Marketing i Biznes Biznes Wojtek Tyluś (Crolove.pl): Blogerzy z zaledwie kilkoma wpisami na karku pytają mnie, jak spieniężyć bloga

Wojtek Tyluś (Crolove.pl): Blogerzy z zaledwie kilkoma wpisami na karku pytają mnie, jak spieniężyć bloga

Wojtek Tyluś (Crolove.pl): Blogerzy z zaledwie kilkoma wpisami na karku pytają mnie, jak spieniężyć bloga

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Wojtek Tyluś to specjalista SEO i właściciel podróżniczego bloga Crolove.pl, na łamach którego opisuje wypady do Chorwacji i radzi, jak zwiedzać kraj położony nad Adriatykiem. Rozmawiam z Wojtkiem o jego początkach jako blogera, monetyzacji i tworzeniu treści.

Zanim jednak Wojtek Tyluś uruchomił bloga i zaczął na nim zarabiać, wcześniej zakochał się w Chorwacji. 

Wojtek Tyluś

Adam Sawicki, Marketing i Biznes: Kiedy pierwszy raz wyjechałeś do Chorwacji?

Wojtek Tyluś: To było w 2011 roku. 

Moja żona Aga rozwaliła samochód. Kupiliśmy więc nowy i stwierdziliśmy, że musimy przetestować nowy nabytek w trasie. Padło na Chorwację, którą polecała nam siostra.

Po przyjeździe do Chorwacji zetknęliśmy się z przyjaznymi ludźmi i rodzinną atmosferą, więc od razu pokochaliśmy to miejsce. Kiedy rok później braliśmy ślub, udaliśmy się w podróż poślubną właśnie do Chorwacji. I tak nieprzerwanie od 2012 roku wizytujemy ten piękny kraj nad Adriatykiem. Od tego czasu prowadzimy także bloga, początkowo w formie pamiętnika. 

Przez lata pobytu w Chorwacji pewnie zaobserwowałeś rozmaite różnice kulturowe między Chorwatami a Polakami.

Oczywiście takie różnice występują, ale są mniej lub bardziej znaczące w poszczególnych regionach Chorwacji. 

Na przykład Chorwatom z północno-wschodniej części kraju bliżej jest do Włochów. Mają tam nawet tabliczki z nazwami ulic w obu językach: w chorwackim i we włoskim. Jeszcze przed powstaniem Jugosławii tamte tereny należały właśnie do Włochów.

Chorwaci ze Slavonii z kolei przypominają Polaków nawet pod względem kulinarnych upodobań. Podobnie jak my jedzą karpia! 

Jadąc na południe do Dalmacji, spotkamy zupełnie innych Chorwatów, którym bliżej jest do Greków. Z niczym się nie śpieszą. Mają „fjakę”, czyli chorwacką sjestę, podczas której, zdarza się, że gdy zapukasz do okienka w urzędzie, nie spotkasz pracownika. Dostaniesz informację za to, że urzędnik prowadzi inwentaryzację. Nie daj się zwieść! Tak naprawdę odpoczywa w pobliskiej restauracji, popijając kawę. 

W Chorwacji to norma. 

I taki chorwacki luz sprzyja prowadzeniu biznesu? 

Sprzyja długiemu, spokojnemu życiu. 

Biznesowo Chorwaci są na etapie, na którym Polska była przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. Oznacza to, że dopiero zauważają możliwości i pozyskują pieniądze na rozwój. Trudniej tam o konkurencję, co przekłada się na ceny. Na przykład deweloper, który wykonuje strony internetowe, weźmie za zlecenie pięć razy więcej pieniędzy niż wziąłby Polak. Dotyczy to także innych branż, na przykład branży fotograficznej. 

Jednak za ceną często nie idzie wysoka jakość.

Dlaczego więc Chorwaci cenią się tak wysoko? 

Chodzi o brak konkurencji. Powiedzmy, że masz w Dalmacji piękny apartament do wynajęcia i 10 chętnych. Wiesz więc, że prędzej, czy później ktoś zarezerwuje nocleg i przystąpi na oferowaną cenę. Chorwaci więc podnoszą ją, nie podnosząc jakości serwisu. Nie do końca rozumieją, że klient powinien poczuć, że cena jest wysoka nie bez powodu. 

Chorwaci mogliby się uczyć przedsiębiorczości od Polaków. Mimo to nie chcą. Wolą odpoczywać. Skończyć sezon i nic nie robić przez zimę. Podam przykład. 

Jakiś czas temu rozmawiałem z właścicielem jednego z apartamentów, który ma dwóch synów. Zapytałem go, gdzie posłał chłopaków na studia. “Na studia? Po co? Przecież mam apartamenty pod wynajem”. Tak często rozumują Chorwaci, szczególnie ci znad wybrzeża. 

Ale nam ten chorwacki luz się podoba. Tak chcemy spędzić emeryturę. I dlatego mamy bloga o Chorwacji. 

Co sprawiło, że Crolove.pl zdobyło szeroką publicznością?

Zmieniliśmy podejście. Przestaliśmy prowadzić pamiętnik i zaczęliśmy pisać poradniki. Myślę, że tym ujęliśmy czytelników. Wszystkie miejsca, które opisujemy, to miejsca, które polecamy i które odwiedziliśmy osobiście – to bardzo ważne, ponieważ nie wszyscy blogerzy piszący o Chorwacji tak robią. Ponadto nie piszemy o miejscach, które się nam nie podobają. Nie chcemy serwować negatywnych emocji. Mimo że się nam „udało”, nie było lekko i przyszedł kryzys.

To znaczy?

Po pewnym czasie zaczynasz się zastanawiać, czy zmierzasz we właściwym kierunku, czy warto dalej prowadzić tego bloga, a może lepiej zająć się czymś innym, czymś co przyniesie większe pieniądze. Możesz też po prostu odpocząć, bo prowadzenie bloga to praca. W naszym przypadku niejedyna. Te myśli sprawiają, że chcesz zrezygnować. 

Pojawiły się też lata temu, kiedy przez dwa lata prowadziłem bloga o SEO. Nie czułem finansowej satysfakcji i w efekcie wygasiłem projekt. Z Crolove.pl jest inaczej, chociaż zderzam się z kryzysami. Wiem jednak, że nie jestem odosobniony.

Prowadzę prywatny ranking blogów turystycznych, na którego liście znajduje się aż 500 blogów. Obserwuję, jak co roku mniej więcej 100-200 blogów przestaje istnieć. Przyczyny mogą być różne. Część osób dotyka kryzys i pękają, a część „przesiada się” na fanpage na Facebooku, czego odradzam. Blog to własne medium, fanpage należy do Facebooka. 

Jak przygotowujecie treści?

Zaczynamy od wybrania regionu, do którego chcemy się udać. Potem dowiadujemy się, co warto w nim zobaczyć, przeżyć i zwiedzić. Słowem: zbieramy informacje o okolicy. Często z „polskiego i zagranicznego internetu”. Dysponujemy też broszurami, które zebraliśmy rok wcześniej, więc i nimi się posiłkujemy. Na podstawie tych informacji opracowujemy mapę podróży i wyjeżdżamy. 

Zwykle staramy się spędzić od tygodnia do dwóch na miejscu, chociaż marzy się nam miesięczna podróż, taka bez sprzętu i konieczności pisania, ale to prywatne plany. 

Piszecie treści już podczas pobytu, czy dopiero po zebraniu wszystkich informacji i powrocie do kraju?

Raczej notujemy i zbieramy informacje. Pisanie zostawiamy sobie na koniec. Nie wszyscy robią tak jak my, bo znamy ludzi z Francji, którzy piszą artykuły już podczas podróży. Zwiedzają i bawią się, ale pod koniec dnia wracają do pokoju, siadają do komputera i piszą. To jest prawdziwa praca, bez czasu na refleksję i czasu dla siebie. 

Po powrocie do Polski pracujemy nad artykułami. Często dalej wykonujemy research oraz weryfikujemy informacje. Zdarza się na przykład, że gdzieś opisana wieża zegarowa jest ponoć obiektem wpisanym na listę UNESCO, po czym okazuje się, że to nieprawda. Albo w którymś z przewodników wspomniano, że wieża liczy tyle i tyle schodów. Natomiast na miejscu okazuje się, że tych schodów jest więcej lub mniej. Chcemy to wszystko wiedzieć i rzetelnie opisać. 

Co z dystrybucją i promocją treści?

Skupiamy się głównie na ruchu z wyników organicznych, który w sezonie turystycznym stanowi ponad 75% wszystkich wizyt na blogu. Stąd właśnie tak dużo uwagi przykładamy do SEO.

Ponadto wpisy blogowe trafiają na naszego fanpage oraz do tematycznych grup na Facebooku, a także na Instagrama, Twittera i (do niedawna) na Google+. Przez ostatnie lata Google+ wygenerował nam 5-krotnie więcej ruchu niż Twitter. Żałuję, że tak słabo przyjął się Pinterest w Polsce, na którym początkowo również byliśmy bardzo aktywni, co przekładało się na ruch.

Ruch z mediów społecznościowych na Crolove.pl stanowi tylko 6%, tyle samo co ruchu z referrali, które tak naprawdę wpadają same. Ludzie sami polecają naszego bloga, piszą o nas w różnych portalach ogólnopolskich, pojawiają się wywiady z nami m.in. w Marketing i Biznes – tak właśnie broni się dobra treść i sumienna praca. 

Wojtek Tyluś

Kiedy zrobiliście pierwsze pieniądze na blogu?

Dobrze nie pamiętam, ale prawdopodobnie było to gdzieś w drugim lub trzecim roku prowadzeniem bloga. Z racji tego, że nie było w sieci innych blogów o tego typu tematyce, szybko zdobyliśmy publikę i sprzedaliśmy linkowanie do apartamentów. Nie zarobiliśmy wtedy dużych pieniędzy, może kilkaset złotych. Popełniliśmy przy tym kilka błędów, przed którymi chciałbym przestrzec innych blogerów. 

Jeśli podpisujesz umowę, na przykład na umieszczenie linka w tekście, niech to będzie umowa dajmy na to na rok. Uchronisz w ten sposób swój tekst przed bezterminowym artykułem sponsorowanym. 

Jak obecnie zarabiacie na blogu?

Uzyskujemy sensowne pieniądze z AdSense, chociaż wiem, że wynik byłby lepszy, gdy nie sezonowość Chorwacji i bloga. W lipcu mamy 250 tys. użytkowników miesięcznie, poza sezonem zaś około 50 tys. Gdybyśmy mieli taki ruch przez cały rok, moglibyśmy mówić o dobrym wynagrodzeniu z AdSense. Dodatkowo sprzedajemy linki. 

Artykuły sponsorowane, czyli „żądza” umieszczenia linka (koniecznie dofollow) jest nadal preferowaną formą współpracy wśród firm i agencji. Za każdym razem staram się przekonywać do lepszych form.

Wierzę, że nadejdzie dzień, w którym firmy będą wybierać wyłącznie partnerstwa oparte na modelach rozliczeń CPA/CPL/CPO/CPE.

Tak jak spora część blogerów podróżniczych, korzystamy z programów afiliacyjnych. Do najpopularniejszych wśród podróżników należą Booking.com i Airbnb. 

Kiedyś współpracowaliśmy z biurami podróży, jednak okazało się, że w naszym przypadku to się zupełnie nie sprawdziło. Na Crolove.pl piszemy wyłącznie o Chorwacji, do której większość Polaków jedzie własnym autem, organizując sobie wczasy po swojemu, bez pośredników.

Najbardziej jednak cenimy sobie długoterminowe współpracę z partnerami, bo to buduje zaufanie i wiarygodność w oczach klientów. Współpracujemy tak z wyszukiwarką czarteru jachtów i otrzymujemy w związku z tym pozytywny feedback od czytelników. 

Do tego tworzymy własne produkty.

Jakiś czas temu zrobiliśmy sobie naklejkę z logo bloga i przykleiliśmy ją na samochód. Co się okazało? Zobaczył nas któryś z czytelników i zapytał o tę naklejkę. Wieść szybko się rozeszła i przez kolejne 2-3 lata rozdawaliśmy naklejki za darmo. Produkcja i dystrybucja zaczęła kosztować nas 700 złotych tygodniowo, więc pomyśleliśmy o dropshippingu. Od tamtej pory wzrosło zainteresowanie naklejkami i w efekcie ponad 3000 aut jeździ z logo Crolove.pl na blasze samochodu. 

Koniec końców wiemy, że własne produkty to najlepszy sposób na spieniężenie bloga. Będziemy szli w tym kierunku. Jakie produkty stworzymy? Do końca nie wiemy. Może przewodniki lub koszulki. Zobaczymy. Chcemy sprawdzić, czego rynek oczekuje.

Mimo to nie jesteśmy wstanie utrzymać się jedynie z blogowania.

Co więc jest waszym głównym zajęciem?

Ja jestem specjalistą SEO, przez 8,5 roku pracowałem w wiodącej agencji marketingu internetowego w kraju. Obecnie prowadzę własną firmę, dostarczając pomysły i rozwiązania, które przynoszą wymierne korzyści małym i dużym firmom. Ważniejsza, druga połówka Crolove.pl –  Aga – jest lekarzem. Pod koniec zeszłego roku dołączyła do nas córka Krysia.

W polskich warunkach blogerom podróżniczym wcale nie jest tak prosto utrzymać się wyłącznie z bloga, bynajmniej nie na takim poziomie jakiego od siebie oczekujemy.

Podczas spotkań z blogerami z całego świata często pada pytanie, czym zajmowaliśmy się, gdzie pracowaliśmy przed rozpoczęciem prowadzenia bloga. Blogerzy z Europy Zachodniej, czy też ci z USA mają o wiele mniej przeszkód po drodze. Polska goni Zachód, niemniej na taką skalę blogerów podróżniczych utrzymujących się wyłącznie z podróży jeszcze trochę poczekamy.

Jest też druga strona medalu monetyzacji bloga. Przyglądając się kierunkowi w jakim to wszystko poszło na Zachodzie, zastanawiam się, czy rzeczywiście tego od siebie oczekujemy. Wyspecjalizowane agencje zatrudniają blogerów na pełen etat, organizują im wyjazdy, załatwiają za nich wszelkie formalności, a ci podróżując i zbierając treści na swych blogach, dzielą się z nimi zyskiem. Nasi francuscy znajomi, którzy obrali taki kierunek swojego blogerskiego rozwoju podczas ostatniego wspólnego press tripu już w połowie wyjazdu byli atakowani dziesiątkami maili z agencji, która umawiała ich na kolejny wyjazd. Chyba nie widzę siebie w roli pracownika na stanowisku podróżnik. I tak uważam, że blogowanie, szczególnie to skomercjalizowane, w pewnym stopniu zabija sens podróżowania.

Czym charakteryzuje się rynek blogów turystycznych?

Blogosfera podróżnicza nie różni się znacząco od pozostałych blogosfer. Im wyżej w hierarchii rozpoznawalności, tym odczuwalna jest większa komercjalizacja. To jest zupełnie naturalne i nikt nie powinien się dziwić. Można to zauważyć m.in. w moim rankingu. Praktycznie cała pierwsza dziesiątka miała do czynienia z monetyzacją bloga, w mniejszymi bądź większymi stopniu. Oczywiście zdarzają się też wyjątki, są to jednak wyjątki potwierdzające regułę.

Ale żeby nie było, że jest tak tragicznie, podróżnicy to ludzie otwarci, głodni poznawania nowych miejsc, lądów, ludzi, kultur, zwyczajów. Ich otwartość widać, kiedy ktoś potrzebuje pomocy, np. zbierając informacje o danym państwie. Nie da się odczuć zacietrzewienia, każdy, jeśli tylko może, pomaga.

Szczęściem w nieszczęściu blogosfery podróżniczej jest fakt, że nie jest ona tak mocno atakowana przez agencje, jak ma to miejsce w przypadku chociażby blogosfery parentingowej. Jeśli czyta to ktoś prowadzący bloga parentingowego, to bez urazy, ale lista produktów, które nie zostały przetestowane przez rodziców kurczy się w bardzo szybkim tempie.

Pracowałem ponad 8 lat w dużej agencji, wiem jak wygląda poszukiwanie i współpraca z blogerami parentingowymi.

Przesycenie produktami u podróżników zazwyczaj kończy się na akcesoriach podróżniczych, sprzęcie trekkingowym i elektronice wykorzystywanej w podróży.

Czego Twoim zdaniem oczekują czytelnicy blogów turystycznych?

Odpowiem jak prawdziwy SEOwiec: to zależy. Nie da się wrzucić wszystkich czytelników do jednego worka. Nie dzieliłbym czytelników na czytelników blogów podróżniczych, parentingowych i lajfstajlowych. Do jednych dociera treść, inni wolą oglądać zdjęcia, jeszcze inni spędzają mnóstwo czasu na oglądaniu materiałów wideo z podróży.

Czytelnik lubi porządek w treści. Większe znaczenie od długości artykułu ma to, czy zastosujemy przemyślane śródtytuły i czy wyboldujemy najważniejsze informacje.

Jednak to, czego według mnie czytelnicy oczekują najbardziej, to rzetelność. Nikt nie lubi być oszukiwanym. Bloger-podróżnik nie może za wszelką cenę gonić za popularnością.

Co polecasz osobom, które chcą zarabiać na blogowaniu?

Po pierwsze: najpierw blogowanie, potem monetyzacja. 

Wspominam o tym, ponieważ okazuje się, że ta zasada nie jest oczywista dla wszystkich. Coraz częściej początkujący blogerzy z kilkoma wpisami na karku pytają mnie jak zacząć spieniężać bloga.

Od samego początku warto postawić na dobrą optymalizację bloga. Agencjom zależy na blogach, które są w stanie wygenerować odpowiedni ruch, a tego bez dobrej optymalizacji łatwo nie będzie nam osiągnąć.

Załóżmy, że docieramy już do określonej liczby czytelników. Gdybym zaczynał myśleć o pierwszej monetyzacji bloga, zdecydowanie odrzuciłbym publikowanie linków sponsorowanych, a poszedłbym w długoterminową współpracę na zasadzie partnerstwa. Pokazałbym w ten sposób, że skoro stali czytelnicy ufają mi, mogą również zaufać marce, którą im polecam.

Dobrym pomysłem wydaje się również sprzedaż własnych produktów bądź tych przywiezionych z podróży.

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl