Marketing i Biznes Social media Inwestorzy inwestują w ludzi! – wywiad z Michałem Korbą (iwisher)

Inwestorzy inwestują w ludzi! – wywiad z Michałem Korbą (iwisher)

Inwestorzy inwestują w ludzi! – wywiad z Michałem Korbą (iwisher)

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

O przeprowadzonej akcji 100 spersonalizowanych filmików oraz zaletach iWishera opowiada Michał Korba. Zobacz, jakimi liczbami mogą się pochwalić!

IWisher to aplikacja ułatwiająca finansowanie prezentów. W związku z tym korzystają z niej w głównej mierze nowożeńcy. Czy każdy może skorzystać z iWishera? Jakie wymagania należy spełnić?

Nasz jednozdaniowy opis wciąż ewoluuje. Obecnie posługujemy się mniej więcej taką definicją: „iWisher to aplikacja, dzięki której zbierzesz, na co chcesz”. Nie porzuciliśmy jednak prezentów, ale rozszerzyliśmy zastosowanie aplikacji o samodzielne zbieranie funduszy na określony cel. Aktualnie weryfikujemy również koncepcje, które określiłbym jako eksplorację branży B2B. Chcemy spróbować wypuścić bony iWisherowe jako alternatywę do kuponów Sodexo, ponieważ zauważyliśmy, że tradycyjne bony wręczane pracownikom przez pracodawców są zazwyczaj „przejadane” w supermarketach, a nasze mogłyby służyć realizacji pasji i marzeń pracowników, co przyniosłoby dużo lepsze skutki motywacyjne. Wychodzimy też z ofertą do skarbników szkolnych i rad rodziców, dla których zbiórki pieniędzy są kłopotliwe z uwagi na problemy logistyczne. Ponieważ są podmiotami, które nie mają osobowości prawnej, nie jest im łatwo założyć rachunek bankowy.

Prezenty są jednak nadal naszym głównym obszarem specjalizacji. Oprócz prezentów ślubnych chcemy w tym roku dotrzeć do 18-latków oraz rodziców organizujących imprezy dla swoich dzieci. Ogólnie widzimy, że wspólne oszczędzanie rodziców z dziećmi na określony cel bardzo przypadło naszym użytkownikom do gustu. Najbardziej cieszy nas to, że nowe zastosowania wypływają od naszych użytkowników, czyli mają pokrycie w rynku, a nie są tylko koncepcjami, które sobie wymyśliliśmy.

Tak że powracając do Twojego pytania, każdy, kto chce na coś zbierać albo po prostu chciałby coś mieć, może skorzystać z iWishera. Ponieważ mamy funkcję zakładania iWishy „dla kogoś”, beneficjentami iWishy mogą być również dzieci, a jeśli ktoś sobie życzy, nawet zwierzęta! 🙂

Jakie zalety (oprócz wykluczenia zdublowanych prezentów) ma iWisher?

Główną korzyścią, którą dajemy obecnie użytkownikowi, jest możliwość zbierania pieniędzy na, oddzielnym od jego własnego rachunku bankowego, koncie o wydzielonym, unikalnym numerze. Łatwość dzielenia się swoimi „marzeniami” oraz sam fakt udostępniania publicznie informacji odnośnie tego, co chciałoby się mieć, też daje użytkownikom korzyści. Z danych, które od nich zbieramy, wynika, że dla niektórych jest to także dobre miejsce, w którym mogą kolekcjonować rzeczy, które chcieliby mieć. Tyczy się to głównie kobiet i różnego rodzaju ubrań i akcesoriów. Jedna z naszych użytkowniczek stwierdziła wręcz, że jest to idealne rozwiązanie na tzw. listę przeprosinową. Jeżeli jej mąż „podpadnie”, dzięki iWisherowi dokładnie wie, co musi kupić, aby odkupić swoje winy ;).
Obecnie traktujemy nasz produkt jako MVP – prawdziwą wartość mamy zamiar dostarczyć naszym użytkownikom do końca roku. W niedalekiej przyszłości będziemy wchodzić coraz bardziej w e-commerce, umożliwimy sklepom sprzedaż swoich produktów poprzez nasz system (marketplace), a do końca roku uruchomimy coś, co, mam nadzieję, zrobi zamieszanie na rynku sprzedaży internetowej – chodzi o „odwróconą licytację”. Będzie to działać na tej zasadzie, że jeżeli będziesz zbierać np. na iPada, który kosztuje 2,5 tys. zł, i uda Ci się uzbierać 2,4 tys. zł, informacja o tym fakcie trafi do sklepów, które mają tego iPada w swoim katalogu produktów. Twoja potrzeba zakupowa i gotówka zostanie wystawiona na aukcję i to sklepy będą się licytować (obniżając cenę), aby zaoferować Tobie najlepszą ofertę. Ponieważ sklepy rozliczać będą się tylko na zasadzie Cost per Sale (płacą, jak sprzedadzą), będą mogły obniżyć cenę do takiego poziomu, aby utrzymać sprzedaż rentowną, ale będzie to cena najatrakcyjniejsza na rynku. Wszystko oczywiście będzie maksymalnie zautomatyzowane.

Wiem, że start-up tworzył Pan ze wspólnikiem. Ile obecnie osób pracuje przy aplikacji? Kto za co odpowiada?

Na sam pomysł wpadliśmy wspólnie z Łukaszem, ponieważ obydwaj zajmowaliśmy się wcześniej marketingiem internetowym, ale żaden z nas nie był programistą. Potrzebowaliśmy zatem wsparcia technicznego i tak dołączył do nas Bartosz. Tak że co-founderów jest 3. Ja odpowiadam za marketing i tzw. Customer Development, a Łukasz z uwagi na swoje wykształcenie (prawo i administracja) zajmuje się wszystkimi kwestiami formalnymi, bo w biznesie polegającym na przetrzymywaniu cudzych pieniędzy kwestii formalno-prawnych jest trochę. Wszystkie zgody od Komisji Nadzoru Finansowego, GIODO etc. etc. Oprócz tego Łukasz trzyma kasę. Bartosz jest programistą, odpowiada więc za techniczną warstwę produktu (głównie back-end).

Do tego w styczniu, już po założeniu spółki, dołączył do nas Paweł, który wspiera Bartosza w kwestiach programistycznych, a na okres wakacji przyjęliśmy do zespołu Alexa i mamy nadzieję, że teraz z nami zostanie. Na dzień dzisiejszy jest już nas zatem 5.

Da się tworzyć biznes „po godzinach” czy jednak należy się poświęcić w 100 proc.?

Wydaje mi się, że to zależy od tego, jaki biznes. Niektóre na pewno można uruchomić po godzinach, z iWisherem również podjęliśmy taką próbę. Umawialiśmy się z Łukaszem na nocne Skype’y, aby opracowywać produkt. Problem był taki, że w momencie, kiedy siadasz do czegoś o godzinie 22:00, gdy uśpisz już dzieci, Twoja produktywność jest naprawdę bardzo niska. Po kilku miesiącach, po których zauważyliśmy, że sumie niewiele posuwamy się do przodu, podjęliśmy decyzję o poszukiwaniu inwestora. Przystąpiliśmy do programu organizowanego przez Lubelski Park Naukowo-Technologiczny. Przeszliśmy okres preinkubacji, udało nam się znaleźć inwestora prywatnego oraz przekonać Park, aby w ramach realizowanego programu 3.1 wszedł w nas kapitałowo.

Wracając jednak do pytania, tak, da się, ale ja wybrałem inną drogę i zrezygnowałem z etatu, aby w 100 proc. poświęcić się projektowi.

Przeprowadziliście fajną akcję. Nakręciliście 100 spersonalizowanych filmików do influencerów. Czy może się Pan pochwalić liczbami, efektami tej pracy?

Cieszy nas to, że akcję uznajesz za fajną. Faktycznie spotkała się z bardzo ciepłym odbiorem. Jeżeli chodzi o efekty, to naszym celem było nawiązanie bliższych relacji oraz pojawienie się na „radarze” wpływowych osób w środowisku internetowym. Myśląc o całej akcji, oczywiście zdefiniowaliśmy sobie KPI, żeby po całej minikampanii określić, czy okazała się ona sukcesem, czy też nie. Zakładaliśmy, że ze 100 osób uda nam się wejść w interakcję z 10. Tymczasem udało się uzyskać 14 udostępnień różnych filmików na YouTubie, a oprócz tego ok. 15 osób odpowiedziało nam na e-mail, dziękując za wiadomość, a czasami dając bardzo merytoryczny feedback odnośnie aplikacji.

Biorąc pod uwagę fakt, że w 8 przypadkach nie udało się dotrzeć do wytypowanych osób (adres e-mail okazał się nieprawidłowy), a ze statystyk widzimy, że jeszcze 15 osób nie otworzyło wiadomości, odsetek skuteczności mamy całkiem fajny. Wysłane filmy będą procentować w dłuższym czasie, np. wczoraj bardzo wpływowa blogerka parentignowa wspomniała o nas na blogu, a inny influencer, który w niedalekiej przyszłości bierze ślub, najprawdopodobniej skorzysta z naszej aplikacji, aby stworzyć wishlistę prezentów ślubnych.

Filmiki były ustawione jako niepubliczne, co oznacza, że obejrzeć je mogły tylko osoby dysponujące danym linkiem. Takie filmiki nie wyświetlają się w wynikach wyszukiwania YouTube czy też sugerowanych filmach. Najpopularniejszy film uzyskał ponad 1700 odtworzeń, tak że całkiem sporo. Tak, jak wspomniałem, naszym celem było głównie zbudowanie relacji, ale dzięki uzyskanemu szumowi w 3 dni od wypuszczenia filmów w naszej aplikacji zarejestrowało się 800 nowych użytkowników. Uzyskaliśmy w ten sposób pewną masę krytyczną, dzięki której obecnie mamy stały napływ nowych użytkowników.

