MB: Dzień dobry, dzisiaj z nami jest Ewelina Podrez z Fox Strategy. Ewelina, powiedz, czym zajmujesz się na co dzień?
EP: W dużym uproszczeniu, pomagam klientom zaistnieć w internecie a tym którzy istnieją, mieć z tego realny zwrot z inwestycji. Nasza agencja jest taką bardziej przypominającą in-house niż zewnętrzną, więc jesteśmy takim fragmentem działu klienta. Pomagamy mu rozwinąć się w SEO, teraz też w adsach i w contencie. To często są usługi bardzo mocno sobą ze sobą powiązane.
MB: Żeby nasi słuchacze wiedzieli jak dużym zespołem kierujesz, powiedz ile macie osób na pokładzie i jak wielcy przychodowo jesteście ?
EP: W tym momencie mamy 9 osób na pokładzie, to taki mały spoiler że w przyszłym tygodniu zaczynamy rekrutację 10tej. W zeszłym roku mieliśmy przychody gdzieś na poziomie 1 200 000 zł, a w tym roku będziemy już prawie 1 500 000 zł i taki progres myślę stabilny, nie bardzo duży, ale też pozwalający na stabilny rozwój.
MB: Żeby nadać kontekstu później jeżeli chodzi o psychikę, chciałem powiedzieć, zacząć od tego, jaką metodą w ogóle pozyskujecie klientów?
EP: Nie mamy handlowców, nie mamy w ogóle działu sprzedażowego, prowadzimy sprzedaż ekspercką. Głównie pozyskujemy klientów z poleceń, pozyskujemy również ze strony internetowej, staramy się w tym roku coraz mocniej ruszyć też naszego bloga, w związku z czym skąd też wpadają nam leady i dużo występujemy. Dużo staramy się pojawiać gdzieś na konferencjach SEO/SEM. Ostatnio również na Founders Mind, żeby też pokazać jakim jesteśmy ludźmi, w jaki sposób działamy i to właściwie samodzielnie napędza sprzedaż. Z premedytacją nie mamy handlowców, teraz będziemy szli w kierunku dostosowania typu komunikacji specjalisty do typu komunikacji klienta. To będzie taki trochę eksperyment czy uda nam się zarządzić komunikacją sprzedażową w taki sposób, żeby analityk trafił do analityka, osoba która potrzebuje bardziej kompleksowego podejścia takiego projektowego do takiej bardziej osoby miękko komunikującej się. Zobaczymy czy to się uda, ale nadal jest to sprzedaż prosto od specjalistów. od ekspertów.
MB: Płynnie przechodząc do tematu psychiki foundera, coś co mi bardzo mocno zaimponowało u ciebie, to jest to, że wyjechałaś na dłuższe wakacje, odcięłaś się od tego, co się dzieje w firmie. Opowiedz jak się do tego dochodzi, że jedziesz na dwa tygodnie wakacji i firma się nie zapada, nie masz takiego obciążenia mentalnego, że “ojejku, co się stanie, czy będą zgliszcza jak przyjadę, czy wszystko będzie okej”. Jak do tego dochodziłaś?
EP: Długa i ciężka praca tak mówiąc uczciwie. Jak zaczynaliśmy i byśmy jeszcze wiele mniejszym zespołem to swój urlop wspominam dosyć tragicznie, dlatego że wyjechałam na drugi koniec świata w zasadzie i wisiałam na Skypie w nocy, to mniej więcej tak wyglądało. I wtedy mniej więcej, zaczął się ten etap kiedy doszłam w zasadzie do wniosku, że ja tak nie chcę. No i 3 lata później rzeczywiście pojechałam na urlop, w zasadzie w firmie nie było mnie dwa i pół tygodnia, zespół odezwał się do mnie samodzielnie raz, bo potrzebował żebym podpisała umowę dla klienta, więc tam ze skanerem w recepcji działam. Natomiast w zasadzie kolejna próba kontaktu już pochodziła bezpośrednio ode mnie, bo to gdzieś ta psychika moja jeszcze nie do końca dobrze zadziałała, jeszcze nie potrafiłam tak zupełnie się odciąć. Ale tak naprawdę przez dwa i pół tygodnia rzeczywiście odpoczęłam, a nie zajmowałam się firmą. Jak to się udało uzyskać? Myślę, że promocją wśród ludzi takiej odpowiedzialności i samodzielności. Czyli stopniowym oddawaniem swojego zakresu obowiązków, ludziom z którymi pracuję. Mamy też w tym momencie bardzo stały zespół, w związku z czym oni też już czują, że to jest częściowo ich firma i idziemy właśnie w tym kierunku i ta odpowiedzialność pozwoliła mi spokojnie też poradzić sobie z moimi obowiązkami. Od początku do końca moi klienci (jeszcze kilku prowadzę) wiedzieli, że ja idę na urlop, dostali taką informację dwa – trzy tygodnie wcześniej kto będzie się też zajmował ich projektem. W związku z czym już byli na to psychicznie przygotowani. Co więcej, każde z obowiązki które pełnię rozdzieliłam pomiędzy różne wręcz osoby. Czyli sprawy administracyjne poszły do naszej HR manager, sprawy związane z SEO do naszego team leadera, sprawy projektowe do naszego project managera i w ten sposób wszyscy wiedzieli co mają robić. I ostatecznie okazało się, że nie jestem potrzebna. Wróciłam to okazało się że oczywiście jakieś tam tematy wewnętrzne trzeba było pozałatwiać, ale to było bardzo bezstresowe wejście.
MB: OK, jedną z bardzo dużych ciekawości jest to, że drugi z co-founderów, czyli Kasia w tym czasie chyba też nie była obecna w firmie, co to jest mega fenomenem.
EP: Tak, to jest fenomen. To też nam pokazało, że w momencie kiedy jeden członek zespołu znika na jakiś czas (akurat w przypadku Kasi jest po prostu urlop macierzyński), my jesteśmy w stanie sobie poradzić z tym. I to nie jest tak, że teraz będziemy mówili, że nikt nie jest niezastąpiony w firmie. Ludzie są potrzebni, ale musimy kompetencjami zarządzać w taki sposób, że jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, że ktoś idzie na urlop macierzyński, tacierzyński, nie daj Boże – na L4, my musimy nadal funkcjonować i funkcjonować sprawnie. I to dotyczy zarówno pracowników jak i founderów.
MB: Powiem, dlaczego mi to zaimponowało. Dlatego, że jak ja wyjechałem w podróż poślubną to pierwsze 2 dni nie potrafiłem się odciąć, uważam że 7 dniowego, czyli krótkiego urlopu, 2 dni mi uciekły. Dzień spędziłem w samolocie, więc robi się połowa tego czasu wolnego i dlatego bardzo interesujące są te tematy wychodzenia z tematu “jestem w biznesie” na temat “muszę teraz odpocząć”. I to mi bardzo, nie ukrywam, że zaimponowało w tym twoim podsumowaniu na Facebooku. A powiedz mi czy specjalnie przygotowywałaś organizację do twojego dłuższego wypoczynku, bo sama powiedziałaś że to jest twój pierwszy urlop gdzie czułaś, że naprawdę odpoczęłaś?
EP: Tak, myślę że przygotowywałam ich już przez długi, długi czas. I nawet takimi krótkimi nieobecnościami już dzieliliśmy sobie moje obowiązki – bo mnie nie będzie 2-3 dni, czy jestem gdzieś na konferencji. Zresztą np. staram się jak jestem na konferencjach, wyłączać się z tematów biurowych, bo jestem jednowątkowa bardzo. Ja muszę się skupić na konferencji, a nie myśleć o tym co się dzieje w biurze. I takimi małymi rzeczami udało nam się uzyskać taki właśnie efekt. Także teraz myślę, że gdybym postanowiła pojechać na urlop na miesiąc, to oczywiście musielibyśmy pewne tematy przeorganizować, bo miesiąc to już jest dosyć długo. Natomiast zespół i tak by to dźwignął. Co więcej, bardzo mocno też pilnuję żeby to zespół korzystał z urlopów, więc potem to jest takie wzajemne poszanowanie też – jeżeli ja szanuję urlop pracowników Fox Strategy, to oni też szanują urlop mój i to działa w dwie strony.
MB: Powiedziałaś wcześniej, że masz nadal tematy klienckie. Możesz powiedzieć co robisz na co dzień, jaka jest twoja rola w organizacji?
EP: No ja jestem pasjonatem SEO. Ta firma zrodziła się z mojej pasji do SEO, zajmuję się pozycjonowaniem stron od 10 lat i prowadzę kilka projektów dlatego, że bardzo zależy mi na tym żeby nie wypaść z obiegu. SEO to jest bardzo dynamiczne branża, ja nie tylko jeżdżę, właściwie po raz pierwszy byłam na Founders Mind w kontekście takiej prelekcji w biznesie. A zazwyczaj jeżeli jeżdżę, to opowiadam o SEO. Więc muszę mieć bieżącą wiedzę i na poziomie bardzo dobrym. W związku z czym, zależy mi na tym żeby z tego biegu nie wypaść. Ale oprócz tego mam też takie bardziej biznesowe obowiązki. Przede wszystkim, to pracuje z zespołem. Mamy kilkoro liderów, którym muszę pomagać, brać na siebie odpowiedzialność, też radzić sobie z pewnymi problemami. Każdy ma inne, ludzie są różni. Oprócz tego, na mnie spoczywają kwestie finansowe we wsparciu oczywiście zespołu. Teraz już oddałam kwestie HR-owe i to też była bardzo, bardzo dobra decyzja i to w zasadzie tyle. Oprócz tego, oczywiście nadal w dużej mierze zajmuje się sprzedażą. Ludzie przychodzą do mnie .Tylko od początku do końca dostają już komunikat, że to nasi specjaliści będą obsługiwać projekty, bo ja już chociaż bym chciała to doby nie rozciągnę, a też bardzo mocno staram się dbać o tem work life balance i mieć życie po pracy.
MB: Możesz powiedzieć o początkach Fox Strategy, jak założyłaś, skąd się wywodzisz. Nie wiem, czy możesz powiedzieć o twym backgroundzie zawodowym wcześniejszym?
EP: To znaczy tak, ja w zasadzie już od czasów studenckich bardzo mocno się angażowałam w różne inicjatywy. To brałam na siebie organizację obozów studenckich, tu imprez. Od początku wiedziałam, że gdzieś ta wizja firmy i zarządzania będzie w moim życiu. Natomiast jeszcze wtedy byłem raz że za młoda. dwa – że trochę się bałam i miałam przyjemność pracować w kilku agencjach SEO wrocławskich. Właściwie od stanowiska asystenckiego na końcu jako już kierownik działu. I to pozwoliło mi zdobyć doświadczenie, które potem mogłam wykorzystać w firmie. Częściowo pokazując w jaki sposób działać, częściowo w jaki sposób ja nie chcę funkcjonować i w jaki sposób nie chce pracować. Co więcej, ten mój start był dosyć płynny, dlatego że od początku byłam również freelancerką, więc miałam projekty po godzinach. Dlatego ta decyzja o przejściu na własną działalność nie była tak trudna jak mogłaby być, gdybym nie miała powiedzmy przychodów jeszcze dodatkowych poza umową o pracę. I w pewnym momencie stwierdziłam, że to już jest ten czas. Trochę dlatego że pewne, na przykład działy handlowe budziły we mnie frustrację, skąd to się w zasadzie bierze. Bardzo ciężko jest sprzedać usługę SEO, z tego względu że klient, który kupuje usługę, sam musi mieć świadomość, że z jednej strony będzie musiał się napracować, z drugiej strony będzie musiał się naczekać na efekty. I co więcej, tanio też nie będzie, jeżeli chce mieć to zrobione dobrze. Jest to usługa piekielnie trudna sprzedaży, my w tym momencie sprzedajemy ją uczciwością, czyli tak jak mówię ci otwarcie, że łatwo nie będę, tak samo mówimy też to potencjalny naszym klientom. Dlatego najczęściej do nas trafia wyedukowany. I tam gdzieś też w wyniku właśnie z tego, w jakim kierunku poszliśmy w rozwoju Fox Strategy, i to był też taki moment decyzyjny. Ja szukałam klientów partnerów, z którymi będę mogła otwarcie o pewnych rzeczach rozmawiać, a nie do końca mogłam to uzyskać. W związku z czym stwierdziłam “dobrze, to jest ten czas, na kredyt mam, na narzędzia mam, na ZUS mam, spróbujemy, jak się nie uda to w razie czego wrócę jako specjalista”. I tak było 5 lat temu.
MB: Jakie emocje towarzyszyły tobie na początku przy zakładaniu?
EP: Głównie dobre. Myślę, że nie byłam świadoma tego co mnie czeka więc byłam pełna entuzjazmu. I dopiero potem się okazało że no tak, chciałbym robić SEO, a muszę się zająć sprzedażą czy muszę się zająć księgowością. Szybko znalazłam księgową, na całe szczęście. Muszę zająć się generalnym zarządzaniem, jakimiś dokumentami, umowami, przygotowywaniem tych umów, takim formalnościami, których nie lubię. Muszę zacząć pilnować właśnie cashflow, no tutaj pojawiły się pewne wątpliwości. Akurat na tamtym etapie, takim początkujących, dosyć szybko, bo po pół roku zatrudniłam pracownika, na początku myślałam że będę freelancerem, który będzie pracował z kanapy w domu – taka wizja. Ale to szybko niestety okazało się że raczej pracując z domu ciężko już w ogóle jakikolwiek work life balance zachować. I myślałam, że receptą na to, będzie zatrudnienie pracownika. Był to fajny projekt, zresztą fantastyczna osoba, natomiast ja zupełnie nie byłam gotowa na zatrudnienie człowieka. Czym innym jest zarządzanie ludźmi u kogoś, czym innym jest zarządzanie ludźmi u siebie. No i przez to te początki były też takie trudniejsze, bo nagle okazało się, że miało być tak, czy nie miało – ja miałam takie wyobrażenie, że będę miała więcej czasu i w końcu odpocznę trochę. Okazało się że przecież człowiekowi to trzeba poświęcić czas, no i to było takie gonienie. Więc te emocje były różne – od takiego entuzjazmu po już takie zaniepokojenie, bo na etacie to było spokojniej po prostu. Myślę, że taki, różnorodne na pewno.
MB: Jakie błędy popełniłaś przy zarządzaniu tą pierwszą osobą ?
EP: Przede wszystkim, nie przedstawiłam jej jasnych oczekiwań. Co więcej, wydawało mi się, że potrafię jej coś zaoferować, a myślę że jeszcze nie potrafiłam, jeszcze nie byłam dobrym pracodawcą w tamtym etapie. Tak to odbieram. Też mnie w tym momencie mocno dążymy do tej idei, powiedzmy, turkusowej organizacji, takiego samozarządzania. I to gdzieś mi kiełkowało w głowie, tylko podstawą jest odpuścić. Odpuścić na przykład micromanagement. Dać szansę na rozwój pracownikowi i jednocześnie weryfikować ten rozwój i… jakby to powiedzieć, no po prostu pozwalać na ten rozwój, pozwalać popełniać błędy. Nie byłam na to jeszcze gotowa, półtora roku później już tak, wtedy jeszcze nie, bo nie spodziewałam się (mimo wszystko to była pierwsza firma), że tak dużo edukacji w kontekście zarządzania będę musiała jeszcze zdobyć.
MB: Który moment w rozwoju firmy były najbardziej stresujący?
EP: Pojawienie się mojej wspólniczki Kasi, to był bardzo stresujący moment. Ale to tak stresujący powiedziałabym pozytywnie, z tego względu że to się wydarzyło dosyć niespodziewanie. Ja nie planowałam mieć wspólnika, ale trafiłam na fantastyczną osobę, a przede wszystkim też eksperta który jest już rozpoznawalny w branży i przy tym jest zupełnie inny ode mnie, a nadal mam przekonanie, że jest dobrym, fajnym człowiekiem. Więc to jest unikalna kombinacja. Natomiast to wymagało od nas raz, że podziału kompetencji – ja też musiałam odpuścić bo przecież “to moja firma”, a tutaj przychodzi ktoś i ja muszę część tych kompetencji oddać. To jest trudne dla psychiki, plus do tego dochodzą formalności. My zdecydowałyśmy się – dotychczas byłam działalnością gospodarczą – zdecydowaliśmy się utworzyć spółkę i działalność gospodarczą aportem wnieść do spółki. To jest taki dosyć skomplikowany proces gdzie działalność się wycenia a następnie wnosi jako kapitał zakładowy do spółki. Liczba formalności z tym związanych kiedy ja po prostu nie znoszę formalności, była bardzo stresująca, to był taki moment stresu pozytywnego. A z takich bardziej stresujących, negatywnych jednak sytuacji, to było rozstanie z pierwszym pracownikiem, to bardzo przeżyłam. Tak musiało być z perspektywy czasu, kiedy firma i pracownik rozwijają się w różnych kierunkach, no to czasami trzeba odpuścić. Ale też chcę podkreślić że to była wspólna decyzja, że nie wydarzyło się tam nic takiego, a po prostu w którym momencie wspólnie stwierdziliśmy, że no nie.
MB: Ok, poruszyliśmy całkiem dużo fajnych wątków, więc chciałbym żebyś doprecyzowała. Zacznijmy od początku, od wątku Kasi, twojej wspólniczki. Możesz dać nam rys historyczny, skąd znasz Kasię, co wpłynęło na twoją decyzję, kiedy zaczęliście potencjalnie rozmawiać o tym, że rozważasz takie wspólnictwo?
EP: Jasne, Kasię poznałam właściwie na początku mojej kariery SEO, pracowałyśmy w jednej agencji. Kasia pracowała chyba kilka miesięcy dłużej, bo pamiętam, że kiedy byłam na okresie próbnym, to w ogóle Kasia mnie wdrażała w procesy w firmie. I już wtedy miałam przekonanie, że jest świetnym specjalistą. Kasia od początku była bardzo mocno zdeterminowana, dowoziła efekty, bardzo zdyscyplinowana była. Pracowałyśmy razem chyba z 2 lata, no i potem nasze drogi tak się rozeszły i mówiąc uczciwie, nie wiem czy miałyśmy kontakt przez kolejne powiedzmy 3 lata. A potem spotkałyśmy się na jakimś szkoleniu UX, gdzieś zaczęłyśmy się po prostu spotykać, tak dosyć przypadkowo. I w którymś momencie, w którym ja w ogóle nie myślałam o wspólniku, to Kasia wyszła z inicjatywą. I zaimponowała mi tym, dlatego że ja raczej charakterologicznie jestem dosyć wycofana i w życiu czegoś takiego bym nie zrobiła. I zaczęłam trochę drążyć, Kasia też miała bardzo dużo wiedzy i umiejętności do wniesienia do firmy. I to był też taki moment, w którym ja byłam zmęczona tą odpowiedzialnością i stwierdziłam “dobrze, no to może jakoś spróbujemy się dogadać”. I rzeczywiście, przez pół roku testowałyśmy jak mam się to uda zrobić, Kasia kupiła do mnie 25% udziałów i funkcjonujemy tak do tej pory. I to była jedna z najlepszych decyzji.
MB: Czy przed przyjściem Kasi czułaś się samotna jako przedsiębiorca?
EP: Zdecydowanie tak, zwłaszcza że to był taki moment… Teraz mam bardzo mam fantastyczny zespół, który jest bardzo odpowiedzialny, bierze na siebie tą odpowiedzialność, tutaj nie ma żadnych problemów na tym tle. W tamtym momencie to odpowiedzialność była głównie na mnie. Musiałam i zapłacić naszym podwykonawcom, musiałam zapłacić pracownikowi, musiałam ponosić cały koszty ZUS i wszystko zaczynało mnie to przytłaczać. Coraz mniej robiłam tego co sprawia mi przyjemności, czyli po prostu SEO. I to był taki moment bardzo dużego zwątpienia, powiedziałabym. Już niby robiliśmy kolejny krok do przodu, bo wtedy przestaliśmy być już firmą zdalną, już mieliśmy biuro, natomiast to już było takie trochę gonienie za własnym ogonem. Ja już trochę traciłam siły, więc to był bardzo dobry moment na całkowitą rewolucję.
MB: Mówi się, jest nawet takie przysłowie jest “mówiły jaskółki że ferelne są spółki”, coś takiego. Ty na przykład ewidentnie tego nie popierasz. I pytanie, czy uważasz, że gdyby Kasia nie doszło do zespołu jako drugi z co-founderów, czy byłabyś tym takim etapie, na którym jesteście dzisiaj?
EP: Na pewno nie, na pewno nie, bo to jest efekt synergii. To tak jak z jednej strony, gdyby nie było Kasi, to nie rozwinęlibyśmy się tak mocno, Kasia bardzo mocno skupiła się na procesach w kontekście SEO, a ja mogłam się skupić na zarządzaniu. Z drugiej strony to samo mogę powiedzieć w zasadzie o każdym członku naszego zespołu – gdyby nie pojawił się nasz team leader SEOwy, który też zna się bardzo dobrze na rynku niemieckim, mówi perfekcyjnie w języku niemieckim, do tego zajmuje się UX, to nie mielibyśmy w ogóle tych usług. I idąc dalej, pojawił się project manager, właściwie pojawia się SEOwiec, który ma zacięcie do bycia project managerem, zostaje project managerem. Pojawia się SEOwiec, który ma zacięcie do contentu, teraz jest content managerem. U nas w ten sposób rozwija się firma. To jest ten moment kiedy widzi się, że w osobie z którą się pracuje jest pewien potencjał, czasami wystarczy pozwolić żeby ten potencjał wykorzystała. I w ten sposób jesteśmy agencją, która już nie zajmuje się SEO.
MB: Powiedziałaś, że na samym początku pewne rzeczy cię stresowały. Co w chwili obecnej na przykład jest dla ciebie stresujące prowadzeniu firmy?
EP: Już nie tak wiele rzeczy. Stresujące jest dla mnie nagranie podcastu, nowe wyzwania, tak? Nie dziwię się, bo to jest coś zupełnie nowego. Z jednej strony lubię dynamizm prowadzenia firmy ale z drugiej strony bardzo dużo sytuacji mnie zaskakuje. Nagle opowiadam na Founderds Mind o biznesie, czego nie spodziewałam się. Więc jest pewnego rodzaju stres. I w zasadzie tylko takie rzeczy. Pozostały stres, związany z zarządzaniem, też z różnymi problemami finansowymi, które zawsze się pojawiają na którymś etapie – nauczyłam się już tym zarządzać. Myślę, że dużą rolę w tym miał też coaching, który regularnie teraz już mam, zresztą większość członków naszego zespołu korzysta z coachingu. Ale takiego fajnego, dobrze rozumianego i skupionego z jednej strony na procesach, z drugiej strony na takich też własnych blokadach.
MB: Możesz powiedzieć trochę więcej o coachingu, bo wiem że część uczestników Founders Mind dopytywało zakulisowo o to, jak właśnie znaleźliście coacha, jak z nim zaczęliście pracować. Możesz No o tym nie właściwie Mieliśmy trochę szczęścia po prostu ten temat coaching Weapons miało tym trochę więcej powiedzieć?
EP: Jasne. Właściwie mieliśmy trochę szczęścia po prostu. ten temat coachingu i pomysł miałam już zdecydowanie wcześniej, ale ja generalnie jestem raczej z tych ludzi, którzy ufają z czasem. W związku z czym, nie wyobrażałam sobie żebym miała mieć coaching z osobą, której zaufam po 10 spotkaniach dopiero, i właściwie korzyści biznesowe z tego będą żadne. Bo początkowo chodziło o mnie i o Kasię. Nie myślałyśmy jeszcze wtedy o coachingu dla zespołu. Poszłyśmy na szkolenie z inteligencji emocjonalnej menadżera i tak jakby już powoli rozwijając już kompetencje miękkie, trafiłyśmy właściwie na szkolenie do naszej coach, która urzekła nas po prostu taką otwartością i świetną komunikacją. I stwierdziłyśmy “dobrze, spróbujmy”. Więc tutaj szczęście trochę zaważyło. To nie było tak, że prowadziłam analizy, szukałam, bardziej w odpowiednim momencie pojawiła się odpowiednia osoba na naszej drodze i odpowiednia firma też. Bo teraz już nie współpracujemy tylko z nią ale również fz coachami innymi z tej firmy. Więc bardzo to nam się sprawdza.
MB: Trochę porozmawialiśmy o rozwoju. Jak Ewelina Podrez dba o swój rozwój pod kątem właśnie umiejętności menedżerskich i umiejętności miękkich? Czy są jakieś twoje sposoby?
EP: Tak, z jednej strony bardzo w kontekście właśnie rozwoju menagerskiego polecam coaching, to podstawa – moim zdaniem. Ewentualnie szkolenia właśnie z tych umiejętności miękkich, to też jest bardzo ważne. Oprócz tego, branie udziału w takich inicjatywach, które są w pewien sposób zgodne ze stylem zarządzania który mamy w głowie. Ja w odpowiednim momencie trafiłam na przykład na kilka turkusowych śniadań, takiej inicjatywy która wtedy była we Wrocławiu, teraz już są chyba jest w wielu większych miastach w Polsce. Oprócz tego staram się generalnie uczestniczyć w wydarzeniach. Myślę że, tutaj zrobić taką małą reklamy, wybacz ale – że Founders Mind jest taką konferencją, która pozwala spojrzeć z różnej perspektywy na bycie przedsiębiorca i trochę zdejmuje klapki z oczu. Pomaga je szerzej otworzyć, więc to jest bardzo ważne. Z drugiej strony czytanie książek, mądrze wybranych. Mogą to być też audiobooki, ja próbowałam przejść przez audiobooki, jednak wolę tradycyjną książkę i to nawet musi być papier. Akurat jestem bardzo tradycyjna, jeśli chodzi o książki, ale też ja spędzam przed komputerem bardzo dużo czasu i świadomie wolę czytać książkę papierową niż siedzieć przed kolejnym ekranem. To jest kwestia tylko i wyłącznie tego. Ja nawet mam Kindla i jakby próbuję coś na nim czytać ale wybieram po prostu książkę tradycyjną. Więc póki mi się uginają w domu od książek i powoli w biurze też nam się zaczynają, bo już mamy taką firmową biblioteczkę, bo motywujemy ludzi, żeby też właśnie czytali. Oprócz tego ostatnio spróbowałam podcastów, nie mogę powiedzieć że jestem wielką fanką, ponieważ właściwie przesłuchałam może tych podcastów z 10 do tej pory. Natomiast ta forma też bardzo mi się podoba i uważam że jest bardzo rozwijająca. I w kontekście rozwoju własnego, no to muszę powiedzieć, że przede wszystkim też staram się robić rzeczy które nadal mnie stresują. Bo to też pcha mnie cały czas. “Wyjście ze strefy komfortu” – strasznie nie lubię tego sformułowania. Ostatnio nasz project manager robił szkolenie z obsługi klienta i celowo tam “strefę komfortu” zawarł, żeby mi taką szpileczkę zrobić. Bo rzeczywiście nie lubię tego sformułowania, ale trochę tak jest. A ono jest zdewaluowane głównie przez to, że jest używane w różnych dziwnych kontekstach. Przez to, no niestety, nie brzmi tak jak powinno, ale rzeczywiście te rzeczy które mnie stresują to najczęściej te rzeczy które pchają mnie a przez to też firmę do przodu. Podobnie mają moi ludzie też zaczynają jeździć, opowiadać, zaczynają prowadzić szkolenia, to też nie jest dla nich coś takiego prostego, też kosztuje ich dużo stresu, emocji. Ale to ich też rozwija.
MB: Zdecydowanie. A co ostatnio ciekawego przeczytałaś?
EP: Wiesz co, teraz czytam “Szef, który ma czas” Andrzeja Jeznacha. Bardzo fajna książka, to jest dziennik budowy turkusowej organizacji. Tylko jak kojarzę książki o turkusowych organizacjach to są najczęściej takie kobyły, mówiące o bardzo dużych firmach. A tutaj mamy już podgląd firmy, zresztą stworzonej przez Polaka, która stopniowo zmieniała się w turkusową organizację. I jest bardzo duży nacisk położony na motywację właśnie pana Andrzeja Jeznacha, dlaczego zdecydował się iść w kierunku turkusu, chociaż jeszcze nie wiedział że to w ogóle jest turkusowa organizacja. Miał jakiś taki pogląd jak powinna taka firma wyglądać. I właśnie chodziło o to, że on chciał mieć życie poza pracą. Chciał pojechać, odpocząć, chciał mieć czas dla siebie i to była taka pierwsza motywacja. I myślę, że jeżeli ktoś w ogóle rozważa kierunek samozarządzania, samoorganizacji w firmie, to to jest taka lektura naprawdę warta polecenia. A, plus ostatnio też czytałam “Odważne rozmowy” Susan Scott, to dla wszystkich introwertyków, którzy mają pewne problemy komunikacyjne. Rewelacyjna książka o tym jak komunikować swoje potrzeby. Bo nie zawsze jest to proste.
MB: Jak wychodzisz z pracy, nie mówię tutaj o procesie “biorę palto i wychodzę”, tylko jak wygląda cała ta procedura? Czy potrafisz się od razu już odcinać, czy masz jakiś rytuał z tym związany?
EP: Staram się mieć rytuał, dlatego że myślę że jestem trochę pracoholikiem. I ja lubię swoją pracę i to jest coś najgorszego czy może się zdarzyć founderowi, dlatego że ciężko tą pracę zostawić. W związku z czym albo staram się pójść na trening, albo staram się zrobić coś takiego zupełnie niezwiązanego z pracą – obejrzeć jakiś serial, ugotować coś, znaleźć sobie takie zajęcie, zupełnie niezwiązane z pracą, które gdzieś mojej psychice pokaże “dobrze, to jest popołudnie, już teraz nie zajmujesz się pracą”. Staram się unikać w komputera, nie jest to zawsze proste, bo mam jakieś też takie dodatkowe, już własne pozapracowe rzeczy, które wymagają tego komputera, natomiast jak mogę, to go unikam.
MB: Możesz mi powiedzieć coś więcej o zaangażowaniu się w kuchnię ketogeniczną? Bo z tego co właśnie obserwuje twoją osobę, to wydaje mi się że jakieś warsztaty prowadzisz, albo coś w tym stylu?
EP: Tak, szykują się warsztaty kulinarne. W przyszłym roku też pojawi się już książka z przepisami mojego autorstwa. A to jest w ogóle ciekawe – odezwało się wydawnictwo, a że ja lubię podejmować wyzwania, takie wyzwanie poza-pracowe, typowe hobby. Stwierdziłam “a w zasadzie czemu nie”. W związku z czym to się zaczęło tak mniej więcej 4 lata temu. Myślę że też częściowo miało wpływ na mój rozwój bo gdzieś tam się okazało że jestem insulinooporna, ale nie mam problemu żeby o tym mówić, bo to jest jedna z setek chorób cywilizacyjnych, które dręczą społeczeństwo w tym momencie. No i zaczęłam szukać takich rozwiązań, żeby nie mieć choćby spadków energii, które bardzo mocno mi towarzyszyły. Zainteresowałam się dietą ketogeniczną i w zasadzie od czterech lat przez większość czasu jestem właśnie w stanie to się nazywa ketozą, czyli nie jem węglowodanów, jem warzywa po prostu, ale nie jem jakiś makaronów, pizzy staram się tego unikać. I energię czerpię z tłuszczu.I zaczęłam się dzielić przepisami. W związku z czym ten blog. Myślę, że dzięki temu że jestem SEOwcem trochę zyskał w organicu. No i tak tutaj zaczęłam trochę w social media się udzielać, w pewnym momencie zrobiła się na to moda w ogóle, to tak mniej więcej z półtora roku temu nagle wszyscy zaczęli mówić o diecie ketogenicznej w kontekście diet. A wcześniej tego w Polsce nie było, więc teraz wydawnictwa też szukają ludzi, którzy napiszą książkę bo na Amazonie w kontekście diety to dieta ketogeniczna króluje. No i w ten sposób jakby moje hobby zrobiło się dla mnie takie już trochę niebezpieczne, więc też muszę powoli, powoli to stopować, bo nagle okazuje się że to miało być hobby, a zaczynam poświęcać temu uwagę i zaczyna to być dla mnie też kolejna praca. Więc też muszę tutaj ograniczyć hobby, bo trochę to poszło w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałam.
MB: Powiedziałaś o spadkach energetycznych, które miałaś przy chorobie.
EP: To jest po prostu przypadłość, skupiająca się na tym, że jak przeciętnemu człowiekowi insulina powiedzmy spada po dwóch godzinach, u mnie to się dzieje po bardzo długim czasie. I ja cały czas jestem przecukrzona, czyli cały czas mam ten taki efekt wysokiego cukru w organizmie, potrafiłam wstawać i mieć już taki cukier, który wskazywałby już taki mocny stan przedcukrzycowy. Więc tą dietą też, właściwie już prawie to wyleczyłam, bo teraz nawet jak coś tam zjem to już inaczej organizm reaguje. Ale to już będziemy wchodzić w ogóle w temat tego jak komórki reagują na insulinę, co się dzieje z glikogenem, więc może nie.
MB: Ok, ale pytanie celowo poruszyłem, dlatego że osoby, które mają nadwyżkę cukru są czasami nadpobudliwe, czasem mają wahania nastrojów. Właśnie chciałem zapytać ciebie w kontekście prowadzenia firmy – czy na tym początkowym etapie przeszkadzało ci takie wahanie nastrojów, taka emocjonalna sinusoida?
EP: Tak, teraz mogę ci powiedzieć, że tak, bo teraz już nie mam z tym problemu. Już wiem że tak było. A w tamtym momencie miałam takie stany, nie chciałam nazywać je depresyjnymi, bo to jest już bardzo duże słowo. Natomiast rzeczywiście miałam takie wahania nastroju, które mocno wpływały na moją motywację do pracy. Jeden dzień był super, drugi był trochę gorszy. I takie już podważanie wszystkiego i długi czas, myślę że nawet to, że początkowo myślałam o współpracy z coachem wynikało z tego, że zaczynałam się zastanawiać czy coś się nie dzieje na takim tle bardziej psychologicznym. No, okazało się że jak zmieniłam dietę to zupełnie inaczej zaczęłam funkcjonować, to też jest taka ciekawostka, że jednak sposób odżywiania, już niezależnie od tego, jaki wybierzemy, ma realny wpływ na to jak funkcjonujemy na co dzień. A jeżeli firma wychodzi od przedsiębiorcy, no to ostatecznie okazuje się, że sposób odżywiania ma wpływ na firmę. Zwłaszcza w tym początkowym etapie kiedy jesteśmy sami.
MB: Chciałem ciebie zapytać, czy podczas twojej kilkuletniej kariery przedsiębiorcy miałaś sytuację – jakieś impulsywne działanie ,jakiś krok wobec, nie wiem, jakieś osoby w zespole której żałujesz, że podjęłaś?
EP: Bardziej żałuję kroków, które nie podjęłam. Dlatego że jestem raczej introwertykiem, więc ja te emocje zamykam w sobie – zamiast się nimi podzielić i też wskazać kierunek rozwoju dzięki temu, ja zamykałam to w sobie, chodziłam sfrustrowana i też nie byłam w stanie jasno przekazać swoich oczekiwań. I tego żałuję. W niektórych sytuacjach ,teraz już w zasadzie to się nie dzieje, ale w niektórych sytuacjach na pewno to by sporo uprościło, sporo przyspieszyło, a ja miałam problem, żeby powiedzieć po prostu asertywnie, że czegoś oczekuję.
MB: Jak wyglądają u ciebie gorsze dni? Czy masz takie coś jak syndrom oszusta w sobie? EP: Mam cały czas, cały czas mi towarzyszy. Staram się z nim walczyć bo wiem, że go mam. Wiem, że podważam swoje zasługi, że nie doceniam sama siebie i wręcz ostatnio mój coach zwrócił mi uwagę, że jestem dla siebie najgorsza, że doceniam ludzi w zespole, a zapominam doceniać siebie. I oczywiście muszę z tym walczyć i walczę. I staram się teraz, próbuję takiej nowej metody i staram się na koniec dnia podsumować te dobre rzeczy, które się wydarzyły i tak podsumować co się zmieniło. I to rzeczywiście pomaga, bo jak porównuje sobie na przykład co było rok temu a co jest teraz to zaczynam zauważać i doceniać to. Więc tak, zdecydowanie syndrom oszusta mi towarzyszy i myślę że naprawdę większości przedsiębiorców.
MB: Twoja pewność siebie z biegiem czasu wzrosła?
EP: Tak. Im bardziej wychodzę z tej “strefy komfortu” i testuję się w nowych sytuacjach i okazuje się że jakimś cudem dałam radę, to myślę sobie że “a może?”. I tak powoli, krok po kroku, tego syndrom oszusta myślę że nigdy się nie pozbędę, ale na pewno pomaga to w budowaniu pewności siebie i wyciszaniu tego typu sytuacji. One czasami nawracają, ale już w znacznie mniejszym stopniu. Na początku było to zdecydowanie większym problemem.
MB: Gdybyś miała wybrać jeden kamień milowy w rozwoju firmy, jakie zdarzenie uważasz, że najbardziej pociągnął was w górę?
EP: To jest bardzo trudne pytanie, bo mam takich zdarzeń co najmniej kilka. Na pewno pojawienie się Kasi pchnęło nas do przodu, bo mogłyśmy podzielić z obowiązkami. Ale takim elementem, o którym pomyślałam w pierwszej kolejności, było to kiedy zaczęliśmy, a właściwie w mojej głowie pojawiła się idea samoorganizacji i zaczęłam w ogóle cokolwiek o tym czytać. I kiedy pojawił się pomysł, to to był ten moment, w którym zaczął się wszystko zmieniać. Bo ja musiałam odpuścić, musiałyśmy z Kasią odpuścić sobie, też rozmawiałyśmy dużo o tym. My też z Kasią mamy zupełnie różne style komunikacji, w związku z tym też musiałyśmy nad tym pracować. Potem właściwie pojawienie się każdej osoby z naszego zespołu po kolei też bardzo było mocnym rozwojem dla firmy. Był też taki moment w którym zatrudniliśmy dwie osoby zamiast jednej i dosyć mocno naraziliśmy firmowy budżet, znaczy mówię że my, a nie ja, dlatego że w tamtej sytuacji podjęliśmy decyzję jako dział SEO. I widzieliśmy jakim to jest obarczone ryzykiem. Ja też pokazałam finanse firmy i powiedzieliśmy ”no dobra, słuchajcie, to albo tak, albo tak”, a były to dwie fantastyczne osoby – jedna bardzo techniczna, druga bardzo zorientowana na content i mieliśmy takie przeczucie, że się uda. I oczywiście nagięliśmy budżet, potem przyszedł koniec roku, przeliczenia budżetowe również u naszych klientów, musieliśmy trochę stresująco skupić się na sprzedaży i te procesy nam trochę zaczęły leżeć, natomiast nasz zespół to dźwignął. I to był też piekielnie ważny moment w rozwoju firmy, kiedy zespół wie że jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej i samodzielnie zaczyna przynosić przychody do firmy i skupia się na tej sprzedaży.
MB: Powiedziałaś, chwilę temu, że pierwsze zwolnienie było dla ciebie bardzo stresujące. A jak na przykład przeżywasz teraz? Musisz się rozstawać z pracownikiem czy umiesz to jakoś zracjonalizować?
EP: Tak. Nie mam dużego doświadczenia w rozstawaniu się z pracownikami, bo mówiąc uczciwie, mam bardzo stały zespół. Ale była nawet taka sytuacja w zeszłym roku gdzie po okresie próbnym, po prostu musieliśmy się rozstać. I racjonalizuję to.Widzę jak to pierwsze rozstanie z pracownikiem jak było ważne w rozwoju firmy i widzę też swoje błędy w tamtej sytuacji. Więc każdą taką sytuację staram się podsumować – Okej co nie zagrało, ale nie tylko po stronie pracownika. Nigdy nie jest wina tylko pracownika, tylko prawdopodobnie też jest to wina moja, tudzież zespołu, który wdrażał pracownika. To gdzieś zawsze wina jest pośrodku, więc staram się to podsumować, wyciągnąć z tego wnioski, no i po prostu tego błędu już następnym razem nie popełnić. Ale staram się przede wszystkim nie brać tego do domu i nie obwiniać za to, bo to jest najtrudniejsze. Ja traktuję ludzi z naszego zespołu trochę jak rodzinę, ale mimo wszystko to są dorośli ludzie i musimy podejść biznesowo do takich sytuacji.
MB: Bardzo to było ciekawe. A powiedz mi czy u was na przestrzeni lat było coś takiego jak program naprawczy, czy raczej staracie się twardo dać do zrozumienia, że musimy się rozstać?
EP: My dajemy bardzo dużo szans, ale nie nazywam tego programem naprawczym. Bo program naprawczy dla mnie w odczuciu jest czymś, co udowadnia osobie, która ma być naprawiana, że coś jest z nią nie tak. A to najczęściej, albo ta osoba musi się rozwinąć, albo trochę dostosować swoje wartości do wartości firmy. Najczęściej jednak chodzi o to po prostu że nie ma pewnych umiejętności jeszcze nabytych i musi to zrobić. Więc oczywiście każdy z nas się rozwija i tak jak ja teraz mogę otwarcie ci powiedzieć, że miałam problem z asertywnym i jasnym komunikowaniem w swoich potrzeb jako szefa firmy, tak każdy z członków zespołu ma jakieś takie elementy, które idą trochę lepiej, trochę gorzej. No umysły analityczne zazwyczaj mają problemy komunikacyjne i nad komunikacją trzeba pracować. A te bardziej komunikujące się czasami zapominają sobie analitykę. No i jakby stawiamy sobie cele w trybie miesięcznym, w trybie kwartalnym mamy comiesięczne feedbacki, gdzie rozmawiamy o tym co się wydarzyło i jeżeli coś poszło nie tak, to podsumowujemy sobie, stawiamy sobie cel naprawy tego typu sytuacji. Raczej mam taką politykę uczenia się na błędach.
MB: Bardzo fajnie, że poruszyłaś temat feedbacków. To są spotkanie jeden na jeden, raz w miesiącu z każdym u was pracownikiem? Jak to wygląda?
EP: Tak, raz w miesiącu, czasami raz na półtora miesiąca spotykamy się jeden na jeden. Właściwie chyba już 2 lata to tak trwa i idea feedbacku jest taka, że mówimy pewne rzeczy, które nam leżą na wątrobie i ja i pracownik z którym rozmawiam. To jest trudne, bo jako przedsiębiorca, jako jednak osoba pełniąca tą rolę szefa, muszę bardzo mocno pilnować również swoich reakcji na rzeczy, które usłyszę że robię źle. Dlatego że jeżeli zareaguje nieodpowiednio, to następnym razem już nie usłyszę.
MB: Szczerego feedbacku?
EP: Tak. W związku z czym to jest bardzo duża praca też nad taką własną pokorą i nad zrozumieniem, że to, że ktoś mi mówi że pewne zachowanie mu nie odpowiada, nie oznacza, że jestem złym człowiekiem i złym szefem, tylko muszę wyciągnąć wnioski, dostosować ten swój chociażby styl komunikacji do tej osoby. To działa w dwie strony, jakby uczymy się tych feedbacków i staram się nie traktować ich osobiście, tylko jako coś co nas rozwija w obie strony. No i myślę, że to coś fantastycznego w kontekście rozwoju zespołu dlatego, że jak kojarzę np. pierwsze feedbacki z moim umysłami analitycznymi, to raczej ja nawijałam tak jak teraz, a po drugiej stronie “tak, nie, tak, nie”. A teraz bywa tak że ja się już prawie nie odzywam. Więc to jest niesamowity sukces i niesamowicie ważna rzecz. Bo w tej gonitwie troszkę wiadomo za klientami, za procesami, za rozwojem, czasami się zapomina o tym, że po prostu trzeba ze sobą porozmawiać i trzeba mieć tą też relację 1 na 1, bo to pozwala nam traktować się jak ludzi a nie jak roboty, które po prostu wykonują swoje obowiązki.
MB: Powiedziałaś, że miałaś problem z asertywnością. Z czego wynikał ten problem? I jak się nauczyłaś być bardziej asertywna? Bo to chyba ważna cecha dla przedsiębiorców.
EP: Bardzo ważna. U mnie to wynikało głównie z tego, że ja się bałam zrobić przykrość komuś. Wiesz, ja bardzo pracuję na relacjach i to też myślę widać w naszym zespole, że staram się z każdym mieć jakąś relację. No i czasami powiedzieć komuś że coś mi się nie podoba i musimy to zmienić, no budzi różne reakcje. Że jednym, to akurat już była kwestia rozstania, potrafiłam usłyszeć że ktoś jest mną zawiedziony i jakieś tego typu sytuacje. No to jest w pewien sposób… budzi pewien strach, może w ten sposób. Natomiast musiałam się tego nauczyć, nie da się komunikować otwarcie, tłumaczyć ludziom, że musimy otwarcie komunikować przez parę dni klientom pewne rzeczy. Muszą mi mówić otwarcie co myślą, jak chcą rozwijać firmę, co widzą że jest naszą słabą stroną, bez tego samego po drugiej stronie. Więc musiałam się tego nauczyć, musiałam zaakceptować fakt że czasami może sprawię komuś przykrość, trudno. I żyje mi się lepiej od tego momentu i to nie tylko jako przedsiębiorcy.
MB: Teraz załóżmy, że byś musiała podejść do zwolnienia. Czy jesteś przygotowana że pracownik wypowie ci coś przykrego, w stylu że zawiodłem się twoją osobą.
EP: Myślę że tak. To znaczy, ja przede wszystkim jestem za tym żeby to nigdy nie powinno się odbywać nagle. Wierzę w nasz zespół do tego stopnia, że uważam, że nie ma możliwości żeby takie zwolnienie ze strony firmy wydarzyło się nagle. Po to mamy te feedbacki, żeby też modelować pewne postawy i zachowania. Natomiast jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, to po drugiej stronie zawsze są emocje. My jesteśmy też zespołem bardzo zgranym, miewaliśmy problemy ze znalezieniem nowej osoby do zespołu, bo już nasz zespół jest na tyle hermetyczny, że to dopasowanie zupełnie innej osoby jest trudne. Więc tym bardziej jeśli jesteśmy z sobą zżyci, to to będzie budziło emocje. I czasami ktoś powie nawet coś czego nie chce bądź nie myśli. To jest naturalne ludzka reakcja.
MB: Bardzo ciekawe. Wydaje mi się, że właśnie pracownicy w momencie niespodziewanego rozstania reagują emocjonalnej. To właśnie szef powinien jakby być przygotowany i zgadzam się z tobą, że właśnie nie można tego oceniać, że jakby on tak myśli. Bo może to być właśnie Impuls spowodowany, stresującą zwłaszcza dla tamtej osoby sytuacją. Powiedz mi jeszcze jedną rzecz zanim skończymy. Jakie są twoje metody na to żeby rozładować stres, które czasami np. dostaniesz niefajnego maila od klienta, załóżmy wypowiedzenie umowy, którego się nie spodziewałaś, a na przykład klient zostawia całkiem sporo przychodu. Jak reagujesz na takie impulsywne boom?
EP: Przede wszystkim, jestem charakterem, który mocno się zapala, czyli szybko reaguję, szybko mam emocje i muszę to albo rozładować albo odłożyć w czasie. Bo te pierwsze emocje nie są najmądrzejsze bardzo często. Z związku z czym bardzo mocno staram się takie trudniejsze dla mnie tematy zostawiać na następny dzień i celowo staram się o tym nie myśleć. Nie zawsze się udaje. Natomiast staram się skupić na czym innym, przespać z tematem i dopiero wtedy podejmować jakieś dalsze decyzje. I to bardzo mi się sprawdza. A jeśli chodzi o takie bieżące rzeczy, czasami po prostu jest gorszy dzień, czasami nawet w zespole coś nie do końca możemy się dogadać, zdarza się to bardzo rzadko, ale czasami dochodzi do takich małych rzeczy. To przede wszystkim ja mam treningi, są bardzo, bardzo fajne, chociaż ostatnio trochę je zaniedbałam, więc uczciwie – bo latem to tu, to tam i po prostu mało mam czasu. Oprócz tego, ja lubię gotować więc gdzieś staram się tutaj też poświęcić trochę energii. Jestem maniakiem serialowym, a więc potrafię nawet ulubione seriale oglądać po kilka razy. I czasami nawet to jest fajne, że ja muszę się odciąć, oglądam serial który już widziałam, ale dla mnie jest z jakiegoś powodu ważny i mój mózg zaczyna inaczej pracować i po tym jednym odcinku serialu, który jest już mi znany, ale nie muszę na nim bardzo mocno skupiać, ja jestem w stanie już na przykład rozwiązać problem. Więc to jest też fajne. Czytanie książek mi się wtedy nie sprawdza, nie jestem w stanie się skupić na książce jak jestem zestresowana, niestety. Próbowałam też takiej po prostu powiedzmy a’la medytacji. Nie jestem jeszcze w stu procentach przekonana, ale coś próbuję. No i myślę, że to tyle. Chodzi bardziej o to, żeby zająć czymś umysł, czymś zupełnie innym, zupełnie nie związanym z pracą i to już daje dużo.
MB: Powiedz mi na zakończenie gdzie nasi słuchacze i widzowie mogą cię znaleźć w sieci. EP: Mogą się znaleźć w kilku miejscach, w zależności od tego czym będą zainteresowani. Mogą mnie znaleźć na naszym blogu Fox Strategy, na którym udzielam się nie jakoś bardzo często, ale jak się udzielam to raczej dłuższymi wpisami. Mogą mnie znaleźć po prostu w moich social media i na Facebooku i na LinkedIn. I ja Facebooka już traktuje szczerze mówiąc bardziej biznesowo więc zachęcam do zaproszeń, nie ma problemu. Mogą mnie też znaleźć na moim blogu po prostu kulinarnym emem-fox.pl. To tyle, ale najbardziej zachęcam jednak do po prostu rozmowy, chociażby przez media społecznościowe.
MB: To jeszcze jedno pytanie jest takim na koniec. Skąd te lisy?
EP: Skąd te lisy? Wiesz co, chciałabym powiedzieć że stał za tym jakiś ambitny plan. Natomiast rzeczywiście w momencie kiedy już powoli odchodziłam z etatu, mieliśmy taki rytuał w dziale SEO, gdzie puszczaliśmy różne piosenki. Jedna tam dotyczyła tego lisa i w pewnym momencie pomyślałam “ kurczę, lis to jest taka sprytna istota”. Potem się okazało że dużo osób ma skojarzenia “chytre” i też musieliśmy sobie z tym poradzić. Natomiast to będzie brand hero i będzie taka sprytna strategia. Jak przyszło co do czego, to mówimy że przechytrzymy twoją konkurencję, ale chytrzy to nie jesteśmy, po prostu.
MB: Bardzo ci dziękuję za dzisiejszą rozmowę.
EP: Dziękuję ci bardzo Michale, bardzo fajne wyzwanie no i do zobaczenia na Founders Mind w kolejnej edycji.
Zostaw komentarz