2020 / 03 / 01

#06: Emocjonalna sinusoida przedsiębiorcy? [solo]

clock 22:23 | via Marketing i Biznes

Walka ze stresem, walka z emocjami to właśnie codzienne życie przedsiębiorcy. Niemal każda osoba, która zarządza firmą, jest narażona na tak zwaną emocjonalną sinusoidę. Dziś wiemy, że nie nawet jeżeli jest dobrze, możemy zaliczyć porażkę emocjonalną. To co jest dla nas bardzo ważne, a przynajmniej powinno takie być to spokojna głowa, to, że jesteśmy wstanie wchodzić w każdy kolejny dzień z podniesioną głową.

Audio:

https://www.spreaker.com/user/10916004/emocjonalna-sinusoida-przedsiebiorcy 

Video:

Goście:

Michał Bąk

Prowadzący audycję „Marketing i Biznes”. Chce pokazać jak rozwijać firmę, radzić sobie z wyzwaniami jakie stoją przed przedsiębiorcami a także jak zarządzać swoją psychiką jako founder. Wszystko to po to, aby zbudować w Polsce dużo rentownych firm i rozwijać szczęśliwych przedsiębiorców.

Wersja tekstowa:

Nazywam się Michał Bąk i gram w tę grę już ósmy sezon. Ósmy sezon gry, która nazywa się biznesem. Bez względu jakiej wielkości prowadzisz działalność gospodarczą czy biznes, czy jest to 10 tyś przychodu, 20 tyś, 50 tyś, a może milion, z pewnością tak jak mi towarzyszy Tobie emocjonalna sinusoida. Zapraszam Cię do podróży po moich skrajnych emocjach. Zbadamy z czego wynika amplituda tych emocji i jak sobie z nimi radzę i czego nauczyłem się w stosunku do swoich emocji, odkąd prowadzę działalność gospodarczą. Zacznijmy zatem. Był rok  2011. Niespełna 21-letni Michał założył pierwszą działalność gospodarczą. To już 8 lat. 8 lat odkąd gram w tę grę. Pierwsze emocje, które pamiętam – zachwyt. Większość moich znajomych pracowała na etacie. Większość moich znajomych dojeżdżała codziennie do pracy w Warszawie. Wydawało mi się, że złapałem Pana Boga za pięty. Pierwsze emocje, które pamiętam – skakanie do góry z radości.  Ale czy na pewno to tak było? Byłem zbyt młody i przez to niedojrzały emocjonalnie. Nie potrafiłem sobie radzić z każdym uczuciem negatywnym. Pamiętam do dziś, gdy pierwszy raz klient nas oszukał, gdy pierwszy raz zostałem oszukany przez klienta i klient dosłownie w twarz powiedział mi, że nie zapłaci mi za fakturę za wykonaną usługę. Byłem młodym gówniarzem, mając właśnie 21 lat i nawet do głowy mi nie przyszło jak mogę windykować takiego klienta, jak mogę walczyć z tym klientem, jak mogę sobie z tym radzić. Naprawdę długie tygodnie nie potrafiłem sobie poradzić z tymi emocjami. Przestałem się dobrze odżywiać, przestałem regularnie uprawiać sport, przestałem dobrze sypiać w nocy. W mojej głowie kłębiły się wszystkie skrajne emocje. Jednego dnia wydawało mi się, że mam pomysł jak wyjść z tej sytuacji, następnego dnia wpadałem w gigantycznego doła. Miałem wrażenie że mam nawet lekki objaw depresji. Stanowczo zakładanie działalności gospodarczej w wieku 21 lat w moim przypadku, podkreślam, w moim przypadku, to był duży, duży błąd. W tym samym roku bliska mi osoba powiedziała: “Michał ty nie wyżyjesz z komputera”. A co gorsze, ja uwierzyłem w to. Uwierzyłem człowiekowi, który nigdy nie poruszał się po internecie. Uwierzyłem w to, że może się tak okazać, że ja z tego nie będę żył. Dałem sobie wmówić człowiekowi, który nie miał nic wspólnego z moją branżą, że ta branża nie da mi chleba na życie. Kilka miesięcy później pierwszy raz musiałem pożyczyć pieniądze na ZUS. Wiesz jak się czułem gdy przeczytałem na forum (właściwie zamkniętej grupy na Facebooku), że jeżeli nie masz na ZUS, to lepiej zamknąć działalność gospodarczą? Czułem się potwornie i skrajnie wykończony, czułem że prowadzenie działalności gospodarczej i prowadzenie biznesu nie jest dla mnie. Miałem tak wielokrotnie, od 2011 roku gdy założyłem swoją firmę. Co gorsza, mój umysł był wtedy jak gąbka, chłonął wszystkie negatywne emocje. Paradoks jest taki że kilka lat później, na Sylwestrze powiedziałem mojemu dobremu koledze, że osiągnąłem przychód na poziomie ćwierć miliona złotych w skali roku. On powiedział, że to bardzo dobry wynik, i że powinienem rozwijać dalej firmę. I żeby nie było, że rozmawiamy tylko o negatywnych emocjach, to wtedy poczułem się jakbym znowu złapał Pana Boga za pięty.  Człowiek, który był w moich oczach prymusem w szkole, później świetnie radzącym sobie człowiekiem w korporacji, powiedział: “Michał czapki z głów, osiągnąłeś ćwierć miliona przychodu w skali roku”. I przez kilka tygodni chodziłem 30 cm nad chodnikami. Wydawało mi się, że niespełna 25 000 przychodu miesięcznie, dużo mniej niż 25 000 zł przychodu miesięcznie, to naprawdę rewelacyjny wynik. I o ile nie potrafiłem wcześniej chłonąć negatywnych emocji i nie potrafiłem sobie radzić z negatywnymi emocjami, tak tutaj nie potrafiłem sobie z pochwałą poradzić. Zarówno jedno jak i drugie to przejaw skrajnych emocji. Zupełnie towarzyszyły mi różne emocje w tych obu przypadkach. Gdy na przykład bliska osoba mi mówiła że nie wyżyje z komputera i gdy mój kolega chwalił mnie, że osiągnąłem jakiś sukces. Emocjonalnie nie byłem przygotowany ani na zbyt dużo negatywnej emocji jaki zbyt dużo pozytywnej emocji. W 2011 roku to był pierwszy rok mojej działalności, gdy oszukał mnie klient, nie potrafiłem sobie poradzić z tym dlatego, że nie miałem żadnego wsparcia, żadnego mentora. Kilka lat później, gdy wydarzyła się podobna historia, gdy znowu klient próbował nas oszukać, zacząłem korzystać ze wsparcia mentorów i konsultantów. Bardzo mocno pomógł mi wtedy Szymon Szymański, który wtedy zakładał Metricso i wtedy właśnie powiedział mi kilka takich cennych uwag, które z perspektywy młodego 20-paro latka bardzo mocno mi pomogły.  Dużo mówiliśmy sobie o “think out of the box”, o tym żeby pokonywać myślenie, żeby nie dać się zaszufladkować, że jeżeli jesteś kolejną agencją interaktywną, taką jak było wtedy Elivo, to musisz robić coś innego, i tak dalej i tak dalej. Wtedy po raz pierwszy zauważyłem, że posiadanie mentora czy osoby, która pomaga ci w pewnych kwestiach jest bardzo, bardzo istotne i bardzo, bardzo ważne. Wtedy też pierwszy raz napotkałem na sufit przychodowy. Osiągnąłem pewien pułap, którego nie potrafiłem skruszyć, nie potrafiłem przeskalować i przejść dalej ze swoją działalnością. Szukałem rozwiązań, szukam rozwiązań w  książkach, nic mi nie pomagało. Po raz kolejny pomogła mi zmiana mentorów. Zacząłem szukać innych osób, które przeszły już moją drogę i to bardzo mi pomogło. Nauczyłem się w tamtym czasie jednej, bardzo ważnej rzeczy, że nic tak jak czytanie, weryfikowanie, sprawdzanie czy to działa, nie pomaga. Że nic nie jest tak ważne, jak bardzo mocne pracowanie nad własną i psychiką i tym co się dzieje wewnątrz firmy. Jako przedsiębiorca bardzo wiele razy wybuchałem, dlatego, że nie potrafiłem sobie radzić z emocjami. Wybuchałem w firmie, na swoich pracowników, na swoich podwykonawców, ale co gorsza, wybuchałem też poza firmą, w swoim życiu prywatnym. Byłem rozdrażniony, byłem bardzo mocno spięty i czułem się pod bardzo dużą presją. Wiele razy czułem się pod tak dużą presją, jakbym po prostu walczył o coś ważnego. Presja się pojawia wówczas gdy twoi najbliżsi mają jakieś oczekiwania, presja pojawia wówczas gdy za bardzo przejmujesz się opiniami społecznymi, społeczeństwa w którym się otaczasz. Sami często mentalnie wytwarzamy sobie presję. Często np. wytwarzamy sobie presję KPI, celami, które sobie nakładamy. Jeżeli one są nierealne, to towarzyszy nam ogromna presja, a jeszcze jak powiemy na głos o swoich nierealnych  planach, to tym bardziej podwyższamy sobie poziom presji. Ja pamiętam, że w 2015 roku bardzo dużo pisałem o swoich celach na Facebooku. I weź tu się potem wyspowiadaj, jeżeli ich nie osiągasz, weź się wyspowiadaj z celu, którego nie jesteś w stanie dostarczyć, jeżeli powiedziałeś o tym publicznie. Weź powiedz dlaczego nie osiągnąłeś tego, skoro każdy widział to i każdy cię dopytuje: “A jak tam twoje cele?”. To trochę jak z postanowieniami noworocznymi, bardzo często piszemy je na Facebooku po to żeby wywrzeć na sobie presję. I ja tak często niestety 2015 roku miałem. Mówiłem “wypuszczamy kurs, musimy zabrać X tysięcy maili”, mówiłem “mamy taki taki przychód, musimy mieć dwa razy większy w ciągu roku, albo zwiększyć zatrudnienie, pozyskać lepszych partnerów, większych klientów” i tak dalej i tak dalej. Nakładałem sobie presję przez to, że byłem takim social media zwierzem, nadal zresztą jestem, tylko jakby teraz zrozumiałem, że stawianie sobie presji przez transparentne pokazywanie nierealnych i bardzo agresywnych, dalekosiężnych planów, może być dla nas bardzo szkodliwe. Mentalnie zacząłem się bardzo mocno zmieniać po przeczytaniu książki o stoicyzmie “365 medytacji na każdy dzień roku” Ryan’a Holiday’a. Ja pamiętam, że jechałam wtedy do Akardo żeby zrobić wywiad, do Wadowic i czytałem właśnie tę książkę. Byłem wtedy mocno rozsypany, dlatego że z firmą tak średnio się działo. To był marzec bieżącego roku, marzec 2019, czułem się rozsypany i bardzo potrzebowałem się poukładać.  I rewelacyjnie, że trafiłem na książkę Ryan’a Holiday’a “365 medytacji”. Wiem jak to zabrzmi, medytacje kojarzą się z szamaństwem, natomiast dla mnie przeczytanie tej książki bardzo mocno uporządkowało moją głowę. Jest tam bardzo dużo o tym, co za chwilę powiem. Horrorem dla mnie było też to, że gdy rodziło się moje dziecko 2017, roku ja zamiast celebrować tę chwilę, celebrować ten zachwyt i tą radość, ja głową byłem w firmie. Rodzi ci się dziecko, a ty myślami jesteś przy fakturach, klientach, projektach. Bardzo dobrze, że w dalszym ciągu zacząłem pracować nad sobą i pracować nad swoją głową. Wiem że ten odcinek być może zabrzmi to dość coachingowo, natomiast tworzę go też trochę dla siebie, żeby mieć pamiętnik tego, jak się zmieniałem w czasie. Wracając jeszcze na moment do książki Ryan’a Holiday’a “365 medytacji”, wyciągnąłem z niej kilka bardzo ważnych, istotnych wniosków. I stosuje je do dzisiaj. Po pierwsze, nie możemy przejmować się danym problemem i o nim rozważać. Myśleć kategorii tego, że ten problem powstał, że co to będzie. Bardzo często jest tak, że gdybyśmy przeczekali dane zmartwienie ono po prostu by minęło. Często to jest tak że dany problem jest osadzony w jakiś ramach czasowych. Na przykład rozmowa z inwestorem – gdybyśmy po prostu poszli na nie przygotowani i nie myśleli o tym że to jest problemujące i stresujące, moglibyśmy dużo lepiej się zaprezentować. Dużo lepiej byśmy zrealizowali to, gdybyśmy po prostu nie myśleli o tym kategorii “stresujące”. Nauczyliśmy się, że pewne sprawy są dla nas stresujące. Egzamin na prawo jazdy, rozmowa z inwestorem potencjalnym, rozmowa z dużym klientem, od którego zależy nasza działalność, i tak dalej i tak dalej. Łatwo się mówi gdy na przykład wypowiada nam umowę duży klient. No to gdybyśmy byli na to mentalnie przygotowani, byłoby nam dużo łatwiej. Ja już dzisiaj mam na przykład rozwiązanie co będzie gdy odejdzie od nas duży klient. Przeprocesowałem to sobie w głowie i gdy napiszę do mnie duży klient, a zresztą napisał ostatnio duży klient, że rezygnuje z usług, ja byłem na to dobrze przygotowany. Kilka lat temu dosłownie zacząłbym sobie ciąć żyły. Odchodzi od nas klient, który dostarcza ponad 15% przychodu, po prostu wielkie zamieszanie. Ale można też pomyśleć o tym w kategorii: odchodzi klient który zabiera 15% przychodu, ale uwalniana moce na kilkadziesiąt procent i dzięki temu, że na przykład mamy okres wypowiedzenia, jesteśmy w stanie łagodnie wytrącić ten przychód, którego nam będzie brakowało. Po raz kolejny, wracając do książki Holiday’a, on bardzo często nawiązywał do postaci Marka Aureliusza. Nie bogactwo wpływa na twoją psychikę. Są ludzie bogaci, czy prezesi firm, którym bardzo idzie, a nie radzą sobie z psychiką.

Ben Horowitz w książce  “Hard Things” opowiada, że najcięższą do wyuczenia rzeczą jako CEO, było dla niego zarządzanie własną psychiką. Jeżeli jesteś prezesem tak jak Horowitz, firmy która zatrudnia 400 pracowników, jesteś odpowiedzialny za 400 osób, to twoim wyzwaniem nie jest to jak najlepiej nimi zarządzać, chociaż oczywiście to też jest gdzieś tam, a twoim największym wyzwaniem jest co żebyś mentalnie nie czuł że nosisz na plecach 400 osób, odpowiadasz za 400 osób. Dlatego tak bardzo istotne jest to aby nauczyć się zarządzaniem własną psychiką. Bez względu czy amplituda tej emocji jest bardzo niska czy bardzo wysoka, czy jesteś bardzo szczęśliwy czy bardzo negatywnie nastawiony do pewnych rzeczy które się wydarzyły, musisz umieć nad tym panować. Co ciekawe, moja historia tak jak już wspomniałem pokazała też, że radość czy inne bardzo pozytywne emocje, jeżeli są nieskontrolowane, potrafią doprowadzić do czegoś negatywnego. Ja na przykład, jak zakładałem firmę, pierwsze tygodnie nie mogłem skupić się z radości na pracy. Brzmi absurdalnie, ale naprawdę tak było. Naprawdę miałem problem aby usiąść do biurka, skupić się na pracy, dlatego że byłem tak szczęśliwy. Mało tego, byłem konsultantem w jednej firmie, która pozyskała inwestora na bardzo duże pieniądze, dostała rundę na bardzo wysokim poziomie i co-founderzy naprawdę przez bardzo długi czas nie potrafili tego brzemienia udźwignąć. To jest bardzo ciekawe, bo jak pokazuje wiele przykładów, ludzie nie są w stanie, nie tylko radzić sobie z depresyjnymi sytuacjami ,bardzo takimi negatywnymi , ale tak jak wspomniałem już wiele razy w tym odcinku, nie są w stanie ten radzić sobie ze szczęściem i nadmiarem pozytywnych endorfin. Wiele razy zbyt dobrze idąca działalność usypiała nas. Też wiele razy miałem tak, że jak był jakiś moment dobry w firmie, opuszczałem gardę i dostawałem cios. Z biegiem lat, oczywiście nauczyłem się panować nad i pozytywnymi emocjami i negatywnymi emocjami, ale uważam że jestem cały czas podczas treningu, in progress. Nie powiedziałbym, że zamknąłem tę sprawę na amen, i że już jakby umiem bardzo dobrze zarządzać swoją psychiką jako prezes Marketing i Biznes  czy prezes Elivo. Nadal uważam, że mam bardzo dużo do przepracowania i nadal uważam, że w wielu przypadkach powinienem mocniej dokręcać śruby. Wiem nawet w jakich momentach i w jakich aspektach czuję jeszcze, że gdzieś tam mam odsłoniętą tarczę czy odsłoniętą tą gardę i wiem nad czym powinien w chwili obecnej pracować. Wiem też, że bardzo do mojej psychiki przykłada się to czy się wysypiam, to czy aktualnie uprawiam sport i to co jem. Jakby te trzy elementy mają ogromny wpływ na moją psychikę. Jeżeli źle się żywię, czuję się taki rozmemłany, nic mi się nie chce, emocje spadają na dużo bardziej negatywne. Gdy się nie wyśpię, jestem rozdrażniony, potrafię wybuchnąć sytuacji, w której normalnie panowałbym nad swoimi emocjami. Potrafię na przykład przez to, że nie uprawiałem sportu, mieć problemy z plecami, co doprowadza mnie, przynajmniej w moim przypadku do tego, że gorzej mi się oddycha i bardzo szybko się męczę i też bardzo łatwo przez to wybucham. Czyli jakby trzy aspekty, które powodują, że moja psychika, moja mentalność jest silniejsza. Oczywiście łatwo się mówi: uprawiaj sport, odżywiaj się zdrowo i wysypiaj się. Ja nie mówię, że nie zawsze się tak da, czy, nie da się robić. Po prostu to też jest proces który wymaga pewnych nawyków. Kładzenia się wcześniej spać. Odstawienia ekranu od oczu na ileś tam przed snem. Odstawienie niezdrowych produktów w żywieniu, czy wygospodarowanie czasu na to żeby uprawiać sport. Skoro te rzeczy wpływają na tak zwany founders mind. Dlaczego ja tak często je pomijam? Dlaczego je tak często pomijamy? Bo to są nawyki, które trzeba wpoić. Tak jak Piotr Kantorowski u Łukasza Gągały podkreślał w podcaście, że wstaje o 5:00 rano, biega i to mu daję jakąś energię na cały dzień. Tak samo te nawyki, te przyzwyczajenia i ta rutyna powodują, że mamy jakieś stałe i powodują, że czujemy jakąś stabilność w życiu i przez to właśnie dużo łatwiej nam jest przyswajać pewne rzeczy. W ogóle rutyna jest bardzo ciekawym aspektem jeżeli chodzi o mentalność, bo wszystko co robimy rutynowo, robimy mechanicznie. Im więcej mamy rutyn życiowych tym łatwiej nam panować nad emocjami. Mamy na przykład, nie wiem, klient nam wypowiada umowę, rutynowo mamy taki taki proces. Na przykład zwalniają nam się moce przerobowe. Mamy załóżmy, że mamy handlowca. Handlowiec idzie jeszcze bardziej, może wtedy szaleć może więcej sprzedawać bo wie, że mamy uwolnione moce przerobowe. Więc rutyna i jakby standardowy zestaw procedur powoduje, że wiemy co się dzieje jak klient wypowiada nam umowę. Najlepiej jest być przygotowanym na X zestawów negatywnych rzeczy, które mogą się zdarzyć. To najczęściej jest ten sam zestaw u wszystkich przedsiębiorców. Czyli wypowiedzenie umowy przez dużego klienta, niezapłacona na czas faktura przez klienta, problem z pozyskaniem pieniędzy na opłaty, problem z odchodzącym pracownikiem i tak dalej i tak dalej. Ja na przykład wypisałem sobie zestaw rzeczy, które mogą negatywnie wpłynąć na moje emocje i mogą mnie jakby tam w cudzysłowiu zasmucić. I na każdy wypisałem sobie, że jeżeli zdarzy się x rzecz, to muszę zareagować ABC. Jak mam punkty do reakcji na poszczególne negatywne przypadłości. Najczęstszym moim problemem, zmartwieniem jest niepłacący klient na czas. Ale jakby też mam świetnie przećwiczone, bo po to jakby było od zawsze. Od 2011 roku mamy tak że mamy niepłacących klientów tak. To było najłatwiej przećwiczyć. Tak łatwiej było stworzyć poduszkę, która zabezpiecza mnie przed takimi sytuacjami, bo wiemy, że one się będą powtarzały w przyszłości. Najłatwiej utworzyć procedurę ścigania, windykowania miękkiego i tak dalej i tak dalej. Im więcej masz rozwiązań, im więcej masz partii szachowych w głowie jak rozgrywać, czujesz się bardziej pewnie i tym bardziej czujesz się dojrzały mentalnie i emocjonalnie. Trochę biznes to jest taka gra w szachy, przeciwnik zadaje Ci taki i taki ruch. Ty musisz na niego odpowiedzieć. Jeżeli nie umiesz odpowiedzieć no to zaraz do doprowadza do sytuacji szachowej, zaraz doprowadza do sytuacji, w której zdejmujesz ważną figurę i coraz bardziej kurczy Ci się Twoja firma, zdejmując kolejne figury. Jeżeli masz określony zestaw reakcji na negatywne bodźce to dużo łatwiej jest Ci rozwiązywać problemy. Mi bardzo mocno pomogło, po przeczytaniu książki Ryana Holidaya do tego, aby podchodzić do problemów jak do wyzwań. Tworzysz sobie mapę, w której mówi że masz wyzwania, a nie problemy i każdy dzień jest wyzwaniem. Mentalnie po prostu przechodzenia na nomenklaturę unikania wyrażenia słowa problemy zamienienia te na mentalnie przez przejście na wyzwania. Ryan Holiday nawet napisał książkę “Problem czy wyzwanie”. Nie przeczytałem, ale wiem co mogę tam spotkać. Niedługo mam zamiar tą książkę przeczytać. Pewne rzeczy są w życiu niezmienne. Mówi się o śmierci, podatkach, że są niezmienne. Ja uważam, że niezmienna jest sinusoida emocjonalna. Pomimo tego, że wytworzyłem sobie bardzo dużo rozwiązań i bardzo dużo praktyk, które pomagają mi walczyć z moimi wyzwaniami, z moimi problemami, to uważam, że nadal będę miał wahania emocjonalne. Jakby to jest też rzecz, dzięki której nauczyłem się bardzo dużo. Jakby zaakceptowałem, że będę miał wahania emocjonalne, że dzisiaj jest dobrze w mojej firmie, ale z jakiegoś powodu będę miał gorszy dzień i jakby ja to teraz bardzo mocno akceptuję. I to też bardzo mocno mi pomogło akceptowalność tego, że jest czasem gorszy dzień i że mentalność, że do głowy wchodzi coś negatywnego. Jakby życie z tym, uśmierza ból. Mam nadzieję, że ten odcinek przypadł Ci do gustu. Jeżeli tak nie zapomnij zasubskrybować naszego kanału. Polecić nas. To daje nam jakąś siłę. Zapraszam też do kontaktu jeżeli jesteś zainteresowany consultigiem – michał@marketingibiznes.pl. Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. Pozdrawiam serdecznie.

Zostaw komentarz

Powered by: unstudio.pl