Daniel Kotliński, Marketing i Biznes: Pamiętasz moment, kiedy zainteresowałaś się przedsiębiorczością?
Zazwyczaj przy takich okazjach szuka się spójnej historii, splotu pojedynczych wydarzeń z życia, które pchnęły cię na te, a nie inne tory. Zastanawiałam się nawet nad tym, ale w moim przypadku znalezienie tych sytuacji jest wprost niemożliwe. Mnogość doświadczeń i osób które wpłynęły na to gdzie jestem teraz, uniemożliwia ułożenie dobrego równania.
Tym niemniej, jakieś talenty albo pasje zaważają o kierunku, w którym idziemy. U Ciebie to była technologia? Byłaś programistką?
Rzeczywiście kiedyś programowałam, ale warto zauważyć, że w naszej branży pracują nie tylko programiści. Potrzebna jest cała masa różnych talentów. Do tego, czym się zajmuje, pociąga mnie nieustannie przedsiębiorczość jako, wartość sama w sobie. Bycie przedsiębiorcą nie wymaga jakichś szczególnych umiejętności, choć niezbędna jest odrobina odwagi, poczucie głodu. Chęć zrobienia czegoś po swojemu, ciekawość świata.
Neufund powstał we wrześniu 2016 roku. Czy myśl o pozyskaniu inwestycji towarzyszyła Wam od początku?
Tak, na pierwszą inwestycję, 1 milion euro, złożyli się inwestorzy, którzy już wcześniej inwestowali w moje poprzednie firmy. Niewiele później w Neufund zainwestował jeszcze Frank Thelen z Freigeist, pierwsza runda bardzo nam pomogła w zdobyciu jego uwagi.
Drugą rundę w wysokości ok. 12 milionów euro pozyskaliśmy z większego networku (liczącego 1008 inwestorów, przyp. red), zarówno od inwestorów tradycyjnych (VC, corporate investors, angel investors), jak i tych ze sceny krypto. To było niezbędne, by w mniej niż dwa lata odpalić gotową platformę. Warto zauważyć, że te środki nie były de facto inwestycją w naszą spółkę, ale raczej rezerwacją kapitału na przyszłe inwestycje na Platformie.
Na jednym z filmów na YouTube, gdzie tłumaczysz koncepcję tego przedsięwzięcia, mówisz o “community-owned fundraising ecosystem”. Co w tym kontekście oznacza “community”, “fundraising” i “ecosystem”?
Zacznijmy od “fundraising”. Mam duże doświadczenie w inwestycjach na rynku VC i wiem jak ciężki i wyczerpujący jest to proces dla obu stron. Jeśli dzisiaj potrzebujesz pozyskać rundę, powinieneś zakładać, że pieniądze znajdą się na Twoim koncie najwcześniej za pół roku. Pitch deck, spotkania z wieloma inwestorami, opowiadanie tej samej historii w kółko. W proces zaangażowana jest zazwyczaj cała firma. A na końcu może okazać się, że jednak nie udało się zbudować syndykatu, bo inwestorzy nie mogą dogadać się, kto ma być liderem.
To mozolny i czasochłonny proces. Jednocześnie zaś, ten sam inwestor, który wymaga od przedsiębiorców wzrostów typu hockey stick w rok, uważa za zupełnie normalne spędzanie pół roku na szukanie finansowania. To syndrom gotowanej żaby, i to nie jest normalne.
Po jednym z exitów znalazłam się w zarządzie amerykańskiej spółki listowanej na NASDAQ. Pracując tam uczestniczyłam w kilku kolejnych emisjach akcji. Przyzywyczajona do pracy z rynkiem VC, zdziwiłam się, jak prosty jest ten proces w porównaniu z kolejnymi rundami finansowania, jakie musi pozyskiwać dla swojego startupu przedsiębiorca w spółkach prywatnych. Dochodzimy do paradoksalnej sytuacji, w której wielkie korporacje z łatwym dostępem do gotówki mają jeszcze prostszy dostęp do gotówki, zaś startupy, od których oczekuje się błyskawicznych wzrostów i tytanicznej pracy, są w dokładnie odwrotnej sytuacji.
Z Marcinem Rudolfem, moim co-founderem, przyglądaliśmy się uważnie boomowi związanemu z ICO, zwłaszcza ICO samego Ethereum. Nie sposób nie dostrzec efektywności takiego sposobu pozyskiwania funduszy, który z jednej strony jest zbliżony do działań na giełdach publicznych, z drugiej zaś – zbiera wiele osób, które znają technologię, umieją ocenić produkt, wizję – zupełnie jak VC.
Wyszliśmy z założenia, że ICO można otworzyć także na firmy niezwiązane u podstaw działalności z blockchainem. Wiedzieliśmy jednak, że najpierw jest potrzebne zbudowanie fundamentów i zerwanie z wizerunkiem “scamów” – stąd nasze inicjatywy zaangażowane w budowę regulacji prawnych (Blockchain Policy Initiative) czy ICO Transparency Monitor, który ocenia transparentność ICO.
W tym sensie mamy “fundraising platform” – quasi-IPO, ale na blockchainie, dla wszystkich typów spółek, zwłaszcza innowacyjnych, o potencjale zmiany całych ekosystemów (eng. disruptive).
Chcieliśmy również dojść do sytuacji, w której inwestor jest motywowany samym wzrostem ekosystemu. Sytuacji, w której zarówno przedsiębiorca, jak i inwestor, korzysta z samego faktu rozwoju całej branży. Każdy, kto angażuje się w Platformę Neufund otrzymuje tokeny NEU, swoistą “premię” za przeprowadzoną operację. Te zaś, sprawiają, że każdy staje się ekonomicznym współudziałowcem Platformy i ma prawo do zysków. Im wcześniej dokona się zaś inwestycji, na tym większą premię można liczyć.
Także z tych startupów, w które dany inwestor bezpośrednio nie zainwestował?
Tak. To trochę tak, jakbyś zainwestował na Platformie Neufund w Google i dostał w premii tokeny NEU, a z tytułu posiadania tychże jeszcze zyski z Tesli, która uruchomiła u nas zbiórkę po kilku miesiącach.
Na jakim etapie rozwoju produktu jesteście?
Zaawansowanym! Wstrzymuję już oddech przed startem. Niedawno ogłosiliśmy nasze zaangażowanie w budowę ekosystemu blockchaina na Malcie, gdzie rozmawiamy bezpośrednio z najwyższymi decydentami w rządzie. To kolejny krok zbliżający nas do dnia “zero”.
Natomiast produkt jest już gotowy, mamy niesamowite firmy przygotowane do pozyskiwania funduszy na naszej platformie i od mojej prelekcji na InfoShare będą nas już dzielić tygodnie do startu.
Uporządkujmy więc – proces uruchomienia ICO na Neufund sprowadza się do wstępnej ewaluacji przez Was projektu, wprowadzenia go na platformę, ogłoszenia startu zbiórki i całość rusza?
Prawie – tej ewaluacji nie robimy my (poza dokładnym procesem KYC). Neufund umożliwia tokenizację udziałów, a więc stworzenie tokenów, które są cyfrowym odpowiednikiem udziałów w realnym świecie. Nasze “equity tokens” można z jednej strony kupić tak, jak kryptowalutę, a z drugiej – zachowują one właściwości udziału w firmie. Fundament prawny jest zorganizowany tak, że jeżeli okaże się, że jakiś przedsiębiorca był nieuczciwy, masz do dyspozycji szereg dokumentów prawnych poświadczających wartość tokena i możesz z tym pójść na przykład do sądu.
Czyli proces kupna-sprzedaży jest prawnie wiążący.
Tak. Największa trudność to w tej chwili to zbudowanie sztywnego pomostu między blockchainem a rzeczywistością, szczególnie jej prawnym aspektem. Gdybyś kupił teraz token np. Tesli, a chwilę później będziesz miał potrzebę dochodzić swoich praw na drodze sądowej, z dużym prawdopodobieństwem nie będzie on w stanie odczytać “smart contractu”. Fakt, że tak ciężko powiązać regulacje prawne z blockchainem jest największym wyzwaniem naszej branży.. Między innymi z tego powodu ICO do tej pory były ograniczone do czysto blockchainowych projektów.
Jeśli chcemy tokenizować udziały, to konieczne jest stworzenie systemu mającego fall-back w prawie. To jest core naszej pracy, która wymagała szerokiej współpracy z regulatorami, instytucjami nadzoru finansowego i wieloma innymi instytucjami na całym świecie. Neufund określamy często mianem regulatory-tech – rozwiązanie prawno-technologiczne.
Wpasowujecie się w istniejący system prawny, czy wywieracie na niego nacisk, by dostosować go do rzeczywistości?
Z jednej strony jesteśmy w ścisłym kontakcie z istniejącymi już ośrodkami nadzoru finansowego, najbliżej w Niemczech. Z drugiej strony zaś, jako partnerzy rządu maltańskiego, współtworząc i doradzając przy tworzeniu regulacyjnych ram, które będą podstawą nowych ustaw w tym zakresie.
Czy rzeczywiście prosta analogia “token-papier wartościowy” jest uzasadniona?
Niezupełnie. Token może mieć zarówno charakter waluty, jak i papieru wartościowego, czy nawet produktu. Cała trudność polega na tym, w której kategorii najlepiej go rozpatrywać. Być może całościowo? Nasz proces, który nazywamy Equity Token Offering, faktycznie ma cechy towarzyszące zbiórkom VC, IPO i ICO – w tym kontekście zderzenie z obecnymi definicjami i istniejącym prawem powoduje wiele niejasności.
Na tym jednak polega dysrupcja. Dążymy do zmiany paradygmatu, do sytuacji, w której wymiana “akcji” może odbywać się między dwoma smartfonami, bez obecności instytucji nadzorujących, bez pośredników w rodzaju brokera. Gdybym chciała odsprzedać tobie udziały, które kupiłam w ramach IPO Facebooka, to czekałaby nas gehenna.
Siła blockchaina pozwala na nieosiągalną dotąd łatwość przepływu kapitału, a rejestracja wszystkich operacji odbywa się na ledgerze, są więc w pełni transparentne i zabezpieczone.
Blockchain nazywany jest rewolucją. To obecnie gorący temat i dużo o nim będzie mówiło się w trakcie tegorocznej edycji infoShare. Czy tego właśnie będzie dotyczyło Twoje wystąpienie na konferencji?
Będę mówić o ICO 2.0 – czyli takich, które zamiast utility tokens używają equity tokens, posiadając moc prawną. Jak to zrobić? Dlaczego warto je rozważyć jako alternatywną ścieżkę fundraisingu? Dlaczego rynki finansowe tak ostrożnie podchodzą do angażowania się w blockchain, oraz o tym w jaki sposób kraje przygotowują swoje środowiska prawne pod kątem adaptacji blockchaina? Opowiem również o swoim osobistych doświadczeniach ze środowiskiem kryptowalut i o potencjalnych kierunkach rozwoju ekosystemu.
Stoją przed Wami wyzwania nie tylko stricte biznesowe, ale także systemowe – edukacyjne, społeczne.
Nie tylko przed nami, ale przed całą branżą. Pod koniec lat 90. robiłam mapy cyfrowe. Nie było oczywiście GPSa, więc z moim Co-founderem wpadliśmy na pomysł, by wykorzystać do lokalizacji triangulację BTS-ów. Mieliśmy działający produkt online, udało nam się nawet umówić spotkanie u dużego operatora GSM. I wtedy padło pytanie o to, czy posiadamy formalne wykształcenie kartograficzne… Bo tworzenie map objęte jest jakimiś ścisłymi regulacjami (śmiech).
Tamtą sytuację można porównać do tego, przez co przechodzi dzisiaj blockchain. Warto pamiętać, że w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z ogromnymi siłami rynkowymi. Wszystkie regulacje związane z rynkami finansowymi mają za zadanie chronić inwestora, z czym absolutnie nikt nie polemizuje. Jako społeczność blockchain mamy takie same założenia jak regulator: zapewniać bezpieczeństwo i transparentność operacji.
Z drugiej strony regulacje wykorzystywane są do ograniczania rozwoju, po to, by chronić już istniejący rynek, nawet, jeśli nie jest to dobre dla ogółu.
Może się okazać, że Wall Street zależy na podtrzymaniu statusu quo tak długo, jak będzie to możliwe.
Rynki, które najbardziej bronią się przed blockchainem to USA i Chiny, a są to miejsca, gdzie rynki finansowe są największe i działają bardzo prężnie. Do niedawna również UK podchodziła do blockchaina bardzo defensywnie, jednak doniesienia z ostatnich tygodni wskazują na rozluźnienie regulacji.
A kto blockchain wita z otwartymi ramionami? Lichtenstein, Malta, Estonia czy Szwajcaria – małe kraje, których celem jest przyciągnąć więcej biznesu. Europa jest w tej sytuacji po środku.
Czekają nas ogromne wyzwania w kontekście edukacji, zmiany świadomości i postrzegania blockchaina, który jest wciąż jednoznacznie utożsamiany z bitcoinem, a sam bitcoin – z praniem pieniędzy i finansowaniem terroryzmu. To się dzieje, ale to zjawiska o marginalnym znaczeniu. Wszędzie tam, gdzie są pieniądze, są i przestępcy – nawet na Wall Street czy w Silicon Valley!
W narracji, która nadaje kształt dyskusji o blockchainie, IPO przedstawia się jak wroga ICO. W mediach stawiane są hipotezy, jakoby ICO miało zastąpić IPO w całości – ale może to nie są konkurencyjne procesy, tylko równoległe?
Metod finansowania jest w tej chwili cała masa – trzeba je jednak dobrać do specyfiki działalności. Jak ktoś ma fantastyczny pomysł jak odwrócić zmiany klimatu, i zamierza go wdrażać przez 5 lat, to mimo, że jest to innowacja, to nie jest to produkt, którym zainteresuje się VC.
Firmy inwestycyjne mają ścisłe oczekiwania finansowe i muszą zrobić exit – a nie wszystkie firmy są na wyjście nastawione. Innym wymogiem pozyskania takiego rodzaju kapitału jest określone tempo rozwoju – a niektórzy founderzy długo budują zanim wyjdą na rynek, bo tworzą coś kompletnie nowego.
Jest coś takiego jak DNA inwestorów, określające, jaką wizję mają inwestorzy, w co wierzą, i jakie projekty się w to wpisują. Poprzez IPO pozyskuje się inwestorów stricte finansowych, którzy kurczowo trzymają się Excela i wyników finansowych firmy na przestrzeni X lat i mniej zwracają uwagę na sam produkt. A wiadomo, że stosunkowo młode startupy rzadko kiedy mają track recordwyników finansowych, bo po prostu za krótko istnieją. Tu potrzeba inwestorów, którzy biorą pod uwagę potencjał, rozumieją znaczenie technologii. Wszystko zależy od tego, czego potrzebujesz i co zamierzasz osiągnąć. IPO nie jest przeznaczone na wczesną fazę.
Do tej pory nie było formy publicznego finansowania na szeroką skalę. ICO otwiera dostęp do kapitału tysięcy inwestorów, którzy rozumieją digital (jeśli ktoś rozumie blockchain i działa w nim biznesowo, to z definicji jest early adopterem). Ale czy to jest konkurencja IPO? Nie sądzę.
Czy tokenizacja firmy jest skomplikowana?
Dzięki naszej platformie – nie. Rejestrujesz się, wypełniasz formularz, którym konfigurujesz ofertę inwestorską, ustawiasz parametry tokena i wciskasz guzik. Jeszcze tylko przejście przez weryfikację KYC, nadanie nazwy tokenowi – i gotowe. W tej chwili cały proces prawny od momentu, kiedy się zarejestrujesz do momentu, gdy kasa będzie na twoim koncie, potrwa ok. 3 miesięcy, w przyszłości jeszcze szybciej.
Oferta może być kierowana do wszystkich.
Zostaw komentarz