W jaki sposób zarabiacie? Czy na rynkach zagranicznych jest miejsce na taki start-up jak Wasz? Kiedy (i czy) przewidujecie debiut poza granicami kraju?

Obecnie zarabiamy na prowizji od przelewów ekspresowych. Jeżeli użytkownik chce się dorzucić do czyjegoś iWisha, może wybrać przelew tradycyjny lub ekspresowy. Przelew tradycyjny jest całkowicie darmowy, ale zostanie zaksięgowany dopiero po dwóch dniach. Natomiast w przypadku przelewu ekspresowego do przelewanej kwoty zostanie doliczona 3 proc. prowizja, ale środki zostaną zaksięgowane natychmiastowo, a osoba dorzucająca się będzie miała możliwość podzielenia się tym faktem na swoim Facebooku. Ekspres jest też dużo wygodniejszy, bo nie trzeba nic przyklejać etc.

Nasz katalog produktów opiera się ponadto na programach afiliacyjnych, tak że otrzymujemy również delikatną prowizję od sprzedaży. Naszym głównym źródłem przychodu ma być prowizja od sklepów w niedługo uruchamianym module e-commerce. Dla użytkownika z założenia narzędzie ma być darmowe.

Jeżeli natomiast chodzi o rynek zagraniczny, to tak, jak najbardziej o tym myślimy, na razie jednak chcemy zdewelopować nasze rozwiązanie na rynku polskim. W przyszłym roku będziemy myśleć o ekspansji globalnej. Polski użytkownik jest bardzo wymagający, tak że możemy dzięki niemu „przeczołgać” dobrze produkt, aby później szukać szczęścia na rynkach zagranicznych.

Wspomniał Pan, że pozyskał inwestora na swój start-up. W jaki sposób należy robić to prawidłowo? Jakie wskazówki dałby Pan osobom, które zabiegają o inwestora?

Z mojego doświadczenia wynika, że inwestorzy nie inwestują w pomysły. Albo inwestują w ludzi, albo inwestują w perspektywiczne, ale już biznesy, prawie nigdy w pomysły, chyba że mówimy o jakichś unikalnych technologiach. Tak że jeżeli ktoś myśli, że jego pomysł jest coś warty, muszę go zmartwić, dla inwestora jest warty mniej niż kawa.

W naszym przypadku inwestorzy zainwestowali w zespół. Zarówno ja, jak i Łukasz, czy Bartek nie jesteśmy już studentami, którzy chcą zawojować świat. Siedzieliśmy w branży już kilka lat i najwidoczniej swoimi dotychczasowymi dokonaniami oraz determinacją i wiarą w produkt przekonaliśmy inwestorów w uwierzenie w nas.

Drugą strategią jest przedstawienie inwestorom działającego MVP oraz pokazanie im, że dokładnie wie się, jak na tym MVP będzie można zarabiać. Obecnie w branży start-upowej jest bardzo dużo pieniędzy i pozyskanie zalążkowych środków nie jest relatywnie takim trudnym zadaniem. Od samych pieniędzy ważniejsze są jednak kontakty i wiedza, którą dany inwestor może start-upowi przynieść.

Daleki natomiast jestem od dawania wskazówek, bo to stawiałoby mnie w roli eksperta (a się nim nie czuję), ale największy problem, jaki widzę w ludziach, którzy poszukują inwestora, to brak umiejętności pitchowania oraz bardzo mała wiedza o sprzedaży i marketingu konceptu biznesowego. Wyprodukowanie danej aplikacji czy innego rozwiązania jest najłatwiejszym z etapów, znalezienie płacących klientów to dopiero jest wyzwanie.

Jakie największe przeszkody spotkały Pana przed założeniem start-upu? Czy to była tzw. papierologia?

Tak, papierologia to nasza pięta achillesowa. Walki, które przechodziliśmy z sądem rejestrowym, czy te, które obecnie przechodzimy z urzędem pracy, to materiał na bardzo długi artykuł. 🙂 Ale każdego dnia pojawiają się różnego rodzaju przeszkody do pokonania.

Nie chcę zabrzmieć jak Paulo Coelhol, ale kwestia w tym, żeby podchodzić do nich jak do wyzwań, a nie problemów nie do pokonania.

Czego mogę życzyć?

Zdrowia! 😉 A tak poważnie, to zadowolonych użytkowników. Jeżeli oni będą szczęśliwi i usatysfakcjonowani z korzystania z naszej aplikacji, wszystko powinno być w porządku.

 

Czytaj również:

https://marketingibiznes.pl/start-up-zone/prawda-jest-taka-ze-nikt-nigdy-nie-zaplacil-nikomu-za-sam-pomysl-wywiad-z-jakubem-kotem-dealavo

 

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl