Marketing i Biznes Biznes Spowiedź oszusta

Spowiedź oszusta

Spowiedź oszusta

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Nazywam się Michał Bąk, od 9 lat prowadzę biznes w naszym pięknym kraju i zrobiłem kilka naprawdę świetnych rzeczy. Mimo wszystko jestem oszustem. Ale jak to? Michał ja Cię znam, jesteś dobry chłopak. Być może tak pomyślałeś. Jestem oszustem, bo za każdym razem gdy przyjdzie kryzysowa sytuacja, oszukuję się i innych, że te 9 lat robienia firmy to nic, że to nie moja zasługa i w ogóle nie zrobiłem nic dobrego.

Wybacz za bezpośredniość, ale Ty też jesteś oszustem. Zrobiłeś dużo dobrych rzeczy, czytam Twoje posty, korzystam z Twojej firmy, dałeś mi kopa abym zrobił ciekawy projekt. Mimo wszystko czasami czujesz się jak ostatnia ofiara losu. Czujesz się najgorszy i myślisz, że tylko Ty tak masz.  Nie, nie tylko Ty.

Zacznijmy od początku

 Moja historia jest taka, że uciekałem z etatu na własne. To nie była przemyślana decyzja, nie było planu, poduszki finansowej, nie było nic. Z takim „bagażem” bardzo łatwo przyszły pierwsze myśli… nie masz gościu fachu w ręku, nie masz pieniędzy i… mieszkasz u starych. Wkradły się myśli, że jestem „leszczem” „ofermą” a otoczenie nie sprzyjało. „Poszedłbyś do pracy” „skoro nie masz na ZUS to znaczy, że Twoje miejsce jest na etacie” itd.  Jako 19 letni chłopak, tuż po maturze wydawało mi się, że jestem kreatywny, pomysłowy i… silny psychicznie. Do czasu aż w wieku lat 21 nie założyłem firmy. Szybko przestałem w siebie wierzyć, nie miałem wsparcia, nie wiedziałem, że firma to nie tylko rzemieślnicza praca, ale też dokumenty, faktury, płatności, odpowiedzialność za innych.

I nie słuchaj gdy Ci mówią, że chłopaki nie płaczą

Gdy poruszyłem ten wątek na naszej grupie, odezwało się kilka osób, pisząc, że nie wiedziało, że mężczyzn też dotyczy ten problem. Problem syndromu oszusta, czyli braku wiary we własne osiągnięcia i przekłamywaniu tego co się osiągnęło, najczęściej pod wpływem negatywnych zdarzeń. I tutaj sprostuję, jako przedstawiciel męskiej części przedsiębiorczego świata, my nie jesteśmy iron-manami, nas też dotykają problemy, być może pogłębione o presje, która na nas ciąży. „Nie bądź baba” tak często reaguje środowisko, gdy mówimy o swoich problemach. Jestem osobą, która nie dramatyzuje, jest bardzo dobrze nastawiona do świata i pełna wigoru. Ale mimo wszystko jestem oszustem. W kryzysowych sytuacjach przekreślam 9 letnie osiągnięcia, wmawiając sobie i innym, że jestem „do bani”.

Z czego tak naprawdę wynika syndrom oszusta?

  • Z presji otoczenia – żyjemy w kulturze nastawionej na sukces, ciągle nasi znajomi pokazują słupki szybujące do góry, ciągle widzimy uśmiechnięte twarze w social media na nieustających wakacjach. Rzeczywistość jest trochę bardziej smutna niż Instagram
  • Bo jako founderzy rzadko jesteśmy klepani po plecach, mało osób mówi, że zrobiliśmy coś dobrze i sami musimy pobudzać te pozytywne bodźce (pracownicy myślą, że pochwała przełożonego to podlizywanie się, klienci częściej ganią za zwalony projekt, niż chwalą za coś co wyszło)
  • Bo notorycznie byliśmy pozycjonowani na tle innych – „nie interesuje mnie, że dostałeś trójkę w szkole, jak widać Maciek dostał piątkę czyli się da”. Latami byliśmy porównywani, co de facto jest błędem poznawczym, bo być może ten mityczny Maciek miał 5 z matematyki, ale był znacznie gorszy z polskiego od Ciebie, tylko gdy przychodziło do oceny polskiego byłeś stawiany przy Agnieszce, która była gorsza od Ciebie z matematyki, ale o klasę lepsza z j.polskiego. Analogicznie jest w biznesie, porównujesz się do innych, którzy np. zatrudniają szybciej, mają lepszych ludzi, szybciej rosną im przychody. Prawda jest taka, że nie widzisz wielu czynników, które do tego doprowadziły. Być może oni nie przeszliby kilometra w Twoich butach, podobnie jak Ty nie nałożyłbyś ich addidasów
  • Bo mamy presję na wzrost firmy – jeżeli Twoja firma rośnie stabilnie kilka procent rocznie to w Tobie pojawia się pytanie, a może nacisnąć gaz i zacząć rosnąć kilkadziesiąt procent rocznie.
  • Bo karmimy mózg negatywnymi informacjami – śledząc wiadomości, narzekając na podatki, rzeczywistość, znajomych, rodzinę, zachowania innych, etc. Karmisz mózg negatywnymi informacjami, za co on Ci się odpłaca gdy masz gorsze chwile „pluje” negatywnymi myślami (właśnie dlatego wyeliminowałem kilka lat temu telewizję i systematycznie odgradzam się od niektórych osób)
  • Bo jako przedsiębiorcy „nic nie musimy” przez źle zrozumienie tego zdania może to wywołać prawdziwą lawinę problemów. Ja też zakładałem firmę, aby nic nie musieć i to nie jest dobra droga.

Jak sobie radzić z syndromem oszusta?

  • Rozmawiać z innymi – to daje fajną perspektywę, że nie tylko my mamy taki problem. Niestety sama rozmowa niewiele da, tutaj potrzebna jest transparencja i szczere podejście do tematu. Dzięki temu możesz zrozumieć, że przedsiębiorcy to samotni żeglarze, czyli jest ich bardzo dużo na oceanie, ale przez to, że nie spotykają się, nie rozmawiają, mają wrażenie, że są z tym sami i jedyni, którzy mają dany problem. (P.S Chcesz się spotkać z ponad 100 polskich founderów, zapraszamy na naszą konferencję: 
  • Posiadać mentora – najlepiej osobę, która jest 2-3 kroki przed nami w budowaniu swojej organizacji. Mentorowanie i coaching się źle kojarzą, ale Ci prawdziwi, nie pajace i błazny są bardzo potrzebni, aby prowadzić nas za rękę
  • Eliminowanie z zespołu: dupków i niepodzielnych jednostek. Z wieloletnich obserwacji zauważyłem, że te dwa typy „osobowości” najbardziej ciągną w dół i powoduje, że zaczynamy wątpić w sens prowadzenia biznesu.
  • Asertywność – odmawianie to więcej czasu na rozwój własnych kompetencji, skilli i przepracowanie w sobie poczucia winy. Asertywność powoduje też, że jesteśmy mniej rozproszeni. (P.S najciężej się odmawia rodzinie i najbliższym ale czasami też trzeba)
  • Nauczyć się być nielubianym – Założę się, że pomyślałeś „gościu co Ty piszesz”, jak to być nielubianym, w szkole byłem nielubianym i to najgorsze co można sobie zafundować i swojej psychice. Nie o to mi chodzi, po prostu jak zaczniesz odmawiać, odgradzać się od „spotkań na kawę” „idealnych pomysłów na biznes” „najebek branżowych” to możesz być zaklasyfikowany jako „inny”. Ja wiem, że wkładam kij w mrowisko ale naprawdę po kilkudziesięciu odmowach, zauważyłem, że część ludzi się obrusza, czuje się urażonym, a nawet przekazuje dalej opinie o Tobie, tym „aroganckim bucu”. Druga strona medalu, gdy zwalniasz pierwszą osobę, pierwsze osoby możesz mieć barykadę w głowie „a co jak mnie ona nie będzie lubić po tym” Odpowiedź jest prosta: To jest wyłącznie jej problem. Na koniec dnia to Ty odpowiadasz za organizację, którą zarządzasz a nie za to kto Cię lubi, a kto ma foszka na Ciebie.

5 tysięcy, 50 tysięcy czy 3 miliony, wszędzie są oszuści

Wiele rozmawiałem, aby napisać naprawdę dobry tekst o syndromie oszusta. Rozmawiałem z ludźmi, którzy mają kilka tysięcy przychodu (freelancerzy), kilkanaście tysięcy (c-levels managerowie), kilkadziesiąt tysięcy przychodu (małe/średnie firmy) i z naprawdę wielomilionowymi przedsiębiorcami. Okazuje się, że brak wiary we własne osiągnięcia jest niezależny od wielkości firmy, a co więcej ludzie, którzy są liderami branż paradoksalnie mają ciężej. Po pierwsze znalezienie mentora, który jest krok-dwa przed organizacją, którą on rozwija jest znacznie cięższe, po drugie presja na nich jest znacznie większa (kilkadziesiąt-kilkaset osób na pokładzie, rola lidera dużej organizacji, rola lidera w branży).  Przyjaźnię się z ludźmi, którzy mają organizacje kilkadziesiąt razy większe niż moja i wiem, że wraz z kolejnymi sukcesami, syndrom oszusta wcale nie zanika, a co jest zabawne u wielu dopiero wtedy zaczyna się pojawiać lub nasilać. Nasz błąd poznawczy, w tym mój: Liderzy dużych organizacji, nie mają chwil zwątpienia w siebie/w to co robią

Fajnie jest mieć możliwości

A co jeżeli w mojej sytuacji klient wywołuje takie negatywne emocje, a co jak pracownik, a co jak firma, którą prowadzę to powoduje? Właśnie w takich sytuacjach fajnie mieć możliwości. Jeżeli dałeś się zdominować klientowi, który dostarcza Ci 30-50% przychodu to masz poważny problem, niby prowadzisz firmę ale masz gorszego szefa niż na etacie. Nawet gdy robisz fajną robotę, myślisz sobie, że musisz znosić wszystko na co ma ochotę klient-despota, bo jak on odejdzie będziesz miał problemy.

Jesz pyszną zupę, a tu Ci ktoś wkłada do niej brudny palec

Jesteśmy tak skonstruowani, że nawet gdy robimy masę ciekawych rzeczy, zarządzamy fajnym zespołem, wszystko idzie w miarę sprawnie, potrafimy się jedną, małą, teoretycznie nic nie znaczącą rzeczą wytrącić z tego stanu zen. Dużo o tym myślałem, czemu złe zdarzenia nas bardziej ciągną, niż pozytywne budują i dostrzegłem pewną aspekty, które mogą być interesujące.  Pierw posłużę się metaforą z tytułu akapitu. Wyobraź sobie, że naszykowałeś sobie wspaniałą zupę, naprawdę najlepszy posiłek ever i nagle wchodzi Twój znajomy do pokoju i dla żartów wkłada do niej brudny palec. Nie myślisz już o jej wspaniałym smaku i czujesz się zdegustowany. Kończysz posiłek pomimo, że większość zupy jest „zjadliwa”. Tak samo działają u nas porażki, wyzwania etc. Może Ci iść jak najlepszemu piłkarzowi, który mecz w mecz strzela bramki, ale jak przyjdzie sytuacja X, która jest blokerem, możesz się zatrzymać na kilka meczy. Zaobserwowałem, że często wynika to z niezrozumienia mojego problemu, jego ignorancji i zamiatania pod dywan. Bardzo dobrze działa u mnie (ale nie jestem specjalistą więc nie powtarzaj tej metody na ślepo) przeprocesowywanie sytuacji wieczorem na spokojnie. Załóżmy, że podwykonawca X nawalił, nie dotrzymał terminu, a ja wybuchnąłem i powiedziałem kilka słów, które nie powinny mieć miejsca. Nie rozmyślam o tym od razu na bieżąco, bo w ciągu dnia nie mam na to czasu, więc odkładam do zamrażalki na wieczór problem. Przed analizą problemu, uspokajam się i wyciszam po całym dniu, pierw uspokajam myśli, a dopiero później myślę czemu tak zrobiłem, czy ta sytuacja jest do wyeliminowania w przyszłości, czy mogę zrobić coś po swojej stronie.

