Z Krzyzysową Narzeczoną rozmawiamy między innymi na temat kreowaniu własnej niszy, selfpublishingu oraz o pozyskiwaniu leadu
Czy pamiętasz jakie działanie, jaka akcja, a może jakie wydarzenie, przysporzyło Monice Czaplickiej najwięcej zapytaj ofertowych, leadów?
Nie odpytuję klientów, z którego eventu przyszli, szczególnie, że często potrzebują zetknąć się ze mną kilka razy – przyjść na wydarzenie, poczytać mojego bloga albo usłyszeć od kogoś o mnie coś dobrego. Mało kto podejmuje decyzję o współpracy tylko na podstawie prelekcji. Ale jeśli mogę coś polecić, to udział w konferencjach niebranżowych. Duże zainteresowanie odczułam po konferencji dla coachów.
Piszesz książkę o pozyskiwaniu leadów poprzez media społecznościowe. Gdzie będzie można ją nabyć i czy ktoś prócz Ciebie będzie w niej „występował”? Masz już może pomysły na jej promocję?
Ukaże się na jesieni. Na pewno będzie dostępna w sprzedaży jako e-book na Wobuzzerii. Zastanawiam się też nad wydaniem papierowym, ale to wyzwanie dystrybucyjne. Tym razem wypowiadam się głównie ja, ale zaprosiłam także znajomych do przedstawienia swoich case study. Znajdą się w niej zatem polskie przykłady, generalnie nigdzie indziej niepublikowanie. A z promocją nie będę szaleć. Pewnie coś przygotuję – szczególnie kupony zniżkowe dla klientów mojego sklepu. 🙂
Z jakiej transakcji jako Wobuzz byłaś do tej pory najbardziej zadowolona?
Każda jest fajna i ważna. Najbardziej się cieszę, kiedy klient docenia moją pracę i jest gotowy zapłacić nawet więcej, niż proponowałam.
Jaką metodą, poza mediami społecznościowymi, udaje Ci się pozyskiwać najbardziej atrakcyjne zapytania ofertowe i co według Ciebie jest szczególnie ważne przy ocenie atrakcyjności leadu?
Rekomendacje. Jeśli klient wie, czego się spodziewać, bo mu mnie poradzono, to jest od razu inaczej nastawiony. A mnie taka reklama nic nie kosztuje.
Co się dzieje z zapytaniem, gdy trafia w ręce Moniki Czaplickiej. Co dalej? Jakie dalej wygląda praca w Twoim zespole?
To zależy, czego dotyczy zapytanie – szkolenia, obsługi, czegoś, co wymaga mojej atencji, czy niekoniecznie. Ponieważ jesteśmy dwie, ja albo Kasia robimy analizę potrzeb klienta – dopytujemy, dowiadujemy się, gdzie leży problem, czego klient oczekuje itd. Proponujemy rozwiązanie, ustalamy warunki, podpisujemy umowę. W skrócie, bo dużo zależy od konkretnego rozwiązania. Nie mamy gotowców.
Kiedyś, o ile mnie pamięć nie myli, przy każdym potencjalnym kryzysie wchodziłaś na profil marki i zachęcałaś do wejścia do siebie na fanpage „Kryzysy”. Jaka była skuteczność takich działań?
Nigdy tak nie robiłam. Czasem tagowałam, czasem pisałam coś od siebie, ale takie „wejdźcie na «Kryzysy»” to byłby spam i nie przyszłoby mi to do głowy. Skuteczność musiałaby być koszmarna, bo nikt nie chce takiej reklamy.
Co sądzisz o kreowaniu własnej niszy. Tak jak w Twoim przypadku i „Kryzysów”?
Każdy znający podstawy marketingu zetknął się z 22 prawami. Jednym z nich jest właśnie to, że należy być numerem jeden, a kolejne prawo brzmi: „Jeśli nie możesz być numerem jeden, stwórz kategorię, w której będziesz”. To się sprawdza – agencji social media jest dużo, ale Kryzysowa Narzeczona jest tylko jedna. 🙂
Chcesz niedługo wydać e-booka, będzie on w większości efektem Twojej pracy, można powiedzieć: selfpublishingu. Jak w takim razie oceniasz rynek selfpublishingu w Polsce? Czy autorzy wydający książki we własnym zakresie są w stanie utrzymać status autora? Czy można w Polsce stworzyć na tyle silną markę osobistą, aby płatne wydawanie treści na własną rękę miało sens?
Przetestowałam już wydawanie w wydawnictwie – pora na selfpublishing. Na efekty trzeba będzie poczekać, ale myślę, że nie będzie źle. „Zarządzanie kryzysem” kupiły głównie osoby, które były na moich prelekcjach albo mnie znają. Myślę, że niewielki odsetek wszedł do księgarni i wybrał akurat „Zarządzanie”, może troszkę większy wygooglał ją, ale i tak gro zakupów to mój persona branding.
Głównym problemem w selfpublishingu jest dystrybucja – e-booki nie są zbyt popularne, a wydrukowaną książkę trzeba magazynować, wysyłać, a najlepiej jeszcze – załatwić jej sprzedaż w księgarniach. I tu zaczynają się schody…
Zostaw komentarz