Wywiad ukazał się w kwietniowym wydaniu. https://marketingibiznes.pl/kwiecien-2015/
Nie patrzę na markę mojego bloga jako na gotowy produkt. Jest ona wciąż w fazie rozwoju, budowania. Bloga prowadzę od ponad 3 lat i konsekwentnie z czasem dokładam kolejne cegiełki i wzmacniam jego brandingowe fundamenty – mówi Jakub Prószyński
Wielokrotnie podkreśla Pan, że blog został stworzony po to, żeby był wsparciem do CV. Czy stworzenie takiego wsparcia ma sens w bardziej niszowej branży?
Powiedzmy ktoś stara się o pracę jako sprzedawca maszyn rolniczych. Według mnie nie ma reguły, że jakaś specjalizacja nie nadaje się do blogowania. W przypadku, który jest tu podany bardziej bym szedł w kierunku bloga o tematyce handlu nietypowymi produktami. Wtedy pole manewru jest o wiele szersze, a jednocześnie można docierać do większej liczby użytkowników. Także nie patrzyłbym przez pryzmat tego, czy dana branża jest ciekawa/mocno internetowa, a raczej jak ugryźć ciekawie temat. Na Pana blogu jest możliwość skomentowania wpisy tylko przez profil fb. Czy jeżeli ktoś musi się podpisać swoim imieniem i nazwiskiem to znacznie bardziej zważa na to co pisze? U mnie tak to działa, na NaTemat już niekoniecznie. Mam wrażenie, że niektórzy trochę bardziej się krygują zanim coś napiszą, ale praca ze społecznościami na Facebooku nauczyła mnie, że ludzie naprawdę lubią sobie popłynąć z bardzo wulgarnymi wypowiedziami, nawet jeśli są podpisane imieniem
i nazwiskiem.
Jak długo tworzył Pan markę bloga? Jakie dałby Pan 3 wskazówki początkującemu blogerowi, aby tworzony przez niego content był bardziej wartościowy?
Nie patrzę na markę mojego bloga jako na gotowy produkt. Jest ona wciąż w fazie rozwoju, budowania. Bloga prowadzę od ponad 3 lat i konsekwentnie z czasem dokładam kolejne cegiełki i wzmacniam jego brandingowe fundamenty. Jeśli miałbym dać trzy wskazówki to raczej nie dotyczące treści, a bardziej podejścia do blogowania. Także powinno się być konsekwentnym jeśli chodzi o tematykę, można czasami zrobić skok w bok, ale niech blog trzyma się jakiejś osi. Druga to transparentność, ukrywanie czegokolwiek przed czytelnikami może być dość szkodliwe. Trzecia rzecz to transmediowość, nie ograniczajmy się tylko do jednej platformy społecznościowej w której się będziemy udzielać, a ponadto nie zawsze nasza obecność tam musi być stricte związana z blogiem. Ja na Twitterze na przykład działam bardziej osobiście niż na swoim fanpage’u.
Czy istnieje branża której odradzałby Pan obecność na facebooku lub kreowanie wizerunku poprzez własnego bloga?
Chyba jedyną taką branżą byłaby branża pogrzebowa, ale ona już za pośrednictwem pewnego zakładu z Wrocławia już gdzieś w umysłach użytkowników zaistniała. Tak naprawdę wszystko zależy od podejścia, choć w przypadku firm, które wiedzą że będzie dużo negatywnej informacji zwrotnej dwa razy bym się zastanowił, czy social media to najlepsza droga. Na facebooku można znaleźć różne treści od wartościowych, po „bardziej lekkie”. Jak Pan myśli dlaczego fanpage typu „kościoły, które udają kury” albo „koty, które udają chleb” mają dużą liczbę lajkersów?
Bo są rozrywkowe, zabawne, nie powiązane z markami czy innymi podmiotami. Tego typu treści o wiele łatwiej zdobywają interakcje użytkowników. Z treściami rozrywkowymi było tak zawsze. Czy w czasach przed Facebookiem przesyłaliśmy sobie mailem informacje prasowe lub kreacje reklamowe marek? Nie, przesyłaliśmy sobie śmieszne zdjęcia. I to się nie zmieniło, wolimy konsumować treści lekkie i nienakłaniające nas do żadnych dalszych działań.
Największe wyzwanie jaki Klient postawił przed Panem to?
Zawyżone targety dotyczące przyrostu liczby fanów. Klient nie bardzo chciał słuchać argumentacji dotyczącej zmian na Facebooku, kosztu reklam itp. Cel był niemożliwy do osiągnięcia, a ostatecznie nasze drogi się rozeszły.
Dlaczego bloga nie powinniśmy prowadzić dla pieniędzy? Czy blog może być jedynym źródłem dochodu?
Najpierw odpowiem na drugie pytanie. Tak, może być jedynym źródłem dochodu i jest tak w przypadku takich blogerów jak Paweł Opydo czy Tomek Tomczyk. Bloga jak najbardziej możemy prowadzić dla pieniędzy, ale niech to nie będzie celem priorytetowym przy jego zakładaniu, bo warunkuje to pewne specyficzne i moim zdaniem gorsze podejście do tworzenia treści. Tego typu blogerzy za wszelką cenę starają się wszystko monetyzować od samego początku, zamiast budować społeczność i warsztat.
Pana zdaniem najciekawsze/ najbardziej inspirujący fanpage to?
Jednym z moich ulubionych profili jest Newcastle Brown Ale. Niedawno pisałem o tej marce na Facebooku i wciąż jestem pod wielkim wrażeniem jak dobrze sobie radzi, jednocześnie wyśmiewając marketingowe trendy. Poza tym polecam śledzenie też profili serialowych, na przykład The Walking Dead, Black Sails czy Gry o Tron. Świetnie obrazują na jak różne sposoby można angażować fanów.
Współpracę z którą marką najbardziej Pan sobie ceni(ł) i dlaczego?
Jako pracownik agencji najbardziej sobie chwalę do dzisiaj współpracę z MTV Mobile, moim klientem w agencji Carrot. Po prostu z klientem dobrze się rozumieliśmy, określaliśmy jasne cele i warunki współpracy. Co do współpracy blogerskiej, to najbardziej cenię sobie współpracę z Somersby, a to dlatego że była to pierwsza kooperacja, którą ja zaaranżowałem, bez pośrednictwa jakiejś agencji.
Jaka jest świadomość potrzeby PR w Polsce? Czy coraz częściej są spotykane stanowisko specjalista ds. public relations? Czy MŚP traktują PR tylko w zakresie social media?
Nie do końca bym utożsamiał PR z social media w tym przypadku. To dwie różne sprawy i często działy PR, czy agencje public relations zajmują się tym, bo jest to komunikacja. Z drugiej strony to też działania efektywnościowe, za które powinien odpowiadać marketing. Także jest to terytorium sporne i wciąż rosnące. Co do popularności tego typu pracy, to trudno mi orzekać, rynek raczej się nie kurczy, a to że do Polski wkraczają duże sieciowe agencje też jest jakimś sygnałem. W przypadku MŚP raczej wciąż zarówno PR, jak i social media są traktowane po macoszemu. Do public relations zatrudnia się agencje, które pracują szablonowo lub tylko przy jakiś projektach, co nie pozwala firmom na ciągłość komunikacyjną. Z kolei do social media wyznacza się osoby z marketingu, które i tak mają masę obowiązków, a internet wcale nie musi być ich konikiem. Rozumiem, że to wszystko kwestia budżetów i zasobów, ale gdy firmy narzekają, że nie radzą sobie na konkurencyjnym rynku, a nie starają się wyróżnić poprzez docieranie do klientów z komunikatami, to trudno się temu dziwić.
Pana życiowym motywatorem jest „Smile more, worry less” i tego właśnie Panu życzę. Dziękuję za poświęcony czas.
Jakub Prószyński– socjolog, entuzjasta marketingu, public relations oraz social media. Prywatnie fan literatury fantasy.
Zostaw komentarz