Zdefiniuj szczęście, bo nie będziesz wiedział czy się przypadkiem nie oszukujesz

Zabawne jest to jak wielu z nas nie potrafi zdefiniować co oznacza dla nich szczęście i jak prowadzenie firmy ma im przybliżyć lub dać to szczęście. Na zadane pytanie: co daje Ci prowadzenie firmy w kontekście firmy, większość odpowiada: chce być bogaty, zamiennie chce osiągnąć niezależność finansową. Pytanie „why” bo odpowiedź „for money” jest totalnym spłyceniem, brakiem rozwinięcia tematu i nie jest definicją szczęścia. A może ty chcesz mieć pieniądze żeby więcej podróżować i zmiana fokusu z „muszę więcej zarabiać aby mieć pieniądze na podróżowanie”  na „muszę mieć więcej czasu aby móc śledzić porównywarki lotów i aby tak poukładać procesy aby firma była niezależna ode mnie” ma większy sens. Dobre określenie czym jest to mityczne „happiness” daje dobrą podstawę, aby później nie czuć się źle obierając w firmie niewłaściwie priorytety.  Ja np. regularnie myślę o szczęściu i zapisuje jak zmieniać swoją organizację by być bardziej szczęśliwym.

Work hard, play hard i inne bulshity, którymi nas karmią

Środowisko zwłaszcza młodych startupowców powtarza „work hard, play hard”, co zamyka ich w pewnej bańce. Też mi się wydawało, że to najlepsza metoda na wypracowanie zysków w firmie i… spowodowało to u mnie poczucie winy za każdym razem gdy chciałem wypoczywać. Pracownik ma do wybrania w ciągu roku 21 dni, ja poza 3-4 dniowym urlopem nie miałem dni wolnych, nałożyłem sobie kaganiec „work hard, play hard” i faktycznie jak odpoczywałem to było to hard, ale nie koniecznie efektywne. W weekend starałem się wypić więcej piwa niż na Oktoberfest  aby zagłuszyć problemy, a w niedzielę jak najdłużej leżeć w łóżku i nie patrzeć się pod żadnym pozorem na biurko, bo mi się kojarzyło z pracą. Taki sflaczały w poniedziałek wracałem do pracy siedziałem 10-12 dupogodzin, aby móc wrzucić na facebooka „work hard, play hard”.

Moderuj szum, bo Ci wysadzi mózg

Żyjemy w ciekawych czasach, szum komunikacyjny, ilość komunikatów, ich mnogość i sprzeczność między sobą, powoduje, że możemy zwariować. Co chwile dostajemy pushe, telefon robi „bzzzz” „bzzzz” jakbyśmy byli w jakimś ulu. Mama chce Cię zaprosić na obiad, kolega na piwo, a na mesenngerze dobija się ktoś kto twierdzi, że 15 minut temu dodał posta i czemu jeszcze go nie zaakceptowałeś. Na mailu masz nowe propozycje współprac. Aż cieszę się, że listów do mnie nie piszą bo przynajmniej ten kanał mam czysty. A jeszcze zabawni są Twoi znajomi, czy rodzina, która Ci mówią jak masz prowadzić firmę, kompletnie się na tym nie znając. Musisz się odgrodzić i to zbudować solidną fortecę, bo barbarzyńcy Twojej atencji stoją u bram. Jeden niewłaściwy ruch i zostaniesz pochłonięty. U mnie działa tryb fly mode (nie mam go cały dzień, ale na niektóre części dnia) + słuchawki na uszach.

Ale… nie dajmy się zwariować

Nie chce byś zrozumiał ten post omylnie, nie chodzi mi o to, abyś był od teraz głuchy na feedback i twierdził, że tylko Ty masz rację a świat się myli. Przerabiałem to na własnej skórze i wydawało mi się, że jestem tak zajebisty, że nie potrzebuje się słuchać innych. W całym tym ambarasie nie chodzi abyś był jak chorągiewka, a jedynie o dobre filtrowanie.

Nie daj pozycjonować swojej wartości przez rankingi i inne „kwiatki do kożucha”

Kiedyś bardzo się jarałem jak mnie ktoś umieszczał na listach, jarało mnie gdy Marketing i Biznes był na listach, najlepszych blogów marketingowych, przedsiębiorczych etc. I to wcale nie były jakieś prestiżowe rankingi. Dziś zdaje sobie sprawę, że to są dodatki, na które nie powinniśmy tracić focusu. A już pozycjonowanie się przez ich pryzmat, jest w ogóle bezsensowne. To ciekawe zjawisko, bo wielu z nas przechodzi etap fascynacji tego typu „zabawami”. 

Stoicyzm a nie „jesteś zwycięzcą”

Pamiętasz słynny filmik na Youtube „kim jesteś, jesteś zwycięzcą”. To właśnie wpływ pseudo coachingu (nie mówię, że coaching jest zły, bo sam w sobie nie, ale to co zrobiło środowisko „kołczy” jest karygodne). Celowo podałem przykład „jesteś zwycięzcą” bo jest najbardziej przejaskrawiony, ale to nie znaczy, że tylko taki coaching jest zły.

 Sam gdy zaczynałem robić swój biznes, miałem taki poranny rytuał, że odpalałem sobie filmiki motywacyjne i się nakręcałem. „Jeżeli Jack Ma mógł zostać zwolniony 30 razy, a mimo wszystko zostać jednym z najbogatszych ludzi na świecie to Ty też możesz” (Whaaaaat?!). Tak, naprawdę takie rzeczy na mnie wpływały. Szybko się obudziłem, ale nie miałem żadnego sposobu na przeprocesowywanie zmartwień, ciężkich chwil. Dopiero jadąc do Wadowic, do założycieli marki Akardo (pozdro Adam i Karolina) przeczytałem książkę opartą o filozofii stoickiej i się zakochałem. Zakochałem się do takiego podchodzenia do rzeczy:

  • Brak potrzeby posiadania i gromadzenia (aktualnie jestem posiadaczem laptopa, torby na niego, mikrofonu, kilku naczyń, kilku ubrań i czytnika ebooków – jestem w trakcie sprzedaży książek, które kiedyś kolekcjonowałem bo sobie ubzdurałem, że ładnie będą wyglądać w domowej biblioteczce)
  • Nie denerwowanie się na sytuacje, na które nie mamy wpływu (i tu nie chodzi tylko o pogodę czy korki, tylko o zdarzenia w biznesie, które musiały się wydarzyć)
  • Umiejętność znoszenia porażek
  • Polubienie samego procesu myślenia i rozważania
  • Nie czucie pogardy dla innych (słabszych, o odmiennych poglądach, a nawet tych, którzy działają nie po naszej myśli)
  • Umiejętność separowania pracy od życia prywatnego i kładzenie tego drugiego wyżej niż pierwszego
  • Wyzbycie się oceniania innych (nie jest to proste, bo nasz mózg nauczył się tego mechanicznie to trochę jak oduczenie się wyrazów na literę „A” – oczywiście żartuję)

Podsumowanie

Wiele lat zajęła mi nauka własnej psychiki, akceptacji rollercostera, wiem jak się zachowywać gdy są gorsze chwile. Nadal się tego uczę i pogłębiam. W ostatnich tygodniach sporo czasu nad tym pracuję, sporo przyswajam, piszę i czytam, aby jeszcze głębiej poznać siebie. Michała Bąka przedsiębiorcę, ale nie tylko. Chce zaznać uczucia, gdy wyleczę się z oszukiwania siebie, zwłaszcza w tych chwilach, które powodują chęć do narzekania na swój los i to gdzie się aktualnie znajdujemy.

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl