowdfunding, ale każdy ma do tego prawo. To internauci są kolektywnym sędzią, który wynagradza lub karze.

Czy zauważyłeś pewne inicjatywy, obecnie niedoceniane, aczkolwiek posiadające wielki potencjał, które oparte na crowdfundingu i crowdsourcingu – zaczną robić na świecie różnicę w perspektywie najbliższych lat?

Szczerze mówiąc w większym stopniu analizuję rynek zagraniczny. Ale tak, jest na naszym rynku kilka takich projektów, ale wskażę je z nietypowej strony. Świetną robotę robi Zrzutka.pl, która bardzo uprościła crowdfunding i elektroniczne zbiórki charytatywne. Świetną robotę robi Beesfund, naprawdę osiągając sukcesy na rynku, na którym z lupą w dłoni szukać platform equity crowdfundingu. Niedawno pojawiła się również platforma Science Ship czyli platforma crowdfundingowa dla naukowców. To doskonała wiadomość, bo obok Patronite to właśnie niszowe formy crowdfundingu, które mają szansę zmienić ten rynek w ramach długiego ogona, niezależnie od molochów pokroju Wspieram.to czy Polak Potrafi.

Jeżeli zaś chodzi o crowdsourcing, to jeżeli wypali kilka projektów, nad którymi pracujemy w CROWDthinks, mam nadzieję, że będziemy mogli mówić o pierwszych dużych i udanych polskich inicjatywach crowdsourcingowych – w biznesie i sferze administracji publicznej ;).

Jesteś człowiekiem, który zjadł już zęby na tym temacie, dlatego warto w tym miejscu zapytać się Ciebie o własne spostrzeżenia. Podsumowując, jaką generalnie widzisz przyszłość dla crowdfundingu w Polsce i na świecie?

Zjadł zęby? Człowieku, ja dopiero wypluwam mleczaki! 😉 Przede mną jeszcze kilkaset stron doktoratu, jakieś 300 artykułów, 5 książek i kilkadziesiąt projektów, które mogą zyskać na wsparciu społeczności internetowych.

Przyszłość wygląda obiecująco. Wskazałbym na 5 pozytywnych trendów:

  • coraz większy „długi ogon” platform niszowych, skoncentrowanych na wąskich tematach (np. produkty technologiczne, naukowe, dziennikarskie)
  • rozwój crowdfundingu „niezależnego”, czyli realizowanego z pominięciem platform
  • rozwój ekosystemu usług wspierających crowdfunding (takich jak agencje pokroju CROWDthinks, czy sklepy sprzedające sfinansowane przez Tłum planszówki)
  • „hybrydyzacja” crowdfundingu z innymi zjawiskami, jak choćby crowdsourcing, co pozwala na wytwarzanie jeszcze większej wartości dla organizatorów i internautów
  • Rosnąca popularność crowdfundingu udziałowego, który naprawdę może zrewolucjonizować i zdynamizować rozwój rynku startupów – na świecie to już się dzieje, w Polsce staramy się temu pomóc.

Na koniec jeszcze kilka słów od serca: crowdfunding jest fascynujący. Ale wszyscy, którzy chcą być o krok naprzód przed innymi startupami, samorządami, NGOs, korporacjami, kimkolwiek, powinni zacząć czytać o crowdsourcingu. Crowdsourcing is the new black.

Dziękuję za rozmowę!

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl